Reklama

Geopolityka

USA: kwiecień 2024 przełomowy dla nowego pakietu pomocy dla Ukrainy [KOMENTARZ]

Szkolenie wojsk ukraińskich prowadzone przez Amerykanów i Kanadyjczyków, przed wojną z 2022 roku
Szkolenie wojsk ukraińskich prowadzone przez Amerykanów i Kanadyjczyków, jeszcze przed wojną z 2022 roku
Autor. US Army, Sgt. Anthony Jones, 45th Infantry Brigade Combat Team, domena publiczna

W USA nadal jest brak rozstrzygnięcia w Kongresie, co do nowego pakietu lub raczej pakietów pomocy wojskowej dla Ukrainy i innych sojuszników oraz partnerów na świecie. Jednakże, nie można zaprzeczyć, że zarówno wśród Republikanów, jak i Demokratów toczy się praca, aby przełamać zaistniały impas. Kwiecień może być w tym aspekcie decydujący, jeśli spiker Izby Reprezentantów rzeczywiście włączy pod obrady, uchwalony już przez Senat projekt.

Amerykański Kongres cały czas nie podjął ostatecznej decyzji w sprawie nowych pakietów pomocy wojskowej dla Ukrainy, Izraela, państw regionu Indopacyfiku oraz innych kwestii wpiętych w ten projekt uchwalony wcześniej przez Senat. Oczywiście z europejskiej perspektywy najbardziej przyciągającą uwagę sprawą jest niemożność kontynuowania dużego amerykańskiego wsparcia wojskowego dla walczących z rosyjską agresją ukraińskich żołnierzy. Pamiętając, że USA i ich postawa polityczno-dyplomatyczna, szczególnie w pierwszej fazie konfliktu zagwarantowała stronie ukraińskiej możliwość efektywnego stawiania oporu Rosji. Jak również dała niezbędny czas państwom europejskim na podjęcie przez nie działań politycznych oraz w zakresie praktycznych transferów uzbrojenia. Zauważmy, że ten czas miał niebagatelne znaczenie, gdyż wpisał się w okres największych wątpliwości względem tego, czy w ogóle należy pomagać Ukrainie wojskowo na dużą skalę, a może wystarczy zadeklarować wysyłkę umownych hełmów.

Reklama

Czytaj też

Potrzeba dwóch filarów pomocy dla Ukrainy, tu i teraz

Dziś, oczywiście europejski filar bezpieczeństwa transatlantyckiego przejmuje więcej odpowiedzialności za wspieranie Ukrainy. Jej skala rośnie dzięki szerszej aktywizacji przemysłów obronnych w przestrzeni europejskiej, gdzie kluczowym elementem mobilizacji stała się niewątpliwie słynna zapowiedź prezydenta Francji Emmanuela Macrona o „ekonomii wojennej”. Dziś już możemy śmiało mówić o czeskiej inicjatywie amunicyjnej, francuskich staraniach wokół inicjatywy artyleryjskiej, pamiętając także działania Polski i państw nadbałtyckich w kluczowych momentach pierwszego roku wojny. Lecz jednak brak USA lub ograniczone możliwości działania, w związku ze sprawami finansowymi, jest i może być coraz bardziej widoczny w kontekście długookresowym. Zauważmy, że potencjalne utrącenie przez Izbę Reprezentantów (lub opóźnianie) nowych pakietów pomocy byłoby ciosem nie tylko w zaopatrzenie Ukraińców, ale i ważną przestrzeń polityczną w relacjach transatlantyckich. Możemy przy tym oczywiście mówić, że staramy się na to przygotować chociażby aktywizując narzędzia unijne, ale i szerzej rozważając koncept autonomii strategicznej. Lecz nadal jest to patrzenie przez pryzmat kolejnych miesięcy, których dla Ukrainy może nie być w sensie ich pozycji strategicznej, operacyjnej czy przede wszystkim taktycznej na linii frontu. Szczególnie, że działoby się to przy możliwym wzmocnieniu presji ze strony wojsk rosyjskiego agresora, które też ewoluują i przede wszystkim nadal są zaopatrywane przez coraz bardziej przestawianą na tryby wojenne gospodarkę Rosji.

Czytaj też

Zauważmy, że niestety nadmiernego optymizmu raczej nie można doczytywać się w tym, że amerykańska kampania polityczna wchodzi w ważne stadium z racji ugruntowania się pozycji Donalda Trumpa w roli kandydata z ramienia Republikanów. W momencie odejścia z wyścigu Nikki Haley, znika w tym wymiarze dyskusji politycznie realna opozycja względem trumpowskich oskarżeń wobec pakietów pomocy wojskowej dla Ukrainy. Wszelkie próby pozycjonowania pomocy wojskowej w toku kampanii będą mogły być prezentowane jako propozycje Demokratów i samego Joe Bidena, a przez to wpisywane w mocne narracje polityczne mające polaryzować jeszcze bardziej scenę polityczną. Autor tego opracowania zakładał, że obu stronnictwom politycznym w USA uda się osiągnąć konsensus w tej sprawie na przełomie 2023/24, gdy jeszcze nie istniała tego rodzaju presja wyborcza. Jednakże, ten w miarę optymistyczny scenariusz niestety nie sprawdził się. I można mieć obawy, że każdy kolejny dzień przybliżający nas do wyborów prezydenckich i kongresowych będzie coraz trudniejszym czasem na przełamanie impasu. Szczególnie, że nie udał się ważny zabieg związany z wpisaniem pomocy wojskowej dla Ukrainy w szersze spektrum działań międzynarodowych USA i to podejmowanych wobec mniej kontrowersyjnych sojuszników. Stąd, też pojawiły się wątki odnoszące się do Izraela oraz Indopacyfiku, w tym ostatnim przypadku mówiąc de facto o pakiecie kontrchińskim (obejmującym nie tylko sam Tajwan).

Reklama

Izrael, podobnie, jak Ukraina wzbudza wątpliwości względem nowego pakietu pomocy wojskowej

Lecz obecnie może to wbrew pozorom stanowić w pewnym sensie raczej zagrożenie dla każdego z tych pakietów. Jeśli Ukraina aktywizuje środowiska protrumpowskie, gdyż zbyt daleko idącym uproszczeniem jest mówienie, że to spójny głos Republikanów, to Izrael aktywizuje skrajną amerykańską lewicę. Zauważmy, że prezydent Joe Biden i wielu amerykańskich polityków mocno stanęło za swoim bliskowschodnim strategicznym sojusznikiem, gdy terroryści z Hamasu wykonali serię ataków terrorystycznych z 7 października 2023 r. Jednakże, kontynuacja walk w Gazie, obecna śmierć wolontariuszy z World Central Kitchen (w tym obywatela Polski) czy też pytania o rozlanie się konfliktu na Syrię (atak na irański obiekt dyplomatyczny), Liban, a także szerzej włączenie do walk nawet Iranu rodzi już coraz więcej wątpliwości w USA. Oczywiście, w obu amerykańskich partiach obecni są zwolennicy bezwarunkowego wspierania Izraela (wynika to z różnych pobudek, od oceny strategii USA na Bliskim Wschodzie, po kwestie światopoglądowe), ale rośnie znaczna siła przeciwna temu. Zauważmy, że podobne zachowania były dostrzegalne np. w okresie zimnej wojny (stąd m.in. pewne wątki względem Bliskiego Wschodu i popierania Izraela rodziły się w koncepcjach pierwszej generacji neokonserwatystów), ale obecnie siła postaw wręcz antyizraelskich jest w USA największa od lat. I co najważniejsze wbija się to klinem w dyskusje mainstreamu nie tylko uniwersyteckiego (słynne wystąpienia na kluczowych uniwersytetach, które spowodowały chociażby przesłuchania przed Kongresem), ale i wchodzą do samego amerykańskiego parlamentu. Głośne stały się wystąpienia kongresmanów wchodzących w skład demokratycznej frakcji o nazwie „The Squad”.

Czytaj też

Jeśli już wcześniej wspomnieliśmy o radykalizmach we frakcjach części reprezentacji kongresowej Republikanów, nie zapominajmy również o skrajnościach występujących wśród Demokratów. I dopiero teraz możemy zobaczyć pełen obraz skomplikowanej gry politycznej wokół nowych pakietów pomocy wojskowej. Pakietów, które same w sobie mogą być traktowane jako przede wszystkim wzmocnienie amerykańskiego przemysłu obronnego, ale już w wymiarze wyborczym stały się bytami odseparowanymi od spraw strategicznych czy przemysłowych, wchodząc do agendy sporów polityczno-moralnych. Nagle może się okazać, że znów wrócimy do punktu wyjścia i uznania, że błędem było ich spinanie w jedną całość jeśli chodzi o łączenie wątków europejskich, bliskowschodnich i indopacyficznych.

Reklama

Czy przełamanie impasu w Kongresie jest już na horyzoncie?

Jednakże, aby nie budować tylko wizji czystego pesymizmu, musimy zauważyć, że Izba Reprezentantów (kontrolowana przez Republikanów od 2 lat) może zająć się pakietami pomocy wojskowej już po przerwie świątecznej. Pierwsze sugestie w tym aspekcie pojawiły się nawet ze strony głównej postaci blokującej ścieżkę legislacyjną, a więc spikera Mike Johnsona. W dodatku, jeśli by to ostatecznie nastąpiło może dojść do kolejnej wojny o stanowisko spikera, gdyż jego usunięcia może zażądać chociażby radykalna deputowana Marjorie Taylor Greene (utożsamiana z głosem radykalnego skrzydła MAGA i samego Donalda Trumpa). Przy czym, tego rodzaju napięcia mogą wbrew pozorom grać na korzyść przejścia tego projektu, bowiem już nawet Mike Johnson i jego najbliżsi deputowani zauważają skrajności, ale tym razem wymierzone w nich.

Czytaj też

Stąd też, pytanie czy nie zostanie on de facto uratowany wstępnie przez pozycję części Demokratów zainteresowanych aktywowaniem pomocy wojskowej. Optymizm budowany jest też takimi aspektami, jak możliwość wykorzystania części zajętych środków rosyjskich oligarchów do sfinansowania pomocy wojskowej oraz kwestia przekonwertowania darowizn na pożyczki względem Ukrainy (byłoby to ustępstwo na rzecz samego Trumpa). Wobec czego widać, że obie strony cały czas pracują zakulisowo, aby wyjść z impasu legislacyjnego oraz przede wszystkim przełamać obraz USA na świecie, który jest zaburzany właśnie tego rodzaju dyskusjami kongresowymi. Obie partie zdają sobie sprawę, że nawet ciężka kampania polityczna nie może doprowadzić do tego, że przyjdzie im rządzić w sytuacji dramatycznej erozji pozycji ich państwa w skali globalnej. I chyba to najważniejsza konkluzja, myśląc o tym, że Republikanie i Demokraci są bardzo skomplikowanymi wewnętrznie środowiskami politycznymi. Jednocześnie, bardzo wielu deputowanych z obu stron widzi potrzebę pomocy wojskowej sojusznikom oraz partnerom. Oczywiście ich motywacje są równie zróżnicowane, co ich środowiska polityczne i ich wyborcy. Nie zmienia to jednak faktu, że pomoc dla Ukrainy ze strony USA w nowym, większym pakiecie jest na stole i nie została przekreślona.

Reklama
Reklama

Komentarze (2)

  1. rwd

    Rosja już wie, że pomocy dla Ukrainy ze strony USA, w najbliższych miesiącach, nie będzie więc nie musi śpieszyć się z zajęciem Charkowa i lewobrzeżnej Ukrainy. Żadne Lamparty i Abramsy nie pomogły, lepiej Ukraina radziła sobie bez nich, mając tylko swoje i polskie czołgi. W mit F-16 chyba już Ukraińcy przestają wierzyć, zwycięża przewaga ilościowa Rosji w ludziach i w sprzęcie może i gorszym od zachodniego ale dostępnym w ilościach, o których Ukraina może tylko pomarzyć.

  2. Holub

    Ale to nie możliwie przecież rosyjskie s400 o s500 nie wspominając miały bez problemu zestrzeliwać f35 a co dopiero drony robione w garażu