Reklama

Geopolityka

Bombowce, rakiety, lotniskowce i... tweety. Doświadczenia azjatyckich kryzysów [ANALIZA]

Fot. U.S. Navy, Lt. Cmdr. Joseph Stephens
Fot. U.S. Navy, Lt. Cmdr. Joseph Stephens

Zmagania chińsko-indyjskie oraz chińsko-amerykańskie dobitnie wykazują siłę i znaczenie symultanicznie prowadzonych, ciągłych operacji informacyjnych. Co więcej, tam, gdzie Indie dopiero uczą się reagować na chiński potencjał informacyjny, Stany Zjednoczone są w stanie dość sprawnie odpowiadać Pekinowi w tej samej domenie. Tym samym, można obrazowo stwierdzić, że lotniskowiec staje się w pełni efektywnym narzędziem pokazu siły, gdy stoją za nim całe grupy dobrze działających kont na mediach społecznościowych.

Współczesny, klasyczny pokaz siły nie może odbyć się bez swojego wymiaru w obrębie rozbudowanych działań informacyjnych. Istniały one oczywiście wcześniej, ale dziś z racji szybkości przekazu za pomocą Internetu oraz jego globalnej dostępności, nabierają na naszych oczach całkiem nowego znaczenia. Dotyczy to chociażby kwestii napiętych relacji Chin z Indiami oraz ze Stanami Zjednoczonymi, w związku ze sporem granicznym z tym pierwszym państwem oraz narastającą rywalizacją o Morze Południowochińskie z Waszyngtonem (i nie tylko). Tym samym, w ostatnim czasie zauważamy chociażby walkę na przysłowiowe Tweet`y czy też nagłówki w kluczowych publikacjach prasowych, gdzie stronami są oficjalne konta w mediach społecznościowych czy też w mniejszym lub większym stopniu sterowane enuncjacje prasowe, szczególnie po stronie chińskiej.

Górski spór o linię rozgraniczenia pomiędzy Indiami i Chinami już dawno wykroczył poza lokalną walkę pomiędzy żołnierzami i stał się zarzewiem szerszego napięcia na linii New Delhi-Pekin. Tym samym, chińskie media dość wcześnie zaczęły „sugerować” stronie indyjskiej zachowanie spokoju i nie przechodzenie do eskalacji, zarówno w zakresie działań regionalnych, jak i globalnych. Zauważyć można chociażby wątek podkreślania dysproporcji pomiędzy siłami zbrojnymi obu państw. Eksperci chińscy odwołują się przy tym chociażby do szybszego tempa modernizacji Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej, jej większego nasycenia najnowszymi rozwiązaniami technicznymi, itp. wykazując braki i niedociągnięcia po stronie Indii.

Co więcej, podkreśla się przy tym, że atutem Chin jest przede wszystkim rozbudowane zaplecze przemysłowe, gwarantujące w domyśle lepszą obsługę sprzętu wojskowego w przypadku kryzysu - krytykując jednocześnie indyjskie uzależnienie od wielu źródeł zewnętrznych, począwszy od Rosji, aż po Stany Zjednoczone. Jest to o tyle interesujące, że następuje jednocześnie próba odwrócenia uwagi przez Chiny od własnej niemożności sięgnięcia po źródła uzbrojenia inne niż własne oraz rosyjskie (w związku z wieloletnimi obostrzeniami w handlu bronią oraz technologiami podwójnego przeznaczenia z Pekinem).

Chiny wobec Indii stosują także interesujący manewr, bezpośrednio związany z potencjalnym zbliżeniem ze Stanami Zjednoczonymi w obliczu rywalizacji ze stroną chińską. Wskazują, że potencjalna koalicja będzie niczym więcej niż realizacją wrogich planów Waszyngtonu, ale rękami indyjskich żołnierzy oraz polityków. Ma to stanowić niejako zaprzeczenie wszelkich wcześniejszych koncepcji wielobiegunowych, które miały łączyć Chiny, Rosję czy też Indie (przede wszystkim BRICS, ale nie tylko). Stąd, chociażby zapewnienia, że Indie mają szansę wyboru – pokojowa koegzystencja z Chinami i dobrobyt ekonomiczny lub konfrontacja, w domyśle spełniająca partykularne plany polityczne indyjskich „nacjonalistów”, „dążących do konfrontacji jastrzębi”, etc. Oczywiście, w tym drugim przypadku, w domyśle, Chiny są gotowe na wszystkie możliwe scenariusze.

Stąd też epatowanie licznymi pokazami nowego sprzętu, pojawianiem się sugestii o wcielaniu zawodników MMA do milicji szkolących wojskowych w walce wręcz, a przede wszystkim wszelkie propagandowe materiały względem spornego regionu. W tym ostatnim przypadku, bardzo dobrze zagrał, patrząc na późniejszą debatę w indyjskich mediach, film pokazujący prowadzenie patroli i wizytowanie posterunków w rejonach wysokogórskich przez chińskich wojskowych. Mamy więc typową grę nerwów, gdzie z jednej strony akcentuje się własną potęgę, a z drugiej wysyła sygnały deeskalacyjne.

Trzeba również podkreślić, że Chińczycy bardzo sprawnie podeszli do kwestii strat własnych w starciu z Indiami. Nie publikując żadnego potwierdzenia o własnych ofiarach śmiertelnych, stworzyli informacyjny kontrast względem rannych, zabitych i pojmanych żołnierzy indyjskich. Wymusiło to gwałtowne reakcje polityków i żołnierzy z Indii, a Chiny mogły stać się stroną przejmującą narrację w zakresie negocjowanej deeskalacji.

Trzeba też zauważyć, że obecna informacja o wycofywaniu części wojskowych ze spornego rejonu w Dolinie Galwan, także została nader sprawnie informacyjnie przechwycona przez stronę chińską. To Chiny nie poniosły strat, to strona chińska jest bardziej wyważona i zdystansowana do obecnego napięcia, ale stanowcza jeśli chodzi o politykę odstraszania - taki obraz płynie w skali globalnej.

Śmiało można uznać, że Indie w znacznym stopniu nie były przygotowane nie tylko do walk w regionie, ale również szerzej do efektywnej odpowiedzi informacyjnej. Szczególnie, że ich media w żadnym razie nie były przygotowane do rywalizacji z wytrawnym chińskim graczem. Mającym w dodatku zupełnie inne możliwości wobec systemu medialnego i informacyjnego w związku z charakterem tamtejszego systemu politycznego. Tym samym, New Delhi musi nie tylko dynamicznie zmodernizować swoje MiGi, ale również potencjał odpowiedzi w zupełnie innej domenie.

Podobna sytuacja, ale już z diametralnie innym zapleczem i przygotowaniem, może być odnotowana w kontekście rosnącego napięcia chińsko-amerykańskiego. Zauważyć to można chociażby przez pryzmat wzajemnych uszczypliwości względem pojawienia się dwóch amerykańskich zespołów lotniskowców (USS Nimitz i USS R. Reagan), w ramach ćwiczeń na Morzu Filipińskim. Oczywiście dla Pekinu, obecność akurat dwóch amerykańskich zespołów bojowych w pobliżu spornego i strategicznego dla ich interesów regionu ma znaczny wymiar symboliczny (praktyczny również, szczególnie, że trzeci lotniskowiec również jest do dyspozycji). Co więcej, strona amerykańska poszła dalej i wysłała do ćwiczeń z samolotami bazującymi na lotniskowcach również swój bombowiec strategiczny B-52 Stratofortress (z 96th Bomb Squadron, 2nd Bomb Wing, startujący z Barksdale Air Force Base w Stanach Zjednoczonych).

Słowami kluczowymi Amerykanów, które są odmieniane przez wszystkie przypadki, są przy tym - utrzymanie status quo w zakresie swobody żeglugi, ochrona standardów wolności żeglugi oraz możliwość i wola wsparcia sojuszników w regionie. Ich stosowanie ewidentnie jest ukierunkowane na stworzenie przekazu względem władz w Pekinie, ale również prostą ofertą i pokazem możliwości względem amerykańskich sojuszników oraz potencjalnych koalicjantów. W przypadku tych ostatnich spoiwem współpracy z Amerykanami ma być obawa przed wzrostem potęgi Chin i pragmatyczne działanie względem własnych interesów regionalnych. Przykładowo, obecne kontrćwiczenia chińskiej floty wywołują olbrzymie emocje w Wietnamie. 

Nie można zapomnieć, że Waszyngton już nie ma oporów przed odpowiadaniem na chińskie próby dyskontowania ich polityki w regionie indopacyficznym. Wręcz przeciwnie istnieje przekonanie, że również w przestrzeni Internetu oraz przekazów medialnych należy odpowiadać z równą stanowczością. Najnowszym przykładem jest chociażby Tweet odnoszący się bezpośrednio do artykułu opublikowanego na łamach „Global Times” (istotne chińskie narzędzie prowadzenia szeroko zakrojonych działań informacyjnych, nie tylko wobec Stanów Zjednoczonych).

Pekin przeciwstawia się amerykańskim działaniom informacyjnym nader przewidywalnie. Z jednej bowiem strony niejako, w sposób zawoalowany grozi reakcją militarną. Temu mają służyć chociażby rozważania prasowe o wysoce rozbudowanej gamie systemów przeciwokrętowych, na czele z dedykowanymi niszczeniu właśnie lotniskowców wroga (wprost mowa jest o pociskach DF-21D oraz DF-26). Deprecjonuje się siłę uderzeniową grup lotniskowcowych, wskazując, że są one „papierowymi tygrysami” i zestawia się to z własnym potencjałem morskim oraz lotniczym. Ma to ukazywać, że Stany Zjednoczone, jak w przeszłości powinny zaakceptować politykę wypychania ich obecności wojskowej w regionie, czego gwarantem ma być „wysoce skuteczna bańka antydostępowa strony chińskiej (A2/AD)”. Co interesujące, znajduje to w jakimś stopniu oddźwięk w samych Stanach Zjednoczonych, gdzie realnie debatuje się również w tytułach nieeksperckich np. nad końcem ery lotniskowców, jako gwarantów potęgi morskiej US Navy.

Druga, z widocznych form uderzenia lub raczej kontruderzenia obejmuje próbę nacisku na inne państwa w regionie. Wskazując im, że zachowanie Stanów Zjednoczonych jest nastawione na wywoływanie kryzysów i nie jest możliwe zagwarantowanie pewności, co do pomocy ze strony Stanów Zjednoczonych. Trzeba odnotować, że dla Chin nie tylko Amerykanie czy Indie stanowią pilne wyzwanie w zakresie działań informacyjnych. Do tego grona dołączyła bowiem Australia, a wszystko w związku z napięciami na tle szpiegostwa oraz zapowiedziami władz w Canberrze o potrzebie rozpoczęcia szeroko zakrojonych zbrojeń.

Jeśli spojrzymy na progi eskalacji konfliktów zbrojnych, dziś trzeba realnie zastanowić się nad pozycjonowaniem zróżnicowanych działań informacyjnych. Nie są one bowiem już tylko czystym dopełnieniem pokazu siły, zwiększenia wrogości względem siebie, etc., ale zaczynają grać istotną rolę i podobną nawet w coraz większym stopniu do wysłania chociażby lotniskowcowej grupy bojowej. Mówiąc wprost, dziś nie wystarcza już wysłać żołnierzy lub okrętów, należy sprawić, żeby wszyscy o tym usłyszeli i to w odpowiednim kontekście.

Tym samym, nie mamy już do czynienia tylko odpowiednim prasowym i PR-owym zabezpieczeniem samych działań zbrojnych lub budowania motywacji społeczeństwa(stw) do przeprowadzenia kampanii (np. przed inwazją na Irak w 2003 r.). Dziś to oddzielna kampania, gdzie jak w przypadku starć na granicy Indii i Chin same walki mogą być coraz bardziej subsydiarne do dłuższych i bardziej strategicznie istotniejszych kampanii informacyjnych.

Reklama
Reklama

Komentarze (7)

  1. Komentator

    Panie Redaktorze, komu to Chiny "ograniczają wolność żeglugi"? Nałożyły na kogoś sankcje? zajęły czyjeś statki? Blokują komuś ruch tych statków? I czy w Delhi już wiedzą że stali się "potencjalnym kluczowym sojusznikiem USA w regionie"? Jak się ma "wolność żeglugi" do niedawnych wydarzeń kiedy to Iran i WB zajęły sobie wzajemnie po tankowcu? Czy zajęcie Irańskiego tankowca w Gibraltarze było zgodne z ideą "wolności żeglugi" a odpowiedź Iranu i zajęcie brytyjskiego tankowca już nie? A może odwrotnie? Jedno trzeba Amerykanom oddać. Pomimo gróźb i sankcji uszanowały irańskie prawo do "wolności żeglugi" i nie próbowały np zająć Irańskich jednostek z paliwem płynących do Wenezueli.

    1. Andrettoni

      Wolność żeglugi polega na tym, że Amerykanie mogą pływać gdzie chcą, a jak chiński lotniskowiec o potencjale bojowym 1/5 lotniskowca USA wypłynie na ocean to jest larum. Można by pomyśleć, że Chińczycy to Supermeni i ten lotniskowiec zdobędzie Biały Dom. Zrozumiałbym gdyby to było 10 lotniskowców albo chociaż 5 o porównywalnym potencjale.

  2. Sarmata

    Bardzo ciekawe stwierdzenie......ochrona standardów wolności żeglugi....... czyżby chodziło o sankcje które teraz USA nakładają na dowolny kraj . Naprawdę te standarty wolnej żeglugi według USA to jakiś żart?

    1. Ech

      hehe - no to sa stwierdzenia propagandy amerykanskiej. Autor wcale nie twierdzi ze to sa fakty. Tylko elementy wojny informacyjnej.

    2. Pawel

      Wolna zegluge utrzymuje oraz sanckej naklada ten kto ma ku temu srodki-USA ma flote ktora im to umozliwia i ktora ich kosztuje-co sie dziwisz ze wykorzystuja to we wlasnym interesi?Myslisz ze Rosja czy Chiny robilby tu za altruiste?

    3. Polak

      Żartem to jest twoja Rosja i cena ropy dima.

  3. vigilate

    Standardy wolności żeglugi. Paradne! A jak zareagują jankesi, jak w trakcie ich ćwiczeń na Zatoce Meksykańskiej wpłyną sobie w ramach kontrćwiczeń chińskie zespoły lotniskowcowe. Hipokryzja i załganie Amerykanów nie ma skali!

  4. Prawdziwy Rosjanin.

    Zdanie przyjaciół z Olgino już poznałem. Ciekaw jestem zdania polskich kolegów.

  5. Niuniu

    No i super - USA wygrają wojnę w mediach społecznościowych a Chiny zajmą fizycznie wszystkie sporne wyspy wraz z Tajwnem na koniec. Moralnie wygra USA, Tak jak na Ukrainie a wcześniej w Iraku, Afganistanie czy Wietnamie. W Korei też od lat wygrywa USA a Kim rządzi

    1. tia

      Az smiechlem XD. No ale sama prawda.

  6. wiarus

    Nie przesadzajmy. Tweet może co najwyżej w przypadku nieprzewidzianego i lawinowego rozwoju "pyskówki" sprowokować do wysłania lotniskowców, odpalenia rakiet i w końcu sprowadzić Chiny do poziomu wspólnoty pierwotnej. Mają zbyt wielu wrogów i zbyt wielu państwom zagrażają /przede wszystkim Rosji/. Zbyt wcześnie "wystartowali" z militaryzmem i gwałtownymi inwestycjami w siły zbrojne.

    1. clash

      Tez mnie to zastanawia ,tyle czekali ,mogli poczekac jeszcze ze 20 lat i zgarneliby wszystko..... a teraz wyglada na to ze zostana sprowadzani do parteru

  7. Wojciech

    Natomiast Polska kompletnie nie istnieje wobec agresywnej i skoordynowanej agresji przemysłu holokaustu.