Reklama

Geopolityka

Sprawa "Sygnalisty": ważne zeznania i nowe wątki

Fot. mil.gov.ua.
Fot. mil.gov.ua.

Zeznając w Kongresie charge d’affaires USA w Kijowie William Taylor oświadczył, że prezydent Donald Trump uzależnił pomoc wojskową dla Ukrainy od wszczęcia przez Kijów śledztw w sprawie Huntera Bidena i domniemanego wpływu Ukrainy na proces wyborczy w USA w 2016 roku. „Washington Post” informuje też o możliwych próbach wpłynięcia Rosji i Węgier na decyzje prezydenta USA w tej sprawie.

O tym, że Trump chciał, by prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski ogłosił publicznie wszczęcie śledztw, William Taylor miał dowiedzieć się od Gordona Sondlanda, ambasadora USA przy Unii Europejskiej. Zgodnie z zeznaniami szefa amerykańskiej placówki w Kijowie, później przekazano mu, że jeśli Zełenski nie zrobi tego, to Stany Zjednoczone nie udzielą pomocy wojskowej Ukrainie, ani nie zgodzą się na jego wizytę w Białym Domu. Ambasador Sondland próbował mi wyjaśnić, że prezydent Trump jest biznesmenem – zeznał Taylor. „Jeśli biznesmen podpisuje czek dla osoby, która jest coś winna – powiedział - to pyta przed podpisaniem o oddanie pieniędzy” – dodał.

Sondland miał też powiedzieć Zełenskiemu, że jeśli ten „nie +posprząta spraw+ publicznie, to będziemy w impasie”, zastrzegając, że nie jest to oferta „coś za coś”. W odczytanym blisko 15-stronnicowym dokumencie Taylor zeznał, że impas interpretuje jako wstrzymanie zawieszenia pomocy wojskowej dla Ukrainy. W ocenie amerykańskich mediów zeznania Taylora, dyplomaty z 50-letnim doświadczeniem, to największe dotychczas obciążenia dla prezydenta w toku śledztwa Demokratów dotyczącego afery ukraińskiej. „Washington Post” pisze o „najbardziej przekonujących dowodach”, portal The Hill o „dodaniu paliwa” do śledztwa Demokratów”, a „Wall Street Journal” o „nowym świetle” na sprawę.

Taylor poinformował też o swoim niepokoju dotyczącym podwójnych kanałów prowadzenia polityki USA wobec Ukrainy – jednym przez Departament Stanu, a drugim przez Rudy’ego Giulianiego, osobistego prawnika Trumpa. Potwierdził, iż z jego wiedzy wynika iż John Bolton, do września br. doradca ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta, był bardzo zaniepokojony żądaniami strony amerykańskiej, by Ukraina rozpoczęła śledztwa.

W swoim oświadczeniu dyplomata podkreślał też wagę pomocy wojskowej dla Kijowa. Bez niej – ocenił – na froncie zginie więcej obywateli tego państwa. „Jeśli Ukrainie uda się wydostać spod wpływów Rosji, stanie się możliwe, że Europa będzie spójna, wolna, demokratyczna i pełna pokoju. W przeciwnym razie, jeśli Rosja zdominuje Ukrainę, Rosja ponownie stanie się imperium uciskającym swoich obywateli i grożącym swoim sąsiadom i reszcie świata” – stwierdził. Taylor odniósł się również do upublicznionej już wcześniej treści jednego z jego SMS-ów, w którym napisał, że "szaleństwem jest wstrzymywanie pomocy militarnej w celu otrzymania wsparcia w kampanii politycznej". „Wierzyłem w to wtedy i wierzę w to teraz” – zadeklarował. W reakcji na jego słowa Stephanie Grisham, rzeczniczka Białego Domu, zaprzeczyła, że w relacjach z Ukrainą doszło do oferty „coś za coś”. 

Prezydent Trump nie zrobił niczego złego (...) (Śledztwo w Izbie Reprezentantów - przyp . red.) to skoordynowana kampania oczerniania przez skrajnie lewicowych ustawodawców oraz radykalnych i niewybranych biurokratów prowadzących wojnę z konstytucją

Stephanie Grisham, rzeczniczka Białego DOmu

W centrum dochodzenia komisji Izby Reprezentantów, która sprawdza, czy są podstawy do impeachmentu, czyli postawienia prezydenta w stan oskarżenia i w konsekwencji odsunięcia go od władzy, jest sprawa nacisków Trumpa na władze w Kijowie. Podstawą tego dochodzenia jest rozmowa telefoniczna Trumpa z Zełenskim. Prezydent USA miał wówczas wywierać na Zełenskiego naciski, aby ten szukał "haków" na syna byłego wiceprezydenta, Joe Bidena, najpoważniejszego obecnie rywala Trumpa w walce o Biały Dom w przyszłorocznych wyborach. Syn Bidena, Hunter, zasiadał w radzie nadzorczej jednej z ukraińskich spółek gazowych.

W sprawie pojawiają się też wątki próby wpływania na decyzje prezydenta Trumpa z innych państw. Jak informuje "Wasinghton Post, "Trump rozmawiał telefonicznie z Putinem i spotkał się z Orbanem w Białym Domu w tygodniach między wyborami na Ukrainie 21 kwietnia i inauguracją Wołodymyra Zełenskiego, nowego prezydenta tego kraju, 20 maja. Rozmowy te miały utwierdzić amerykańskiego przywódcę - utrzymującego, że władze w Kijowie próbowały mu przeszkodzić w kampanii wyborczej w 2016 roku - w przekonaniu, iż Ukraina jest skorumpowanym państwem.

W rozmowie z Putinem 3 maja Trump – według źródła „Washington Post” - zapytał rosyjskiego przywódcę, co ten myśli o Zełenskim. Ten odpowiadając, że nie rozmawiał z nim jeszcze, opisał go jako powiązanego z oligarchami komedianta. W ocenie cytowanego przez waszyngtońską gazetę amerykańskiego urzędnika zaznajomionego ze sprawą Putin „zrobił to, co zawsze”, próbując wbić klin między USA i Ukrainę. Jednak nie ma dowodów na to, że Putin mówił w rozmowie o tym, że to Kijów ingerował w amerykański proces wyborczy sprzed czterech lat.

Według źródeł „Washington Post” ani Orban ani Putin „nie zachęcali konkretnie” Trumpa do postrzegania Ukrainy jako „potencjalnego źródła destrukcyjnych informacji o kandydacie Demokratów Joe Bidenie”. Ich pogardliwe komentarze na temat Ukrainy miały jednak umocnić postrzeganie tego kraju przez Trumpa i „napędzały dysfunkcyjną dynamikę” w Białym Domu. Część jego personelu przekonywała swojego szefa, że polityczna i wojskowa pomoc dla nowego rządu w Kijowie jest konieczna.

Majowa wizyta Orbana w Waszyngtonie spowodowała „ostrą dyskusję w Białym Domu” – pisze „New York Times”. Spotkaniu z węgierskim premierem przeciwny był John Bolton, do września br. doradca ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta, oraz była dyrektor ds. Rosji i Europy Wschodniej w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego (NSC) Fiona Hill. Żadne z nich nie pracuje już w Białym Domu. "Wasinghton Post" wskazuje, że za zwolnieniem obojga urzędników ma stać, pełniący obecnie obowiązki szefa personelu administracji Trumpa, Mick Mulvaney. On też miał przekonać Trumpa do zawieszenia wartej blisko 400 mln USD amerykańskiej pomocy wojskowej dla Ukrainy. Jednocześnie zapiera się, że decyzja ta nie była powiązana ze sprawą Huntera Bidena.

Wpływ jaki wywarli Putin i Orban na Trumpa opisał na zamkniętym dla mediów i publiczności posiedzeniu trzech komisji George P. Kent. W latach 2014-2015 był on głównym koordynatorem ds. walki z korupcją Departamentu Stanu, a obecnie jest zastępcą asystenta sekretarza stanu ds. Europy i Eurazji. Kent – jak podają amerykańskie media – stwierdził na posiedzeniu, że rozmowy Trumpa z Putinem i Orbanem były czynnikiem, który pomógł nastawić przywódcę USA negatywnie wobec Zełenskiego przed ich lipcową rozmową telefoniczną. Zastrzegł przy tym, że nie ma bezpośrednich informacji o treści konwersacji, a jego informacje o nich pochodzą jedynie od źródła.

Pierwsza telefoniczna rozmowa Trumpa z Zełenskim w ocenie Kenta była obiecująca. Miała dawać nadzieję na dobrą współpracę między Kijowem i Waszyngtonem w kwestiach odpierania rosyjskiej agresji i zwalczania korupcji na Ukrainie. Zgodnie z jego zeznaniami w kolejnych miesiącach stanowisko Trumpa wobec Ukrainy zaostrzało się. W końcu doprowadziło to m.in. do zawieszenia pomocy wojskowej dla Ukrainy i zwolnienia z Kijowa ówczesnej ambasador USA Marie Yovanovitch.

Reklama
Reklama

Komentarze (1)

  1. assassin

    Ukraina powinna oddać Lwów Polsce, bo to są ziemie polskie.Wtedy okazałaby chęć dialogu z Polską.