Geopolityka
Szczyt w Gdańsku: Polska i Szwecja rozpoczynają budowę własnego bloku politycznego?
Szczyt w Gdańsku ma niebagatelne znaczenie dla prowadzonej przez Polskę polityki zagranicznej i wielki potencjał na przyszłość.
„Wieczór w Gdańsku. W mieście, które Napoleon nazwał „kluczem do wszystkiego”. Gdzie Północna Europa spotyka Europę Centralną...”- napisał na swoim Twitterze Carl Bildt, szef szwedzkiego MSZ. Już następnego dnia na zaproszenie Polski pełniącej prezydencję w Grupie Wyszehradzkiej i Szwecji koordynującej współpracę w Nordyckiej Radzie Ministrów oraz współpracę narodycko- bałtycką przybyli do Gdańska szefowie MSZ Słowacji, Czech, Węgier, Danii, Finlandii, Islandii, Norwegii, Estonii, Łotwy oraz Litwy.
Na dzień dzisiejszy to zbyt mało, by ogłosić wszem i wobec, że oto staliśmy się świadkami narodzin wielokrotnie opisywanego przeze mnie „układu południkowego”, w ramach którego powstałby blok państw próbujących utemperować coraz bardziej asertywne poczynania Rosji. Nie oznacza to jednak wcale, że powyższy projekt -podążając za wywiadem Olafa Osicy z Rzeczy Wspólnych- to miraż wynikający z niezrozumienia lokalnych realiów. W dłuższej perspektywie taki scenariusz jest możliwy o czym świadczy m.in. postawa przeżywającej chwile trwogi po ostatecznym rozwianiu się iluzji "doktryny solidarności" Szwecji, czy styczniowa konferencja w Sälen, na której kraj ten de facto zaproponował stworzenie skandynawskiego sojuszu militarnego (o obu kwestiach Osica nie wspomina).
Bez względu na przyszłą ocenę dzisiejszego szczytu w Gdańsku ma on już w chwili obecnej wielkie znaczenie z perspektywy prowadzonej przez Polskę polityki zagranicznej. Po pierwsze wskazuje on na jej zdolność budowania politycznych koalicji- bardzo pomocnych w UE, co podnosi naszą rangę w oczach większych graczy. W dodatku spotkania w formacie gdańskim będą kontynuowane, a to nie jest rzecz bez znaczenia, tym bardziej, że zarówno środkowoeuropejska jak i nordycka struktura geopolityczna posiadają już pewną renomę i bagaż zwieńczonych sukcesem celów do jakich dążyły. Dziś połączyły one swoje potencjały.
Po drugie dominującym tematem w Gdańsku było Partnerstwo Wschodnie, notabene projekt, któremu patronuje Bildt i Sikorski, i to jest jeszcze lepsza wiadomość dla Warszawy, bo każdy z krajów zrzeszonych w Grupie Wyszehradzkiej, Radzie Nordyckiej i NB8 (może nie licząc Danii) jest zainteresowany osłabieniem Rosji i jej strefy wpływów. Niektóre z nich jak Szwecja, czy Finlandia czują się wręcz zagrożone skalą zbrojeń prowadzonych przez Kreml i coraz mniejszą przewidywalnością tego ostatniego z europejskich mocarstw (casus 2008 roku). Z tej perspektywy Gdańsk może nadać nową dynamikę Partnerstwu Wschodniemu w przededniu jego wielkiej próby w Wilnie.
Mamy zatem do czynienia z rzadką sytuacją gdy wilk jest syty a owca cała. Zarówno sceptycy jak i optymiści "nowego Międzymorza", "Przedmurza", czy jakkolwiek byśmy nazwali podejmowane właśnie próby stworzenia frontu, który wspomógłby byłe sowieckie republiki w ich drodze na Zachód, powinni być zadowoleni z tego co dziś stało się w Gdańsku. Nasz MSZ musi natomiast dołożyć wszelkich starań, by spotkania w tym nowym formacie były - zgodnie z deklaracją-kontynuowane.
Piotr A. Maciążek