Geopolityka

Francuski parasol nuklearny dla Polski

Autor. Defence24

Francja ma bardzo długą historię odstraszania nuklearnego. Obecnie temat wrócił na agendę i parasolem nuklearnym mogłyby zostać objęte kraje sojusznicze. Pierwsze wnioski to rozszerzenie doktryny, obecnie ograniczonej przez Amerykę do Niemiec, na przykład na Polskę, Czechy lub kraje bałtyckie. Paryż faktycznie może przy wykorzystaniu myśliwców Rafale zademonstrować swój potencjał i wejść na poziom rywalizacji, którego obawia się Federacja Rosyjska.

W odpowiedzi na ewolucję rosyjskiej doktryny nuklearnej, zwłaszcza obniżenie progu użycia broni jądrowej ogłoszone przez prezydenta Władimira Putina w listopadzie 2024 roku, minister spraw zagranicznych Francji, Jean-Noël Barrot, określił tę decyzję jako zwykłą retorykę i zapewnił, że V Republika nie da się zastraszyć tego rodzaju działaniami. Przekaz wzmocnił na początku marca br. Prezydent Emmanuel Macron, który wprost mówi o zagrożeniu dla Francji i Francuzów, a także możliwości rozszerzenia francuskiego odstraszania nuklearnego na resztę Europy. Wyraził on nadzieję na osiągnięcie współpracy do końca pierwszej połowy 2025 roku, po przeprowadzeniu technicznych rozmów z innymi liderami; w tym z Polską.

Trochę historii

Wraz z rozpoczęciem w 1942 r. ery atomowej oraz zintensyfikowaniem badań nuklearnych wzrosło zapotrzebowanie na uran. Dla Francji rozwiązaniem stały się jej byłe afrykańskie kolonie, przede wszystkim Niger i Gabon, posiadające jego złoża. Francja eksploatowała gabońskie złoża uranu w latach 1957-1999, tj. do momentu spadku cen surowca na rynku. Obecnie importuje surowiec z Kazachstanu, Australii, Uzbekistanu, a pozostałości ma jeszcze w Nigrze, z którym całkowicie zerwała relacje po zamachu stanu w lipcu 2023 roku. Kolejna duża inwestycja będzie w Mongolii, gdzie podpisano umowy na wydobycie uranu.

Francja posiada doktrynę nuklearną, opartą na zasadzie odstraszania strategicznego, która została ustanowiona w latach 60. XX wieku z inicjatywy generała de Gaulle’a, opierając się na idei, że każda agresja przeciwko Francji byłaby zbyt kosztowna dla przeciwnika, z powodu groźby nuklearnego odwetu.

Od 1996 roku Francja nie dysponuje klasyczna triadą atomową ponieważ zlikwidowała lądowe rakiety balistyczne S3 w Plateau d’Albion. Jak nazwa wskazuje, są to składające się na arsenał jądrowy trzy komponenty: morski, lądowy i powietrzny, a więc pociski z głowicami termojądrowymi wystrzeliwane z okrętów podwodnych, samolotów oraz wyrzutni lądowych.

    Francuski arsenał nuklearny w 2025 roku

    W 2025 roku Francja dysponuje około 290 głowicami jądrowymi, rozmieszczonymi w dwóch głównych filarach swojego arsenału nuklearnego.

    Pierwszym z nich są pociski balistyczne M51, które znajdują się na czterech atomowych okrętach podwodnych klasyLe Triomphant. Każdy z tych okrętów jest uzbrojony w 16 rakiet balistycznych M51, zdolnych do przenoszenia wielogłowicowych ładunków nuklearnych, co daje łącznie 64 rakiety M51.

    Pociski SLBM (pociski balistyczne wystrzeliwane z okrętu podwodnego) typu M51 mają zasięg do 10 tysięcy km. Okręty mogą mieć do 16 takich pocisków, z których każdy może przenosić do 10 niezależnie skierowanych głowic termojądrowych (zazwyczaj 4-6 głowic) o mocy co najmniej 100 kt każda.

    Cztery atomowe okręty podwodne Le Triomphant, Le Téméraire, Le Vigilant i Le Terrible napędzane są reaktorem K15 o mocy cieplnej 150 megawatów. Mają długość 138 metrów i wypierają w zanurzeniu 12,5 tys. ton. Ich załogę stanowi 111 marynarzy i należą do najlepiej wyćwiczonych jednostek podwodnych na świecie.

    Drugim filarem są rakiety ASMP-A, wykorzystywane przez samoloty Rafale B sił powietrznych oraz Rafale M marynarki wojennej. Szacuje się, że Francja posiada około 70 sztuk tych pocisków.

    Myśliwce są wyposażone w pociski manewrujące średniego zasięgu ASMP-A (Air-Sol Moyenne Portée-Amélioré) z głowicą TN 81 o regulowanej mocy od 100 do 300 kt i zasięgu 500 km. Ich użycie jest planowane w kolejnych etapach narastającego konfliktu. Mogą posłużyć taktycznemu uderzeniu atomowemu.

    W listopadzie 2023 roku Francja przeprowadziła test nowej wersji pocisku balistycznego M51-3, co podkreśla ciągły rozwój jej strategicznych sił odstraszania nuklearnego. M51-3 to najnowsza wersja francuskiego pocisku balistycznego, przeznaczona do wystrzeliwania z okrętów podwodnych. W porównaniu do swoich poprzedników, posiada zwiększony zasięg o setki kilometrów, poprawioną zdolność penetracji systemów obrony przeciwrakietowej i ma zapewnić skuteczność odstraszania. Nowa wersja rakiety ma zostać wdrożona wraz z przyszłymi okrętami podwodnymi trzeciej generacji SNLE 3G, których wejście do służby planowane jest do 2035 roku.

    Odstraszanie = reagowanie?

    Francja nie rezygnuje z prawa użycia broni jako pierwsza, w tym wobec państw godzących w interesy żywotne Francji. Takim jest np. atak lub groźba ataku na sojuszniczy kraj członkowski UE. To tak zwane „ultime avertissement”. Jest to zgodne z francuską doktryną atomową, która dopuszcza wykonanie w samoobronie jednorazowego ataku nuklearnego jako ostatecznego ostrzeżenia. W razie niepowodzenia, kolejną fazą byłby totalny atak nuklearny na najważniejsze cele militarne i prawdopodobnie także na skupiska ludności na terytorium przeciwnika.

    Jednym z filarów francuskiej doktryny jest niezależność strategiczna, także w ramach NATO, ponieważ Francja podejmuje decyzje dotyczące swojego arsenału nuklearnego całkowicie autonomicznie. Wynikało to z myśli politycznej Charlesa de Gaulle’a oraz koncepcji generała Pierre’a Marie Gallois, którzy nauczeni doświadczeniami III i IV Republiki promowali dyskurs autonomizacji i suwerenizacji polityki bezpieczeństwa Francji w dobie zimnej wojny.

    Tym samym Francja opuszczając w 1966 roku zintegrowane struktury wojskowe Sojuszu, wystąpiła również z Grupy Planowania Nuklearnego (Nuclear Planning Group – NPG). Powrót do zintegrowanych struktur wojskowych NATO za prezydentury Nicolasa Sarkozy w 2009 roku nie niósł jednak za sobą reintegracji w ramach NPG, a zatem francuskie „force de frappe” jest niezależne od odstraszania nuklearnego Sojuszu i USA.

    Jest to jednak rozpatrywane przez Waszyngton, Paryż, jak i cały sojusz, jako element pozytywny, który wzmacnia dwuznaczność strategiczną oraz element odstraszania. Użycie broni atomowej przez Francję ma też koncepcję „ostatecznego ostrzeżenia”, czyli krytycznego zagrożenia dla narodu francuskiego, gdzie Francja rozważa ograniczony atak nuklearny, aby zademonstrować swoją determinację.

      Francuskie żywotne interesy to termin, który zaistniał w trakcie zimnej wojny i odnosił się do retorycznej i operacyjnej koncepcji deeskalacji przez eskalację w przypadku agresji wojsk Układu Warszawskiego na Niemcy Zachodnie i kraje Beneluksu z terytoriów NRD. Retoryka Macrona także odnosi się do żywotnych interesów, tyle że zostały one rozszerzone o wymiar europejski (na razie tylko generalnymi hasłami), który w szerokim rozumieniu może być rozpatrywany w kategoriach państw członkowskich Unii Europejskiej.

      Po publikacji rosyjskiej doktryny prezydent Francji odpowiedział, że Rosja przyjmuje postawę eskalacyjną i wezwał ją, żeby zachowała rozsądek. Macron podkreślił, że Paryż będzie nieustannie wspierał Kijów, aby doprowadzić do uregulowania kwestii terytorialnych ustanawiających poszanowanie prawa międzynarodowego, co przyniesie Ukrainie gwarancje bezpieczeństwa.

      Współcześnie można wyróżnić trzy typy zagrożeń dla Rosji, których typologia jest niezmienna od 2003 roku:

      1. zagrożenia podważające niezależność polityczną (suwerenność) Rosji, a w konsekwencji jej status wielkiego mocarstwa;
      2. broń jądrowa i potencjalne użycie jej przeciwko Rosji;
      3. szybki rozwój techniczno-wojskowy i naruszenie równowagi sił poprzez np. stacjonowanie wojsk blisko granic z Rosją.

      Zaktualizowana doktryna nuklearna Federacji Rosyjskiej z listopada 2024 roku zezwala na użycie arsenału nuklearnego w przypadku ataku atomowego lub z wykorzystaniem BMR na rosyjskie siły stacjonujące poza granicami kraju. Ponadto obniżony próg odnosi się także do potencjalnego zagrożenia integralności terytorialnej lub suwerenności Białorusi. Na sam koniec warto zaakcentować, że Rosja może odpowiedzieć nuklearnie na atak kraju nieposiadającego własnego arsenału jądrowego.

      Punkty 2 i 3 wpisują się w obecną retorykę Macrona, który jednocześnie zainicjował rozmieszczenie wojsk na terytorium Ukrainy, rozłożenie parasola nuklearnego, a także wspiera szybki rozwój zbrojeniowy państw Unii Europejskiej, włącznie z francuskim wejściem w gospodarkę wojenną. Francja przyjmująca taką zdecydowaną postawę jest postrzegana jako znaczące zagrożenie dla Rosji.

      A dla Polski?

      Obecnie wykluczam stałe rozmieszczenie głowic nuklearnych na terytorium Polski. Niemniej, myśliwce Rafale na polskim niebie to opcja jak najbardziej realna. Mając jednocześnie amerykański parasol nad Niemcami oraz aktywizującą się w odstraszaniu nuklearnym Wielką Brytanię, to naprawdę doktryna odstraszania nuklearnego NATO zaczyna być czymś namacalnym.

      Francja mogłaby również realizować nuklearne odstraszanie w wymiarze europejskim w stosunku do Federacji Rosyjskiej poprzez misje okrętów podwodnych z arsenałem nuklearnym na Morzu Północnym, Morzu Norweskim lub Morzu Barentsa, a więc na obszarze arktycznym. Polska jest w trakcie wyboru kluczowego dostawcy okrętów podwodnych; niekoniecznie powinny być z Francji, ale pozwolą operować na Bałtyku.

        Macron deklaruje również gotowość do wspólnych ćwiczeń z wykorzystaniem francuskiego arsenału, co Polska i kraje regionu powinny rozpatrywać jako komplementarne dla gwarancji USA.

        Polska ma obecnie Francję (Macrona) w swoim najlepszym wydaniu w 21 wieku. Nie będzie lepszego momentu, aby naciskać na Paryż, by angażował się wymiarze bezpieczeństwa na wschodniej flance NATO. Nie trzeba kupować uzbrojenia od Francuzów, czy też obiecywać kolejnych wielkich projektów, jak np. atom. Wystarczy zademonstrować, że możemy współpracować zarówno z USA, jak i z Francją. Jeśli Macron chciałby nam dać swój parasol nuklearny, to należy z tego skorzystać. Nikt nie mówi o wykorzystaniu broni atomowej, ale żeby odstraszać, trzeba mieć czym.

        WIDEO: Pułk Kalinowskiego dalej walczy I Trump wstrzymuje pomoc

        Komentarze (1)

        1. Suchar

          Żeby odstraszyć trzeba mieć czym. No właśnie. Kilka samolotów z bombkami A stacjonujące w Niemczech, jak one niby mają zagrozić Rosji przy zasięgu 500 km? Chyba tylko jak Ruscy bedą nad Odrą, wcześniej to gęganie. Na pewno zrównoważą tym hipersoniki.