Reklama

Traktat premium? Francja, Polska i gra interesów [ANALIZA]

Autor. KPRM

9 maja 2025 roku w Nancy nastąpi podpisanie traktatu o przyjaźni i współpracy między Francją a Polską. Warto zastanowić się, jakie może mieć znaczenie i dlaczego powinien być oceniany z umiarkowanym entuzjazmem oraz przy zachowaniu zdrowego rozsądku.

Współpraca: Marcin Giełzak, Kacper Kita, Antoni Walkowski

Wydarzenie to przypada w Dniu Europy oraz, co symptomatyczne po osłabieniu współpracy na linii Paryż–Moskwa, w obchodzony w Rosji Dzień Zwycięstwa. Poprzedni traktat podpisano 9 lutego 1991 roku, kiedy to Francja udzieliła Polsce poparcia w dążeniu do członkostwa w NATO i Unii Europejskiej. Obecnie współpraca dwustronna ma zostać podniesiona do poziomu, jaki Paryż utrzymuje dotąd jedynie z Niemcami, Włochami i Hiszpanią.

Reklama

Choć porozumienie ma charakter strategiczny i wiele działań dopiero się rozpocznie, budowa sojuszu z kolejnym mocarstwem nuklearnym ma znaczenie. Dywersyfikacja relacji i poszukiwanie nowych rozwiązań dla wzmocnienia bezpieczeństwa Polski pozostają kluczowe w kontekście wojny w Ukrainie. Nie należy jednak popadać w huraoptymizm, gdyż Francja pozostaje państwem bardzo pragmatycznym, ale z otwarcia prezydenta Macrona na Europę Środkowo-Wschodnią warto skorzystać.

Francja zawarła strategiczne traktaty o przyjaźni i współpracy z Niemcami (traktaty Elizejski z 1963 i Akwizgranu z 2019), Włochami (traktat Kwirynalski z 2021) oraz Hiszpanią (traktat z Barcelony z 2023). Wszystkie te porozumienia mają charakter „premium” – obejmują one szeroką współpracę polityczną, gospodarczą, edukacyjną, kulturową, a także kwestie bezpieczeństwa i obrony. Przewidują one m.in. regularne konsultacje międzyrządowe, wspólne inicjatywy przemysłowe, współpracę naukową oraz koordynację działań międzynarodowych – w tym w polityce bezpieczeństwa, obronności i polityce europejskiej.

YouTube cover video

W przypadku Wielkiej Brytanii, Francja podpisała w 2010 roku tzw. traktaty Lancaster House – jedne z najgłębszych dwustronnych porozumień obronnych na świecie. Zakładają one m.in. wspólne siły ekspedycyjne, współpracę w zakresie broni jądrowej, technologii obronnych i cyberbezpieczeństwa. W 2023 roku podpisano dodatkowe porozumienie dotyczące ochrony żeglugi i infrastruktury portowej. Choć Wielka Brytania nie ma klasycznego „traktatu przyjaźni” z Francją, ich współpraca w dziedzinie bezpieczeństwa jest wyjątkowo zaawansowana i trwała.

„Traktat z Nancy” stanowi historyczny krok i symboliczny moment, ponieważ Polska dołącza do elitarnego grona najbliższych partnerów strategicznych Francji w Europie. Podobnie jak wcześniejsze porozumienia z Berlinem, Rzymem i Madrytem, nowy traktat z Warszawą obejmie współpracę w dziedzinie obronności, przemysłu, energetyki, edukacji i wspólnej polityki europejskiej. To wyraz wzajemnego zaufania, a zarazem uznanie dla rosnącej roli Polski jako kluczowego filaru stabilności i bezpieczeństwa na wschodniej flance Unii Europejskiej i NATO.

Jednocześnie, co trzeba podkreślić z polskiej perspektywy, brakuje elementu, który dałby Polsce mocniejsze partnerstwo, niż wszystkim pozostałym. Być może, jeśli faktycznie zaczną być realizowane elementy nadchodzącego traktatu, a Francja udowodni, że można na nią stale liczyć, za kilka lat czeka nas kolejne porozumienie podpisane w Pułtusku (miasto historycznie kluczowe dla naszych relacji). Umiarkowany „frankooptymizm” jest uzasadniony, choć możliwości do współpracy właśnie się otwierają.

Reklama

Ewolucja Macrona

Polityka Emmanuela Macrona wobec Rosji przeszła wyraźną zmianę. Jeszcze w pierwszych latach Paryż próbował budować z Moskwą relacje strategicznego dialogu, co wyrażało się choćby w spotkaniach z Putinem i postulatach zbliżenia. Wszystko uległo korekcie po pełnowymiarowej inwazji na Ukrainę w 2022 roku Francja zaczęła realnie wspierać Ukrainę, dostarczając sprzęt, szkoląc żołnierzy i wzmacniając zaangażowanie na wschodniej flance NATO. Ponadto, współpraca z Estonią, która od lat ostrzega przed rosyjskim zagrożeniem, stała się elementem praktycznej odpowiedzi, podobnie jak wspólne ćwiczenia z Finlandią. Paryż postawił na obecność wojskową, wspólne ćwiczenia i wymianę doświadczeń.

W tym samym czasie Francja została wypchnięta z Sahelu. Przewroty wojskowe i narastające wpływy Rosji doprowadziły do zakończenia nie tylko operacji wojskowej w Sahelu, ale całkowitego opuszczenia Mali, Nigru i Burkina Faso. Francja straciła wpływy, które wcześniej uznawała za strategiczne. Na innym kierunku – w relacjach z Armenią – Paryż wzmocnił wsparcie polityczne i wojskowe, co odbiło się negatywnie na kontaktach z Azerbejdżanem. Jednocześnie Macron chce utrzymać możliwość rozmowy z Turcją, rozumiejąc jej znaczenie dla bezpieczeństwa międzynarodowego. Prezydent Francji nie porzucił ambicji bycia liderem bezpieczeństwa w Europie, stawiając na autonomię Unii Europejskiej, co nie jest zbieżne z podejściem USA. Wciąż jednak Macron pozostaje tylko z ambicjami, co widać po sytuacji na Ukrainie, gdzie Kijów jest w pełni zależy od Waszyngtonu.

    Problematyczne jest to, że Macronowi pozostały już tylko dwa lata prezydentury. Cała jego ewolucja, od odejścia od polityki zbliżenia z Rosją po aktywne wsparcie dla Ukrainy, może zostać gwałtownie przerwana przez nadchodzące wybory we Francji. Nie namaścił jeszcze następcy z realnymi szansami na zwycięstwo. Nawet ewentualny zakaz startu dla liderującej w sondażach Marine Le Pen nie oznacza przełomu, ponieważ Jordan Bardella już prowadzi kampanię i ma silną pozycję. W grze pozostaje także Lewica, wzmocniona po ostatnich wyborach parlamentarnych. Istnieje więc ryzyko, że podpisany dziś traktat oraz dynamiczna realizacja jego postanowień wyhamują za dwa lata.

    Dlatego po obu stronach trzeba zrealizować jak najwięcej w możliwie najkrótszym czasie, póki utrzymuje się determinacja do współpracy i istnieją wspólne wyzwania – przede wszystkim zagrożenia ze strony Federacji Rosyjskiej. Ewolucji Emmanuela Macrona nie można zmarnować, bo obecna polityka Francji wobec Polski jest najlepsza w XXI wieku. Teraz wszystko zależy od obu rządów – francuskiego i polskiego. Oby polityka wewnętrzna, jak to wielokrotnie bywało po jednej i drugiej stronie, nie zburzyła tego, co dziś jest naprawdę istotne. Prezydent Duda i Premier Tusk mówili w ostatnich latach o współpracy z Francją w bardzo podobnym tonie.

    Reklama

    Kupujcie nasze uzbrojenie

    Problematyczne może być podejście Paryża do współpracy zbrojeniowej. Obecnie Francja skupia się głównie na sprzedaży, w tym również do Polski. Warto jednak zaznaczyć, że Warszawa już realizuje jedno kosztowne „partnerstwo strategiczne” i kolejne zakupy uzbrojenia w zamian za deklaracje bezpieczeństwa to za mało. Obszarów współpracy w ramach traktatu jest znacznie więcej i właśnie tam należy szukać równowagi korzyści dla obu stron. Gdyby Francja miała kupować w Polsce, to w ograniczonym zakresie, ale z pewnością wartością dodaną byłby system przeciwlotniczy Piorun. Dlatego na razie pozostaje obserwować ofertę francuską, niepozbawioną mankamentów, ale wciąż interesującą. Antoni Walkowski z Defence24 dzieli się swoją opinią poniżej:

    „Jednym z najbardziej palących problemów Sił Zbrojnych RP jest niezdolność do produkcji w kraju amunicji artyleryjskiej w dużych ilościach, a także brak kompetencji w dziedzinie prochów wielobazowych stosowanych w modułowych ładunkach miotających. Tu z pomocą Polsce mogą przyjść podmioty takie jak KNDS Ammo France oraz Eurenco, którzy należą do europejskich liderów w tej dziedzinie. Oferowana przez francuski przemysł amunicja jest nowoczesna i dysponuje potencjałem rozwojowym. Ponadto, Eurenco ma w ofercie prochy małowrażliwe, a KNDS Ammo France posiada w katalogu pociski precyzyjnego rażenia KATANA, samocelującą amunicję przeciwpancerną BONUS oraz zapalniki z modułem korekcji toru lotu SPACIDO. Nie bez przyczyny Francja uchodzi za jednego z faworytów polskiego programu amunicyjnego.

    Jednym z najważniejszych polskich postępowań, w których biorą udział francuskie podmioty sektora obronnego, jest program Orka. Proponowane Marynarce Wojennej przez Naval Group okręty podwodne Scorpène z napędem diesel-elektrycznym posiadają szereg niebagatelnych zalet. Scorpène jest produktem całkowicie francuskim, a zatem niezależnym od zgód innych państw na eksport. Ponadto, jego wyposażenie i uzbrojenie, w tym okrętowy system walki, hydrolokatory, optoelektronika, ciężkie torpedy, pociski przeciwokrętowe i manewrujące, miny, bezzałogowce itp. to też wyroby znad Sekwany. Dzięki temu Francja ma całkowitą autonomię w sprzedaży kompletnie wyposażonych, wciąż nowoczesnych jednostek do dowolnego państwa na świecie, w tym Polski.

    Wizualizacja francuskiego okrętu podwodnego Scorpène Evolved proponowanego Indonezji.
    Wizualizacja francuskiego okrętu podwodnego Scorpène Evolved proponowanego Indonezji.
    Autor. Naval Group

    Kłopot w tym, że Scorpène jest jednym z najstarszych projektów w programie Orka. Co prawda Scorpène Evolved niedawno sprzedane Indonezji otrzymają akumulatory litowo-jonowe produkowane przez firmę Saft, lecz opracowany przez Naval Group układ napędu niezależnego od powietrza o nazwie FC2G dotąd nie znalazł nabywcy. Scorpène jest też wyrobem czysto eksportowym, z którego nie korzysta francuska marynarka wojenna ani żadne inne państwo w Europie. Z tej przyczyny w przypadku zakupu Scorpène przez Polskę synergie między siłami podwodnymi Marynarki Wojennej RP a Marine Nationale byłyby ograniczone. Prawdopodobieństwo zaoferowania Polsce nowych okrętów projektu Blacksword Barracuda, które niedawno nabyła holenderska Koninklijke Marine, wydaje się bardzo niewielkie, a ekspedycyjny charakter tych jednostek stanowiłby istotne ograniczenie na płytkim Bałtyku.

    Interesująco prezentuje się oferta francuskiego przemysłu obronnego w sektorze lotniczym. Samolot transportowy Airbus A400M Atlas to maszyna wciąż młoda, która wciąż dysponuje pokaźnym potencjałem modernizacyjnym, a także posiada około dwukrotnie większy udźwig niż Herculesy obecnie eksploatowane przez Siły Powietrzne. Niemniej z racji na charakter zagrożeń dla Polski pozyskanie dla Sił Powietrznych RP maszyn tej klasy wydaje się mieć niski priorytet. Pewien znak zapytania stanowią też koszty zakupu oraz utrzymania Atlasa. Wysiłki promocyjne Airbusa odczytuję jako próbę zadośćuczynienia europejskiemu producentowi za redukcję zamówień na A400M przez Francję i Niemcy.

    Za to w dziedzinie samolotów do tankowania w powietrzu bezdyskusyjnym faworytem polskich analityków jest Airbus A330 MRTT. Mówiąc krótko, to po prostu najlepsza maszyna w swojej klasie, która znalazła użytkowników na całym świecie i jest produkowana seryjnie. Na dodatek jedyny rzeczywisty konkurent, Boeing KC-46A Pegasus, jest trapiony szeregiem problemów, które zdają się nie mieć końca. A330 dysponuje większą ładownością oraz może przewozić więcej paliwa. Ponadto, MRTT wciąż ewoluuje. Wkrótce jego bazą nie będzie już płatowiec A330-200, lecz młodszy A330neo. Nowy wariant MRTT będzie dysponował większym zasięgiem od poprzednika. Dzięki temu osiągi europejskiego tankowca wzrosną, a Pegasus zostanie daleko w tyle.

      Nie można też zapomnieć o polskim zainteresowaniu pozyskaniem pocisków manewrujących. W ubiegłym roku francuski oddział MBDA zaprezentował publice pocisk LCM, czyli lądowy wariant morskiego systemu MdCN. To uzbrojenie jest proponowane uczestnikom europejskiego programu ELSA, którego celem jest zyskanie przez sygnatariuszy zdolności do uderzania na głębokim zapleczu przeciwnika. W tej dziedzinie Francja dysponuje szerokimi kompetencjami, których dziś nie posiada żadne inne państwo w Europie. Dlatego warto śledzić postępy w systemie LCM, a także inne projekty rakietowe, w których uczestniczy francuski przemysł (choćby francusko-brytyjski FMAN/FMC).

      Można domniemywać, że Polska będzie zainteresowana rozszerzeniem udziału w programie satelitarnym Pléiades Neo prowadzonym Airbus Defence & Space, a także innymi wspólnymi działaniami w przestrzeni kosmicznej. Jednak w tym miejscu wstrzymam się od komentarza i odeślę Szanownych Czytelników do tekstów naszych kolegów ze Space24.pl.

      Niestety strona polska ma do zaoferowania Francji zdecydowanie mniej, niż Francja może zaproponować Polsce. Paryż nie bez przyczyny stał się drugim największym eksporterem uzbrojenia na świecie. »Fabriqué en France« to nie tylko wyraz protekcjonizmu w przemyśle zbrojeniowym i troska o pełną narodową suwerenność w obronności, ale też inwestycja, która zwyczajnie się opłaca. Dotyczy to zwłaszcza produktów o wysokiej wartości dodanej, jak wielozadaniowe samoloty bojowe Rafale czy haubice CAESAR. Trudno winić Francję za tę skuteczność, niemniej obawiam się, że potencjalna francusko-polska współpraca obronna może być dość jednostronna. To mogłoby się zmienić, gdyby Armée de terre zdecydowała się pozyskać nowe pojazdy opancerzone o trakcji gąsienicowej lub kupić tysiące polskiej produkcji bezzałogowców oraz przenośnych zestawów przeciwlotniczych. Jednak nic nie wskazuje, by tak się miało stać”.

      Reklama

      Francuski pragmatyzm

      Temat obecności sił zbrojnych Republiki Francuskiej na Ukrainie jest wciąż aktualny, choć w ostatnich tygodniach wyraźnie przycichł. To jedna z wielu inicjatyw prezydenta Macrona, która najpierw zyskuje międzynarodowe zainteresowanie, a później na jakiś czas znika z pola widzenia. Polska od początku wskazuje, że nie oddeleguje swoich kontyngentów, ale i tak pozostaje punktem centralnym dla całej operacji, tak jak od początku wojny dla Ukrainy i wszystkich tych, którzy pomagają lub budują tam swoją obecność.

      Nasza rola musi być doceniana, ale też warto zacząć wykorzystywać to, że jesteśmy przystankiem dalej na wschód. Dlatego trzeba dobitnie przyznać, że dla Paryża głównym celem budowania pozycji nie jest współpraca z Warszawą, ale z Kijowem. Francja na Ukrainie chce rozwijać swoje zdolności i inwestować, myśląc już o czasie po zakończeniu wojny. Można odnieść wrażenie, że relacje francusko-ukraińskie są w ostatnich miesiącach lepsze niż polsko-ukraińskie.

      Francja nie kryje się z tym, że lubi dywersyfikować sojusze. Pierwszym przykładem jest bardzo bliska relacja z Indiami, gdzie sprzedawane jest uzbrojenie warte dziesiątki miliardów euro. Jednocześnie Nowe Delhi utrzymuje bardzo dobrą współpracę surowcową z Moskwą. Inne ważne kierunki (gdzie Rosja wciąż pozostaje w tle) to Zjednoczone Emiraty Arabskie (kupujące francuskie uzbrojenie i goszczące francuskie wojska), Egipt (z rosyjską elektrownią atomową i systemami uzbrojenia), czy Armenia (od lat związana z Moskwą i utrzymująca rosyjskie bazy wojskowe na swoim terytorium). Współpraca trwa również z Chinami, Kazachstanem czy Serbią. Paryż patrzy na sojusze globalnie, a tylko naiwny uzna, że traktat z Polską oznacza automatyczne porzucenie innych relacji, które dla Francji są po prostu bardzo intratne.

      Indyjskie samoloty Suchoj Su-30MKI i HAL Tejas w towarzystwie francuskiego Dassault Rafale podczas ćwiczeń Garuda VII w Indiach, 2022 rok.
      Indyjskie samoloty Suchoj Su-30MKI i HAL Tejas w towarzystwie francuskiego Dassault Rafale podczas ćwiczeń Garuda VII w Indiach, 2022 rok.
      Autor. Indian Air Force / X

      Z tymi traktatami i ekskluzywnym gronem też nie jest tak do końca. Oprócz zaplanowanego na 9 maja 2025 roku porozumienia z Polską – po wcześniejszych traktatach z Niemcami, Włochami i Hiszpanią – Francja w tym roku podpisała również szereg innych umów o charakterze obronnym.

      W styczniu 2025 Francja i Norwegia podpisały list intencyjny dotyczący współpracy w zakresie obronności, obejmujący wspólne ćwiczenia, ochronę infrastruktury krytycznej (w tym kabli podmorskich) oraz rozwój sprzętu wojskowego; natomiast w marcu  zawarto Porozumienie o Bezpieczeństwie Indo-Pacyfiku z Indonezją, rozszerzające współpracę w regionie Azji i Pacyfiku.

      Oczekiwania Paryża i Waszyngtonu mają również charakter militarny. Tak jak Stany Zjednoczone prowadzą wiele operacji międzynarodowych, tak i Francja przez lata angażowała się w misje wojskowe. Co istotne, wciągała w nie swoich bliskich partnerów – choćby Estonię w działania w Afryce. Nie można wykluczyć, że współpraca wojskowa stanie się w przyszłości elementem wspólnych misji zagranicznych, zwłaszcza że wspólne ćwiczenia armii odbywają się już od dawna.

        We francusko-polskim tangu jest jeszcze trzeci zainteresowany. Nowy kanclerz Niemiec odwiedzi zarówno Warszawę, jak i Paryż, zaś Trójkąt Weimarski to format, który regularnie wraca na agendę. Trzeba przy tym pamiętać, że Francja postrzega Polskę także jako element własnej rozgrywki z Niemcami. Z jednej strony demonstruje, że potrafi współpracować z innymi partnerami, z drugiej – niezmiennie podkreśla, że to relacje z Berlinem są kluczowe dla stabilności Unii Europejskiej. Oceniam, że w tym trójkącie trzeba być bardzo czujnym.

        Nie można wykluczyć, że za kilka lat Francja będzie zupełnie inna niż dziś. Także w ujęciu, które niekoniecznie przypadnie do gustu w Polsce. Dlatego tak ważne jest uczenie się od innych i wykorzystywanie metod, które stosuje nasz sojusznik. W tym przypadku warto zacieśniać relacje dwustronne, ale z założeniem, że nie wolno całkowicie się im podporządkować. Francja to dla nas jeden z wielu partnerów, tak jak Polska będzie tylko jednym z wielu dla Paryża.

        Nikt nie oczekuje, że Francuzi będą w Suwałkach bronić polskich granic. Niemniej, utrzymują swoją obecność w Estonii i Rumunii, gdzie współpraca z obydwoma państwa jest bardzo dobra. Do czasu aż będzie trzeba powiedzieć „sprawdzam” ten sojusz może wydawać się niepewny. Dlatego warto skorzystać ze wszystkich elementów wokół tego traktatu, który przecież obejmuje nie tylko kwestie bezpieczeństwa. Nikt nie zabrania Polsce rozwijać współpracy z innymi partnerami oraz wzmacniać własne zdolności militarne.

        Francuskie czołgi Leclerc na ćwiczeniach w Rumunii, jesień 2024 roku.
        Francuskie czołgi Leclerc na ćwiczeniach w Rumunii, jesień 2024 roku.
        Autor. État-major des armées / X

        Ciekawe jest miejsce podpisania traktatu –  w przeciwieństwie do trzech wcześniejszych porozumień (z Niemcami, Włochami i Hiszpanią), nie odbyły się one na terytorium Francji. Teraz, po raz pierwszy, w przypadku Polski będzie inaczej. Marcin Giełzak, Dwie Lewe Ręce, wskazuje: „wybór Nancy na miejsce podpisania traktatu jest niefortunny. Dziedzictwo Stanisława Leszczyńskiego, polskiego króla-bankruta, który stał się francuskim klientem nie budzi najlepszych skojarzeń. Dla Paryża wojna o sukcesję polską oznaczała zyski terytorialne i umocnienie swojej pozycji. Dla Warszawy była ona ostatecznym potwierdzeniem utraty podmiotowości na arenie międzynarodowej.

        Pilnujmy się, aby to był jedyne nawiązanie do nieszczęsnego patrona tego traktatu. Rzeczpospolita nie może ustawić się w roli „nabywcy bezpieczeństwa”, który w zamian za ustne deklaracje lub symboliczne przesunięcia sił będzie płacić w twardej walucie kontraktów zbrojeniowych, wielkich inwestycji czy zgody na wzmocnienie pozycji Francji w Unii Europejskiej kosztem państw takich, jak nasze. Macron nie jest mniej transakcyjny niż Trump; jeśli wyczuje słabość, wykorzysta ją. Idealnie gdybyśmy układając przyszłe relacje z krajem nad Sekwaną brali przykład z Indii, które mocno trzymają się zasady quid pro quo: każdy handel z Francuzami czynią transakcją wiązaną, pilnują swojej podmiotowości w tej relacji. My nie mamy oczywiście ciężaru geopolitycznego subkontynentu, więc nie możemy być równie skuteczni, ale mamy obowiązek próbować uzyskać maksimum tego, co jest do uzyskania. Trzeba odczuć partnera złych nawyków z okresu, gdy byliśmy państwem-kandydatem do UE i gdy naturalnym było, że stojący w poczekalni rutynowo ustępują tym, których proszą o wpuszczenie do środka.

          Teraz, jako pełnoprawny członek i UE oraz kluczowy kraj wschodniej flanki obydwu tych instytucji możemy oczekiwać bardziej równego traktowania. Dalej, należy do cna wykorzystać dobrą koniunkturę jaka nastała wraz z antyrosyjskim zwrotem we Francji. Paryż skonfliktowany z Moskwą w Afryce, na Kaukazie, w Azji Środkowej, Paryż, który staje się zbrojeniową sąsiadów Putina to partner, z którym warto rozmawiać. W kontekście intensyfikującej się współpracy Francji np. z Kazachstanem wprost zaczęto mówić o niej jako o „dostarczycielce suwerenności” dla tego, co było dawną rosyjską strefą wpływów. Ten zwrot nie musi jednak trwać wiecznie, nie musi też zachować obecnej intensywności. Dojście do władzy dalekiej prawicy albo lewicy nie musi, ale może oznaczać odprężenie w relacjach z Rosją. Polityka faktów dokonanych prowadzona, gdy w Pałacu Elizejskim jest jeszcze Emmanuel Macron wydaje się być rozsądną opcją”.

          Wyniesienie relacji na poziom „premium” jest istotne i otwiera szereg możliwości. W tym czasie trzeba mądrze balansować między stwierdzeniem generała de Gaulle’a:„Państwa nie mają przyjaciół, mają tylko interesy” a wizją Emmanuela Macrona:„Europa musi myśleć o sobie jako o potędze, wspólnocie losu i projektu”.

          Reklama

          Nie patrz w tył

          Trudna historia nie przeszkodziła Polsce w tym, by pomagać wtedy, gdy było to po prostu potrzebne. Pomimo pamięci o Wołyniu, Polska jako pierwsza wsparła Ukrainę po rosyjskiej inwazji, wykazując się niezwykłym zaangażowaniem. Staliśmy się, i nadal jesteśmy, zapleczem logistycznym, politycznym i militarnym Kijowa. W tym samym czasie trwają działania hybrydowe prowadzone przez Federacją Rosyjską, a sytuacja na granicy z Białorusią pozostaje bardzo napięta. Mamy też własną, złożoną historię z Niemcami. To nasz największy partner gospodarczy, ale to nie oznacza, że sprawy reparacji czy prawdy historycznej można pominąć. Oczekujemy reakcji.

          Żądamy godnego podejścia od Kijowa do polskich ofiar i ekshumacji. Mamy też pełne prawo oczekiwać zainteresowania Berlina tym, co wciąż nie zostało rozliczone. W relacjach międzynarodowych pamięć nie może być jednostronna. Trzeba wziąć odpowiedzialność za dokonane czyny, bo one są lustrzanym odbiciem współczesnych oczekiwań.

          Wołodymyr Zełenski, Emmanuel Macron, spotkanie, Paryż, Francja, plan zwycięstwa, wojna na Ukrainie , prezydent
          Wołodymyr Zełenski i Emmanuel Macron podczas spotkania w stolicy Francji.
          Autor. ZelenskyyUa/X

          Francja też zna te napięcia i nieporozumienia, zwłaszcza w polskim społeczeństwie, bo sama była zarówno świadkiem, jak i przyczyną wielu niespełnionych obietnic. W 1939 roku miała obowiązujący sojusz z Polską, potwierdzony tuż przed wybuchem wojny, ale ograniczyła się do biernej obserwacji i nie wywiązała się z militarnego zobowiązania. Dziś, w ramach nowego traktatu, padają wielkie słowa o partnerstwie i wartościach. Ale partnerstwo nie polega na deklaracjach, tylko na decyzjach w najważniejszych momentach.

          Jeżeli Paryż rzeczywiście chce budować wspólną Europę z Warszawą, to musi rozumieć polską wrażliwość na bezpieczeństwo, historię i suwerenność. Nie chodzi o uprzejmość i gesty polityczne, tylko o wzajemność. To najprostszy test na wiarygodnego sojusznika. Mamy dziś NATO, mamy mocnego partnera, jakim są Stany Zjednoczone, więc Francja powinna być dodatkowym wzmocnieniem naszych oczekiwań.

          Reklama

          Gwarancje bezpieczeństwa tak, odstraszanie nuklearne nie

          Oprócz szeregu zapisów traktatu, istotnych dla relacji dwustronnych – od kwestii politycznych, przez energetykę, edukację i cyberbezpieczeństwo – jednym z kluczowych założeń zacieśnianej współpracy z Francją są gwarancje bezpieczeństwa. To dodatkowe wsparcie, które ma oferować Paryż, może okazać się kluczowe w kontekście zagrożeń ze strony Federacji Rosyjskiej. To bardzo cenny element, który w czasie trwającej wojny na Ukrainie stanowi dobre uzupełnienie rozwijanej od kilku miesięcy strategii autonomicznej Europy. Dla Polski, będącej wschodnią flanką NATO i UE, każde dodatkowe gwarancje mają realne znaczenie.

          Jednocześnie należy całkowicie wyzbyć się złudzeń co do ewentualnych gwarancji nuklearnych Republiki Francuskiej dla Rzeczpospolitej Polskiej. Dotychczas nie zawarto żadnych porozumień ani umów, które obejmowałyby taki zakres – nawet z Wielką Brytanią, z którą Francja współpracuje w dziedzinie bezpieczeństwa nuklearnego. Francja w tej kwestii pozostaje całkowicie niezależna i suwerenna. Jej doktryna nuklearna koncentruje się na odstraszaniu, a nie na aktywnym użyciu broni jądrowej. Broń ta jest postrzegana jako ostateczna gwarancja suwerenności narodowej i zabezpieczenie tzw. interesów żywotnych (fr.intérêts vitaux).

          Decyzja o użyciu broni jądrowej należy wyłącznie do Prezydenta Republiki. W wystąpieniach kolejnych przywódców Francji, zwłaszcza Jacquesa Chiraca, Nicolasa Sarkozy’ego i Emmanuela Macrona, wielokrotnie podkreślano, że odpowiedź jądrowa mogłaby zostać rozważona w przypadku zagrożenia żywotnych interesów państwa. Dotyczy to zarówno ataku z użyciem broni masowego rażenia, jak i broni konwencjonalnej, jeśli jej skutki byłyby wystarczająco poważne. Francja nie przyjmuje doktryny automatycznego pierwszego użycia, ale dopuszcza możliwość odpowiedzi nuklearnej nawet wtedy, gdy przeciwnik nie użyje broni jądrowej.

            Sama idea nuclear sharing nie jest przez Francję brana pod uwagę. Nie istnieje też możliwość stałej obecności francuskich okrętów podwodnych na Morzu Bałtyckim ani permanentnej misji myśliwców Rafale nad Polską. Każda taka „stała obecność” wymagałaby ogromnych inwestycji w infrastrukturę, uruchomienia wieloetapowego łańcucha logistycznego oraz zapewnienia odpowiednich warunków bezpieczeństwa. To proces długotrwały i kosztowny, a sama decyzja – w obecnej pozycji Francji i prezydenta Macrona – pozostaje nierealna.

            Jednocześnie, gdyby Polska stanęła w obliczu poważnego zagrożenia ze strony Federacji Rosyjskiej, możliwe byłoby uruchomienie tzw. dialogu odstraszania. Nie zakłada on koniecznego użycia broni jądrowej, ale może obejmować rozmieszczenie francuskich sił, na przykład w ramach misji myśliwców Rafale. Dlaczego akurat w tym przypadku byłoby to możliwe? Ponieważ chodzi o realne zagrożenie dla interesów Francji, która również posiada swoje strategiczne cele na wschodniej flance NATO. I tu tkwi zasadnicza różnica w porównaniu z USA: Francja w Europie bezpośrednio odczuwa zagrożenie dla własnych interesów. Tym samym francuskie Rafale, w pełni zdolne do przenoszenia pocisków jądrowych, mogłyby – w razie potrzeby – zostać użyte w ramach odstraszania sojuszniczego, bez przekazywania broni jądrowej innym państwom. Obecność „nuklearnych Rafale” na polskim niebie, w ramach krótkotrwałej misji, byłoby wówczas kluczowe.

            Francuski samolot bojowy Dassault Rafale z zamaskowanym pociskiem ASMPA-R zdolnym do przenoszenia głowicy jądrowej leci w towarzystwie latającej cysterny A330 MRTT.
            Francuski samolot bojowy Dassault Rafale z zamaskowanym pociskiem ASMPA-R zdolnym do przenoszenia głowicy jądrowej leci w towarzystwie latającej cysterny A330 MRTT.
            Autor. Armée de l'Air et de l'Espace / X

            Francuzi nie przepadają za określeniem „parasol nuklearny”, ponieważ sugeruje ono, że ten, kto go „trzyma”, sam staje się celem potencjalnego ataku. W ich ujęciu chodzi raczej o wsparcie w ramach strategii odstraszania, a nie o bezpośrednie przejmowanie ryzyka za innych.

            Francja deklaruje również zainteresowanie większym zaangażowaniem sojuszników w ćwiczenia i manewry o charakterze odstraszającym, w których jej siły zbrojne mogłyby demonstrować gotowość i wiarygodność. Celem tych działań jest nie tylko zwiększenie interoperacyjności, ale także pokazanie partnerom, czym w praktyce jest współczesne odstraszanie nuklearne i jaką rolę może odegrać w obronie Europy. To także potencjalna szansa dla polskich Sił Zbrojnych, by uczestniczyć w tego typu manewrach.

            Paryż oczekuje, że to Warszawa będzie aktywnie poszukiwać wspólnych interesów z Francją w obszarze współpracy militarnej. Dopiero na tej podstawie możliwe będzie pogłębianie koncepcji „europejskiego odstraszania”. W tym kontekście coraz częściej podkreśla się, że lepszym kierunkiem niż rozwijanie parasola nuklearnego byłoby wzmacnianie potencjału konwencjonalnego, na przykład poprzez rozwój pocisków balistycznych lub manewrujących.

            Reklama

            Mapa drogowa na długą podróż

            Nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że podpisywany traktat jest nie tylko sygnałem dla Rosji. To także informacja dla USA, że Polska może mieć innych sojuszników nuklearnych, którzy oferują własne gwarancje bezpieczeństwa. NATO pozostaje fundamentem, który uzupełniać mają Amerykanie, ale w kontekście traktatu oczekiwania kierowane są również wobec Francuzów. Oczywiście, pojawiają się głosy, że to tylko „gwarancje na papierze”, jednak nie ulega wątpliwości, że korzystniej jest mieć więcej mocarstw nuklearnych współpracujących z Polską.

            W kontekście samego dokumentu najważniejsze jest dosłownie wszystko, co będzie po nim i poza nim. Do traktatu można wpisać bardzo wiele elementów, założeń i planów, ale w praktyce jest to po prostu mapa drogowa na kolejne miesiące. Samo podpisanie i cała otoczka odbędą z rozmachem, nie zabraknie odwołań do wspólnej historii, a politycy obu państw wskażą na liczne obszary do współpracy. Jednakże działania rozpoczną się dzień później. Zarówno administracja publiczna, sektor prywatny, jak i organizacje pozarządowe muszą otrzymać od swoich rządów – francuskiego i polskiego – impuls do wzmocnionych działań. Widziałem dziesiątki podpisywanych porozumień i zawsze kluczowe jest to, co następuje później. Traktat to najwyższa forma umowy międzynarodowej. Po podpisaniu i ratyfikacji (warto będzie spojrzeć na głosowania) staje się obowiązującym dokumentem prawnym, który państwa muszą respektować. Jednocześnie sposób realizacji, intensywność i rozwijanie kolejnych obszarów stoją po obu stronach.

            Francja ma już doświadczenie w zawieraniu tego typu porozumień. W 2019 roku podpisała z Niemcami Traktat z Akwizgranu, który teoretycznie miał pogłębić współpracę w zakresie polityki zagranicznej, obronności i przemysłu zbrojeniowego. Jednym z kluczowych zapisów była deklaracja o wspólnym opracowywaniu systemów uzbrojenia, w tym nowej generacji czołgu MGCS oraz przyszłego samolotu wielozadaniowego FCAS. Jednak oba projekty szybko napotkały poważne przeszkody: rozbieżności interesów przemysłowych, spory o podział kompetencji i różnice w tempie prac. Powołana Rada ds. Bezpieczeństwa i Obrony nie zmieniła faktu, że oba państwa nadal prowadzą niezależną politykę.

              Symboliczny charakter Akwizgranu nie przełożył się na realny przełom. Dodatkowo pojawiły się napięcia w polityce obronnej i energetycznej – szczególnie w kwestii energii atomowej, gdzie Francja jest zdecydowanym zwolennikiem, a Niemcy przeciwnikiem – oraz dalsze opóźnienia i nieporozumienia przy wspólnych projektach zbrojeniowych. Brakuje także spójnej strategii wobec globalnych wyzwań: oba kraje różnią się w podejściu do Chin, USA, Afryki czy Izraela, a także wykazują odmienne tempo reformowania UE, np. w zakresie rozszerzenia czy budżetu. Dlatego, jeśli podobny traktat miałby zostać zawarty między Francją a Polską, warto z wyprzedzeniem oddzielić medialne gesty od rzeczywistych, skutecznych mechanizmów współpracy.

              Francja zmaga się z poważnymi wyzwaniami wewnętrznymi: nielegalną migracją, rosnącą przestępczością, napięciami społecznymi i kryzysem politycznym. Po przedterminowych wyborach w 2024 roku rząd Michela Barniera upadł w wyniku wotum nieufności, a nowy gabinet François Bayrou działa jako rząd mniejszościowy, z jednym z najniższych w historii poziomów poparcia. Deficyt budżetowy przekraczający 5,8% PKB, zadłużenie wynosi powyżej 112% oraz skutki reformy emerytalnej, co wywołuje protesty.

              Coraz silniejsza polaryzacja i napięcia na tle migracyjnym dodatkowo destabilizują sytuację. Trzeba wskazać, że słabość wewnętrzna to także słabość zewnętrzna. W ciągu kolejnych dwóch lat prezydentury Macrona Francja musi się zmienić, ponieważ obecne warunki ograniczają jej zdolność do rozwijania współpracy międzynarodowej. Traktat z Polską jest ważny, ale pytanie pozostaje otwarte: na ile będzie on rzeczywistym priorytetem z francuskiej perspektywy?

              Francuska fregata „Alsace” typu FREMM.
              Francuska fregata „Alsace” typu FREMM.
              Autor. Marine Nationale

              Kacper Kita, Nowy Ład, autor książki „Saga rodu Le Penów”, konkluduje: „nastroje we Francji w ostatnich trzech latach wyraźnie przesunęły się w kierunku antyrosyjskim – pokazują to zarówno badania opinii publicznej jak postawa wszystkich liczących się ugrupowań politycznych. Poza skrajną lewicą nikt nie krytykuje też zwiększania wydatków na zbrojenia. Wraz z rozczarowaniem rozwojem sytuacji w Afryce, mocarstwowymi ambicjami Francuzów i chęcią prezydenta Macrona by uciec od problemów wewnętrznych w aktywną dyplomacji (tylko na tym obszarze może liczyć na poparcie większości społeczeństwa i klasy politycznej) tworzy to okienko sprzyjających okoliczności dla Polski, których nie powinniśmy zmarnować.

              Pewna zdrowa dywersyfikacja naszych kierunków współpracy militarnej i innej byłaby wskazana, jeśli chcemy być odbierani jako podmiotowy gracz – czy w Waszyngtonie, czy w Paryżu, czy w innych stolicach. Jednocześnie nie należy sobie robić złudzeń – Francuzi nie będą w stanie zastąpić USA, nie mają takich zdolności, są też krajem z wysokim i szybko rosnącym zadłużeniem. Mogą być natomiast wartościowym komplementarnym partnerem. Należy realistycznie, stopniowo zwiększać ich zaangażowanie w naszym regionie, który przez ostatnie dziesięciolecia nie budził ich specjalnego zainteresowania, a aktualnie jest bardziej obecny we francuskiej debacie – podobnie jak obraz Polski jako rosnącej siły, z którą warto się liczyć, niekiedy wręcz przesadnie pozytywny”.

              Jules Barbey d’Aurevilly miał ponoć powiedzieć:„Polska to romantyczna bohaterka, zawsze stojąca dumnie mimo ciosów losu”. Uważam, że tych ciosów było już wystarczająco wiele. Owe porozumienie z Francją, wraz z gwarancjami bezpieczeństwa, ma być dodatkową tarczą na przyszłość. Dość więc słów i rosnących oczekiwań – nadszedł czas na działanie. 9 maja w Nancy na zawsze zapisze się w historii relacji polsko-francuskich. To „tylko” i „aż” traktat, który stawia przed Paryżem i Warszawą szereg wyzwań. Jeśli ktoś naprawdę liczył na nowe otwarcie w relacjach w XXI wieku, teraz właśnie nadarza się taka okazja. Gotowych projektów i inicjatyw jest niewiele, a najtrudniejsze dopiero przed nami: rozwijanie tej relacji „premium” w kolejnych latach i przez kolejne rządy. Polska i Francja mogą stanąć ramię w ramię i wspólnie spoglądać na wyzwania w Rosji i na Ukrainie. Powodzenia. Bonne chance!

              Współpraca: Marcin Giełzak, Kacper Kita, Antoni Walkowski

              Reklama
              WIDEO: Burza w Nowej Dębie. Polskie K9 na poligonie
              Reklama

              Komentarze

                Reklama