- Wiadomości
- Komentarz
Zełenski chce Ukrainy w NATO. Zielone światło z Zachodu?
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zaapelował w poniedziałek o „pozytywną decyzję polityczną” w sprawie wejścia Ukrainy do NATO podczas szczytu Sojuszu w Wilnie w lipcu bieżącego roku. Zełenski mówił o tym w zdalnym wystąpieniu na konferencji w Kopenhadze.

Autor. Sztab Generalny Ukrainy/Facebook
"Nadszedł czas, by usunąć największą niepewność dotyczącą bezpieczeństwa w Europie, a więc by podjąć pozytywną decyzję polityczną w sprawie członkostwa Ukrainy w NATO" - powiedział prezydent Zełenski w przemówieniu do uczestników 6. Szczytu Demokracji, który odbywa się w Kopenhadze. Wydarzenie poświęcono zagadnieniu światowego bezpieczeństwa, w szczególności wojnie Rosji przeciwko Ukrainie.
Zobacz też
Prezydent Ukrainy zwracał się do uczestników szczytu przez łącze wideo. W poniedziałek Zełenski przebywał z wizytą w Londynie. W ostatnich dniach odwiedzał europejskie stolice, by - jak zauważa agencja Reutera - podtrzymać poparcie dla Kijowa przed oczekiwaną kontrofensywą ukraińską.

Ukraina chciałaby otrzymać w Wilnie jasny sygnał na temat przyszłego członkostwa, a także konkretny harmonogram akcesji, jak pisał niedawno na łamach Foreign Affairs szef ukraińskiej dyplomacji Dmytro Kułeba. Kijów przypomina, że już podczas szczytu w Bukareszcie w 2008 roku państwa NATO zgodziły się, by Ukraina i Gruzja zostały członkami Sojuszu.
Senat RP przyjął w maju uchwałę, w której oświadczył, że szczyt NATO w Wilnie powinien być ważnym etapem przygotowania do pełnego członkostwa Ukrainy w Sojuszu. Senatorowie uznali, że Ukraina powinna otrzymać znacznie więcej niż dotychczasowe deklaracje, a także zaapelowali, by objąć ją podobnymi procedurami jak Szwecję i Finlandię.
Zobacz też
Co z Ukrainą po wojnie?
Zachodnie media cały czas czekają na ogromną kontrofensywę ukraińskich wojsk. Wsparcie polityczne, ale także wojskowe, cały czas płynie do Kijowa. Ale niewiele osób zastanawia się, co zrobić z Ukrainą po zakończeniu wojny, która prędzej czy później musi się skończyć. Wciąż padają deklaracje wygłaszane są , apele i wykonywane gesty. Ale Ukraina potrzebuje konkretów, które wytyczą jej jasną przyszłość.
Ivo Daalder, były ambasador USA przy NATO i prezes Chicago Council on Global Affairs, w audycji "World Review with Ivo Daalder" na łamach Politico mówił o tym, że Zachód powinien poważnie zastanowić się, jaka przyszłość może czekać Ukrainę, a także dlaczego Kijów powinien jak najszybciej znaleźć się w NATO.

Jak zauważa były ambasador, nawet jeśli zgodnie z optymistycznym scenariuszem Ukrainie uda się odepchnąć wojska rosyjskie do granic sprzed inwazji w 2014 r., to tak naprawdę wojna jeszcze się nie skończy. Na poparcie tezy Daalder przedstawia dane ukraińskiego wywiadu, który donosi, "(...) że gdyby walki zakończyły się w tym roku, Rosja byłaby w stanie odtworzyć wystarczające zdolności do ponownego rozpoczęcia wojny do 2027-2028 roku - nawet przy utrzymaniu sankcji gospodarczych". By wojna ostatecznie dobiegła końca, Rosja musi zaprzestać jakikolwiek agresywnych działań wobec Ukrainy, a Kijów zdecydować o swojej przyszłości w ramach struktur europejskich, mówiąc szerzej - zachodnich. Jak argumentuje były dyplomata, "w ostatecznym rozrachunku dla Kijowa znalezienie gwarantowanego miejsca na Zachodzie jest ważniejsze niż zapewnienie sobie kontroli nad całym terytorium za pomocą środków militarnych". Jednak to pełna suwerenność i przywrócenie granic z 1991 r. da Kijowowi pełnię możliwości do działania na arenie międzynarodowej. Z tej przyczyny pełne zakończenie wojny nastąpi dopiero wtedy, gdy Rosja zrozumie, że nie da rady podporządkować sobie Ukrainy, a nawet jej zniszczyć, zaś każde z państw powinno pójść swoją drogą.
Zobacz też
Tym, na co zwraca uwagę Daalder, a części komentatorów czy dziennikarzy umyka, jest fakt, że Ukraina "(...) walczy nie tylko o własne bezpieczeństwo, ale i o bezpieczeństwo swoich sąsiadów". Choć Kijów wystąpił o członkostwo w Unii Europejskiej, a w 2008 r. został zaproszony do NATO (do czego nie doszło po protestach Niemiec i Francji), to, jak argumentuje Daalder, "(...) po tym, co wycierpieli jej obywatele, (Ukraina) zasługuje na to, by być częścią Zachodu".

Wracając na poziom strategiczny, były dyplomata wskazuje, że "bez integracji Ukrainy, Putin - i ktokolwiek go zastąpi - nadal będzie wierzył, że ma szansę ją kontrolować. W istocie, pokonując go militarnie na Ukrainie, jak również włączając ten kraj do Zachodu, strategiczna porażka Rosji zostanie zrealizowana. A to pomoże przywrócić pewien porządek, pokazując, że agresja nie popłaca, jak również wyśle jasny sygnał do Moskwy, że nie ma perspektywy na przyszłość, w której ponowna agresja byłaby skuteczna".
Gdy wojna się zakończy, Ukraina będzie zrujnowana. Mimo problemów gospodarczych czy politycznych Rosja wciąż będzie w lepszej sytuacji, więc będzie mogła odbudować siły w ciągu kilku lat. I to może doprowadzić, jak pisze były ambasador, do fatalnych skutków. "Pozostawione samemu sobie społeczeństwo Ukrainy stanie się bardziej zmilitaryzowane, mniej otwarte i bardziej paranoiczne, przygotowując się do ponownej wojny". Pisze nawet, że Ukraina może stać się drugim Izraelem, tylko w Europie. To może doprowadzić do tego, że Ukraina stanie się "samowystarczalna, nieufna wobec sąsiadów, skoncentrowana wyłącznie na własnym bezpieczeństwie, chętna i zdolna do podjęcia działań wyprzedzających, kiedy tylko uzna to za konieczne, a nawet być może poszukująca własnej broni jądrowej. Ukraina pozbawiona dostępu do morza mogłaby stać się państwem zbójeckim, co stanowiłoby problem bezpieczeństwa w środku Europy".

Pytaniem otwartym pozostaje, czy jako wspólnota europejska chcemy, by coś takiego się stało z Ukrainą. Polityczni realiści powiedzieliby, że to świetnie, że Ukraina będzie suwerenna i potężna, nikt jej nie zagrozi, a Rosja zaprzestanie swoich działań, bo będzie miała silne państwo obok siebie. Z drugiej strony, może to prowadzić do kolejnych napięć w naszym regionie między potężną Rosją i Ukrainą, które będą jak Indie i Pakistan czy Izrael i Iran. Nie poprawi to europejskiego bezpieczeństwa, wprost przeciwnie.
Zobacz też
"Przyjęcie Ukrainy do NATO musi nastąpić po zakończeniu wojny, bo trudno przyjąć kraj w trakcie inwazji rosyjskiej", pisze Daalder. Jednak jak zaznacza, "Ważne jest, by kraje NATO - indywidualnie i zbiorowo - zasygnalizowały Ukrainie, że nie tylko rozumieją jej pragnienie przystąpienia do sojuszu, ale że są zdecydowane urzeczywistnić je, gdy tylko pozwolą na to warunki. Nawet bez formalnego zakończenia wojny, nie mówiąc już o prawdziwym pokoju, Stany Zjednoczone i inne kraje NATO muszą dać jasno do zrozumienia, że są zaangażowane w bezpieczeństwo Ukrainy i że będą badać tymczasowe rozwiązania - tak jak zrobiły to w przypadku Finlandii i Szwecji - dopóki nie stanie się ona pełnoprawnym członkiem".

Przed politykami w NATO stoi poważny dylemat. Czy chcą, by wojna szybko się zakończyła, a Rosja została pokonana, by zrozumiała swój błąd, że nie wolno łamać prawa międzynarodowego? Czy może Zachód będzie wykonywał tylko gesty? Pomagać tym, co zalega w magazynach, by ta "kroplówka" płynęła, ale nic poza tym, bo wojna "toczy się gdzieś daleko od nas" (ale wspierać po prostu wypada)? Czasu na decyzje jest coraz mniej.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]