Geopolityka
Tajwan a Chiny - czyli konflikt kogo z kim? [KOMENTARZ]
Chiny i Tajwan w coraz większym stopniu przykuwają uwagę świata ze względu na kwestie bezpieczeństwa. Jednakże, żeby z naszej europejskiej perspektywy uchwycić odpowiednie tło dla bieżących wydarzeń, na łamach Defence24.pl, mogą zapoznać się Państwo ze specjalnym, często bardzo osobistym komentarzem Piotra Plebaniaka, prosto z Tajwanu. Odnoszącym się zarówno do obecnej sytuacji geopolitycznej, ale również kwestii historycznych oraz społecznych. Zaś już niedługo będzie można przeczytać najnowszą książkę Piotra Plebaniaka zatytułowaną „Chiny. Zrozumieć imperium”.
W tym tekście pokrótce zaprezentuję szczegóły, które albo nie są rozpoznane przez uczestników polskiej debaty publicznej, albo z innych względów – choćby braku informacji z pierwszej ręki – nie są używane do budowania percepcji tego, co na Tajwanie nazywane jest „relacjami między dwoma brzegami [cieśniny tajwańskiej]” (兩岸關係).
Ten „raport” z założenia nie jest wyczerpujący. Moim zamiarem było dostarczyć pakiet faktów i percepcji, które pomogą uczestnikom debaty w wypełnieniu białych plam w ich rozważaniach. Pisząc go nie aspirowałem do sporządzenia analizy geopolitycznej. Treść jest zbiorem obserwacji historyka i socjologa, zaangażowanego w tzw. obserwację uczestniczącą, czyli pobieranie wiedzy z punktu widzenia kogoś będącego przyszywaną, ale nadal częścią społeczeństwa tajwańskiego.
Pierwszym spostrzeżeniem dotyczącym sprawy tajwańskiej jest to, że jakiekolwiek nazywanie wydarzeń i ich uczestników jest siłą rzeczy przyjmowaniem narracji którejś ze stron, a więc naraża na zarzut stronniczości. Kwestia ta zostanie omówiona w części „Zawiła i teatralna zabawa w nazwy”.
Podstawowe informacje o Tajwanie
Tajwan to wyspa o powierzchni mniej więcej 1/3 powierzchni Polski. W ok. 70% pokryty jest górami i lasem deszczowym, nienadającym się na zagospodarowanie inne niż ograniczone uprawy roślin takie jak kawa czy herbata. Płaskie tereny przemysłowe, rolnicze i zamieszkane koncentrują się praktycznie w całości na płaskich nizinach po zachodniej stronie wyspy.
Aktualnie populacja wyspy to ok. 23 miliony mieszkańców, z których 98% to tzw. Chińczycy Han. Zamieszkujący Tajwan Chińczycy to w jednej części potomkowie migrantów z przylegającej do Tajwanu prowincji Fujian (tzw. benshengren本省人) oraz „zbieranina” (waishengren 外省人), która przybyła na Tajwan po odzyskaniu go z rąk Japończyków w 1945 roku, a potem w wyniku ewakuacji z kontynentu wraz z Chang Kaj-szekiem w 1949 roku.
Czytaj też: Reapery dla Tajwanu, czyli kolejna zgoda USA
Oprócz głównej wyspy Tajwan (do 1945 roku Formoza), administracji rządu Republiki Chińskiej podlega kilka wysepek i archipelagów w najbliższym sąsiedztwie. Strategicznie położoną jest Kinmen (właśc. Jinmen 金們) tuż przy brzegu kontynentu. Niech mi tu będzie wolno zażartować. Znaczenie strategiczne Kinmen opiera się współcześnie w dużej mierze na tym, że na wysepce ulokowana jest działająca od 1950 roku destylarnia Kinmen Kaoliang Liquor Inc., której wysokoprocentowe produkty zdobyły istotną część rynku alkoholi. Można więc żartobliwie powiedzieć, że precyzyjny atak na tą instalację, odległą od kontynentu zaledwie o kilka kilometrów, jest więc w stanie zachwiać morale całego narodu.
Przegrana w 1949 roku wojna domowa – rys historyczny
Obalenie ostatniego cesarza Dynastii Qing (in. Mandżurskiej) nie zakończyło się ustanowieniem reżimu rdzennych Chińczyków Han. Republika Chińska została powołana do życia z dniem 1 stycznia 1912 roku w rezultacie rewolucji Xinhai roku 1911 (to tradycyjna nazwa roku powtarzająca się w sześćdziesięcioletnim cyklu). Nowopowstały reżim zmagał się z chaosem wewnętrznym i ingerencjami ze strony mocarstw zewnętrznych – sam był manifestacją obcego wpływu.
Rewolucja Xinhai nie była obaleniem jednego i ustanowieniem drugiego reżimu, jednym cięciem”. Była elementem planu modernizacji Chin. Jej inicjatorom chodziło o zrzucenie jarzma mandżurskiego i ustanowienie nowoczesnego państwa na wzór zachodni. W praktyce rewolucja Xinhai była jedynie jednym z ważniejszych punktów całego ciągu wydarzeń. Ten ciąg wydarzeń to narastanie tzw. chaosu międzydynastycznego, który – jak każdy proces historyczny – rozpoczął się na długie dziesięciolecia przed ostatecznym upadkiem dynastii Qing w 1911 roku.
W tym tekście, interesuje nas wyłącznie geneza aktualnych relacji Tajwanu z Kontynentem istotne są wydarzenia prowadzące do chińskiej wojny domowej, toczona z przerwami od 1927 do 1949 roku. Dwoma głównymi stronami tej wojny domowej był Kuomintang (KMT, Partia Narodowa), której wysiłkiem powołano do życia Republikę Chińską oraz KPCh z Mao Zedongiem na czele. Aktorami wojny domowej byli tzw. warlordowie, czyli dowódcy wojskowi, którzy wypełnili próżnię polityczną powstałą po zapaści administracji dynastii Qing. Ich pojawienie się jest naturalną koleją rzeczy w państwie, które ulega rozpadowi. W takich chwilach ujawniają się tendencje odśrodkowe, a mniejszości etniczne lub narodowe starają się wykorzystać okazję do proklamowania niepodległości. Tak było w przypadku Polski po I wojnie światowej.
Czytaj też: Chińsko-tajwański wyścig rakietowy
Pojawiające się w polskich opracowaniach nazwa „watażkowie” i „militaryści” (chiń. junfa 軍閥) nie oddają natury ich aktywności. Wchodzili oni w doraźne sojusze między sobą, Japończykami, ale też z toczącymi wojnę domową dwoma aktorami chińskimi. Byli celem wypraw wojennych, których celem było zakończenie istnienia ich reżimów. Samo relacjonowanie przebiegu wojny domowej nie jest zadaniem niniejszego tekstu. Chcę jednak podzielić się trzema informacjami historycznymi natury bardziej ogólnej.
Pierwsza - misja gruntownej modernizacji Chin
Zarówno KPCh jak i KMT ustanowiły sobie za misję dokonanie gruntownej modernizacji Chin. Obie strony poszukiwały wzorców i modeli działania państwa na zewnątrz. Wzorce, to te technologie, instytucje ekonomiczne, ale także ideologie polityczne, które mogłyby służyć za fundament ustroju nowego państwa.
W największym możliwym skrócie KPCh za źródło inspiracji i modeli obrało sobie Związek Sowiecki, ideologię marksizmu wraz z całym pakietem, jaki z tym szedł: pomocą wojskową, finansowaniem, ideologią polityczną etc. KMT, którego naczelnym ideologiem był Ojciec Narodu Sun Jat-sen, wzorce czerpał z liberalnych państw Zachodu. Sun, tu należy dodać, młodzieńcze lata (13-17 lat) spędził w USA, a precyzyjniej w Honolulu na Hawajach. Tam zgłębiał „tajniki” cywilizacji zachodniej i ideologii, które ją napędzały.
Myślę, że byłbym w stanie obronić tezę, że chińska wojna domowa była swego rodzaju wojną zastępczą (ang. proxy war), w której stawką było przyłączenie olbrzymiego państwa, jakim są Chiny, do którejś ze stron rozłamu ideologicznego marksizm – kapitalizm/liberalizm.
Druga - zmagania z przeciwnikiem, ale też z niskim morale oraz dyscypliną własnych sił
Czytelnicy znający przebieg chińskiej wojny domowej wiedzą, że największą bolączką Republiki Chińskiej i KMT był ogólny zły stan morale i dyscypliny zarówno na wyższych szczeblach, jak i na poziomie żołnierzy. Ten stan demoralizacji bardzo silnie kontrastował z postawą, jaką budował Mao Zedong w celu „zdobycia serc” ludności cywilnej. Mao pod najsurowszymi karami zakazywał żołnierzom nękania ludności cywilnej: kradzieży, czynów nieobyczajnych itp. Takie budowanie siły duchowej było integralną częścią jego doktryny wojny narodowo-wyzwoleńczej, opisanej w słynnym traktacie pt. Wojna partyzancka (wyd. 1937, dosł. Wojna wędrującego ataku; Youjizhan游擊戰)[1]. Ta postawa wobec ludności cywilnej zmieniała się w ideologiczny terror i zastraszenie natychmiast po umocnieniu się kontroli nad danym terenem.
W czasie zajęć na kursie doktoranckim miałem okazję uczęszczać na zajęcia z historii KMT pierwszej połowy XX wieku. Miałem okazję zapoznać się z materiałami źródłowymi o wysiłkach KMT mających na celu zaszczepienie w Chinach instytucji demokratycznych i administracyjnych na wzór zachodni. Moim wnioskiem, wyciągniętym na podstawie tych tekstów było to, że decydenci KMT zwyczajnie nie zdołali zrealizować wyznaczonych celów z przyczyn czysto praktycznych. Musieli zmagać się ze zbyt dużą ilością problemów i przeciwników i po prostu nie wystarczyło im sił i środków.
Trzecia - skuteczność agentury i aktorów zewnętrznych
Klęska Rządu Narodowego w wojnie domowej wynikała nie tyle z demoralizacji czy słabej organizacji, a zdrad aranżowanych przez agentów komunistycznych, którzy zinfiltrowali szeregi głównych decydentów administracji Czang Kaj-szeka. Najbardziej jaskrawym przykładem jest gen. Hu Zongnan (胡宗南), któremu Chang dał w 1947 roku zadanie zdobycia stolicy komunistów, miasta Yan’an (延安). Generał cieszył się praktycznie absolutnym zaufaniem Czang Kaj Sheka i przyjacielem Dai Li (戴笠), szefa kontrwywiadu reżimu narodowego. Był nawet opiekunem jego adoptowanego syna. Jednak w rzeczywistości był uśpionym agentem partii KPCh – wg hipotez i ustaleń badaczy już od czasów nauki w akademii wojskowej Whampoa (właśc. Huangbo 黃埔) w Kantonie. Ta akademia kształciła kadry obu stron w nieco podobny sposób do tego, w jaki generałowie obu stron toczących amerykańską wojnę secesyjną byli kształceni w akademii w West Point. W roku 1947 do realizacji misji powiódł 250-tysięczną armię. Komuniści o wyprawie wojennej dowiedzieli się natychmiast i miasto ewakuowali odpowiednio wcześniej – oddając je bez walki. Natomiast oddziały armii Rządu Narodowego, niekompetentnie dowodzone (m.in. wprowadzane w zasadzki) doznała druzgocącej morale klęski, tracąc ok. 100 tysięcy żołnierzy.
Innym z kluczowych epizodów wojny jest wymuszenie przez Stany Zjednoczone zatrzymania znakomicie postępującej ofensywy spychającej wojska komunistów ku granicy z ZSRS. Miało to miejsce na przełomie 1945-1946. Nakazany przez sojusznika rozejm pozwolił komunistom na konsolidację, reorganizację i uzyskanie pomocy od Związku Sowieckiego. Gdyby ofensywę udało się dokończyć, było bardzo możliwe, że zakończyłaby ona wojnę domową zwycięstwem sił narodowych.
Zawiła i teatralna "zabawa" w nazwy
Jeśli reprezentanci Tajwanu pojawiają się na międzynarodowych imprezach sportowych, robią to pod szyldem „Chinese – Taipei”. Jest to efekt długich i skomplikowanych, a czasem pełnych emocji „negocjacji”. Zasadniczo, każda próba strony Tajwańskiej, która świadczyłaby o ruchu w kierunku niepodległości, spotykała się z często wręcz histeryczną reakcją. I skuteczną.
Przedstawię teraz kilka przykładów lawirowania w poszukiwaniu „bezpiecznych” nazw. Jedną z najbardziej interesujących jest stwierdzenie: „istnieją aktualnie dwa ośrodki polityczne ze słowem Chiny w nazwie”, które, o ile mi wiadomo, wykoncypował m.in. prof. Bogdan Góralczyk.
Odkąd w 1971 roku rząd Republiki Chińskiej na Tajwanie stracił swoje miejsce w ONZ, jako reprezentant Chin, stosował on tzw. dyplomację dolarową. Mowa o finansowaniu państw, potrzebujących wsparcia gospodarczego, do utrzymywania formalnych relacji dyplomatycznych. Są to kraje, takie jak Belize, Honduras, Gwatemala i pomniejsze państewka wyspiarskie Pacyfiku – razem na dzień dzisiejszy jest to piętnaście państw.
Zakamuflować problem nazewnictwa
Przykładowo, producenci i wydawcy przewodników turystycznych i map uciekali się do rozmaitych wybiegów. Chociażby legenda odnosząca się do mapy Chin, była tak nieszczęśliwie ustawiona, że zasłaniała wyspę Tajwan. Na mapach podających populację prowincji Chin dawano przy Tajwanie adnotację „brak danych”. Dla zamaskowania wybiegu – widziałem taką mapę – swoisty feler „braku danych” dotykał również jakiejś innej prowincji ChRL.
Interesującym epizodem jest zmiana transkrypcji nazw stacji metra w Tajpej. Przez lata zapis był zgodny z obowiązującym w ChRL pinyinem. Kilka lat temu zapis zmieniono na łudząco podobny do używanego w Hongkongu. Zmieniono m.in. Danshui na Tam Sui (niewielkie miasto portowe na północ od Tajpej).
Do 2003 roku nie istniały bezpośrednie połączenia lotnicze z Tajwanu do ChRL. Konieczne było międzylądowanie w Hongkongu. Kwestię tego, czy loty te powinny być oznaczane jako „międzynarodowe” czy „krajowe” rozwiązano stosując zabieg dwuznaczności. Stworzono trzecią klasę lotów, wariację na temat „Hong Kong, Macau and Taiwan Departures”. W Tajpej, stolicy Tajwanu, do wyboru jest lotnisko „międzynarodowe” (Taoyuan International Airport, wcześniej Chiang Kai-Shek International Airport) oraz „krajowy” Song Shan Airport. Oba obsługują „trasy specjalne”, a aktualnie (rok 2020) kwestie nazewnictwa przestały budzić emocje.
Czytaj też: USA gotowe sprzedać HIMARSy Tajwanowi
Ciekawostką na zakończenie tej sekcji są tablice rejestracyjne pojazdów. Jeszcze kilkanaście lat temu popularne były takie, na których nad numerem pojazdu widniał napis „Prowincja Tajwan”. Obecnie wydawane tablice nie posiadają żadnego napisu. Proces odchodzenia od starej percepcji i narracji jest bardzo ciekawy. Otóż na szyldach firm da się znaleźć starsze wersje frazy której desygnatem jest „terytorium administrowane przez ośrodek polityczny w Tajpej” – jest to słowo quansheng (全省). Współcześnie w języku potocznym utrwalił się termin quanguo 全國 – dosł. cały kraj.
Kwestia Hongkongu, jako „zachęcającego przykładu” dla „powrotu do macierzy”
Rząd w Pekinie (sprytna nazwa) realizował swego czasu kampanię zachęcania „decydentów i mieszkańców Tajwanu” do pokojowej reintegracji. Do kampanii zaadaptowano hasło „jeden kraj – dwa systemy” (一國兩制), które stosował Deng Xiaoping w latach osiemdziesiątych XX w., w czasie rozmów w kwestii zwrotu Makao i Hongkongu Chinom.
Przed tym wydarzeniem, które nastąpiło w 1997 roku, całkiem liczna grupa ludzi wyprowadziła się z Hongkongu – do Singapuru i na Tajwan. Byli to m.in. biznesmeni i bossowie mafii. Ogólnie wszyscy ci, którzy obawiali się ukrócenia ich działalności w nowych porządkach. Dla mieszkańców Tajwanu to, w jaki sposób KPCh (Komunistyczna Partia Chin) realizuje integrację Hongkongu, było i jest podstawowym źródłem do budowania percepcji potencjalnej integracji Tajwanu. Kluczowym punktem jest to, jak dużą autonomię polityczną zachowają władze Hongkongu i czy mieszkańcy miasta zachowają swobody obywatelskie, do których przywykli: wolności słowa i innych.
Należy tu dodać, że integracja Hongkongu postępuje bardzo szybko na drodze demograficznej. Przy próbie zbadania tej sprawy napotkałem na bardzo dziwny problem. W roku 2019 natknąłem się na tekst w anglojęzycznym portalu internetowym, według którego olbrzymia rzesza rezydentów i pracowników z Chin pracuje i mieszka w Hongkongu przynajmniej czasowo – padła liczba 30%.
W trakcie pisania tego tekstu poświęciłem godzinę na szukanie źródeł podających wiarygodne liczby. Nie znalazłem po prostu żadnych. Faktem niezbitym jest jednak to, że mieszkańcy Hongkongu negatywnie odczuli przypływ ludzi z Chin, którzy w sporej części reprezentują pierwsze pokolenie mieszkające w miastach. Chodzi tu o takie rzeczy, jak ustawianie się w kolejki do wejścia do wagonu metra, stanie po jednej stronie na ruchomych schodach, rzucanie na ziemię papierosów i tym podobne codzienne drobnostki.
Odkąd te sprawy obserwuję, w całych Chinach dokonał się wręcz fantastyczny postęp (np. przed olimpiadą w Pekinie w 2008 roku władze wszczęły kampanię przeciw zwyczajowi ciągłego spluwania). Jednak mieszkańcy Hongkongu, tak jak i wszystkich innych społeczności patrzą na innych z góry, a ich własny wizerunek, choćby zestawiany z ultra-uporządkowanym Singapurem, mocno ucierpiał. Wzorcem jest też oczywiście Japonia.
Jeszcze przed pandemią COVID-19 i protestami w 2019 roku samoloty wypełnione turystami i weekendowymi zakupowiczami latały między Hongkongiem a Tawjanem dosłownie w odstępach, co 15-20 minut. Tajwańczycy dostrzegają i rozumieją wszystkie niuanse przejawów życia społecznego Hongkongu. Mają dostęp, z pierwszej ręki, do tego, co dzieje się w Hongkongu. Jest to jeden z powodów, dla których, jeśli patrzą w przyszłość, to bez nadzwyczajnego entuzjazmu.
Czytaj też: Tajwańskie F-16 a 62 mld dolarów [KOMENTARZ]
Słowo o ideologiach
Warto tu spojrzeć na całość „kwestii Tajwańskiej” z nieco innej perspektywy. Wojny domowe to w dużej mierze starcia ideologii. Współczesny Tajwan i jego system polityczny i społeczny zdaje się być ucieleśnieniem ideałów deklarowanych przez Ojca Narodu Sun Jat-sena. Głosił on tzw. Trzy Zasady Ludu: nacjonalizm, demokrację (dosł. 民權主義, termin wielowymiarowy) oraz dobrobyt ludu. Moją hipotezą jest to, że niewątpliwy sukces gospodarczy Tajwanu i dobrobyt, którym cieszą się jego mieszkańcy, jest poważnym zgrzytem ideologicznym dla Pekinu: okazuje się, że mariaż wartości kapitalistycznych i liberalnych oraz konfucjańskich był w stanie zaowocować znakomicie funkcjonującym organizmem społecznym i gospodarczym, który póki istnieje jest żywym dowodem, że pomysł komunistów na modernizację Chin ma alternatywę.
Tu warto też napisać parę słów o ideologicznym i cywilizacyjnym aspekcie powrotu Hongkongu do Chin. Mieszkańcy miasta zostali „sformatowani” do zachodnich wartości ideologicznych (m.in. prawa człowieka, wolność głoszenia opinii, demokratyczny proces wyłaniania rządzących itp.). W moim przekonaniu tzw. rewolucja parasolkowa w 2014 roku i protesty w 2019 roku są wynikiem tego, że mieszańcy miasta uświadomili sobie, iż ich akulturacja (w tym przypadku sformatowanie do wartości „założycielskich” ChRL) nastąpi nie za 28 lat (rok 2047), a następuje już teraz. Z uwagi na to, iż postrzegane jest to przez wielu Hongkongczyków jako krok wstecz, siłą rzeczy generuje nastroje konfrontacyjne.
Czytaj też: Najlepsza chińska broń naprzeciwko Tajwanu
Uwarunkowania ekonomiczne i III kryzys w Cieśninie Tajwańskiej (1995/96)
W kontekście statusu i dalszych losów Tajwanu podstawowym pytaniem, jakie stawiają media, jest groźba inwazji na Tajwan. Aby zrozumieć sens takiego ruchu ze strony Pekinu, należy zrozumieć uwarunkowania ekonomiczne i polityczne wewnątrz Tajwanu. Jedyną, wystarczającą ilustracją logiki wszelkich zależności jest według mnie epizod znany, jako III kryzys w Cieśninie Tajwańskiej.
Miał on miejsce na przełomie lat 1995 i 1996. Wówczas armia ChRL przeprowadziła szereg ćwiczeń rakietowych w cieśninie, co wywołało reakcję Stanów Zjednoczonych. Ruch ChRL był odpowiedzią na na pro-tajwańskie decyzje rządu USA w roku 1995 oraz na spot wyborczy starającego się o reelekcję prezydenta Tajwanu Lee Teng-hui (李登輝). Wspomniany spot był inscenizacją ataku ChRL na Tajwan i dał kandydatowi ok. 5% dodatkowych głosów. Na marginesie, informacji, o tym wydarzeniu z marca 1996 roku, jest zadziwiająco mało. Co sprawia wrażenie ich skrzętnego usuwania z publicznej percepcji. Mimo starań nie udało mi się dotrzeć do archiwalnego nagrania.
Czytaj też: Tajwan buduje przeciwlotniczego Vulcana
Tajwan jest gospodarką opierającą się na eksporcie. Perturbacje polityczne doprowadziły do zakłóceń i na giełdzie tajwańskiej, i w ruchu statków wiozących fracht z tajwańskich portów. Tajwańczycy zrozumieli i rozumieją po dziś dzień, że każdy ruch naruszający polityczny status quo doprowadzi nieuchronnie do podobnych konsekwencji.
To wprost przekłada się na możliwe opcje dla aktorów tajwańskiego życia politycznego. Mówiąc obrazowo, każdy polityk próbujący po 1996 roku narażać prosperity wyspy rozgrywaniem karty ogłoszenia niepodległości Tajwanu, zostanie natychmiast „doprowadzony do pionu” (proszę wybaczyć kolokwializm) nie przez stronę ChRL, a swoich własnych obywateli.
Pula narzędzi oddziaływania w rękach Pekinu
Pekin ma do dyspozycji cały szereg narzędzi niemilitarnych, które może uruchomić w dowolnej chwili, nie narażając się na odpowiedź społeczności międzynarodowej. Ich potencjalna skuteczność i natura, jest tak „neutralna”, że działania tak daleko posunięte jak blokada morska szlaków handlowych jest nadmiernym użyciem siły. Oto kilka przykładów.
W przypadku chęci oddziaływania na decydentów tajwańskich, najbardziej drastycznym krokiem mogłaby być nacjonalizacja gigantycznych inwestycji tajwańskich w ChRL.
Czytaj też: Chiny ćwiczą, a Tajwan się zbroi [KOMENTARZ]
Innym narzędziem oddziaływania byłoby zaprzestanie importu tajwańskich produktów, w tym rolnych. Konkretnym przykładem, z którym zetknąłem się osobiście w roku 2015 jest import owoców. Eksporterzy na Tajwanie wysyłający owoce cytrusowe na Kontynent otrzymywali za nie ceny wyższe od rynkowych, co czyniło eksport opłacalnym dla lokalnych sadowników. Do tych mechanizmów przepłacania za towar dochodzi sam wolumen przepływu towarów.
Innym narzędziem Pekinu jest tzw. dyplomacja turystyczna (ang. tourist diplomacy). Podróżujący „małymi grupkami” obywatele ChRL to – zależnie od państwa docelowego – istotny zastrzyk gotówki dla branży turystycznej. Pekin oblicza, że w samym 2017 roku miało miejsce 130 milionów wyjazdów zagranicznych.
Według doniesień medialnych siłę tej „broni turystycznej” można było zobaczyć w działaniu w 2017 roku, gdy Stany Zjednoczone ulokowały w Korei Południowej elementy systemu antyrakietowego THAAD (ang. Terminal High-Altitude Area Defense). Pojawiły się doniesienia, że agencje turystyczne w Chinach dostały nieformalny zakaz sprzedawania wycieczek grupowych do Korei Południowej. Towarzyszyły temu "spontaniczne" akcje bojkotu towarów koreańskich.
Broń turystyczną zastosowano bez wątpienia w przypadku Tajwanu w roku 2015, kiedy to prezydentem Tajwanu została Tsai Ying-wen, kandydatka postrzeganej jako pro-niepodległościowa partii DPP (ang. Democratic Progressive Party). W newralgicznym okresie Chiny zakręciły przysłowiowy "kurek z turystami", co boleśnie odczuła branża turystyczna w Tajpej. Do którego turyści chińscy jadą m.in. zobaczyć skarby narodowe uratowane przed komunistami w 1949 roku (wyeksponowane w National Palace Museum) oraz na wyspie Kinmen, leżącą tuż przy wybrzeżu kontynentu, szczególnie licznie odwiedzaną.
Narzędzia oddziaływania rządu w Tajpej oraz co o kwestii tajwańskiej myślą zwykli obywatele ChRL
W ostatnich dwóch dekadach pole manewru polityków tajwańskich jest mocno ograniczone. Działania prezydenta Chen Shui-biana (陳水扁), który w trakcie sprawowania urzędu ubiegał się o przyjęcie Tajwanu do ONZ, odbierane były na Tajwanie z dozą ambiwalencji. DPP, partia, z której się wywodził, postrzegana jest po dziś dzień jako pro-niepodległościowa, zwłaszcza w mediach światowych.
Jednak jeśli uważnie przyjrzeć się wypowiedziom w ich oryginalnym brzmieniu (zachęcam), także wyborczym, starannie skomponowana retoryka, jaką posługują się współcześni politycy tej partii, włącznie z urzędującą prezydent Tsai, to wyłącznie dążenie do podtrzymania status quo. Każda perturbacja polityczna przekłada się na kruchą, w tym aspekcie, prosperity generowaną przez prężną tajwańską gospodarkę.
Czytaj też: Prezydent Tajwanu: siły powietrzne uchronią kraj
Należy też tu wspomnieć o oddziaływaniu na Tajwan tzw. rewolucji parasolkowej, jaka miała miejsce w Hongkongu w 2014 roku. W samym mieście Hongkong doszło do protestów wywołanych oddziaływaniem Pekinu na autonomię polityczną miasta. Na Tajwanie rezonowało to w formie protestów studenckich. Kontestowano tym politykę Partii Narodowej (KMT), która postrzegana była jako zbyt daleko i zbyt szybko idąca w kierunku integracji, nazywanej czasem „zjednoczeniem” dwóch państw chińskich.
Osobiście nasuwają mnie się podejrzenia (zastrzegam, że to wyłącznie moja hipoteza), że protesty te (doszło m.in. do wtargnięcia tłumu studentów do pomieszczeń parlamentu) mogły być wzmacniane i przez ówczesną opozycję, czyli postrzegane jako bardziej pro-niepodległościowe DPP. Ale z drugiej strony, do siły protestów mogła przyczynić się sama partia KMT, która pozyskałaby pretekst do oparcia się naciskom integracyjnym ze strony Pekinu.
W ostatecznym rachunku, formalnie zapisany traktatowo układ sił odzwierciedla w jakiś sposób siłę militarną, który dany układ utrwalają. Tajwan przez dekady był wspierany militarnie przez Stany Zjednoczone. W ostatnich latach, pod wpływem nacisków Pekinu wsparcie to jest mniejsze i staje pod znakiem zapytania.
Percepcją Pekinu jest to, iż pomoc militarna dla Tajwanu jest ingerencją w sprawy wewnętrzne Chin. W rezultacie Tajwańczycy zostali zmuszeni do opracowania własnych rozwiązań, co udowadnia, że działania Pekinu – przynajmniej w pewnym aspekcie – wywołały efekt przeciwny do zamierzonego. Tutaj należy jednak powiedzieć, że decyzja Stanów Zjednoczonych dotycząca pomocy wojskowej przez wznowienie dostaw broni w roku 2020 nie zmienia zasadniczo niczego w logice zachowań stron i toczonej od lat retoryce „rozmów”, polegającej od strony ChRL na wysuwaniu gróźb i demonstracjach siły.
Podsumowanie
Zwykli mieszkańcy Tajwanu kwestie niepodległości i ogólnie kwestie relacji „dwóch brzegów cieśniny” wypychają ze swojej codzienności, chociaż rozumieją ich znaczenie. Kwestię integracji politycznej zdają się spychać w nieosiągalną spojrzeniem przyszłość.
Na zakończenie dodam, że mój obraz „od środka”, taki jaki jest widziany przez mieszkańców Tajwanu, wzbogacony jest doświadczeniami zebranymi w czasie licznych wyjazdów służbowych, przede wszystkim do rozwiniętych przemysłowo prowincji ChRL, położonych na wybrzeżu. W czasie tych wyjazdów korzystam z każdej okazji, aby subtelnie przetestować moich rozmówców w kwestii tego, czy kwestia „niezależności” Tajwanu wywołuje w nich jakiekolwiek emocje – w domyśle kształtowane przez chińskie media.
W rozmowach tych, prowadzonych z ludźmi, którzy wiedzieli, że szanuję ich kraj z jego kulturą i historią (a więc w relacji zaufania) nie stwierdziłem śladów kreowania „atmosfery konfliktu”. Atmosfery utrwalanej chociażby na plakacie z lat pięćdziesiątych, którego reprodukcję można współcześnie kupić w sklepach z pamiątkami w pekińskich hutongach.
Nie sposób oczywiście dokonać predykcji przyszłych perturbacji politycznych, ale Tajwan jest elementem tzw. pierwszego łańcucha wysp, ma więc bardzo duże znaczenie geopolityczne i strategiczne.
Czytaj też: Tajwan ćwiczy obronę wyspy
Z drugiej strony, Tajwańczycy – oprócz ok. 500 tys. rdzennej ludności aborygeńskiej – to etniczni Chińczycy, a więc Pekin musi bardzo ostrożnie dobierać środki oddziaływania. Albowiem będą one rozliczane także w percepcji chińskiej: w krajach sąsiednich, ale też m.in. w Singapurze i w diasporze chińskiej na całym świecie. Póki co, nieustannie aktualną ikoną, pogmatwanego statusu i historii Tajwanu, jest plaża wysepki Kinmen skierowana w stronę Kontynentu (chiń. Dalu 大陸), gdzie widzimy umocnienia antyinwazyjne z lat 50-tych i 60-tych XX wieku.
Piotr Plebaniak
[1]Traktat stał się „biblią partyzanta” i znali go m.in. Fidel Castro i Che Guevara