- Analiza
Turcja oczami sojuszników z NATO [ANALIZA]
Pomimo narastającej krytyki wobec Turcji oraz jej wielokierunkowej polityki mającej na celu balansowanie pomiędzy różnymi ideologicznie blokami, nie ulega wątpliwości, że Ankara odgrywa w Sojuszu niezwykle ważną rolę. Dzięki swojemu położeniu geopolitycznemu może stanowić pomost pomiędzy kolektywnym Zachodem a Bliskim Wschodem, a nawet Azją Centralną. Z kolei jego silna armia, druga co do wielkości w NATO, jest zdecydowanym wzmocnieniem zarówno południowej flanki, jak również operacji i ćwiczeń sojuszniczych przeprowadzanych w innych częściach świata.

Autor. NATO Zdjęcie dzięki uprzejmości Tureckich Sił Powietrznych
Ostatnie takie ćwiczenia odbyły się w dniach 4-15 grudnia, kiedy myśliwce dalekiego zasięgu F-4E Phantom II wzięły udział we wspólnych ćwiczeniach w północnych Włoszech. Tym samym Phantomy Tureckich Sił Powietrznych dołączyły do samolotów amerykańskich (F-16) i włoskich (m.in. F-35, Eurofighter, Tornado, tankowiec KC-767, MQ-9, F-35B, AV-8B Harrier) podczas ćwiczeń Poggio Dart 23 (PODA 23). Podczas ćwiczeń przetestowano rozmieszczalne centrum dowodzenia i kontroli powietrznej NATO oraz jego zdolność do dowodzenia wielonarodowymi siłami powietrznymi.
Wcześniej, 30 listopada, cztery tureckie myśliwce F-16 przybyły również do 86. Bazy Lotniczej Borcea w Rumunii, aby wzmocnić misję NATO Air Policing. Tym samym, będą one latać obok rumuńskich i niemieckich odrzutowców, aby chronić przestrzeń powietrzną NATO nad brzegiem Morza Czarnego oraz odstraszać potencjalne zagrożenia z powietrza.
Z polskiej perspektywy warto wspomnieć o ćwiczeniach Anakonda 23, zorganizowanych w maju br. w Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych (Nowa Dęba). Wśród państw biorących w nich udział wymienia się USA, Rumunię, Słowenię, Szwecję, Francję, Litwę, Łotwę, Estonię oraz wspomnianą Turcję, której myśliwce już w 2021 r. zostały wysłane do Polski w celu wzmocnienia kontroli powietrznej na północy.
Relacje Turcji z państwami trzecimi
Choć wkład Turcji we wzmacnianie potencjału Sojuszu jest niekwestionowany, retoryka państwa w drażliwych kwestiach może budzić niepokój pozostałych sojuszników. Pomijając kwestię zakupu S-400 od Rosji, jak i wciąż utrzymywanych z nią relacji bilateralnych, warto przyjrzeć się pozostałym relacjom Ankary z podmiotami trzecimi niebędącymi członkami NATO.
Przykładowo we wrześniu 2022 roku Erdoğan otwarcie wspomniał o możliwości przystąpienia Turcji do Szanghajskiej Organizacji Współpracy, w której Chiny pełnią rolę niekwestionowanego lidera. Kilka dni po rozszerzonym spotkaniu szefów państw członkowskich SOW na szczycie w Samarkandzie w Uzbekistanie turecki przywódca poleciał do Nowego Jorku, gdzie wygłosił z kolei przemówienie przed Zgromadzeniem Ogólnym ONZ, w którym argumentował, że Turcja jest kluczową częścią NATO. Takie zachowanie tureckich polityków nie dziwi już ani analityków, ani samych przywódców państw. Niemniej jednak nie pozostaje to niezauważone. Bliższa współpraca Turcja–SOW stanowiłaby również wyzwanie operacyjne dla transatlantyckiej współpracy w zakresie bezpieczeństwa. Członkostwo w tej organizacji z pewnością zachęciłoby inne państwa NATO do większej powściągliwości w dzieleniu się z Turcją krytycznymi informacjami.
Akcesja Szwecji do NATO z F-16 w tle
Strategiczne przesunięcie obszaru zainteresowania Turcji ilustruje szerszą tendencję w kierunku erozji transatlantyckiej współpracy w zakresie bezpieczeństwa. Kryzys zaufania po obu stronach napędza także brak znaczących postępów we współpracy wojskowo-technicznej.
W tym miejscu warto oczywiście wspomnieć o niesfinalizowanym zakupie F-35 oraz F-16, nad którym wciąż toczy się debata. Pomimo wcześniejszych zapewnień, kwestia ta jest nierozerwalnie związana z ratyfikacją przez Turcję członkostwa Szwecji w NATO. Choć dokument ratyfikacyjny trafił do parlamentu 23 października, tureccy decydenci wyraźnie podkreślają, że nie widzą potrzeby przyspieszania tego procesu. Dają w ten sposób do zrozumienia innym sojusznikom, że pojedynczy kraj oddalony od nich o tysiące kilometrów nie jest dla nich priorytetem. Devlet Bahceli, lider Partii Ruchu Narodowego (MHP) sprzymierzonej z Erdoğanem, sprzeciwia się przyjęciu szwedzkiego wniosku. Biorąc pod uwagę jego relacje z Partią Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP), może wydawać się, że w ten sposób chce kupić Erdoğanowi czas do wizyty prezydenta Rosji Władimira Putina, która ma nastąpić na początku 2024 roku. Innym powodem może być natomiast próba zepchnięcia odpowiedzialności za uzyskanie przez Szwecję zgody na Republikańską Partię Ludową (CHP). Jeśli powyższy wniosek zostanie szybko przyjęty, opozycja może oskarżyć rząd o politykę „rozdawania wszystkiego”, co z pewnością nie wpłynie pozytywnie na ich wyniki podczas przyszłych wyborów lokalnych, zaplanowanych na marzec 2024 roku. Dodajmy, że według najnowszych doniesień parlament Turcji ma podjąć rozmowy o członkostwie Szwecji w rozpoczynającym się tygodniu
Administracja Bidena w dalszym ciągu nalega, aby rząd Turcji „bez dalszej zwłoki” spełnił obietnicę złożoną zachodnim sojusznikom i zrobił wszystko, co konieczne, aby zatwierdzić członkostwo Szwecji w NATO. Ankara natomiast oczekuje zielonego światła na zakup F-16, w zamian za co jest gotowa zgodzić się na akcesję Szwecji. Prezydent Recep Tayyip Erdoğan w swoim oświadczeniu stwierdził, że wypełnił swój obowiązek przedstawiając protokół Wielkiemu Zgromadzeniu Narodowemu Turcji i dlatego ma teraz prawo stawiać własne oczekiwania wobec USA w sprawie F-16. Podsumowując, nieufność po obu stronach podprowadziła do tego, że żadna ze stron nie chce postawić pierwszego kroku w obawie o to, że ich partner wycofa się ze swoich obietnic po otrzymaniu tego, na czym mu najbardziej zależy.
Zobacz też
Chociaż możliwość odrzucenia protokołu akcesyjnego Szwecji do NATO przez Wielkie Zgromadzenie Narodowe Turcji jest stosunkowo niskie, to jednak takie ryzyko wciąż istnieje i nie byłby to pierwszy przypadek, gdy Turcy sprzeciwiali się amerykańskim żądaniom. Przykładem jest memorandum rządowe upoważniające USA do rozmieszczenia wojsk na terytorium Turcji w celu okupacji Iraku. Pomimo intensywnych negocjacji prowadzonych między obydwoma państwami, 1 marca 2003 r. wniosek ten odrzucono w Wielkim Zgromadzeniu Narodowym Turcji, co spowodowało poważny kryzys na linii Ankara–Waszyngton.
Do których drzwi zapuka Turcja?
Kolejnym problemem z zakresu transferu technologii jest sprzeciw Niemiec wobec wniosku Turcji o zakup Eurofightera Typhoona. W listopadzie br. Turcja ogłosiła, że zgodnie ze stanowiskiem USA zwróciła się do Wielkiej Brytanii i Hiszpanii o sprzedaż 40 samolotów Eurofighter. Pomysł ten został skrytykowany przez Niemcy, co jest niezwykle istotne, biorąc pod uwagę, że samoloty te produkuje konsorcjum składające się z Niemiec, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i Włoch.
Zobacz też
W odpowiedzi na sprzeciw Berlina minister obrony Turcji Yaşar Güler skrytykował postawę sojusznika z NATO. Niedługo po jego wypowiedzi w tureckich mediach zaczęły pojawiać się doniesienia o możliwym zakupie chińsko-pakistańskich JF-17. Ten lekki, wielozadaniowy myśliwiec może przenosić czujniki elektrooptyczne/podczerwone oraz zakłócacze samoobrony w zewnętrznych kapsułach i chociaż nie można go porównać z najnowocześniejszymi myśliwcami Stealth F-35 lub J-20, a nawet myśliwcami takimi jak Rafale i Su-35, wydaje się być całkiem dobry jak na swoją cenę, zwłaszcza biorąc pod uwagę integrację radaru AESA i PL. Koszt wariantu pakistańskiego szacuje się na około 32 miliony dolarów.
Prezydent Erdoğan po wizycie w Berlinie powiedział: „Już daliśmy odpowiedź… A może nie mamy drzwi, do których możemy zapukać? Nie, mamy ich mnóstwo”. Minister Obrony Narodowej Yaşar Güler potwierdził z kolei rosnące zapotrzebowanie Turcji na samoloty bojowe, argumentując, że odległość pokonywana przez UAV i UCAV jest ważna, ale funkcja obronna i strategiczny efekt mnożnikowy każdego pojazdu bojowego jest inny. Choć plan zakupu FJ-17 nie został oficjalnie potwierdzony, pewne jest, że spotka się on z krytyką tych samych państw NATO, które sprzeciwiały się sprzedaży europejskich myśliwców Eurofighter, przez co wzajemne oskarżenia i brak zaufania między sojusznikami po raz kolejny zatoczą koło.
O krok bliżej do turecko-greckiego pojednania
Grecja, która w ostatnich latach borykała się z dużymi napięciami w stosunkach z Turcją, również wyraziła chęć zakupu 40 amerykańskich samolotów F-35. Turcja z kolei jest zainteresowana 40 nowymi modelami myśliwców F-16 i 79 zestawami modernizacyjnymi mającymi na celu odnowienie istniejącej floty. Nie ulega wątpliwości, że rzeczywista wykonalność obu umów jest nieproporcjonalna na korzyść Greków.
Administracja Bidena podobno dopuszcza możliwość jednoczesnego powiadamiania Kongresu o sprzedaży samolotów F-16 do Turcji i samolotów F-35 do Grecji, co ma być częścią pakietu wzmacniającego sojuszników na południowej flance NATO przeciwko Rosji. Ma to zatem zapobiec sprzeciwom Kongresu wobec sprzedaży broni do Turcji.
Waszyngton od dawna stara się wpływać na dwustronne stosunki Ankary z Atenami. Szczególnie w wyniku rosyjskiej agresji na Ukrainę działania te stały się priorytetem. Zachęcanie obu państw do unikania posunięć osłabiających sojusz i rozwiązywania problemów w stosunkach między obydwoma krajami na drodze dialogu przyniosło wreszcie oczekiwany rezultat. Strony podjęły w ostatnim czasie konkretne kroki w kierunku naprawy istniejących relacji. Tym samym Erdoğan wziął udział w piątym posiedzeniu Rady Współpracy Wysokiego Szczebla Turcja-Grecja w Atenach, gdzie wraz z premierem Grecji Kyriakosem Mitsotakisem wyraził gotowość otwarcia nowego rozdziału we wzajemnych stosunkach. To wiadomość, na którą czekał nie tylko Waszyngton, ale także Bruksela, która uzależniła ewentualne członkostwo Turcji w Unii Europejskiej od konieczności poprawy jej relacji z sąsiadami.
Zobacz też
Konflikt izraelsko-palestyński
To nie pierwszy raz, kiedy sojusznicy NATO znajdują się po różnych stronach konfliktu. Najnowszym tego przykładem jest postawa Turcji i Stanów Zjednoczonych wobec sytuacji w Gazie. Nie wydaje się możliwe, aby w obecnych warunkach Turcja i USA osiągnęły porozumienie w odniesieniu do Izraela. W oświadczeniach Białego Domu podkreślane jest „prawo Izraela do samoobrony”. W komunikacie wystosowanym przez stronę turecką znajduje się natomiast ponowienie oczekiwań Ankary co do tego aby USA „wycofały swoje bezwarunkowe wsparcie dla Izraela”. W przeciwieństwie do innych konfliktów regionalnych, tym razem nie wydaje się, aby Turcja była nadal zainteresowana walką o pozycję mediatora. Niekwestionowane poparcie dla jednej ze stron konfliktu faktycznie przekreśla te szanse, nawet jeśli Ankara zdecyduje się na kolejną zmianę w jej polityce zagranicznej. Choć temat ten jest omawiany z większością zainteresowanych państw w atmosferze względnego zrozumienia i spokoju, dialog ze Stanami Zjednoczonymi, będącymi największym sojusznikiem Izraela, napawa Sojusz niepokojem.
Zobacz też
W NATO ale poza UE
Sytuację wewnątrz NATO dodatkowo komplikuje zaangażowanie większości jego państw w funkcjonowanie Unii Europejskiej. Poza przystąpieniem do wspólnoty Republiki Cypryjskiej w 2004 roku warto zwrócić uwagę na najnowsze przepisy UE. Rada Europejska podjęła decyzję o rozpoczęciu rozmów akcesyjnych z Ukrainą i Mołdawią. Gruzja natomiast uzyskała status kraju kandydującego. W przypadku wszystkich trzech państw można kwestionować poziom spełnienia kryteriów niezbędnych do ich akcesji. W przypadku Ukrainy i Gruzji niepokojące mogą być także problemy z suwerennością na ich granicach zewnętrznych. Choć rozpoczęcie negocjacji nie oznacza automatycznego włączenia tych państw do UE, nie ulega wątpliwości, że wątek ten został szybko podjęty w debacie publicznej w samej Turcji, która uzyskała status kraju kandydującego już w grudniu 1999 r. Choć jej szanse na członkostwo są obecnie niewielkie, nie ulega wątpliwości, że Ankara dąży do wzmocnienia swojej pozycji jako kraju partnerskiego, oczekując przy tym pełnej unii celnej i liberalizacji reżimu wizowego.
Zobacz też
Dla Ankary odmienne oblicza jej polityki zagranicznej, w tym utrzymywanie statusu aktywnego członka NATO, przy jej jednoczesnym zaangażowaniu w kooperację z podmiotami rzucającymi wyzwanie kolektywnemu Zachodowi, nie są sprzeczne. Wręcz przeciwnie – stanowią one nieodłączną część 360-stopniowej polityki zagranicznej tego państwa. Elastyczność i strategiczna niezależność są bowiem czynnikami, które w opinii tamtejszych decydentów mają na celu odbudowanie historycznej roli Turcji jako światowego mocarstwa.
WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu