Polski kapitał w Afryce. Quenda i bezpieczeństwo AngolI [WYWIAD]

Quenda to jedna z niewielu polskich firm, które z sukcesem działają jako lider projektów infrastrukturalnych i obronnych na rynkach międzynarodowych. Od lat obecna w Angoli, realizuje kluczowe inwestycje rządowe, łącząc polskie know-how z lokalną specyfiką. O tym, jak zbudować silną pozycję na wymagającym rynku afrykańskim, dlaczego relacje są ważniejsze niż przetargi oraz jak polska technologia konkuruje z globalnymi gigantami, opowiada współzałożyciel Quendy.
Rozmówcą jest Jacek Wasilewski – współzałożyciel i dyrektor zarządzający Grupy Quenda, od ponad 15 lat związany z Angolą, gdzie razem ze swoją wspólniczką stworzył firmę opartą na polskim kapitale. Quenda realizuje strategiczne kontrakty w sektorze budownictwa i obronności, skutecznie konkurując z globalnymi koncernami na jednym z najbardziej wymagających rynków Afryki. Wywiad przeprowadził dr Aleksander Olech z Defence24.
1. Quenda od lat prowadzi działalność na rynku angolskim. Jak z perspektywy czasu ocenia Pan potencjał tego rynku i zmiany, które zaszły w ostatniej dekadzie?
Z naszej perspektywy to była bardzo dobra dekada. Gospodarka Angoli ustabilizowała się, a państwowe instytucje cały czas profesjonalizują swoje działanie. Widać wyraźną zmianę kierunku rozwoju gospodarczego, kraj odchodzi od modelu silnie scentralizowanego, opartego na dochodach z ropy naftowej, na rzecz bardziej zdywersyfikowanej, nowoczesnej gospodarki. Rząd, mimo ograniczeń budżetowych, od kilku lat konsekwentnie stawia na modernizację: budowę dróg, portów, lotnisk, infrastruktury komunalnej, a także edukacji i obronności. Te zmiany przekładają się na stabilność, a to podstawowy warunek dla inwestycji długoterminowych. Oczywiście nadal funkcjonujemy w specyficznych warunkach - to państwo po wojnie domowej, z wieloma problemami społecznymi, ale mimo to jest to rynek, który daje realne szanse na rozwój.
Czytaj też
Warto dodać, że Angola to państwo ogromne, czterokrotnie większe od Polski, ale z populacją porównywalną do naszej. Przeważająca większość mieszkańców to osoby młode, ponad połowa społeczeństwa nie ukończyła 18. roku życia. Takie dane demograficzne determinują potrzeby infrastrukturalne, edukacyjne, bezpieczeństwa. W tym kontekście sektor budownictwa odgrywa rolę strategiczną - to nie tylko drogi i mosty, ale też budynki administracyjne, szkoły, uczelnie, obiekty wojskowe.
2. Angola jest często postrzegana przez pryzmat bogactw naturalnych. Jaką pozycję zajmuje sektor budownictwa infrastrukturalnego i obronnego?
Angola jest w ścisłej czołówce produkcji ropy naftowej w Afryce Subsaharyjskiej. Dzienna produkcja jest na poziomie zbliżonym do Nigerii. Oprócz tego jest dużo zasobów naturalnych, które jeszcze nie są szeroko eksploatowane, takich jak żelazo, miedź, fosforyty i uran. Ważnymi sektorami gospodarki są też rolnictwo czy rybołówstwo. Jeden rzut oka pozwala dostrzec, że Angola wyróżnia się na tle kontynentu i mimo że to jest kraj wciąż rozwijający się, sytuacja gospodarcza jest tu o wiele atrakcyjniejsza niż w sąsiednich państwach. Może to zabrzmieć zaskakująco, ale Angola zmaga się z napływem imigrantów. Problem dotyczy głównie sąsiedniej Demokratycznej Republiki Konga, ale napływa tu też ludność z odległych części kontynentu: Senegalu, Wybrzeża Kości Słoniowej, Gwinei, Mali, a nawet Mauretanii, Czadu czy Erytrei.
Czytaj też
Z powyższych względów Angola jest przekonana o potrzebie inwestowania w bezpieczeństwo i obronność. Armia jest filarem stabilności, którą kraj cieszy się od już ponad 2 dekad w wyniku rozstrzygnięcia konfliktu militarnego. Obecnie Angola jest jednym z kilku najsilniejszych militarnie krajów Afryki Subsaharyjskiej, obok RPA, Etiopii, Ugandy i Rwandy.
Oczywiście wydatki Angoli w skali globalnej są niewielkie, ale nawet o ten ułamek toczy się zażarta konkurencja. Trudno w dzisiejszych czasach odwoływać się do spuścizny relatywnie bliskich relacji Polski z Angolą w okresie zimnej wojny - ciężarówki Stara, autobusy Autosanu, czy dostawy części zamiennych to historie z innej epoki. Angolczycy tymczasem pragmatycznie spoglądają w przyszłość, czego dowodem jest silna pozycja firm z Izraela, a więc kraju niegdyś wrogiego.
Angolczycy aktywnie śledzą międzynarodową sytuację. Agresja rosyjska w Ukrainie jest bardzo blisko obserwowana pod kątem lekcji taktycznych z pola walki. Jest to dla nich bardzo interesujące i dostrzegają znaczenie nowych technologii, których symbolem niejako stały się drony. Mają świadomość potrzeby rozwoju w obszarze wojny elektronicznej. Kierownictwo wojskowe bardzo konsekwentnie idzie obecnie w stronę standaryzacji, chodzi np. o ciężarówki, transportery opancerzone. To bardzo racjonalna strategia.
Tutaj musimy wspomnieć o tradycyjnie dominującej pozycji Rosji, która jednak sukcesywnie słabnie. Jak patrzymy na zasoby armii to przeważająca część sprzętu pochodzi z czasów sowieckich, ale w przypadku nowych zamówień mamy do czynienia z daleko idącą dywersyfikacją źródeł. W sektorze obronności konsekwentnie umacniają swoją pozycję Chińczycy, pojawiają się Indie, o czym była mowa ostatnio w polskich mediach. Bardzo prężnie działają tutaj firmy z Turcji, jest też współpraca z koncernami europejskimi. Nie ma natomiast i sądzę, że mimo wszystko przez długi czas jeszcze nie będzie, Amerykanów, co też jest istotne. Sektor bezpieczeństwa w Angoli zmienia się więc bardzo dynamicznie.
To jest zresztą rzecz, którą warto podkreślić mówiąc generalnie o biznesie w Afryce, bo często z polskiej perspektywy wyobrażamy sobie, że Afryka to biedny, zacofany region, kto by tam chciał robić biznes i jak my przyjdziemy, to przynajmniej konkurencji nie będzie. Otóż nie. Światowi liderzy i większość międzynarodowych, wielkich brandów już jest obecna na miejscu. Nie jest więc tak, że będziemy rozglądać się po pustym podwórku.
Czytaj też
3. Grupa Quenda realizuje obecnie strategiczne projekt wojskowe. Jaka jest recepta na zdobycie kontraktów wojskowych w Angoli przez polskie firmy?
Przede wszystkim trzeba umieć wsłuchać się w potrzeby partnerów. Kluczem są bardzo dobre relacje, które buduje się latami. Quenda powstała niecałe dziesięć lat temu, ale już na starcie przemawiało za nami kilkunastoletnie doświadczenie pracy w Angoli - moje i mojej wspólniczki - zarówno w biznesie, jak i w dyplomacji.
Należy liczyć się z obecnością wielkich koncernów, my cały czas kręcimy się wokół gigantów. Będąc niewielką organizacją, zatrudniamy jako podwykonawcę jedną z większych portugalskich firm budowlanych w Angoli, a nasz największy projekt finansuje jeden z liderów międzynarodowej bankowości, Standard Chartered.
Dwa kontrakty dla sektora obronności, które realizujemy obecnie, są uwieńczeniem czteroletnich starań. Zabiegaliśmy o zlecenia militarne, bo jest tu ogromny potencjał, ale oczywiście im atrakcyjniejszy sektor, tym większa konkurencja. Nastawiając się na wejście na tego rodzaju rynki, trzeba mieć w głowie, że nasz produkt może być świetny, ale musimy dostosować się z ofertą do konkretnych potrzeb klienta. Czasem trzeba mu te potrzeby podpowiedzieć.
Te projekty są niejako bliźniacze, dotyczą podobnego zakresu robót budowalnych i wyposażenia pod klucz regionalnych centrów bezpieczeństwa morskiego oraz zespołu stacji radarowych i przekaźnikowych. Jedno z centrów zlokalizowane na wybrzeżu, 500 kilometrów na południe od Luandy, drugie - kolejne 600 km dalej. Stacje rozmieszczone są na liczącym ponad 700 km odcinku wybrzeża Angoli.
Oba kontrakty stanowią część programu budowy systemu bezpieczeństwa morskiego pod nazwą Kalunga. Zasoby morskie są niezwykle ważną częścią angolskiej gospodarki ze względu na surowce oraz rybołówstwo. Wzdłuż wybrzeży Angoli przechodzi trasa morska o ogromnym znaczeniu dla globalnej wymiany opływająca Afrykę wokół Przylądka Dobrej Nadziei, łącząca ze sobą wiele portów kontynentu. Występuje piractwo oraz wspomniana wcześniej nielegalna imigracja.
Nasze projekty obejmują kompleksową realizację obiektów infrastrukturalnych – „pod klucz” – jednak wyłącznie w zakresie budowlanym. Oddajemy budynki przystosowane do instalacji specjalistycznego sprzętu rozpoznania, zwiadu i walki radioelektronicznej, ale sami nie dostarczamy tego wyposażenia. Szkoda, bo mieliśmy przygotowaną konkurencyjną ofertę we współpracy z renomowaną polską firmą. Ostatecznie Angola zdecydowała się na partnerstwo z włoskim Leonardo.
4. Jakich rad udzieliłby pan innym firmom, które chciałby sięgać po zamówienia publiczne na miejscu?
Planowanie działań w Afryce to długie piłki, to są zawsze działania długoterminowe. Nie ma nic na zaraz. Zamówienia z sektora obronnego są być może najtrudniejsze do zdobycia, ze względu na wszelkiego rodzaju obostrzenia. Konieczne jest zbudowanie relacji, zaufania, to nigdy nie jest decyzja tylko rynkowa. Wbrew pozorom, podobnie sprawy mają się przy tego typu projektach, jak rozbudowa uniwersytetu w Namibe, ponieważ on również ma charakter strategiczny dla przyszłości Angoli.
5. Powiedzmy wprost, potrzebne są dobre relacje z lokalnymi decydentami. Ile czasu zajęło Quendzie zbudowanie tych relacji i jakie korzyści daje współpraca z biznesem już zakorzenionym na miejscu, szczególnie w Afryce?
Zawsze powtarzam, że biznes w Afryce jest bardzo prosty. Wystarczy zrezygnować ze wszystkiego innego, poświęcić całe swoje życie, no i w końcu wyjdzie. Jesteśmy tu ponad 15 lat, i to był długi proces uczenia się tego kraju, który zaczął się od zainteresowań, od pasji. Mnie i mojej wspólniczce się ten kraj zwyczajnie podobał - lubimy ten styl życia, to co Angola oferuje, i decyzja o pozostaniu i założeniu własnego biznesu była niejako spontaniczna. Nie opieraliśmy się wyłącznie na ekonomicznych kalkulacjach - przede wszystkim wzięło się to z autentycznego zainteresowania i emocjonalnej więzi z tym miejscem. I to nam się świetnie sprawdziło.
Czytaj też
Ale nie każdy ma taki plan. Ktoś może mieć produkt lub usługę i aby je sprzedać, nie musi zamieszkać w Angoli. My jesteśmy na miejscu 80-90 proc. roku, bo gdy relacje bezpośrednie są tak ważne, nie da się inaczej. W Polsce wiele technicznych procesów możemy zlecić, wystarczy zatrudnić odpowiednie osoby. Natomiast jako Quenda oferujemy możliwość drogi na skróty, oszczędzenia sobie tego bolesnego i per saldo kosztownego procesu.
Zbudowaliśmy kapitał zaufania z lokalnymi partnerami, z którego mogą skorzystać inni. Dla Afrykańczyków to fundamentalna kwestia. Skuteczność zarówno małych, jaki największych firm na rynku zależy od kwestii personalnych, zmiana na stanowisku dyrektora regionalnego naprawdę potrafi mieć przełożenie na efekty finansowe dużych koncernów.
W każdym przypadku zapewniamy swoim kontrahentom wsparcie lokalne, organizujemy noclegi pracowników, legalizację pobytu, logistykę przelotów, transportu na miejscu, wyżywienia, zakwaterowania. W efekcie nasi partnerzy nie muszą tracić czasu na te prozaiczne sprawy w zupełnie nieznanym sobie kraju.
Mamy stale rosnący zasób sprawdzonych partnerów, dostawców, kontrahentów. Tylko w ostatnich miesiącach nawiązaliśmy wiele nowych, ciekawych relacji. Widzimy również zainteresowanie w drugą stronę: delegacja angolska, z którą wizytowaliśmy niedawno naszych podwykonawców w Polsce, dokonywała inspekcji towarów. I muszę powiedzieć, że marka polskich produktów jest bardzo silna w Angoli, bardzo często jakość naszych produktów jest wyższa niż konkurencji z dowolnego kierunku świata, w tym z Europy Zachodniej.
Bazujemy na polskim know-how, korzystamy z polskich dostawców i pracujemy z doświadczonymi polskimi inżynierami, którzy mają za sobą realizacje w wymagających warunkach zagranicznych. Przykładem firma ELPRO Sp. z o.o., z którą współpracujemy. Właśnie w tej chwili ta firma prowadzi prace montażowe na naszych budowach w Angoli.
Przy realizacji innego projektu, budowy i wyposażenia uniwersytetu w Namibę działamy w oparciu o miejscowych podwykonawców, ale całe zaopatrzenie dla budynków, które powstają, ściągamy z Polski. Projekt przygotowało biuro projektowe Ostrowscy Architekci. Będziemy współpracować z Politechniką Morską w Szczecinie, jako partnerem odpowiedzialnym za wkład merytoryczny. My jesteśmy koordynatorem tego przedsięwzięcia w sferze administracyjnej i finansowej.
Czytaj też
6. Coraz więcej polskich firm wychodzi poza eksport, buduje oddziały, przejmuje lokalne spółki. Co doradziłby Pan polskim firmom zainteresowanym działalnością w Angoli?
Jeden z najczęściej spotykanych stereotypów w Polsce na temat Afryki jest taki, że na rynkach rozwijających się nie spotkamy się z rozbudowaną biurokracją. Bo co ma regulować taki kraj, gdzie wszystko jest w szarej strefie. Tymczasem mamy tu do czynienia z długim cieniem portugalskiego imperium, takim latynoskim podejściem: po co mieć jedną procedurę, jak można mieć trzy. System podatkowy, w którym podatnik występuje w niektórych sytuacjach również jako podatkobiorca i ma rozliczać się za swojego kontrahenta. Dlatego też założyliśmy lokalną firmę, angolską, która służy wsparciem w realizacji naszych projektów prowadzonych przez spółki polskie. To przez nią prowadzimy miejscowe rozliczenia, zatrudniamy pracowników na umowy o pracę, płacimy ich ubezpieczenie i składki społeczne.
Niezwykle ważnym aspektem jest odpowiedni dobór ludzi. Liczą się nie tylko stricte kompetencje techniczne, ale też i profil osobowościowy, predyspozycje osób. Potrzeba uwzględnić czy ktoś poradzi sobie z wyjazdem na drugi koniec świata i pracą w zupełnie odmiennym środowisku. To nie jest łatwe, ale nie niemożliwe, wymaga zaangażowania. Jeśli chodzi zaś o specyfikę zatrudniania na angolskim rynku pracy, musimy uwzględnić, że spotykamy się z inną mentalnością, inną kulturą. Znajomość tej kulturowej specyfiki jest niezbędna, by być w stanie wyselekcjonować dobrych kandydatów.
Dziękuję za rozmowę
WIDEO: Defence24 Days 2024 - Podsumowanie największego forum o bezpieczeństwie