- Komentarz
- Wiadomości
Rosja i Turcja rozgrywają Libię [KOMENTARZ]
W ogarniętej wojną domową Libii w ostatnim czasie doszło do kluczowego zwrotu w dotychczasowych działaniach wojennych. Nie byłoby to możliwe bez zwiększającego się wsparcia militarnego i politycznego ze strony Rosji i Turcji, które wspierając przeciwne strony tego konfliktu, prowadzą nową odsłonę swojej własnej geopolitycznej gry w tym regionie. W cieniu tych dwóch aktorów pozostają państwa arabskie oraz Unii Europejskiej, które mają własne interesy w tym regionie.

Początek 2020 roku w Libii zapowiadał zawarcie długo oczekiwanego i negocjowanego przez społeczność międzynarodową zawieszenia broni, a następnie rozpoczęcia procesu pokojowego w tym kraju. Szybko jednak okazało się, że całkowite zakończenie tego konfliktu nie jest w interesie praktycznie żadnego z kilku zagranicznych aktorów wspierających jedną z dwóch stron tego konfliktu, którzy wykorzystują go w celu realizacji własnej polityki w tym regionie. W bieżącym roku na czoło geopolitycznej rozgrywki w Libii wybiły się Rosja i Turcja.
Tureckie władze na początku roku, na prośbę uznawanego powszechnie na arenie międzynarodowej Rządu Porozumienia Narodowego, podjęły decyzję o zwiększeniu zbrojnego wsparcia dla tej strony konfliktu. Ceną za silną polityczną i militarną protekcję dla rządu z Trypolisu było bardzo korzystne dla Turcji z ekonomicznego punktu widzenia porozumienie o wytyczeniu granicy morskiej z Libią. To z kolei umożliwia swobodne eksploatowanie złóż naturalnych z dna Morza Śródziemnego, co stanowi jawne uderzenie w interesy gospodarcze skonfliktowanych z Turcją państw sąsiedzkich takich jak Cypr, Egipt i Grecja.
Czytaj też: Bitwa o Syrtę. MiG-29 jako szturmowce
Z kolei władze Rosji zaczęły zwiększać swoje wsparcie polityczne i militarne dla drugiej strony tego konfliktu, czyli rebelianckiej Libijskiej Armii Narodowej (LNA) gen. Halifa Chaftara. Dotąd nieuznawany powszechnie na arenie międzynarodowej rząd z Bengazi był jedynie otwarcie wspierany przez państwa arabskie takie jak Egipt, Jordania czy Zjednoczone Emiraty Arabskie, a także nieoficjalnie przez Francję.
Wspólnymi siłami władze Rosji i Turcji wymusiły podjęcie rozmów pokojowych pomiędzy zwaśnionymi stronami, najpierw wewnętrznie w Moskwie, a następnie na międzynarodowej konferencji pokojowej w Berlinie. Plany Ankary i Moskwy został jednak pokrzyżowane przez zdecydowany sprzeciw gen. Haftara, który nie zgodził się na przedstawioną mu propozycję rozejmu. W mocy pozostało jednak porozumienie o zawieszeniu broni, które, choć nie przestrzegane, zmniejszyło intensywność walk w Libii w kolejnych tygodniach.
Pomimo objęcia Libii międzynarodowym embargiem na dostawy broni, obie strony tamtejszego konfliktu nieustannie otrzymują szeroki strumień dostaw uzbrojenia i amunicji oraz zagranicznych najemników od swoich zagranicznych sojuszników. Sytuacji tej nie zmieniło w żaden sposób ani zawarte zawieszenie broni, ani pandemia koronawirusa.
GNA cały czas może liczyć na hojne militarne wsparcie ze strony Turcji, w postaci bezzałogowych statków powietrznych oraz lekkich pojazdów opancerzonych, a także innych systemów uzbrojenia. Co warte podkreślenia u północno-zachodnich wybrzeży Libii w sposób rotacyjny cały czas znajdują się tureckie fregaty rakietowe typu G (czyli zmodernizowane Oliver Hazard Perry), które czasami wspierają wojska rządowe, także ogniem rakiet przeciwlotniczych Standard SM-1. Z kolei na lądzie w strategicznych punktach znajdujących się pod kontrolą rządu z Trypolisu rozlokowane są tureckie systemy obrony powietrznej (MIM-23 HAWK, możliwe że również nowsze rodziny HISAR). Ogromnym wsparciem kadrowym dla milicji GNA są także tysiące dżihadystycznych najemników, ze znajdującej się pod kontrolą Turcji północno-zachodniej Syrii, a także obecność tureckich instruktorów wojskowych.
LNA z kolei może liczyć na wsparcie militarne przede wszystkim ze strony Jordanii, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, a także Rosji również w postaci bezzałogowych statków powietrznych, lekkich pojazdów opancerzonych (i starszych ciężkich wozów bojowych), a także systemów obrony powietrznej. Dodatkowym wsparciem kadrowym dla bojówek rebelianckich są rosyjscy najemnicy z tzw. Grupy Wagnera. Wsparcie to jest jednak, jak pokazały ostatnie wypadki wybitnie kłopotliwe i stanowi doskonałe narzędzie nacisku na gen. Haftara w rękach Rosjan.
Systematycznie od połowy kwietnia GNA rozpoczęło odzyskiwanie inicjatywy strategicznej na froncie. W przeciągu dwóch miesięcy do chwili obecnej wojskom rządowym udało się przejąć kolejno kontrolę nad północno-zachodnim wybrzeżem Morza Śródziemnego, północną częścią granicy kraju z Tunezją, łącząc się z południowo-wschodnią enklawą swoich sił. Wyprowadzone w przeciągu ostatniego tygodnia silne natarcie z przedmieść Trypolisu pozwoliło na całkowite wyparcie rebeliantów na południe od libijskiej stolicy, a następnie odbicie całej północno-zachodniej Libii. Obecnie główną osią zmagań obu stron konfliktu jest przybrzeżne miasto Syrta zdobyte przez rebeliantów na początku roku i znajdujące się nadal pod ich kontrolą.
Spektakularny sukces sił rządu z Trypolisu nie byłby możliwy bez skokowo zwiększającego się wsparcia ze strony Turcji, która po zawarciu na początku marca br. rozejmu w syryjskim Idlibie główną uwagę skierowała na Libię. Masowe dostawy nowoczesnego uzbrojenia, a także otwarte wsparcie tureckich sił zbrojnych i zasilenie szeregów bojówek GNA tysiącami zaprawionych w bojach i fanatycznych syryjskich najemników pozwoliły na skoncentrowanie i przeprowadzenie błyskawicznej ofensywy i odbicie w krótkim czasie ogromnych obszarów.
Czytaj też: „Syryjskie” myśliwce MiG-29 w Libii [KOMENTARZ]
Z drugiej strony opisane wyżej ogromne sukcesy rządu z Trypolisu nie byłyby możliwe bez konkretnych kroków podjętych przez Rosję. W przededniu rozpoczęcia ofensywy wojsk rządowych rosyjscy najemnicy z tzw. Grupy Wagnera mieli całkowicie wycofać się z zajmowanych pozycji na południowych przedmieściach Trypolisu w głąb Libii, co znacząco osłabiło siły rebeliantów w tym rejonie. Z drugiej strony jednak w tym samym czasie w eskorcie rosyjskiego lotnictwa do Libii przerzucone zostały nowe maszyny bojowe dla lotnictwa Haftara (MiG-29 i Su-24M), a na ziemi pojawiły się nowe zestawy przeciwlotnicze Pancyr w wersji używanej przez rosyjską armię...
Wszystko wskazuje na to, że Rosja i Turcja prowadzą nadal co najmniej częściowo wspólną i uzgodnioną politykę w Libii, ukierunkowaną na realizację własnych interesów w tym regionie, pomimo wspierania przeciwnych stron tego konfliktu. Dalsze kontynuowanie ofensywy, a także utrzymanie dotychczasowych zdobyczy przez GNA jest w pełni uzależnione od polityczno-militarnego wsparcia Turcji. Z kolei Rosji nie zależy obecnie na zwycięstwie Haftara, który nie podlega jej w stopniu takim jak Trypolis Ankarze. Dalsze sukcesy wojsk rządowych mogą jednak wywrzeć na rebeliantach presję i pchnąć ich głębiej w objęcia Moskwy, na co z pewnością liczy ta ostatnia.
Czytaj też: Libia: padł ostatni bastion Haftara na zachodzie
Haftar może jednak liczyć w obecnej sytuacji na dalsze polityczno-militarne wsparcie państw arabskich, a w tym szczególnie w świetle ostatnich wydarzeń sąsiedniego Egiptu. Potencjalne zwycięstwo GNA w konflikcie libijskim, byłoby bardzo niekorzystne dla tego kraju z polityczno-ekonomicznego punktu widzenia. W ostatnich dniach prezydent Egiptu wystąpił z nową inicjatywą pokojową dla Libii, a egipska armia rozpoczęła koncentrację przy granicy z Libią w północno-zachodniej części kraju. Potencjalna interwencja zbrojna tego państwa w Libii w przypadku dalszych postępów ofensywy GNA, mogłaby stanowić kolejny kluczowy zwrot w tym konflikcie.
Obecnie rozwój sytuacji w Libii jest niezwykle dynamiczny i bardzo trudny do przewidzenia. W dniu opublikowania tego komentarza w Bengazi rozmowy z gen. Haftarem prowadziła niemiecka ambasador, obalając tym samym plotki przekazane przez turecki resort obrony o opuszczeniu przez niego terytorium Libii. Z kolei według nieoficjalnych informacji w okolicy miasta Syrta znajdującego się po kontrolą rebeliantów, w pobliżu linii frontu pojawić się miał myśliwiec wielozadaniowy Dassault Rafale. Nie ma jednak pewności czy była to maszyna należąca do egipskich, czy francuskich sił powietrznych (na północ od Libii w tym samym czasie zarejestrowany został przelot francuskiego C-135FR).
Czytaj też: Pancyry w Libii już nie tylko z Emiratów
Obecna sytuacja w Libii jest pokłosiem prowadzonej od wielu miesięcy przez Rosję i Turcję geopolitycznej gry w tym kraju. Ma ona pozwolić na trwałe uzależnienie i podzielenie między siebie wpływów i interesów, analogicznie jak miało i ma to nadal miejsce w Syrii. Dla Rosji głównym celem jest obecnie potencjalnie maksymalne wepchnięcie w orbitę swoich wpływów libijskich rebeliantów, a przede wszystkim możliwość zdobycia własnego przyczółka do projekcji siły w basenie Morza Śródziemnego i Afryki Północnej. Dla Turcji z kolei głównym celem są potencjalne korzyści płynące z eksploatacji zasobów naturalnych dna Morza Śródziemnego, a także udziałów w libijskim przemyśle naftowym oraz odbudowie zniszczonego wojną kraju. Nie bez znaczenia może być też możliwość kontroli presji migracyjnej na Europę z obszaru Libii.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]