Reklama

Geopolityka

Quo vadis Francjo? Impas po wyborach, lewica triumfuje [WYWIAD]

Jean-Luc Mélenchon, lider skrajnej lewicy podczas zwycięskiego spotkania wyborczego.
Jean-Luc Mélenchon, lider skrajnej lewicy podczas zwycięskiego spotkania wyborczego.
Autor. Jean-Luc Mélenchon/X

Wybory we Francji zakończyły się impasem dla każdej ze stron, gdyż nikt nie uzyskał samodzielnie przewagi nad rywalami. O wynikach wyborów ich konsekwencjach i nie tylko rozmawiamy z Kacprem Kitą, analitykiem „Nowego Ładu” i autorem książki „Saga rodu Le Penów”.

Wojciech Kozioł Defence24: Niedawno mówiliśmy o tym, że wybory europejskie były pokazem siły Zjednoczenia Narodowego, po którym prezydent Macron zaryzykował grę, częściowo va banque, w postaci przyspieszonych wyborów i patrząc po wynikach, chyba można powiedzieć, że częściowo ten plan udało się zrealizować?

Kacper Kita, „Nowy Ład”, autor książki „Saga rodu Le Penów”: Tak, na pewno udało mu się zrealizować ten Plan na tyle, że dzisiaj nie ma wątpliwości, że nie da się rządzić bez niego. To znaczy, najszerzej pojęta lewica ma 196 mandatów i z drugiej strony najszerzej pojęta prawica, czyli Le Pen plus wszystkie odłamy centroprawicy, mają 203. Bez wątpienia jednym i drugim brakuje bardzo dużo do 289 mandatów, a nie wyczarują sobie 100 mandatów.

Raz - nie ma większości w Zgromadzeniu Narodowym bez bloku Macrona. Dwa - nawet jeżeli Macron zdecydowałby się powołać rząd z innej opcji politycznej, czyli z lewicy, to realnie i tak rząd realnie nie byłby w stanie podjąć żadnej poważnej decyzji bez zgody prezydenta. Do przegłosowania ustawy jest potrzebna większość, a tej nie ma bez posłów prezydenta Macrona. Z drugiej strony, nawet jeśli lewica chciałaby rządzić dekretami, to i tak dekret premiera wymaga kontrasygnaty prezydenta, więc ani w jedną, ani drugą stronę nie są w stanie się ruszyć bez Macrona.

Macron z jednej strony w tych wyborach osłabł w porównaniu do sytuacji sprzed dwóch lat. Stracił ponad 1/3 posłów. Jednak dzięki swojemu sprytnemu rozegraniu wyborów to on będzie rozdawał karty.

W tym momencie, jeśli spojrzymy na ułożenie sił parlamentarnych, to widzimy wyraźnie, że będą w nim trzy stronnictwa. Lewica skupiona wokół Mélenchona, prawica Le Pen oraz blok Emmanuela Macrona. Co prawda z jednej strony Macron właśnie ugrał sobie to, że dalej zajmuje silną pozycję w systemie francuskim, ale czy z drugiej strony nie zafundował sobie tym samym kolejnych przyspieszonych wyborów w najbliższym czasie?

To Macron podejmie decyzję o ewentualnym przyspieszeniu wyborów we Francji, ponieważ nie ma procedury samorozwiązania Zgromadzenia Narodowego, tak jak my mamy w Polsce samorozwiązanie Sejmu. Teoretycznie w Zgromadzeniu obowiązuje 5-letnia kadencja. Macron skróci kadencję Zgromadzenia, tylko jeżeli uzna to za opłacalne dla siebie, ale będzie mógł to zrobić najszybciej za rok. Od momentu skrócenia kadencji nie może tego zrobić przez najbliższy rok, więc przynajmniej rok ten układ potrwa. Realnie ma szanse trwać między rok a trzy lata, bo moim zdaniem jest jasne, że kolejny prezydent, ktokolwiek nim zostanie w maju 2027 roku, podejmie decyzję o rozwiązaniu Zgromadzenia i będzie miał chęć wybrania takiego, który będzie odpowiadać jego opcji politycznej.

Zobaczymy, czy Macron będzie zadowolony z funkcjonowania państwa. Moim zdaniem kluczowa będzie jego rozgrywka z lewicą i to czy uda mu się przez ten czas lewicę osłabić, podzielić i częściowo podporządkować sobie. Jeżeli tak, to wtedy być może dokona ponownego rozwiązania Zgromadzenia Narodowego. Jeśli nie to wtedy być może po prostu doczeka do końca kadencji.

Czytaj też

Reklama

Postawię siebie trochę w roli adwokata Zjednoczenia Narodowego. Jeśli spojrzeć na wyniku wyborów kątem liczb, to tak naprawdę okazuje się, że Zjednoczenie znowu osiągnęło najlepszy wynik w swojej historii. Co więcej, ustawiło się teraz w bardzo komfortowej pozycji do atakowania potencjalnego rządu lub samego prezydenta Macrona.

Tak, to prawda. W zależności od tego jak spojrzymy szklanka jest do połowy pełna albo do połowy pusta. To rzeczywiście jest pytanie, jaki jest punkt odniesienia. 2,5 roku temu Zjednoczenie Narodowe miało 8 posłów, dzisiaj ma 143, więc różnica jest ogromna i ten postęp jest bardzo wyraźny. Z drugiej strony niewątpliwie oczekiwania były teraz większe. Przede wszystkim sondaże wskazywały na to, że jest realna szansa, żeby uzyskać ponad 200 mandatów. Zatem jest to historycznie wysoki wynik, nigdy wcześniej partia Le Pen nie miała tak wysokiego poparcia. Nigdy wcześniej nie miała tak wielu posłów, nigdy wcześniej nie miała ponad 100 posłów. Pierwszy raz w historii będzie też największą partią w Zgromadzeniu Narodowym. Zwróćmy uwagę, że blok lewicowy i blok Macrona to są koalicje.

Jednak niewątpliwie jest to wynik poniżej oczekiwań i poniżej tego, co dawały im sondaże i teraz Le Pen będzie na pewno liczyła, tak jak Pan słusznie powiedział, że w perspektywie wyborów prezydenckich, czyli tych kluczowych, Macron i lewica w tej czy innym wariancie będą ze sobą współrządzić i będą się zużywać, będą się kłócić, będą się dzielić.

Co za tym idzie w marcu, kwietniu będzie ona zyskiwać na niezadowoleniu społecznym, ona będzie jedyną, która będzie w opozycji. Tak sobie to wyobrażała, no i że ona też będzie to tak prezentować, że albo ona, albo chaos. Albo ona, albo bałagan, czy jak to powiedziała Le Pen: albo ona i nasza większość, albo bagno. No i że teraz będzie bagno, a ona stanie się tą jedyną szansą na stabilne rządy. Będzie liczyć na to, że przez ten czas na pogłębią się animozje pomiędzy Macronem a lewicą i w związku z tym w kluczowym momencie drugiej tury w 2027 roku przepływy wyborców będę słabsze, niż teraz.

Czytaj też

Reklama

Przejdźmy właśnie do lewicy, bo nie można jej pominąć w tej układance. Ona również osiągnęła bardzo dobry wynik i z czego wynika tak duże poparcie dla niej?

Tak naprawdę oni dostają wynik zgodny z sondażami, tylko złożył się na to gorszy wynik Le Pen i lepszy Macrona - ten drugi uzyskany dzięki wyborcom lewicy w II turze. Lewica uzyskała 28%, dwa lata temu miała 26%. W drugiej turze doszło do skutecznego, wzajemnego popierania się przez kandydatów lewicy i kandydatów Macrona. W tych bardziej lewicowych okręgach, gdzie to kandydat lewicy miał większe szanse na zdobycie okręgu, kandydaci Macrona go zazwyczaj popierali, a tam, gdzie to kandydat Macrona był wyżej, no to lewica i ich wyborcy już praktycznie totalnie poparli Macrona.

Natomiast zwróciłbym uwagę na kompozycję samej lewicy. To nie jest tak, że to jest jedna partia, to nie jeden obóz. To jest koalicja wyborcza. To tak naprawdę 4 partie, które nie mają na przykład jednego kandydata na premiera. Teraz jest mowa o tym, że w ciągu tygodnia spróbują się porozumieć co do przedstawienia kandydata na premiera. Nie ma tam jednego przywódcy. Żadna partia nie ma większości. Jean-Luc Mélenchon jest tylko i aż przywódcą najsilniejszej partii z 4, ale nie mającej tak jak poprzednio większości. Jak popatrzymy sobie na poszczególne liczby posłów no to Mélenchon stoi w miejscu. Francja Niepokorna ma tyle samo posłów, mniej więcej, co poprzednio. To socjaliści i zieloni zyskali, a on stoi w miejscu. Komuniści w ten sposób stracili. Z jednej strony lewica się wzmocniła, ale z drugiej strony wewnętrznie wzmocniło się to skrzydło bardziej umiarkowane i co z naszej perspektywy jest istotne, jest to skrzydło bardziej proukraińskie.

Reklama

Chciałem się właśnie odnieść do tych kwestii preferencji politycznych. W mediach społecznościowych wśród polskich polityków pojawiły się takie komentarze, że „na Kremlu nie będą strzelać korki od szampana”, ponieważ przegrało stronnictwo Le Pen. Natomiast kompletnie zignorowano fakt, że Mélenchon wielokrotnie wypowiadał się w duchu antynatowskich, antyamerykańskim, antyukraińskim i prorosyjskim. Rodzi się też pytanie, jak silna w Zgromadzeniu Narodowym będzie opcja sprzyjająca Rosji.

Tak, zdecydowanie tutaj widzimy w dyskursie, który mamy w Polsce, że bardzo wiele osób jest ślepych na jedno albo na drugie oko. Udawanie, że tylko Le Pen możemy we Francji oskarżyć o prorosyjskość, jest śmieszne. Mélenchon pod wieloma względami idzie w tym dalej od Le Pen.

To Mélenchon był za pełnym wyjściem Francji z NATO, czego Le Pen nie proponowała, a co było jego postulatem z kampanii prezydenckiej sprzed 2 lat. Mélenchon dopiero co deklarował, że Rosja potrzebuje gwarancji bezpieczeństwa od NATO, szukając analogii do tego, że Ukraina potrzebuje gwarancji bezpieczeństwa od Rosji. Mélenchon krytykował rozmieszczanie amerykańskich rakiet na terytorium Polski, jak też przez lata konsekwentnie sprzeciwiał się zaangażowaniu militarnemu państw zachodnich przeciwko Rosji.

Jest on politykiem, który ma ponad 70 lat, on to robi bardzo konsekwentnie. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że Mélenchon jest też, na szczęście, w ramach lewicy silny, ale nie jest hegemonem. Nie zostanie on teraz premierem czy ministrem spraw zagranicznych, bo każdego premiera, każdego ministra będzie musiał zaakceptować prezydent Macron. Zaś w jego interesie jest właśnie to, żeby Mélenchon do rządu nie wchodził. W jego interesie jest to, by Mélenchona trzymać z daleka, żeby raczej nim straszyć i dzielić lewicę. Nie wykluczałbym, że partia Mélenchona wejdzie do rządu, ale nie sądzę, żeby on sam piastował w nim ważne stanowisko.

Czy te wybory w jakiś sposób mogą się przełożyć na dotychczasową politykę Francji w stosunku do Ukrainy? Czy jednak dalej będzie istniało status quo i strategia będzie jak dotychczas prowadzona w dużej mierze przez prezydenta?

Moim zdaniem będzie kontynuacja, ponieważ przy takich wynikach nie ma większości, która byłaby w stanie narzucić prezydentowi swoją politykę i prezydent będzie kierował realnie polityką zagraniczną i polityką obronną.

Ewentualnie wskaże czy zaakceptuje ministrów, którzy właśnie będą dla niego akceptowali, którzy będą podobnie jak on myśleć o danych tematach. Co więcej, wydaje mi się, że jeżeli nawet powstałby rząd lewicy, akceptowany przez Macrona, bo taki wariant jest możliwy, to akurat Macron oczekiwałby, że na te stanowiska będzie wskazany na przykład polityk Partii Socjalistycznej, która jest proukraińska. Wątpię, żeby pomysł umieszczenia polityka Francji Niepokornej na takim stanowisku się pojawił, ale wtedy Macron będzie starał się zademonstrować swoją moc i swoją pozycję.

Reklama
Reklama

Komentarze (3)

  1. Był czas_3 dekady

    Zwyciężył islam i "linia" działań będzie kontynuowana aż w całym kraju będzie obowiązywać prawo szariatu.

  2. rwd

    Francja podąża drogą wytyczoną przez takie kraje jak Liban czy Nigeria. Z tej drogi już nie zejdzie, bo to równia pochyła, będzie coraz gorzej, tyrania mniejszości władzy nie odda aż do całkowitego upadku a i wtedy ogłoszą sukces i nikt nie będzie śmiał tego kwestionować.

  3. Jan z Krakowa

    Można zauważyć tylko jeden błąd w tych rozważaniach: Macron jest przeciez socjalistą. Są po prostu różne rodzaje lewicy, te rodzaje czy gatunki raz się popierają a innym razem zwalczają, w dodatku granice między nimi się rozmywają, czyli jedni przechodzą do drugich. Przykład: boszewicy w Rosji nazywali się pierwotnie Socjaldemokratyczną Partią Robotniczą Rosji (SDRP), potem Rosyjska Kom. Partia (bolszewików), itd., i stale zwalczała swoich heretyków , mieńszewików, trockistów; socjaldemokratów jako takich (ponieważ u siebie ich już "zwalczyła" ) to się wzięła za SDP w Niemczech -- nazywano ich -- już w ZSRR -- "socjalfaszystami". NB. Z NATO to już wystąpił de Gaulle co prawda z NATO jajko paktu wojskowego zostając w jego częśći cywilnel, to jest po prostu wystąpił zNATO. To takie frncuskie fochy> Macron ma duże zdolności czyli potencjał dorobienia podobnych numerów.