Reklama

Geopolityka

Trump zmienia decyzję. USA wycofa wojska z Syrii w ciągu kilku miesięcy?

Fot. Airman 1st Class Juan Torres/U.S. Air Force
Fot. Airman 1st Class Juan Torres/U.S. Air Force

Pojawiaja się nowe informacje dotyczące planowanego wycofania wojsk USA z Syrii. Według „New York Timesa” ma dojść do tego w ciągu kilku najbliższych miesięcy. Dotychczas prezydent Donald Trump deklarował otwarcie chęć jak najszybszego powrotu sił walczących w Syrii.

Trump miał porzucić swoje wcześniejsze plany natychmiastowego wycofania wojsk pod wpływem głosów kadry dowódczej. Wojskowi mieli sugerować, że potrzebują dużo więcej czasu na zakończenie prowadzonej na Bliskim Wschodzie operacji. "NYT" podaje, że prezydent podjął decyzję o pozostawieniu w Syrii 2 tys. żołnierzy. Miało do tego dojść po wtorkowym spotkaniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego, które odbyło się w Białym Domu. 

Deklaracja stoi w sprzeczności z dotychczasowymi zapowiedziami Donalda Trumpa. Prezydent USA mówił dziennikarzom jeszcze kilka godzin wcześniej iż "nadszedł czas powrotu amerykańskich żołnierzy z Syrii do domu". Słowa te stanowiły potwierdzenie jego wypowiedzi z ostatniego czwartku. Trump podczas wystąpienia w Ohio zapowiedział szybkie wycofanie wojsk USA z terenów Syrii. Prezydenta miał ostetcznie przekonać do zmiany zdania plan przedstawiony przez doradców z Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Zgodnie z jego założeniami Amerykanie mieliby zostać w Syrii dłużej, by "zlikwidować resztkę bojowników Państwa Islamskiego i wyszkolić siły lokalne w celu ustabilizowania wyzwolonego terytorium", dzięki czemu dżihadyści nie odzyskają go w przyszłości. Według doniesień prasowych szybkie zakończenie operacji w Syrii zdecydowanie odradzał także obecny szef CIA Mike Pompeo, który niebawem obejmie funkcję Sekretarza Stanu USA. Według "NYT" głowa państwa postawiła jednak warunek, że zaproponowany scenariusz potrwa "kilka miesięcy, a nie lat".

Przed spotkaniem Trump poinformował, że w ciągu ostatnich 17 lat USA wydały na konflikty na Bliskim Wschodzie 7 bilionów dolarów, "nie dostając nic w zamian", i podkreślał, że operacja w Syrii jest bardzo kosztowna.

W środę, rzeczniczka Białego Domu Sarah Sanders wydała oświadczenie, w którym poinformowała, że Państwo Islamskie (IS) na terenie Syrii zostało "niemal całkowicie zniszczone", a operacja militarna USA w tym kraju zmierza do "szybkiego końca". Sanders dodała, że USA i ich partnerzy zdecydowani są wyeliminować "niewielką obecność" IS w regionach, w których organizacja ta nie została jeszcze pokonana przez koalicję pod wodzą Stanów Zjednoczonych.

Nad planem wysłania dodatkowych sił amerykańskich do Syrii pracuje nadal Pentagon. Według Departamentu Obrony "Państwo Islamskie nie zostało jeszcze w pełni rozbite" i obecność wojsk USA jest nadal konieczna. Rzecznik Departamentu Dana W. White wspomniała m.in. o "ważnych działaniach w celu zapewnienia trwałego pokonania brutalnych ekstremistów". Należą do nich takie kwestie jak adminstyracja terenami odbitymi z rąk IS czy problem obcokrajowców walczących w szeregach dżihadystów.

Obecnie w północnej części Syrii według danych Pentagonu znajduje się 503 żołnierzy, którzy zajmują się szkoleniem Syryjskich Sił Demokratycznych. Według danych z listopada tego roku na terenie kraju obecnych jest 1720 żołnierzy (dla porównania w Iraku jest 8892, a w Afganistanie 15298 żołnierzy), jednak ta liczba nie uwzględnia sił przebywających tam tymczasowo, takich jak wojska specjalne. Według doniesień medialnych w ich skład mają wchodzić m.in. oddziały wojsk specjalnych oraz artylerii.

Reklama
Reklama

Komentarze (4)

  1. piotr

    Tam gdzie USA weszlo to nigdy dobrowolnie nie wyszlo .

    1. Dan

      Gdyż takie państwa jak Japonia, Niemcy, Polska, Rumunia, Wielka Brytania, czy Korea Południowa na kolanach ich proszą aby jak najdłużej zostały. To ich zdecydowania odróżnia od ruskich, których nikt u siebie nie chce i których trzeba wyrzucać.

    2. Boczek

      To akurat jest kłamstwo. Natomiast jeżeli chodzi o Rosję to prawda - raz rosyjskie, zawsze rosyjskie.

    3. Davien

      Doprawdy? To akurat Rosja jak gdzieś wlezie to wołami jej stamtad nie można wyciągnąć:) Jakos ani japonia ani Niemcy czy Austria nie są stanami USA jak praktykowała to Rosja zagrabiajac zbrojnie Kraje nadbałtyckie itd:)

  2. gosc

    to okupacja syrii ,co na to onz.

  3. niki

    Pytanie zasadnicze co robią wojska USA na terenie państwa, które na ich obecność nie wydały zgody? Czy to nie jest terroryzm?

  4. Naiwny

    Trump chce uniknać powtórki z Wietnamu. Sytuacja w Syrii zaczyna przypominać ( oczywiście w mniejszej skali) Wietnam po wyjściu Francji. Obecnie tereny Syrii zajęte przez Kurdów i kontrolowane tym samym przez USA obejmują znacznie większy obszar niż etniczny syryjski kurdystan. Powoduje to automatycznie konflikt między ludnością arabską zamieszkującą te tereny a siłami kurdyjskimi. Aż się prosi aby przy niewielkiej inspiracji popchnąć tych arabów do zbrojnego oporu i tym samym powstania anty kurdyjskiej i anty amerykańskiej partyzantki mającej aktywne wsparcie i inspiracją zarówno ze strony Syrii i Turcji ale również Iraku i Iranu. Można próbować z tym walczyć ale Wietnam pokazał, że jest to praktycznie niemożliwe a na pewno szalenie kosztowne i wyniszczające nawet dla takiej potęgi jak USA. O dziwo Trump to zrozumiał. Ale jego poprzednicy z czasów Wietnamu też to rozumieli a mimo to brnęli w konflikt coraz głębiej. Inercja, itp. Zobaczymy jak sytuacja się rozwinie ale nie zazdroszczę amerykanom.

    1. inny punkt widzenia

      Wyniszczający dla USA? Chyba żartujesz. Raczej dla Rosji i Iranu są to poważne nakłady, tak samo jak cały Układ Warszawski wykrwawiał się na Wietnam. Poważne kłopoty gospodarcze w krajach UW pojawiły się niewiele lat po \"zwycięstwie\" w Wietnamie. Reszty analogii nie dopowiadam.

    2. Are

      Plemiona arabskie zamieszkujące te tereny zdają sobie sprawę, że alternatywą dla SDF/YPG są siły Asada, czyli iż wtedy podlegaliby szyitom i alawitom, co po prostu oznaczałoby iż byliby obywatelami drugiej kategorii. W ramach SDF wspieranych przez USA mają całkiem sporo do powiedzenia, ich punkt widzenia się liczy, gdyż są składową tych sił. Tak że nie ma co snuć tego typu domysłów nie mających żadnych podstaw w realiach. Tereny kontrolowane przez YPG porównywać do Wietnamu, to jakieś nieporozumienie. Jeśli już, to prędzej do Izraela otoczonego przez wrogie państwa arabskie, tak jak Kurdowie i ich sojusznicy są otoczeni przez Turków i szyitów/alawitów. Amerykanie w dużej mierze są gwarantem państwa Izrael, przez co są pożądanym sojusznikiem, a w Wietnamie podział na zwolenników republiki i komunistów nie był podziałem religijnym czy narodowym. Wycofają się stamtąd, to inicjatywę przejmie na tych terenach Turcja i Iran. Ale obecny prezydent USA ma gdzieś jakieś międzynarodowe implikacje, gdyż myśli tylko o swoim podwórku i swoich wyborcach, którzy nie wiedzą czym się różni np. szyita od sunnita, czy Syria leży w północnej Azji czy środkowej Afryce.

    3. arclight

      Sytuacja w Syrii w niczym nie przypomina Wietnamu. Nie wiem na temat której wojny masz złą wiedzę, chyba na temat Wietnamu bo piszesz same bzdury tak jakby tam wojowała cała armia USA. Od samego początku wojny establiszment USA nie chciał być w Wietnamie i zależało im na angażowaniu absolutnie minimalnych sił, i to się zemściło. Zwiększanie ilości amerykańskich wojsk w Wietnamie Południowym nie było żadnym ślepym brnięciem w beznadziejną wojnę, przeciwnie- było wyłącznie reakcyjne i miało na celu jedynie utrzymać w całości Południe słabnące wobec coraz bardziej intensywnych ataków z Północy pełnoskalowo wspieranej przez między innymi ZSRR i ChRL . To było bardzo złe, pasywne podejście skazane na porażkę. Ameryka skazała swoje wojsko na walkę ułamkiem swoich możliwości z przeciwnikiem który miał nieograniczone zasoby ludzkie i techniczne oraz gotowość poniesienia nieograniczonych strat. O to też weterani z Wietnamu do dziś mają żal do rządu i generalnie całej Ameryki która w kraju protestowała przeciw wojnie- bo ci żołnierze ginęli za nic, za symboliczne, niechętne zaangażowanie w wojnie której żaden prezydent nie miał ochoty przegrać a zarazem żaden nie chciał prawdziwego zaangażowania i próbował się z sytuacji wymigać jak kto mógł. Mity o wielkiej porażce USA z bohaterskimi rolnikami z Wietnamu to wciąż wisząca w Polsce sowiecka propaganda. Jednocześnie należy zwrócić uwagę na postawę USA względem obrony niewielkich, mało znaczących krajów. Do Wietnamu pojechali z przykrego obowiązku powstrzymywania komunistów a koniec końców woleli politykować, związać swojej armii ręce skazując kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy na śmierć za nic niż traktować wojnę jak wojnę. Tak apropo naszej sytuacji geograficznej i politycznej.