Geopolityka
Putin wprowadza "chińską" strategię na Krymie
Władze na Kremlu próbują przejąć całkowitą kontrolę nad północnym Morzem Czarnym naśladując rząd chiński, a więc bezprawnie rozszerzając „swoje” akweny morskie, nie pozwalając na korzystanie z „prawa nieszkodliwego przepływu” oraz strasząc wszystkich naokoło rozstawionymi ponad potrzebę systemami rakietowymi i wysyłanymi na małych wysokościach samolotami.
Teoretycznie dla statków korzystających z północnego Morza Czarnego nie powinno mieć znaczenia, czy Krym jest ukraiński czy rosyjski. Prawo do nieszkodliwego przepływu (innocent passage), zapisane w Konwencji Genweskieh o morzu terytorialnymi i strefie przyległej z 1982 roku oraz Konwencji o Prawie Morza z 1982 roku, pozwala bowiem na żeglugę jednostek pływających wszystkich bander przez morza terytorialne, wody archipelagowe a nawet przez wody wewnętrzne.
Jeżeli więc okręt NATO płynie bez zatrzymywania (w tym okręty podwodne na powierzchni) to Rosjanie nie powinni mieć o to do nikogo pretensji. Niestety istnieje jednak również zapis, który pozwala na wyjątkowe, czasowe zawieszenie prawa do nieszkodliwego przepływu ze względu na bezpieczeństwa państwa nadbrzeżnego, w tym prowadzenie ćwiczeń, ale po uprzednim podaniu informacji o tym do publicznej wiadomości i jeśli jest to uzasadnione.
Rosyjskie władze ten wyjątek bez skrupułów wykorzystały i powiadomiły wszystkich naokoło, że zamykają dla okrętów i statków innych państw północne Morze Czarne od 24 kwietnia do 31 października 2021 roku. Nawet Kreml nie odważył się jednak na zablokowanie od razu całego akwenu, dlatego zrobiono to „tylko” w kilku miejscach. Wybrano je jednak w taki sposób, by nie można było wyznaczyć trasy biegnącej przez wody terytorialne koło Półwyspu Krymskiego, które władze rosyjskie obecnie uznają za swoje.
Ograniczenia dotknęły więc zachodniego krańca Krymu, południowej linii brzegowej półwyspu od Sewastopola do Gurzuf oraz „prostokąt” półwyspu Kerczeńskiego w pobliżu Opuckiego rezerwatu przyrody. W ten prosty sposób rosyjskie władze „teoretycznie” zablokowały jakikolwiek ruch wzdłuż wybrzeża, jak również ograniczyły Ukrainie możliwość korzystania z Cieśniny Kerczeńskiej. Rząd ukraiński oczywiście bezskutecznie protestuje, ponieważ tylko od woli Kremla będzie teraz zależało, czy ukraińskie okręty stacjonujące w Mariupolu i Berdiańsku zostaną zablokowane na Morzu Azowskim.
Taka decyzja była tłumaczona przez Rosjan toczącymi się na tych wodach manewrami wojskowymi. Władze w Moskwie zignorowały przy tym późniejsze, negatywne opinie Komisji Europejskiej oraz protesty rządu ukraińskiego wsparte dezaprobatą Stanów Zjednoczonych.
„Rosja ma długą historię podejmowania agresywnych działań przeciwko ukraińskim statkom i utrudniania międzynarodowego tranzytu morskiego na Morzu Czarnym, szczególnie w pobliżu Cieśniny Kerczeńskiej. Byłby to najnowszy przykład jej trwającej kampanii mającej na celu osłabienie i destabilizację Ukrainy”.
Konsekwencją tej decyzji są dalsze działania władz rosyjskich, które próbują obecnie wyegzekwować wprowadzone przez siebie ograniczenia. Postawiono przy tym wszystkich przed faktem dokonanym i co gorsza, zrobiono to na wodach uważanych powszechnie za ukraińskie. Te działania demonstracyjne szczególnie nasiliły się podczas przygotowań i po rozpoczęciu 28 czerwca 2021 r. w północno-zachodniej części Morza Czarnego dużych ukraińsko-natowskich manewrów morskich Sea Breeze 2021.
Manewry te stały się wielkim problemem wizerunkowym dla Federacji Rosyjskiej. W pobliżu zaanektowanego Krymu ćwiczy bowiem około 5000 żołnierzy, 32 okręty oraz ponad 40 statków powietrznych z 32 krajów, w tym przede wszystkim z Ukrainy, Stanów Zjednoczonych i 17 państw NATO. Tymczasem Rosji nigdy nie udało się takie umiędzynarodowienie ćwiczeń wojskowych. Dodatkowo obecność tak dużej liczby państw ćwiczących u boku Ukrainy było otwartym potwierdzeniem braku ich zgody na zagarnięcie Krymu i wschodnich obwodów ukraińskich, jak również niezgody na blokowanie prawa do żeglugi.
To właśnie z tego powodu Rosja próbuje pokazać, jak zdecydowanie będzie przeciwdziałać próbom powrotu do sytuacji sprzed 2014 r., przede wszystkim próbując zastraszyć sąsiednie państwa, jak również kreując w swoich mediach obraz kraju zdecydowanego na obronę własnych interesów. Dlatego w odpowiedzi na Sea Breeze 2021 rosyjskie ministerstwo obrony natomiast poinformowało dziennikarzy, że siły i środki Floty Czarnomorskiej „wykonują kompleks przedsięwzięć mających kontrolować działania okrętów” biorących udział w ćwiczeniach.
Rosyjskie agencje zostały również powiadomione 29 czerwca br. o rozpoczęciu testowania systemów obrony przeciwlotniczej na Krymie. Przygotowano realny scenariusz zagrożenia, którymi były nadlatujące od strony morza myśliwce Su-30SM, Su-27, bombowce Su-24 oraz śmigłowce Mi-8 i Ka-27. Zadanie obrony przed tym nalotem w sumie około dwudziestu statków powietrznych zostało zlecone kompleksom rakietowym dalekiego zasięgu S-400 „Triumf” i bliskiego zasięgu „Pancyr-S1”.
Według rosyjskiego ministerstwa obrony lotnictwo wykonywało swoje zadania „zarówno w maksymalnej odległości od stref wykrywania stacji radiolokacyjnych, jak i na ultraniskich wysokościach, wykorzystując teren jako osłonę, co znacznie komplikowało zadanie obrony powietrznej Krymu”. Z oficjalnego komunikatu wynika, że zestawy S-400 triumf i pancyr wykryły cele i przeprowadziły elektroniczne starty pocisków (bez faktycznego strzelania).
Pokaz siły objął jednak również faktyczne działania lotnictwa oraz marynarki wojennej Rosji. Już 24 czerwca br. rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało, że okręty patrolowe Wojennomorskowa Fłota oddały strzały ostrzegawcze w kierunku brytyjskiego niszczyciela HMS „Defender”, który płynął z ukraińskiego portu w Odessie do Gruzji trasą biegnącą kilkanaście kilometrów od okupowanego Krymu. Ministerstwo obrony twierdziło również, że bombowiec Su-24M przeprowadził bombardowanie ostrzegawcze wzdłuż kursu brytyjskiego okrętu (czego nie potwierdziła strona brytyjska).
Czytaj też: Krym: Ostrzegawcze strzały i bomby dla brytyjskiego okrętu? Fałszywe dane i propaganda [KOMENTARZ]
Do podobnej prowokacji doszło już po rozpoczęciu manewrów Sea Breeze 2021. We wtorek 29 czerwca br. minister obrony Niderlandów Ank Bijleveld-Schouten poinformowała bowiem o pozorowanych, kilkugodzinnych atakach rosyjskich samolotów bojowych na niderlandzką fregatę HNLMS „Evertsen”. Z komunikatu umieszczonego na stronie niderlandzkiej marynarki wojennej wynika, że między około 15:30 a 20:30 czasu lokalnego myśliwce przelatywały „niebezpiecznie nisko i blisko”, wykonując pozorowane ataki oraz uniki.
Niderlandzki okręt znajdował się w tym czasie na południowy wschód od Krymu na wodach międzynarodowych. Sytuacja była o tyle niebezpieczna, ze rosyjskie samoloty były uzbrojone w bomby i rakiety „powietrze-ziemia”. Dodatkowo Holendrzy stwierdzili również próbę zakłócania ich systemów elektronicznych przez aktywne, rosyjskie systemy WRE.
„HNLMS „Evertsen” pływał po otwartym morzu, po wodach międzynarodowych. Nie było żadnego powodu do tych agresywnych działań. Mimo to pozorowane ataki trwały kilka godzin. To było nieodpowiedzialne i niebezpieczne zachowanie na morzu”.
Niderlandzka minister obrony Ank Bijleveld-Schouten nazwała ten sposób działania „nieodpowiedzialnym” i zapowiedziała interwencję drogą dyplomatyczną. Jak na razie Rosjanie się tym zupełnie nie przejmują – podobnie jak Chińczycy na Morzu Południowochińskim. I w jednym, i w drugim przypadku nie znaleziono jeszcze skutecznego sposobu na wyeliminowanie tego sposobu prowadzenia „polityki”.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie