Reklama

Geopolityka

Ranni ukraińscy marynarze w Lefortowie. Bez opieki medycznej

Kuter artyleryjski BK-02 "Berdiańsk" - jedna z jednostek przejętych przez siły FR/ Fot. Ministerstwo obrony Ukrainy via Wikipedia/ CC.BY-2.0
Kuter artyleryjski BK-02 "Berdiańsk" - jedna z jednostek przejętych przez siły FR/ Fot. Ministerstwo obrony Ukrainy via Wikipedia/ CC.BY-2.0

„Nadal nie otrzymaliśmy od Rosji oficjalnej dokumentacji medycznej syna” - powiedział PAP Dmytro Ejder, ojciec jednego z trzech ukraińskich marynarzy rannych podczas ataku rosyjskich sił na ukraińskie okręty w Cieśninie Kerczeńskiej w listopadzie ubiegłego roku. Marynarzy przewieziono do aresztu w Lefortowie. Dalsze przetrzymywanie ich przez Rosję bez adekwatnej opieki medycznej zagraża grozi spowodowaniem trwałego uszczerbku na zdrowiu marynarzy.

Nieoficjalne informacje o ich stanie zdrowia są przekazywane rodzinom przez adwokatów oraz ukraiński konsulat w Moskwie. „Wiemy, że syn jest najciężej ranny ze wszystkich marynarzy. Ma rozległe rany obu nóg. Na relacjach z procesu widać, że z trudem chodzi” - mówi Dmytro Ejder. Zarówno rodzice, jak i sam marynarz, 21-letni Andrij Ejder, obawiają się zabiegów medycznych w Rosji. „Nie ufamy rosyjskim chirurgom. Boję się, że po operacji tam syn zostanie kaleką. A przed nim całe życie” - dodaje Dmytro. Podkreśla, że jego syn jest najmłodszym z uwięzionych przez Rosję marynarzy i odsłużył w Siłach Morskich Ukrainy jedynie 1,5 miesiąca.

W poniedziałek ukraińska rzeczniczka praw człowieka Ludmyła Denisowa poinformowała, że trzej zatrzymani przez Rosjan ranni ukraińscy marynarze zostali przewiezieni ze szpitala w areszcie Matrosskaja Tiszyna do aresztu Lefortowo, gdzie przebywają już pozostali członkowie załóg trzech ukraińskich okrętów.

„Rosja przewiozła ich do najsurowszego aresztu w Moskwie, aby ukryć sprawę przed prawnikami i opinią publiczną. W Lefortowie widzenie z adwokatem jest możliwe najwyżej raz w miesiącu. W ten sposób rosyjski rząd zapobiega wyciekom informacji o rzeczywistym stanie zdrowia zatrzymanych” - uważa Jewhenija Zakrewska, ukraińska prawniczka reprezentująca trzech rannych marynarzy.

„Zamiast rzetelnych informacji dostajemy kłamstwa rosyjskich mediów i tamtejszej rzeczniczki praw człowieka. Odwiedziła ich tydzień temu i oświadczyła, że ranni są już praktycznie zdrowi. Według naszych informacji to zupełnie nie odpowiada rzeczywistości (...) Ranni powinni zostać przewiezieni do neutralnego kraju, w którym będą leczeni i rehabilitowani. Sądzę, że nie będzie żadnego problemu ze znalezieniem państwa, które mogłoby ich przyjąć. Mamy nadzieję, że Rosja zacznie traktować marynarzy jak jeńców wojennych i będzie przestrzegać ich praw zgodnie z konwencją genewską (...)Stan zdrowia rannych wymaga specjalistycznego leczenia, operacji, a następnie rehabilitacji. Ranni nie powinni być w ogóle sądzeni ani przebywać w areszcie. Dlatego stanowczo sprzeciwiamy się umieszczeniu ich w Lefortowie, gdzie nie ma nawet szpitala

Jewhenija Zakrewska, prawnik reprezentująca marynarzy

Według niej drugi ranny, Andrij Artemenko, odniósł rany ręki oraz uraz oczu, cierpi również na obrzęk siatkówki oka. „To jest bardzo poważne. Wymaga zaawansowanego badania okulistycznego w specjalistycznej klinice. Nie jest leczony, więc grozi mu bezpowrotna utrata wzroku” - ostrzega.

„Ostatni z nich, Wasyl Soroka, ma poważną ranę lewej ręki. Nerwy i ścięgna są uszkodzone, nie może poruszać palcami. Bez natychmiastowej opieki medycznej może stracić władzę w dłoni. A to będzie tragedia dla tak młodego chłopca” - akcentuje Zakrewska. Prawniczka zauważa, że od zatrzymania 24 marynarzy minęły już dwa miesiące, a podczas przeprowadzonych dotąd operacji z ich ran nadal nie usunięto odłamków.

„Do rosyjskiego rządu zwracali się już prawnicy, międzynarodowe organizacje, Europejski Trybunał Praw Człowieka, europejscy politycy i ukraińscy konsulowie. Żadnej odpowiedzi. Rosja po prostu nie reaguje na wezwania o udostępnienie dokumentów medycznych i planu leczenia” - mówi Zakrewska.

Marynarze w moskiewskich aresztach należą do załóg trzech niewielkich ukraińskich okrętów wojennych przejętych przez siły rosyjskie 25 listopada 2018 roku w rejonie Cieśniny Kerczeńskiej. Rosjanie ostrzelali jednostki m.in. z myśliwca i śmigłowca bojowego, gdy zmierzały z Odessy nad Morzem Czarnym do Mariupola nad Morzem Azowskim. Ukraina uznała incydent za akt agresji i ogłosiła stan wojenny w części kraju, położonej wzdłuż granicy z Rosją, zaanektowanym Krymem oraz nad Morzem Czarnym i Azowskim.

Władze Rosji zarzucają marynarzom popełnienie przestępstwa polegającego na niezgodnym z prawem przekroczeniu granicy państwowej. Po nielegalnej aneksji Krymu w 2014 roku Rosja uznaje całą Cieśninę Kerczeńską za "własne" terytorium, a listopadowy atak na ukraińskie okręty to próba utrwalenia tego stanu.

Sąd w Moskwie nakazał w połowie stycznia - zgodnie z prośbą Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji - przedłużenie aresztu marynarzy do 24 kwietnia. Władze Ukrainy uważają, że marynarze nie złamali prawa międzynarodowego i powinni być traktowani przez Rosjan jak jeńcy wojenni. Co za tym idzie, Rosja stawiając zarzuty karne marynarzom i umieszczając ich w areszcie, w dodatku bez adekwatnej opieki medycznej, kolejny raz łamie prawo międzynarodowe.

Źródło:PAP
Reklama
Reklama

Komentarze (2)

  1. mgr andrzej pakuła

    Ciekawe ile w tym artykule jest prawdy????

  2. Twój_nick

    Czyli Rosja i Ukraina są w stanie wojny skoro są jeńcy wojenni?