Reklama

Geopolityka

Udział Polski w negocjacjach dotyczących Donbasu nie przyniesie przełomu

Fot. Kremlin.ru
Fot. Kremlin.ru

Zdecydowana większość ukraińskich ekspertów zwraca uwagę na propagandowy charakter koncepcji włączenia Polski w rozmowy pokojowe dotyczące Ukrainy. Ocenia się ją jako istotny element w zbliżających się wyborach parlamentarnych, mający dodać kilka punktów procentowych partii prezydenta Andrzeja Dudy za aktywność na arenie międzynarodowej. Podobne przekonanie potęguje „niezgrabność”, z jaką doszło do ogłoszenia wspomnianego planu. Najpierw świeżo wybrany prezydent-elekt uniknął spotkań z Petrem Poroszenką ze względu na „napięty grafik”, by po około dwóch miesiącach bez konsultacji z samym Kijowem wyrazić gotowość do udziału w negocjacjach. Wydaje się, że na arenie międzynarodowej poważne pomysły nie powinny być przygotowane i realizowane w ten sposób - pisze w swojej analizie dla Defence24.pl dr Paweł Kost, członek Rady Ekspertów Centrum Badań nad Armią, Konwersją i Rozbrojeniem w Kijowie.  

Kolejna eskalacja starć wojennych na poszczególnych odcinkach frontu w Donbasie po raz kolejny zademonstrowała nieefektywność tzw. formatu normandzkiego w zakresie prowadzonych negocjacji pokojowych. Na tym tle wiele zainteresowania wywołała inicjatywa nowego prezydenta Polski o gotowości włączenia się do rozmów.

Chcąc ocenić realność tego pomysłu warto przyjrzeć się przyczynom dotychczasowej marginalizacji Warszawy w sprawie ukraińskiej w ciągu ostatniego półtora roku. Można wyróżnić cztery główne powody (od najważniejszego do najmniej istotnego) absencji Polski przy negocjacjach pokojowych:

  1. Stanowisko Kremla, który kategorycznie nie życzył sobie nikogo z Polski przy stole negocjacyjnym. 
  2. Zwolennikami takiego rozwiązania nie były ani Berlin, ani Paryż, ani Waszyngton, które w obliczu zdecydowanego sprzeciwu Moskwy nie podjęły tematu.
  3. Większego sensu w udziale Polski w negocjacjach pokojowych nie widział też Kijów.
  4. Sama Warszawa nie wykazała się dostateczna aktywnością, aby być jednym z graczy przy stole negocjacyjnym. Prawdopodobnie nad Wisłą uznano, że skoro negocjacje i tak są skazane na porażkę, to nie warto w nich brać udziału. 

Pierwsza i ostatnia przyczyna na obecnym etapie są dość łatwe do zdiagnozowania. Kreml zapewne nadal będzie się sprzeciwiał udziałowi Polski. Dla Moskwy pozostawienie Warszawy poza stołem negocjacji jest celem nie tylko z uwagi na oczywistą niechęć z tradycyjnych przyczyn ideologicznych, ale także ze względu na chęć pogłębienia różnic i sprzeczności pomiędzy krajami UE i NATO. Na tle sygnałów płynących z obozu nowego prezydenta RP, taka marginalizacja teoretycznie może stać się pożywką dla wzmocnienia przekonania nad Wisłą o przynależności Polski do „drugiej kategorii” krajów UE i NATO. W świetle zapowiedzi Andrzeja Dudy czwarty powód marginalizacji Polski można uznać za nieaktualny. Stanowisko Niemiec, Francji i USA wobec udziału Polski nie było kategoryczne, co oznacza, że teoretycznie kraje te mogą poprzeć udział Warszawy w nowym formacie negocjacyjnym.

Najciekawsze wnioski można dostrzec obserwując reakcję Kijowa na nową inicjatywę nowego prezydenta RP. Właściwie demonstruje ona istotę problemów i ograniczone możliwości polskiej dyplomacji dotyczące wpływania na los Ukrainy. Ustosunkowanie się Kijowa wobec inicjatywy Warszawy jest również dobrym przyczynkiem do szerszej dyskusji na temat skuteczności polskiej polityki wobec Ukrainy. 

Ograniczona dyplomacja

Oficjalne władze tego kraju przyjęły pomysły prezydenta RP bardzo ostrożnie, unikając jakichkolwiek jednoznacznych komentarzy. Trudno się dziwić sceptycyzmowi Kijowa. Po pierwsze, nad Dnieprem nie dostrzega się realnych zmian czy impulsu, które mógłby przełożyć się na udział w negocjacjach Polski. Bo skoro na Władimira Putina nie byli w stanie znacząco wpłynąć wspólnie Angela Merkel i Francois Hollande, to dlaczego miałoby się to udać Andrzejowi Dudzie? Z ukraińskiego punktu widzenia Polska nie jest kluczowym graczem na geopolitycznej mapie Europy.

Po drugie, na Ukrainie dostrzega się ryzyko handlu jej interesami także w świetle koncepcji polskiego prezydenta – obok zgłoszenia chęci do udziału w negocjacjach, nowy gospodarz Belwederu bardzo wyraźnie zasygnalizował, że będzie dążył do rozmieszczenia na terenie Polski baz wojskowych NATO, co stoi w sprzeczności z oficjalnym stanowiskiem kluczowych mocarstw Paktu. Zatem ów handel miałby polegać na wzmocnieniu obecności wojskowej NATO w Polsce w zamian za zgodę na kompromis w sprawie Ukrainy, który prawdopodobnie byłby bardzo bliski wizji Kremla. Takie obawy wydają się być niezbyt uzasadnione, ale częściowo kształtują stanowisko Kijowa.

Po trzecie, zdecydowana większość ukraińskich ekspertów zwraca uwagę na propagandowy charakter polskich koncepcji. Oceniane są one jako istotny element w zbliżających się wyborach parlamentarnych, mający dodać kilka punktów procentowych partii prezydenta za aktywność na arenie międzynarodowej. Podobne przekonanie potęguje "niezgrabność", z jaką doszło do ogłoszenia wspomnianego planu. Najpierw świeżo wybrany prezydent-elekt uniknął spotkań z Petrem Poroszenką ze względu na „napięty grafik”, by po około dwóch miesiącach bez konsultacji z samym Kijowem wyrazić gotowość do udziału w negocjacjach. Wydaje się, że na arenie międzynarodowej poważne pomysły nie powinny być przygotowane i realizowane w ten sposób.

Po czwarte, na tle ukraińskiego przekonania o ograniczonych możliwościach polskiej dyplomacji, nad Dnieprem obecne są obawy o to, że zbytnia aktywność Warszawy na arenie międzynarodowej pogłębi nieporozumienia wewnątrz UE i NATO, o czym marzą na Kremlu.

Po piąte, w obecnej sytuacji na Ukrainie – po aneksji Krymu i naszpikowaniu części Donbasu rosyjskimi żołnierzami, najemnikami oraz uzbrojeniem – uwierzyć w skuteczność koncepcji o podłożu dyplomatycznym mogą tylko niepoprawni optymiści. Także to leży u podstaw dużego sceptycyzmu Kijowa wobec inicjatyw Polski.

W końcu należy jeszcze zwrócić uwagę na pewien kluczowy argument: w Kijowie lepiej niż gdziekolwiek (może poza Moskwą) rozumieją dwie nierozerwalne ze sobą rzeczy. Pierwszą jest to, że nie ma dyplomatycznego sposobu rozwiązania toczącej się wojny. Drugim elementem świetnie rozumianym na kijowskich wzgórzach i niedostatecznie pojmowanym na Zachodzie jest to, że lista przesłanek do zaistnienia pokoju na wschodzie Ukrainy jest krótka i obejmuje, któryś z trzech scenariuszy: 1) zmiana władzy w Kijowie na przychylną Rosji; 2) podział Ukrainy; lub 3) krach obecnego reżimu na Kremlu. Innymi słowy Moskwa się nie zatrzyma dopóki nie osiągnie swoich celów albo nie zostanie na tyle wyczerpana spadkiem cen na ropę, sankcjami i innymi czynnikami powodującymi kryzys, że nie będzie w stanie kontynuować agresji. W takiej sytuacji wysiłki dyplomatyczne nie mogą odgrywać kluczowej roli i są skazane na dopełniający element w wojnie hybrydowej.

Jednocześnie kontynuowanie negocjacji jest przykrą koniecznością. Mając na uwadze wspomniane powyżej cechy wojny w Donbasie, zadaniem Zachodu powinna być stanowcza odpowiedź na każdy przejaw eskalacji (również w wydaniu lokalnym) w postaci kolejnych sankcji. Jest to być może jedyny argument, który przemawia do Kremla. Bez tych cech w polityce NATO i UE nazwa formatu negocjacji będzie miała znaczenie tylko dla rozważań teoretycznych. Na umocnieniu takiego stanowiska Zachodu powinny być też skoncentrowane wysiłki polskiej dyplomacji. A oczekiwanie na nagły przełom dzięki geniuszowi dyplomatów jest pozbawione jakiegokolwiek sensu.

Co może Polska?

Mimo tak dużej dozy sceptycyzmu obecnego na Ukrainie nie oznacza to, że pomysły Andrzeja Dudy są pozbawione logiki. Przeciwnie, już ewentualny sam udział w negocjacjach byłby ważnym czynnikiem pozwalającym pozostać blisko procesu decyzyjnego dotyczącego Ukrainy, co przecież od dawna stawia sobie za cel Warszawa. Warto jednak przy tym pamiętać o co najmniej dwóch rzeczach. Po pierwsze, oczekiwania wobec rezultatu wysiłków dyplomatycznych nie mogą być zawyżone. Nie można mieć jakichkolwiek złudzeń dotyczących przełomu wywołanego ewentualnym (i tak wątpliwym) włączeniem Polski do procesu negocjacyjnego. Jednocześnie w Kijowie podkreśla się, że polscy dyplomaci mogą odegrać znaczącą rolę w rozgrywce wokół Ukrainy nie dzięki bezpośredniemu udziałowi w negocjacjach, a poprzez wpływ na administrację w Waszyngtonie. Warszawa mogłaby skoncentrować swoje wysiłki na tym, by w Stanach Zjednoczonych dysponowano właściwą oceną sytuacji na Ukrainie.

Po drugie (ten czynnik jest nawet istotniejszy), starania dyplomacji nie mogą znów przesłonić Warszawie realizacji projektów na Ukrainie. Największym grzechem polskiej polityki wobec Ukrainy zawsze był brak napełnienia konkretną treścią pięknych haseł i koncepcji. Z racji ograniczonych możliwości Warszawy (dyplomatycznych, ekonomicznych, finansowych), należy z całą stanowczością brać to pod uwagę – np. Polska nie jest w stanie zaoferować znaczącej pomocy finansowej Kijowowi.

Ze względu na powyższe, zasadnym jest skoncentrowanie wysiłków na poszczególnych, wybranych kierunkach współpracy. Wydaje się, że kluczowym z nich jest wsparcie, jakiego Polska udziela Ukrainie w procesie reformy samorządowej, która jednak nadal znajduje się w początkowej fazie. Zainicjowane i dość intensywnie prowadzone działania w tym zakresie należy kontynuować i w miarę możliwości rozszerzać. Ewentualny sukces reformy samorządowej nad Dnieprem przy znaczącym wsparciu Polski byłby jednym z filarów przyszłych, bardziej zaawansowanych procesów integracyjnych Ukrainy z UE, co przecież pokrywa się z oficjalnymi celami polityki zagranicznej RP.

Możliwości odegrania znaczącej roli dla Polski w procesach wewnętrznych na Ukrainie otwierają się w sektorze energetycznym. Chodzi np. o wsparcie ukraińskich starań (na razie niezbyt konkretnych) mających na celu modernizację elektrowni cieplnych funkcjonujących na deficytowym węglu grup antracytowych, którego - po zajęciu części Donbasu - Kijowowi drastycznie brakuje, co podwyższa ryzyko pojawienia się deficytu energii elektrycznej. Ewentualna pomoc w pokonaniu tego wyzwania, oprócz wzmocnienia niezależności energetycznej Ukrainy, miałaby także swoje plusy dla Polski polegające na rozszerzeniu importu energii elektrycznej. 

Istotnym projektem może być pozostające na razie na papierze rozszerzenie możliwości transportu gazu z Polski na Ukrainę. Choć ewentualna realizacja tych pomysłów raczej nie nastąpi szybciej niż w 2018 roku, to powinny one należeć do priorytetowych w kontaktach z Ukrainą. Pozwoliłoby silniej związać ukraiński rynek gazu z europejskim, a przed Polską otworzyłoby dodatkowe warianty realizacji gazu. 

Obiecująco wygląda także rozwój współpracy polskich zakładów przemysłu zbrojeniowego z ukraińskimi odpowiednikami (chodzi głównie o zakłady „Motor-Sicz” w Zaporożu i kijowskiego „Antonowa” oraz współpraca w zakresie technologii kosmicznych). Wspólne projekty wpisują się idealnie w obraną przez Kijów politykę poszukiwania nowych partnerów, a potencjał prezentowany przez ukraińskie zakłady jest okazały, co otwiera przestrzeń dla podmiotów z Polski.

Ponadto interesująco prezentuje się wspólny pomysł dyplomatów z Polski i Holandii dotyczący pojawienia się rosyjskojęzycznego kanału telewizyjnego funkcjonującego na Ukrainie i w innych krajach Partnerstwa Wschodniego. W świetle wysokiego wpływu propagandy rosyjskiej, taka inicjatywa ma szansę stać się istotnym elementem oddziaływania na dalszy przebieg wojny.

Wszystkie te kierunki są w bardzo ścisłym związku z wojną na Donbasie. Ukraina będąca ciągle państwem głęboko schorowanym i potrzebującym reform, nie może w dłuższej perspektywie w takim stanie stawiać czoła tlącej się agresji rosyjskiej. Podsumowując, charakter agresji warunkuje potrzebę działań Zachodu, w tym Polski, nacechowanych z jednej strony ciągłą presją na Moskwę, a z drugiej jednoczesnymi presją i wsparciem Kijowa w kwestii reform wewnętrznych.

Paweł Kost

 

Zobacz także: Duda kontynuatorem polityki energetycznej Kaczyńskiego? Kowal: Nord Stream wspólnym mianownikiem

 

Zobacz także: Prezes Motor Sicz: „Polska i Ukraina zasługują na własną technologię”

 

 

 

Reklama
Reklama

Komentarze (23)

  1. olo

    Brak Polski też nie przynosi przełomu bo jest Ukraina kontra agresywna Rosja kontra Niemcy&Francja patrzące tylko aby kosztem Kijowa dalej móc handlować. Tylko USA&EU kontra Rosja.

    1. Davien

      Widzisz podszywaczu z Olgino, byli zwykłymi zołnierzami tkujacymi w Japonii w pełni legalne cele a nie jak ruscy terroryści i mordercy z Tu-22M3.

    2. Davien

      No popatrz , specjalnie atakowali szpitale i szkoły co im ONZ juz udowodniło obrońco morderców i ludobójców.

  2. realizm

    Priorytet prezydenta to bezpieczeństwo fizyczne obywateli. Jest szansa na budowanie własnych, polskich sojuszy wzmacniających nasze bezpieczeństwo. Estonia jest mała, ale numerycznie jest nas już więcej niż jeden. Jeśli "tak" mówi Estonia, to znaczy, że mówią to państwa bałtyckie/ + 2. Poprzez to małe państwo są z nami, a w każdym razie nie przeciwko nam, Finlandia pokrewna mu językiem i Skandynawia. Być może, niektóre państwa skandynawskie też nie są zainteresowane hegemonią Niemiec, - Dania czy bardziej Norwegia? Nas w Polsce interesują bazy NATO, a faktycznie bazy USA i ścisły sojusz polityczno-wojskowy z tym państwem. Niemcy nie mogą być jedynym gwarantem bezpieczeństwa w Europie, potwierdza to przebieg wojny Rosji w Ukrainie. Nie jest nam wszystko jedno co się w niej dzieje, nie chcemy takich rzeczy w Polsce. "Format normandzki" za chwilę przestanie działać. Chcemy Niemców wspierać w ich wysiłkach na rzecz pokoju wskazując kraje zainteresowane sprawami Ukrainy. Jej temat prezydent podał jako kolejny po bazach, dla nas najważniejszych. Poroszenko nie chce naszej pomocy? Jego rozliczy naród ukraiński, my jesteśmy w tym układzie w porządku. Nie jesteśmy w "formacie normandzkim", więc możemy działać na rzecz własnego bezpieczeństwa w sposób, jaki uznamy za słuszny. Jeśli Niemcy nie zgadzają się na bazy NATO, to już dziś powinniśmy podjąć działania na rzecz ściślejszej współpracy z USA. Akurat za trzy lata zmieni się tam prezydent, będzie w sam raz. Pytanie czy Putin zamierza uderzyć wcześniej. Stawiam, że nie ma sił.

    1. prawdziwy realizm

      chyba antyrealizm: im więcej państw w bloku tym większe ryzyko konfliktu prowadzącego do wojny i większe problemy decyzyjne. A sojusz z Estonią czy Łotwą to tak "umacnia" Polskę jak sojusz z Belgią i Holandią umocnił Francję w czasie niemieckiej inwazji w IIWŚ. Sens jest tylko w sojuszach z realnymi siłami militarnymi lub ze stronami dysponującymi ważnym miejscem strategicznym (np. Islandia).

  3. pasha

    Tylko ludzie o kompleksie niższości i rozdętym ego pchają się do stołu negocjacyjnego, przy którym nikt nas nie oczekuje. Nawet sami Ukraińcy o to nie zabiegali.

    1. qwerty1

      ciekawe co mówisz, bo jakiś czas wcześniej Ukraina bardzo zabiegała o nasz udział w negocjacjach. Potrzebują sojuszników (stronników) jak powietrza, a w formacie normandzkim nikt nie stoi po ich stronie. Ale Rosjanie nas wypchnęli z całej układanki, bo im oczywiście udział Polski działa na niekorzyść. Niemcy i Francja jak zwykle zgodziły się na rosyjskie rządania, a nasi... niestety jak zwykle dali się ograć jak przedszkolaki.

  4. kola

    dziś odbyła się prezentacja nowego Kraba http://rzeszow.gazeta.pl/rzeszow/1,34975,18622592,zabojczy-skorupiak-znad-sanu-nowy-krab-pokazany-w-stalowej.html

    1. fx

      Coś małe te podwozie chyba nie obrażając dla Koreańczyków. To jest BRYTYJSKO-KOREAŃSKO-NIEMIECKI skadak z małym wkładem Polski

  5. Mi6

    Od kiedy ten portal jest promowany na innych stronach internetowych coraz więcej zagłada tu pseudoekspertów...szkoda

  6. A_S

    Obawiam się, że nowy Prezydent i nowy rząd będzie poruszał się w obrębie polityki zagranicznej jak przysłowiowy słoń w składzie porcelany, a nasz głos w Europie niezależnie od tego czy uczestniczyć będziemy w rozmowach czy nie i tak będzie proporcjonalny do PKB Polski, choćby nie wiem jak szabelką machał.

    1. trycykl

      Będzie proporcjonalny do PKB Polski i krajów z nią sprzymierzonych. Niestety analfabeci geostrategiczni PO pozrywali wszelkie nici współpracy z naszymi potencjalnymi, naturalnymi sojusznikami, które utkał Lech Kaczyński, i czeka nas żmudna robota, żeby to odkręcić.

  7. Luke

    Bez Polski Ukraina bedzie w gorszej sytuaci bo tylko przez Polske ruskie jeszcze sie nie wzeli za Ukraine. Jak odlonczycie Polske od negocjaci to reszta europy sprzda Ukraine. Ale tak personalnie jestem przeciw pomocy dla Ukrainy i angazowanie sie bo jak by nie bylo to ten kraj nas niecierpi!

    1. taK_jeSt

      Dobrze się czujesz?

    2. vvv

      Ruski trol after %%% :)

    3. ATK z Californii

      Polskim interesem jest miec przyjazna niepodlegla Ukraine. Dla Ukraincow istotna jest obrona tej niepodleglosci i samostanowienia. Oba kraje maja wspolny mianownik. Trzeba otworzyc sie na przyszlosc i uregulowac przeszlosc.

  8. tagore

    Pomoc krajowi tak skorumpowanemu jak Ukraina to niezłe wyzwanie ,linia kredytowa na modernizację kotłów ukraińskich elektrowni z powodu polskiej kontroli jej wykorzystania nie wzbudziła na Ukrainie entuzjazmu. Z propozycją Prezydenta należy połączyć spotkanie Państw Nato naszego regionu w Bukareszcie ,bo to sąsiedzi Ukrainy należący do Nato mieli by być włączeni i opór Ukraińskich polityków w tej sytuacji jest znamienny. Z jednej strony nie będą mogli liczyć na zachowanie tajemnicy i zwalić winy za nadmierne ustępstwa lub nieudolność na innych ,a z drugiej sąsiedzi Ukrainy mają z tym krajem sprawy do załatwienia. Prezenty Stalina się odbijają.

    1. ATK z Californii

      Nie wzbudzila entuzjazmu, byc moze dla tego, ze musieliby kupowac Polski drozszy wegiel. Pomysl dlaczego mieliby zapozyczac sie na inwestycje generujaca wyzsze koszty.

  9. podatnik

    Polska już dość zmarnowała kasy na Ukrainę. Dlatego do "ukraińskiego eksperta" - Kolejna złotówka z Polski na Ukrainę nie przyniesie przełomu! Dlatego STOP FINANSOWANIU UKRAINY W JAKIMKOLWIEK STOPNIU PRZEZ POLSKĘ!

    1. sers

      Polska zawsze traktowała Ukraińców jak gorszych to nigdy nie były stosunki partnerskie.Czy to się komuś podoba czy nie mamy historyczną odpowiedzialność za powodzenie europejskich aspiracji Ukrainy.Dlatego Podatniku najpierw zapoznaj się z historią ,potem geopolityką później zacznij pisać.

  10. oleum

    Trzeba brac w tym udzial by w odpowiednim momencie wycofac sie ze wspierania Ukrainy w zamian za Rosyjskie korzysci np tansza rope, otwarcie rynku dla polskich firm itd. Ukraina nie zachowuje sie wobec nas w porzadku wiec nic jej nie jestesmy winni a jej niepodlegloscia i trykaniem sie z Putinem niech sie zajma Niemcy i Francuzi. Niech zostanie jak jest.

    1. Geoffrey

      Nie zostanie jak jest, bo Rosja pochłonie Ukrainę, jeśli nie otrzyma pomocy od świata. Potencjały militarne i gospodarcze Rosji i Ukrainy sa nieporównywalne. A to w polskim interesie jest, żeby rosyjskie czołgi stały na granicy z Ukrainą, a nie na Bugu. Poza tym, jeśli sprzedamy Rosji Ukrainę za ropę, za parę lat za tę samą ropę Niemcy sprzedadzą Polskę.

  11. C

    Pozwole sobie nie zgodzic sie z wieloma tezami przedstawionymi w powyzszej analizie. Nasz narodowy interes polega na oderwaniu Ukrainy z wplywow Rosji. Scislego powiazania Ukrainy i innych krajow naszego regionu. tworzac wspolna polityke i interesy gospodarcze. Niemcy czy Francja prowadzac rozmowy pokojowe maja konkretny cel gospodarczy, ekonomiczny i polityczny wplywania na to co sie dzieje w naszej czesci Europy.Polityka Niemiec stale zmierza z jednej strony do proby dominacji w Europie pod ich przewodnictwem, z drugiej zas marginalizacji wszelkich inicjatyw zaciesniania zwiazkow regionalnych, ktore stawalyby w opozycji do ich dominacji. Nasz narodowy interes to powrot do polityki Jagiellonskiej. Silna Europa srodkowo-wschodnia to silna Polska i wicewersa. Niezaleznie od tego czy mamy wybory parlamentarne, czy nie, to dbanie o interes Polski jest zawsze wlasciwe, a ubieranie tego w kampanie wyborcza przez autora jest zwykla manipulacja

    1. ATK z Californii

      A wytlumacz mi jaka to jest polityka Jagielonska? Czy ty sobie wyobrazasz ze Wegry, Slowacja, Czechy beda przyjezdzac do Warszawy na konsultacje swojej polityki zagranicznej, ze Warszawa da im jakies wsparcie z Rosja, zapewni im zbyt swoich towarow. To EU z Niemcami sa gwarantem ich dobrobytu. A z Rosja chca zyc w spokoju. Nie maja zamiaru z nia zadzierac.

    2. podatnik

      Wasz narodowy żydowski interes tego wymaga. Nasz polski interes zupełnie nie!

    3. Geoffrey

      Inni komentatorzy zauważyli już, że "oderwanie" Ukrainy z wpływów Rosji nie jest w mocy Polski. Za to jest w polskiej mocy udzielić Ukrainie wsparcia, aby sama się z tej strefy wpływów wyrwała. Od zawsze to Polska jest oknem na świat dla Ukrainy, i tak będzie dalej, bo takie mamy położenie geograficzne. Trzeba tylko uniknąć pokusy "polonizacji" Ukrainy, bo ten wariant był już w historii przerabiany wielokrotnie i skończył się źle tak dla Ukrainy, jak i dla Polski. Sam wpływ kulturowy, polityczny i ekonomiczny na tak duży obszar, byłby dla Polski bardzo korzystny. Nie popadajmy w megalomanię.

  12. Bimbo

    Polska inicjatywa polega na: 1. stwierdzeniu że formuła normandzka się wyczerpała, a właściwie skompromitowała jako nieskuteczna, 2. dlatego zachodzi konieczność stworzenia formuły o większej sile nacisku tzn. państwa 'formuły normandzkiej" + sąsiedzi Ukrainy wśród nich Polska + UE i USA, 3. głównym celem jest utrzymanie jedności państwa ukraińskiego poprzez powrót do status quo ante.

    1. pln

      Po co ci silna Ukraina? teraz modne na Ukrainie jest hasło " jeszcze polska nie zginęłą ale zginąć musie, jeszcze Polak Ukraińcowi buty czyścić musi" możesz myśleć, że to nasi przyjaciele ale oni tak wcale nie uważają.

  13. Taka opinia

    Pragnę się odnieść do artykułu i napisać moją prywatną opinię. 1. Polska chciała przekazać 100mln euro na remont pieców aby mogły spalać m.in. nasz węgiel. Jednakże pieniądze miały być przekazane na konkretne cele z zachowaniem Polskich procedur i rozliczeń a to Ukraińcom nie dokońca pasowało bo musieliby rozliczyć się z każdego centa. Więc sprawa jest w zawieszeniu. 2. Może dla strategów w Warszawie silna Ukraina jest kwestią naszego bezpieczeństwa. Nic bardziej mylnego. Ukraina myśli swoimi kategoriami a one są inne jak Polskie. Oni traktują nas jak konkurentów w tej części europy a nie jako sojuszników. Słaba najlepiej podzielona i antyrosyjska Ukraina jest w naszym interesie ponieważ daje nam możliwość narzucania im naszych interesów i wpływów. 3. Polska powinna używać "soft power" niedawno rozmawiałem z człowiekiem ze wschodu mówił, że jak był dzieckiem to w południe w radio leciał Hejnał Mariacki i to się im bardziej kojarzy z dobrą Polska a nie z imperializmem. Polska TVP powinna nawet za darno ale promować nasze kino, muzykę, kulturę- np. Rodzinka.pl, pokazywać im że jesteśmy w miarę bogaci, normalni i że u nas jest dobrze. 3. Kiedy przyjmują do określonych stowarzyszeń, organizacji np. do jednostek specjalnych to cały proces jest tak stworzony, że to aplikant musi się starać o przyjęcie bo wtedy bardziej docenia swoją pracę i to co osiągnął. Tak samo powinno być z Ukrainą jeżeli chcą żyć z nami w zgodzie niech się o to postarają i na to zapracują. 4. Nie pchajmy się na siłę wiele osób twierdzi, że Ukraina się rozpadnie po co nam żeby nas za to obwiniali? lepiej przyjechać wtedy na białym koniu... do Lwowa.

  14. panzer-division

    Polska nie powinna brać udziału w tym teatrzyku Putina, zwanym eufemistycznie "negocjacjami". Zamiast tego warto stać się rzecznikami Ukraińców przy NATO i na łonie UE, to ma sens a nie jest obciążone wstydem za udział w tym cyrku Putina. Tak powinna wyglądać nasza pomoc strategiczna dla Ukrainy. Jeżeli chcemy pomóc Ukraińcom również doraźnie a moim zdaniem leży to w naszym interesie strategicznym, to możemy brać udział w szkoleniu ich żołnierzy (najlepiej w Polsce). Pomimo sprzeciwów Rosji powinniśmy sprzedawać im broń którą możemy sami wyprodukować w karaju, powinniśmy również znacznie bardzie zacieśniać współpracę gospodarczą z Ukrainą, gdy ten kraj kiedyś wejdzie do UE, będziemy mieli z tego OGROMNĄ rynek zbytu. Ukraińcom trzeba na tyle solidnie pomóc, aby byli w stanie na własnej ziemi, rękoma własnych żołnierzy, solidnie dokopać naszemu wspólnemu, śmiertelnemu wrogowi z azjatyckich stepów. Jednak należy unikać jak ognia angażowania się w sam konflikt z Rosją, hasło "First To Fight", powinno zastąpić dzisiaj hasło "First To Support".

  15. panzer-division

    Polska nie powinna brać udziału w tym teatrzyku Putina, zwanym eufemistycznie "negocjacjami". Zamiast tego warto stać się rzecznikami Ukraińców przy NATO i na łonie UE, to ma sens a nie jest obciążone wstydem za udział w tym cyrku Putina. Tak powinna wyglądać nasza pomoc strategiczna dla Ukrainy. Jeżeli chcemy pomóc Ukraińcom również doraźnie a moim zdaniem leży to w naszym interesie strategicznym, to możemy brać udział w szkoleniu ich żołnierzy (najlepiej w Polsce). Pomimo sprzeciwów Rosji powinniśmy sprzedawać im broń którą możemy sami wyprodukować w karaju, powinniśmy również znacznie bardzie zacieśniać współpracę gospodarczą z Ukrainą, gdy ten kraj kiedyś wejdzie do UE, będziemy mieli z tego OGROMNĄ rynek zbytu. Ukraińcom trzeba na tyle solidnie pomóc, aby byli w stanie na własnej ziemi, rękoma własnych żołnierzy, solidnie dokopać naszemu wspólnemu, śmiertelnemu wrogowi z azjatyckich stepów. Jednak należy unikać jak ognia angażowania się w sam konflikt z Rosją, hasło "First To Fight", powinno zastąpić dzisiaj hasło "First To Support".

  16. panzer-division

    Polska nie powinna brać udziału w tym teatrzyku Putina, zwanym eufemistycznie "negocjacjami". Zamiast tego warto stać się rzecznikami Ukraińców przy NATO i na łonie UE, to ma sens a nie jest obciążone wstydem za udział w tym cyrku Putina. Tak powinna wyglądać nasza pomoc strategiczna dla Ukrainy. Jeżeli chcemy pomóc Ukraińcom również doraźnie a moim zdaniem leży to w naszym interesie strategicznym, to możemy brać udział w szkoleniu ich żołnierzy (najlepiej w Polsce). Pomimo sprzeciwów Rosji powinniśmy sprzedawać im broń którą możemy sami wyprodukować w karaju, powinniśmy również znacznie bardzie zacieśniać współpracę gospodarczą z Ukrainą, gdy ten kraj kiedyś wejdzie do UE, będziemy mieli z tego OGROMNĄ rynek zbytu. Ukraińcom trzeba na tyle solidnie pomóc, aby byli w stanie na własnej ziemi, rękoma własnych żołnierzy, solidnie dokopać naszemu wspólnemu, śmiertelnemu wrogowi z azjatyckich stepów. Jednak należy unikać jak ognia angażowania się w sam konflikt z Rosją, hasło "First To Fight", powinno zastąpić dzisiaj hasło "First To Support".

  17. ATK z Californii

    Przeciez Duda z Szczerskim sa antyUkrainscy. On chcieliby wlaczyc sie do negocjacji tylko na pokaz. A przy tym byc moze I dokopac Ukraincom. Jak mozna ufac komus co odmawia wizyty tlumaczac sie nie zalatwionymi sprawami w Brukseli, a pozniej spotyka sie w tym dniu z mieszkancami Warszawy. Po za tym wiadomo jak skrajna prawica troszczy sie o dobro Ukraincow. Najmocniej im sie marzy by Rosjanie I Ukraincy sie wykrwawili. A przy okazji, moze by i nad Lwowem zawisla Polska flaga. W koncu nie chca byc gorsi od Orbana.

    1. ZS z Polski

      I bardzo dobrze niech się wykrawiają, jak chcesz im pomagać to rób to za własne pieniążki. Szczekać to każdy potrafi ale jak trzeba będzie chwycić za broń to ciekawe gdzie w tedy będziesz. Powiem prościej wracaj na ukrainę walczyć o nią. Na obecną chwilę, jak przejmowany był Krym to nawet kamieniem nikt z ukraińców nie rzucił w ruskich to powiedz mi dlaczego Duda ma się tym burdelem przejmować. Chłopie jedź walcz z korupcją, nieś to tęczowe miłosierdzie dla braci ukraińców, zobaczymy jak się odwdzięczą.

  18. paw

    Czy ktoś wie jakie są wyniki negocjacji wierzycieli z Ukrainą?

  19. Eldon

    Ze względu na nasz obecny stan "przyjaźni" z "wielkim bratem" nie powinniśmy i nie możemy pośredniczyć w negocjacjach pomiędzy UA, a RU. Żadna z partii politycznych nie powinna tego argumentu używać w kampanii wyborczej, bo będzie występować w roli pożytecznego idioty ku uciesze propagandy kremlowskiej. Polska za to powinna prowadzić sprawdze intensywne działania zakulisowe wspierające Ukrainę poza światłem kamer i zasięgiem mikrofonów, działając w długoterminowym interesie Polski. Ale tego nie da się wykorzystać w kampanii wyborczej. Polska powinna także zacząć intensywniej wspierać współpracę gospodarczą z Ukrainą, szczególnie w zakresie wprowadzania polskich przedsiębiorców (małych i dużych) na rynek ukraiński oferując im pomoc i gwarancje.

    1. hanys

      Dobrze gadasz masz u mnie BEER.

  20. Zdegusto

    Argumenty o nieistotnosci dyplomacji akurat powinny sprzyjac ukrainskiemu poparciu polskiego udzialu. Ja mysle ze nam na udziale nie powinno zalezec, moze chodzi raczej o na podkreslenie pozycji Polski. Brak naszego udzialu ma te zalete w kontekscie prawdopodobnego upadku UA , ze przynajmniej nikt nas za to nie bedzie mogl obarczyc odpowiedzialnoscia, z ukraincami na czele

  21. Kubag

    Po "jedenaste"..... A może wbrew temu co głoszą nasze "elity" Ukraińcy wcale nie darzą nas ogromną sympatią i wcale nie życzą sobie byśmy uczestniczyli w rokowaniach na temat pokoju w Ukraine? Póki co poza deklaracją awaryjnego zaopatrzenia Polski w energię elektryczną (kupiec im się trafił) mamy raczej sygnały pokazujące niechęć Ukraińców wonec Polski. Pomijając "kult Bandsry" przypominam, że embargo na polskie mięso na Ukrainę nadal obowiącuje. W momencie gdy w ramach "wojny z Rsją" nasza żywność nie trafia na rynek rosyjski, oczywistą reakcją "sojuszniczej Ukrainy" powinno być zniesienie embarga. Zaraz ze mnie zrobią "ruskiego trolla", ktorym nie jestem a ja tylko zastanawiam się, czemu popieramy tych ukraińskich przywódców, ktorzy zupełnie nie są zainteresowani dobrymi stosunkami z Pojską (obecna ekipa czy Juszczenko). A zwalczamy takich (jak Janukowicz czy Kuczma), którzy, choć trudno nazwać ich idealnymi, pokazywali choć przyjazne gesty wobec Polski. (To Janukowicz ukrócił zapoczątkowany przez Juszczenkę kult Bandery)

    1. ATK z Californii

      Oczywiscie ze jestes rosyjskim trolem. Od Kuczmy to sie odczep. A Janukowycz to w wiezieniu powinien siedziec za zdrade kraju i smierci setki cywilow.

  22. Pablito

    Żeby negocjacje te mogły się zakończyć sukcesem to wystarczą 2 strony Rosja i USA. Uczestnictwo Polski jest zbędne, zresztą Francji i Niemiec też.

  23. Krzysiek

    Powinniśmy trzymać się od tych rozmów z daleka. Przyglądać się i robić swoje.