- Wiadomości
Granice pod znakiem zapytania. Co z Ukrainą i Mołdawią w UE?
To był przełomowy szczyt Rady Europejskiej. Przywódcy państw UE podjęli decyzję o rozpoczęciu negocjacji akcesyjnych z Ukrainą i Mołdawią. Z uwagi na to, że oficjalnie Węgry sprzeciwiają się Ukrainie w UE, Victor Orban opuścił salę obrad, dzięki czemu decyzja zapadła jednomyślnie.

Autor. Komisja Europejska/youtube/kadr
To były wielkie chwile dla Wołodymyra Zełenskiego, prezydenta Ukrainy oraz europejskich polityków, którzy zareagowali na decyzję Rady Europejskiej entuzjazmem. Pamiętajmy, że w polityce emocje opadają bardzo szybko i w kuluarach zaczynają padać trudne pytania. Dla Ukrainy i Mołdawii decyzja o otwartej drodze akcesyjnej do struktur unijnych jest o wiele ważniejsza niż nam się wydaje. Oznacza to przeniesienie problemów z okupowanymi przez Rosjan terytoriami Ukrainy i kwestią Naddniestrza (w przypadku Mołdawii) na arenę europejską.
Zobacz też
Gdyby Kijów i Kiszyniów weszły do UE nazajutrz, w strukturach Unii Europejskiej znalazłyby się państwa o nieuregulowanych sytuacjach z granicami. Oznacza to, że zanim Ukraina i Mołdawia staną się krajami członkowskimi UE muszą rozwiązać gargantuiczny problem na swoich wschodnich flankach. Nasuwają się tutaj fundamentalne pytania: w jakich granicach do UE wejść mają Ukraina i Mołdawia? Jeżeli z poszanowaniem integralności terytorialnej obu państw oznacza to wysiłek polityczny oraz militarny, aby Siły Zbrojne Ukrainy wyzwoliły okupowane przez Rosjan terytoria, a Mołdawianie odzyskali kontrolę nad pro-rosyjskim Naddniestrzem. Państwa europejskie zgadzając się na akcesję Ukrainy i Mołdawii wzięły w pewnym sensie za to odpowiedzialność, bo nie chodzi o fasadowość, wspólne robienie sobie zdjęć, ale dojrzałe decyzje w polityce.
Zobacz też
W pesymistycznym scenariuszu niebawem pojawi się propozycja „zgniłego pokoju”, czyli targu pod tytułem: ziemia za pokój. Może to oznaczać legalizację drugiego rozbioru Ukrainy (pierwszy nieuznany przez świat rozbiór dotknął Krymu w 2014 roku), a z Unią Europejską połączy się okrojony kraj, zmęczony wojną o ziemie, które traci. Byłby to najgorszy scenariusz z możliwych, ponieważ Władimir Putin, dyktator Rosji, przygotował na to geopolityczną „bombę z opóźnionym zapłonem” w postaci statusu miast: Chersoń i Zaporoże, które włączył w skład Federacji Rosyjskiej. Gdyby doszło do zawieszenia ognia, a obecna linia frontu stała się nową linią demarkacyjną, a później granicą ukraińsko-rosyjską, spór wcale się nie kończy. Cóż z tego, że Zaporoże i Chersoń są po ukraińskiej stronie frontu, jeśli Putin popuka palcem po mapie i cynicznie stwierdzi, że są to miasta rosyjskie. Kreml w swej agresywnej polityce nie funkcjonuje na zasadzie zaspokojenia swojego apetytu tylko nieustannego podnoszenia poziomu żądań. Oddawanie części niepodległego państwa ponad jego głowami jest nie tylko nieetyczne, ale ma w historii tragiczne precedensy, choćby casus Czechosłowacji i konferencji monachijskiej w roku 1938. Historia uczy nas, że układ monachijski nie tylko, że nie uchronił Europy przed wielką wojną, ale proces ten przyspieszył.
Zobacz też
Słowo „Unia” na Ukrainie nabrało pewnej świętości. To połączenie z Unią Europejską stało się symbolicznym dołączeniem do rodziny zachodnich państw. Urosło do rangi narodowego mitu. Poległych na Majdanie zwie się przecież „Niebiańską Sotnią”. Czas, który upłynął od Majdanu, jest zawstydzający dla Brukseli, bo pokolenie dzieci z czasów walk na Majdanie, osiągnęło już pełnoletność i tkwi w okopach na wschodniej Ukrainie. A na akces do Unii Europejskiej to pokolenie jeszcze będzie musiało poczekać. Jak informuje Katarina Mathernova, stała przedstawiciel UE w Kijowie, Ukraina prawdopodobnie stanie się członkiem UE w roku 2030.
Zobacz też
Akcesja tak, pieniądze na wojnę nie. W czasie gdy Rada Europejska w atmosferze oklasków i wspólnych zdjęć dopuściła Ukrainę i Mołdawię do ścieżki akcesyjnej ważył się także los europejskiego pakietu pomocowego dla Kijowa. Pakiet ten zablokowały Węgry i pod znakiem zapytania stanęła pomoc w wysokości 50 miliardów euro (17 mld euro bezzwrotnych dotacji oraz 33 mld euro niskooprocentowanych pożyczek). Wygląda, więc na to że Victor Orban otrzymał wyłącznie część środków, które mu odmrożono, bo gdyby Unia Europejska chciała z Węgrami się porozumieć i tutaj udałoby się wypracować kompromis.
Zobacz też
Postawa Budapesztu jest skandaliczna i godna potępienia, ale pamiętajmy że nie może być przez Brukselę traktowana jako wygodny hamulcowy, którego można podpuścić gdy przychodzi właściwy czas. Podobnie wygląda układ targów dotyczących wojny w Kongresie USA, gdzie Republikanie usztywniają swoje stanowisko i blokują pomoc dla Kijowa, ale nie za wszelką cenę, tylko za określony profit w postaci wsparcia finansowego dla południa USA i budowy zapory z Meksykiem. Pytanie na ile Demokraci są skorzy tuż przed prezydenckimi wyborami wzmocnić swojego partyjnego rywala? To pytanie retoryczne. Ze strony Republikanów to wyborczy populizm, ponieważ gro środków trafiłoby i tak do amerykańskiego przemysłu obronnego napędzając miejsca pracy w Stanach.
Zełenski w ostatnich dniach toczył ciężkie międzynarodowe boje i wyszedł z nich niestety niejednoznacznie. Wywalczenie przyszłej akcesji do UE jest wielkim osiągnięciem. Wszelako wojsko potrzebuje amunicji i broni - tu i teraz, a nie zapewnień co wydarzy się w roku 2030.
Zobacz też
Trudne pytanie w jakim kształcie terytorialnym Ukraina wejdzie do Unii Europejskiej wisi nad Brukselą i doświadczenia złych porozumień mińskich obniżają entuzjazm. Warto zastanowić się jaką rolę w integracji europejskiej Ukrainy powinna odegrać Polska? Szansą na stworzenie „wschodniego płuca” Unii Europejskiej jest proaktywna postawa Warszawy, która zechce być pomostem integracyjnym dla Ukrainy, zabezpieczając swoje interesy. Mając doświadczenia z tzw. afery zbożowej, wrażliwym tematem jest rolnictwo, gdzie Warszawa i Kijów muszą wypracować kompromis, z poszanowaniem własnych interesów. Podobnie jest z branżą transportową. Kluczem jest tutaj wspólnota interesów. „Rdzeniem kręgowym” interesów środkowo-wschodniej Europy jest budowanie odporności na politykę Rosji (polsko-ukraiński głos w UE może blokować próby resetu z Kremlem), dywersyfikację surowców, wspólne misje policyjno-wojskowe zabezpieczające flankę wschodnią, dobre relacje z USA. Geopolitycznie to wymusza wręcz sojusz polsko-ukraiński, bo Warszawa będzie chciała mieć w swoich sprawach głosy Ukraińców. W Brukseli jest świadomość, że Unia Europejska będzie musiała wpompować w Ukrainę środki na odbudowę i wsparcie lokalnej gospodarki. To także szansa dla polskich firm, których strategiczne położenie wynika z naszej geograficznej bliskości.
WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu