Reklama

Geopolityka

"Wagnerowski tablet". Kulisy rosyjskich najemników w Libii ujawnione [RAPORT]

Zdjęcie ilustracyjne, fot. mil.ru
Zdjęcie ilustracyjne, fot. mil.ru

Rosyjskie prywatne firmy wojskowe zyskały złą sławę w różnych częściach świata, począwszy od Europy poprzez Bliski Wschód, a skończywszy na Afryce. Wręcz synonimem tajnych rosyjskich operacji, podejmowanych za pomocą najemników w rejonach konfliktów stała się Grupa Wagnera. Obecnie, świat na nowo przygląda się właśnie aktywności wagnerowców, a to z racji pozyskanego przez brytyjskie BBC zasobu dowodów na ich działania w ogarniętej umiędzynarodowionym konfliktem wewnętrznym Libii. 

Punktem wyjścia jest fakt, że cywilny tablet został znaleziony w Libii i przekazany do BBC, stanowiąc kanwę kolejnej analizy użycia Grupy Wagnera lub szerzej rosyjskich najemników w różnych częściach świata. Dziennikarze brytyjskiej stacji mogli go wywieźć z Północnej Afryki i przeanalizować treści w Londynie. Jak zaznaczyli autorzy publikacji (Nader Ibrahim oraz Ilya Barabanov) dostęp do treści nie był chroniony, więc z łatwością można było odczytać zamieszone na urządzeniu pliki. Sugeruje to, że tego rodzaju źródeł mogło być w przeszłości więcej, szczególnie jeśli chodzi o przejmowanie ich przez służby wywiadowcze innych państw.

Zapewne ten przekazany do BBC jest swego rodzaju wierzchołkiem góry lodowej, ale dobrze obrazującym pewne trendy. Jeśli chodzi o zawartość, odczytanej przez brytyjską stację, pamięci wspomnianego tabletu znalazły się tam podręczniki odnoszące się do kwestii typowo wojskowych, ale też materiały pochodzące z bezzałogowe statku powietrznego, wykonującego misję rozpoznawczą. Brytyjska stacja zauważa, że użytkownik tabletu wgrywał na niego dość specyficzne e-booki, bowiem obok „Gry o tron” i poradnika młodego winiarza, znalazł się również chociażby „Mein Kampf” autorstwa Adolfa Hitlera. To akurat nie powinno zaskakiwać, gdyż wierchuszkę Grupy Wagnera od początku oskarżano o bezpośrednie odwoływanie się do wzorców zaczerpniętych z ideologii narodowosocjalistycznej.

W tym miejscu, można pokusić się o dygresję, jak wrażliwym elementem stają się wszelkiego rodzaju urządzenia elektroniczne wykorzystywane przez strony walczące, a które są de facto pozyskiwane z rynku cywilnego. Wobec czego w znacznym stopniu są one pozbawione elementów kodowania i zabezpieczenia w przypadku dostania się w ręce nie tylko dziennikarzy, ale przede wszystkim przeciwników. Tutaj mówimy o tablecie jednej z najpopularniejszych marek technologicznych na świecie, ale są przecież jeszcze laptopach (coraz bardziej popularnych również wśród walczących), kamerkach sportowych, nie mówiąc już smartfonach, itd. W każdym przypadku stają się one po przechwyceniu skarbnicą wiedzy o działaniach nie tylko pojedynczego żołnierza, terrorysty czy jak w tym przypadku najemnika, ale dają o wiele szerszy ogląd na perspektywę taktyczną, a nawet operacyjną.

Na zdjęciu ćwiczenia jednostek Specnazu.
Na zdjęciu ćwiczenia jednostek Specnazu.

Wracając do sprawy wagnerowców w Libii, to BBC odkryła, że tablet miał wgrane mapy z oznaczeniami obiektów i rejonów kluczowych dla walk prowadzonych na obszarze przedmieść Ain Zara znajdujących się na południe od libijskiego Trypolisu. Umożliwia to wskazanie, że najprawdopodobniej mówimy o tablecie użytkowanym przez uczestnika walk z okresu luty-maj 2020 r., gdy właśnie we wskazanym rejonie prowadzone były gwałtowne starcia. Również obrazy z drona mają sugerować rejon operacji znajdujący się na przedmieściach Ain Zara. Co ważne, wszelkie oznaczenia znajdujące się na mapach są w języku rosyjskim.

Śledztwo dziennikarskie pozwoliło na wytypowanie użytkownika tabletu znalezionego w Libii. Według BBC może to być Fedor Metelkin „Metla” najemnik pochodzący z Północnego Kaukazu. Brał on udział nie tylko w walkach w samej Afryce Północnej, ale również odnotowano jego obecność na obszarach kontrolowanych przez separatystów w Ukrainie. Po raz kolejny ukazując przepływy kadr umownej grupy wagnerowców między różnymi rejonami konfliktów zbrojnych, w których swoje interesy zabezpiecza najemnikami Rosja. Wagenrowców widzieliśmy więc na Ukrainie, w Libii, Syrii, Republice Środkowoafrykańskiej i nie tylko.

Przy okazji znalezienia urządzenia elektronicznego, należącego do jednego z wagnerowców walczących w Libii, dziennikarze Nader Ibrahim (z Londynu) oraz Ilya Barabanov (z Moskwy – przyjęto zapis angielskojęzyczny imienia i nazwiska, z racji tekstu publikowanego w języku angielskim) wyjaśnili, że według ich źródeł w Libii mogło walczyć do 1 tys. najemników oscylujących wokół rosyjskich firm wojskowych. Przy czym, żaden z nich formalnie nie był rekrutowany przez PMC Grupa Wagnera (PMC - oznacza prywatne firmy wojskowe od ang. Private Military Companies, istnieją również inne określenia, ale w artykule będzie stosowane PMC). Dostawali kontrakty w firmach fasadowych.

Te zaś najczęściej były powiązane z wydobyciem surowców naturalnych. Jednakże w praktyce, jak wskazuje BBC, każdy z najemników nim ruszy do działań zbrojnych trafia do Krasnodaru na poligon administrowany przez Grupę Wagnera. Co ważne, ta lokacja znajduje się obok rosyjskiej infrastruktury wojskowej. Trzeba przy tym założyć, że sprawdzenia kandydatów mogą być wykonywane we współpracy z rosyjskimi służbami specjalnymi. Aczkolwiek w tekście źródłowym BBC stwierdzono jedynie, że nim trafią na część poligonową są oni egzaminowani pod względem kwestii fizycznych i dokonywana jest kontrola bezpieczeństwa.

Nie należy jednak zakładać, że rosyjskie służby pozwoliłyby na pobieżną kontrolę wykonywaną jedynie przez quasi prywatny podmiot. Szczególnie, iż najemnicy są wysyłani w rejony istotne dla polityki Kremla. Zaś ich werbunek odbywa się w różnych częściach Rosji oraz państw ościennych. Co więcej, sprawdzenie i odpowiednie zabezpieczenie kontrwywiadowcze musi być na najwyższym poziomie, bowiem część osób jest rekrutowana mając za sobą kryminalną przeszłość. Za kontakty PMC Grupa Wagnera z oficjalną stroną rosyjską mają odpowiadać, zdaniem BBC, Jewgienij Prigożyn szara eminencja obecnej władzy oraz w bardziej praktycznym, wojskowym wydaniu również Dimitrij Utkin. Oczywiście, w obu przypadkach Rosjanie zaprzeczają i wskazują na rusofobię jako przyczynę oskarżania Prigożyna oraz Utkina o koordynację działań najemników.

Także strona rządowa w Moskwie jest drażliwa jeśli chodzi o powiązania rosyjskiej oficjalnej polityki oraz najemników. Zaś dopytującym dziennikarzom pozostawia się wypowiedzi prezydenta Władimira Putina, w których odżegnuje się on od związków rosyjskich obywateli służących jako najemnicy z oficjalnymi działaniami państwa.

Motywacje finansowe są głównym powodem decyzji o przyłączeniu się do działań Grupy Wagnera i innych rosyjskich PMC na całym świecie. W tekście BBC mowa jest wręcz o typowaniu kandydatów z rosyjskiego interioru, gdzie dominuje bezrobocie. Stąd też, każdy kontrakt jest elementem uzyskania znacznych dochodów. I de facto uzależnia kontraktorów od PMC, powodując, że Wagner ma zawsze możliwość rotowania swoimi najemnikami w zależności od potrzeb operacyjnych. Zauważmy, że kontraktorzy mają zarabiać na misjach nawet dziesięciokrotność średniej pensji w Rosji. W dodatku, jak już stwierdzono powyżej, posiadanie kartoteki nie wyklucza od pracy, w przeciwieństwie do sił zbrojnych, gdzie może to być powodem braku zgody na służbę.

Rosja ma więc w sposób prosty bardzo oddaną i niejako uzależnioną od wojny grupę kadr najemników, zdolnych do wysyłania w różne rejony walk. Nie mówiąc o sprawdzeniu ich i zapewne stworzeniu odpowiednich baz danych. Z drugiej strony, najemnicy zyskują możliwości finansowe oraz znaczną swobodę działania na miejscu. Są oni bowiem oskarżani o popełnianie licznych zbrodni wojennych, zarówno jeśli chodzi o ludność cywilną jak i personel stron walczących.

Pozyskany tablet stał się również cennym źródeł informacji dotyczących przepływów uzbrojenia do Libii. Dziennikarze zwracają uwagę chociażby na miny MON-50, które pojawiają się na mapach rejonu walk z udziałem najemników. Tego rodzaju uzbrojenie nie było obserwowane w Libii przed wybuchem konfliktu, przez co można założyć, iż trafiło tam w okresie obowiązywania embarga na broń. Potwierdzając pewną oczywistą obserwację względem tamtejszego konfliktu zbrojnego, odnoszącą się do płynącego strumienia uzbrojenia z innych państw. Pamiętać należy, że chociażby strona amerykańska podkreślała, że w Libii użytkowane jest nowoczesne wyposażenie wojskowe produkcji rosyjskiej.

Dobitnie o tym świadczy chociażby ujawniona operacja wywiezienia z Libii systemu obrony przeciwlotniczej Pancyr-S1, właśnie przez Amerykanów. US AFRICOM w maju zeszłego roku pisał również o dowodach na przerzut rosyjskich samolotów bojowych do Libii via Syria, gdzie dokonywano zmian w ich kamuflażu oraz oznaczeniach, mogących wskazywać na związki ze stroną rosyjską. Obsługą maszyn mieli zajmować się na miejscu właśnie wagnerowcy. Pokazywano chociażby odtajnione zdjęcia samolotu bojowego Mig-29 w bazie lotniczej Al Jufra. Później strona amerykańska mówiła nawet o 14 Mig-29 i kilku Su-24.

"Syryjski" MiG-29 bez znaków rozpoznawczy na lotnisku Chmejmin. Fot. Syrian Arab Air Force

W dokumentach pozyskanych również z Libii i zaprezentowanych przez BBC pojawia się za to pewnego rodzaju lista zakupowa, obejmująca karabinki szturmowe AK-103 (w liczbie 270) oraz szyny do montażu dodatkowego wyposażenia do broni (270 sztuk), hełmy (300 sztuk), gogle noktowizyjne (270 sztuk). Widzimy też MANPADS-y 9K333 Verba oraz moździerze 120 mm 2B11 Sani. Jak również, co najbardziej interesujące, systemy (kompleksy) optoelektroniczne Ironia służące obserwacji i rozpoznaniu na polu walki.

W 2019 r. mogliśmy o nich przeczytać w kontekście tzw. dni innowacji w rosyjskim Centralnym Okręgu Wojskowym, kiedy w Jekaterynburgu odbywała się specjalna wystawa dla publiczności. Ironie są stosowane do wykrywania stanowisk wroga, szczególnie przez grupy rozpoznawcze, częstokroć działające wręcz na tyłach wroga. Na pokazanej „libijskiej liście zakupowej” mowa jest o ośmiu jednostkach tego wyposażenia, które miałby trafić po dwie na każdą drużynę. Zamówienie miało obejmować także kompaktowe naziemne systemy radarowe Sobolyatnik (typ 1L227) lub, jak wskazano, inne lepszego typu w liczbie 8 sztuk.

Zaznaczono przy tym, że wraz z radarami wymagane będzie przeszkolenie ich operatorów. Wspomniane Sobolyatniki są chociażby przekazywane do rosyjskich wojsk powietrznodesantowych (WDW). Radary ważą ok. 36 kg, mogą być obsługiwane przez dwóch operatorów i przede wszystkim są w stanie śledzić symultanicznie do 20 celów, obserwując je na dystansie do 30 km. Są to radary pola walki, mogące znacząco zwiększyć świadomość sytuacyjną wojsk. Sobolyatniki po raz pierwszy miały być pokazane w 2013 r. Na liście widnieją też potrzeby w zakresie środków łączności, amunicji, etc. W dokumencie widnieją też zapotrzebowania na pojazdy pancerne oraz czołgi. W przypadku tych ostatnich wskazano na 1 sztukę T-72B, a jeśli chodzi o inne pojazdy to te specyficzne zamówienie miało obejmować BTR-82 w liczbie 2 sztuk oraz 1 BMP-2. Najemnicy potrzebowali także bardziej "klasycznych" platform kołowych – Toyot Land Cruiser, w tym 4 z ZU-23.

W protokołach dodatkowych z 1977 r. do Konwencji genewskich z 1949 r. znajdujemy jedną z ważniejszych form definicyjnego ujęcia najemnika. Wskazuje się tam, że najemnicy nie mają prawa do statusu kombatanta lub jeńca wojennego. Wobec tego, każdy z nich decydując się na udział w jakimś konflikcie zbrojnym zdaje sobie sprawę z ekstremalnych wręcz konsekwencji w przypadku znalezienia się w niewoli. Stąd też, nie da się ukryć, że najemnicy walczą do końca lub ewakuują się niejako pierwsi w przypadku zagrożenia. Co więcej, tak ważne jest dla nich niepozostawianie śladów swojej aktywności, szczególnie w aspekcie dowodowym pozwalającym na ich ściąganie. Wzmaga to niewątpliwie brutalność, a przypomnijmy, że zdaniem źródeł BBC żaden wagnerowiec nie otrzymuje ustalonych i czytelnych zasad użycia broni czy też prowadzenia walki. Grupa Wagnera wręcz idealnie wpisuje się w inne aspekty definicji najemników.

We wspomnianym protokole stwierdzono, że samo „określenie "najemnik" dotyczy każdej osoby, która: (a) została specjalnie zwerbowana w kraju lub za granicą do walki w konflikcie zbrojnym; (b) rzeczywiście bierze bezpośredni udział w działaniach zbrojnych; (c) bierze udział w działaniach zbrojnych głównie w celu uzyskania korzyści osobistej i otrzymała od strony konfliktu lub w jej imieniu obietnicę wynagrodzenia materialnego wyraźnie wyższego od tego, które jest przyrzeczone lub wypłacane kombatantom mającym podobny stopień i sprawującym podobną funkcję w siłach zbrojnych tej strony; (d) nie jest obywatelem strony konfliktu ani stałym mieszkańcem terytorium kontrolowanego przez stronę konfliktu; (e) nie jest członkiem sił zbrojnych strony konfliktu; (f) nie została wysłana przez państwo inne niż strona konfliktu w misji urzędowej jako członek sił zbrojnych tego państwa”.

Szczególnie istotna jest kwestia rzeczywistego udziału w walkach. Zauważmy bowiem, że wiele z podmiotów PMC wysoce odcina się od właśnie działania na pierwszej linii frontu. Skupiając się na szkoleniu sił miejscowych, dostarczaniu im wsparcia od logistyki po wywiad, a także podkreślając, że używają siły jedynie w przypadku zagrożenia życia własnego lub np. osób i mienia chronionego w rejonach konfliktów. Wagnerowcy wręcz przeciwnie, nie stronią od walki bezpośredniej i niejako bycia w forpoczcie działań zbrojnych. Można to bardzo dobrze zaobserwować właśnie na przykładach, które płyną z Libii czy też Ukrainy. Więc rzeczywiście uprawnionym jest mówienie o klasycznych formach najemnictwa. Nie wspominając już o werbowaniu poza rejonami konfliktów zbrojnych, decydowaniu się na udział w nich w związku z gratyfikacją pieniężną, etc.

Konkludując trzeba wskazać dlaczego Rosji opłaca się sięgać po PMC i czym to użycie różni się od wzorców wykorzystania prywatnego sektora w przypadku rynku usług na Zachodzie. Jeśli mowa jest o motywach sięgania po najemników to przede wszystkim mamy dwa elementy. Pierwszym z nich jest możliwość kamuflowania (mniej lub bardziej starannego) własnej obecności wojskowej w danym regionie świata. Kreml zawsze jest w stanie, w sposób cyniczny, ale tradycyjny dla sposobu prezentowania tamtejszej dyplomacji odciąć się od udziału w działaniach zbrojnych. Nie tracąc przy tym atutów militarnych, które później przekuwają się na czynniki polityczne, propagandowe, ale też ekonomiczne. Narzędzie jakim są najemnicy niesie mniejsze ryzyko eskalacji, nawet w przypadku swoistego złapania na gorącym uczynku, czego nie możemy mówić o sytuacji, gdy wysyła się regularne formacje wojskowe.

Reklama
Link: https://sklep.defence24.pl/produkt/wojska-specjalne-federacji-rosyjskiej/
Reklama

Drugim z elementów jest koszt takiej obecności militarnej. Chociaż oczywiście najemnikom należy zapewnić sowite wypłaty, to jednak wysłanie wojska może kosztować Moskwę o wiele więcej. Szczególnie, że w takich konfliktach jak Syria widzimy, że za nawet mały udziałem militarnym nagle pojawia się ciągła wręcz potrzeba wzmacniania sił. Nie mówiąc o obsłudze logistycznej, zabezpieczeniu medycznym wojskowych, utrzymaniu ciągłości w transporcie lotniczym i morskim, itd. Najemników można wzmacniać, ale można równie dobrze ich porzucić lub ewakuować niższym kosztem.

Mówimy więc o kombinacji czynników politycznych i finansowych. Tam, gdzie pojawiają się rosyjscy najemnicy, pojawiają się interesy rosyjskiego państwa i wszyscy są tego świadomi, zarówno na miejscu jak i w perspektywie światowej. Wzmacnia się więc katalog rosyjskich możliwości wywierania nacisku i przede wszystkim znajdowania się w centrum kluczowych procesów (nawet tych „pokojowych”). Jednakże, bardzo pragmatycznie trudno jest mówić o uwiązaniu Rosji w dany konflikt, bo przecież nie ryzykują własnymi wojskami. Stąd też łatwiej jest zmieniać strony lub wręcz pozostawić dany konflikt samemu sobie.

Trzeba zauważyć przy tym, że w przeciwieństwie do szerokiej gamy PMC z Zachodu rosyjskie odpowiedniki na czele z Grupą Wagnera są o wiele bardziej zaangażowane w bezpośrednią walkę. Tym samym, przypominają klasyczne podejście do najemnictwa znanego z okresu zimnej wojny. Jednakże, od zachodnich odpowiedników pozyskały know how w zakresie stworzenia zrębów organizacyjnych. Nie mówimy więc o działaniach ad hoc, ale o możliwości narzędziowego wykorzystywania dostępnych kadr. Co więcej, Rosjanie o wiele bardziej zbliżają własne PMC do swoich interesów strategicznych. Tak jak PMC z Zachodu niejako "uwłaszczyły się "na problemach kadrowych wynikłych z Globalnej Wojny z Terrorem, gdy zabrakło po prostu żołnierzy regularnych np. do ochrony obiektów i VIP, prowadzenia szkoleń i zapewniania logistyki, tak rosyjskie PMC są wkomponowane w system działań Kremla. Traktowani są element kompatybilny z możliwościami wojska, służb specjalnych oraz struktur zajmujących się chociażby polityką surowcową. Nie może więc zaskakiwać symbioza sprzętowa oraz obiektowa pomiędzy wagnerowcami et consortes i chociażby rosyjskimi siłami zbrojnymi.

Co więcej, również najemnicy z Rosji zapewne rozumieją ich zależność od państwa. Bowiem w tamtejszym kodeksie karnym w artykule 359 wskazano, że najemnictwo podlega karze. Określono dokładniej, że rekrutacja, szkolenie, finansowanie lub jakiekolwiek inne materialne utrzymanie najemnika, a także wykorzystanie go w konflikcie zbrojnym lub działaniach wojennych podlega karze pozbawienia wolności od czterech do ośmiu lat. Co więcej, sam udział najemnika w konflikcie zbrojnym lub działaniach wojennych podlega karze pozbawienia wolności od trzech do siedmiu lat. Stąd też, najemnicy decydujący się na podjęcie działań są tak naprawdę związani nie tylko umowami, ale też pewnego rodzaju delikatną relacją z państwem. Władze wiedzą o tym, mają więc możliwość wymuszania posłuszeństwa, gdyby np. któryś z nich nagle zaczął być groźny dla interesów kraju. W końcu, przecież dość sarkastycznie można stwierdzić, że Rosja oficjalnie wręcz uniemożliwia tworzenie prywatnych firm wojskowych, nie już o ich wykorzystaniu.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (3)

  1. ribik

    No dobra, ale muzyka Wagnerowska jest ciężko strawna, nie każdy żołądek.

  2. aha

    Gdzie analiza rzeznikow z BLack Woter w Iraku?

  3. Smiechow

    Tak się odnalazł jak paszport zamachowca w ruinach WTC .Nie takie "dowody" służby są w stanie preparować :) W przededniu III WŚ wierzyć którejś ze stron..,to trzeba być dobrze przepranym propagandowo . .

Reklama