Reklama

Geopolityka

USA zmienią zasady wojny z terrorem

Fot. U.S. Army photo/Flickr.com
Fot. U.S. Army photo/Flickr.com

Debata o uczestnictwie USA w konfliktach zbrojnych trwa i nie ogranicza się jedynie do obecności amerykańskich żołnierzy w Afganistanie, Iraku oraz Syrii. Jej starym-nowym elementem jest kwestia wykorzystania sił zbrojnych w walce z terrorystami. Senatorowie obu partii twierdzą, że dotychczasowe przepisy powinny ulec zmianie.

Autoryzacja użycia siły militarnej (ang. Authorization for Use of Military Force, AUMF) została uchwalana kilka dni po atakach z 11 września 2001 r. i upoważniała prezydenta USA do wykorzystania armii przeciwko tym „narodom, organizacjom i osobom fizycznym, które planowały, wydały zgodę, dokonały albo pomogły w przeprowadzeniu ataku terrorystycznego z 11 września 2001 r. lub ukrywały taką organizację lub osoby”. Przepisy rodzą jednak wątpliwości w obliczu współczesnych uwarunkowań. Chodzi o art. II konstytucji USA, który czyni z prezydenta głównodowodzącego sił zbrojnych, co implikuje przyznanie mu pewnych kompetencji. Jednym z nich jest użycie wojsk do obrony terytorium Stanów Zjednoczonych oraz ich obywateli.

Na tę prerogatywę powołał się również prezydent Barack Obama, informując Kongres o wydaniu rozkazu rozpoczęcia kampanii przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu oraz Al-Kaidzie w Syrii i Iraku. Dodatkowo głównodowodzący US Army argumentował swoją decyzję przepisem autoryzującym wykorzystanie sił zbrojnych przeciwko Irakowi z 2002 r., a także wspomnianą AUMF, która pozwala na działania przeciwko aktorom niepaństowym. Wątpliwości budziło jednak, czy decyzja prezydenta nie wykracza poza jego kompetencje. W efekcie prezydent zapowiedział rozpoczęcie dyskusji o uchwaleniu nowej wersji ustawy AUMF. 

Projekt nowej AUMF, która miałaby zastąpić także tę dotyczącą użycia sił przeciwko Irakowi, daje prezydentowi prawo wykorzystania sił zbrojnych przeciwko „Al-Kaidzie, ISIS, Talibom oraz innym wyznaczonym siłom stowarzyszonym z nimi”. Jak informuje „Washington Post”, prezydent musiałby w ciągu 48 godzin od podjęcia decyzji poinformować o niej Kongres. Ten z kolei miałby 60 dni, aby wyrazić wobec niej sprzeciw.

Ustawa w nowej wersji nie byłaby ograniczona czasowo, ale podlegałaby przeglądowi, co cztery lata, a to pozwalałoby prezydentowi przedkładać propozycje zmian. Dzięki temu prawo mogłoby być dostosowane do szybko zmieniającego się środowiska bezpieczeństwa.

Ponieważ autorzy projektu – demokrata Tim Kaine i republikanin Bob Corker – pochodzą z przeciwnych stron sceny politycznej wydawało się, że pozwoli to na przegłosowanie ustawy. Już dziś pozostali przedstawiciele Senatu zgłaszają jednak wątpliwości. Projekt ma zostać przedstawiony senackiej komisji ds. stosunków międzynarodowych 23 kwietnia. Jak na razie wsparcie dla projektu wyraził nominowany na stanowisko sekretarza stanu Mike Pompeo.  

Reklama
Reklama

Komentarze (3)

  1. Remik

    Amerykanie dysponuja bardzo dobra pr. Te zdjecie ma wysoka sile przedstawienia. Pokazuje ze jestesmy w stanie -ciebie- w kazdym terenie i trudnych warunkach dorwac, jednoczesnie pokazuje wysoki profesjonalizm, fokus na jakosciowy sprzet, indiwidualnosc, dynamike, fleksibilnosc, antyautorytalnosc. Totalitarne polityczne systemy nie dopuszczaja takich cech ktore mozna strategicznie efektywnie wykozystac.

  2. Kowalskiadam154

    UE gości wspiera i finansuje terrorystów na swoim terytorium więc formalnie kwalifikuje sie do nalotów USA

  3. bojowa owca

    W 60 dni będzie już po zniszczeniu przeciwnika o ile jeszcze będzie istniał kongres i jakikolwiek człowiek na planecie Ziemia.

    1. aha

      Masz na myśli że \"dobrzy Rosjanie\" zamierzają zniszczyć świat bo jest zły?

    2. Davien

      Rozumiem ze ISIS czy Talibowie maja poteżna armię setki ICBM-ów itd by zagrozic Stanom?? czytałes w ogóle to co komentujesz?