Reklama

Geopolityka

"Pierwszy Amerykanin" w Kijowie. Biden pokazuje siłę i wspiera obronę Europy [OPINIA]

Autor. The White House/Twitter

Amerykański prezydent Joe Biden pojawił się w Kijowie, gdzie spotkał się z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim. Wizyta jest o tyle zaskakująca, że odbywała się w przestrzeni terytorium ukraińskiego znajdującego się w stanie wojny z Rosją. Co więcej, prezydent USA przebywał również na otwartej przestrzeni w Kijowie, a w dodatku był obserwowany przez pokaźne grono fotoreporterów. Bezsprzecznie należy to odczytywać w kategorii ukazania siły państwa amerykańskiego, które było w stanie przygotować być może jedną z najbardziej skomplikowanych operacji polityczno-wojskowo-wywiadowczych w XXI w.

Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Dotychczasowe wizyty w umownych strefach zagrożenia, w Iraku czy Afganistanie odbywały się przy wręcz pełnej amerykańskiej dominacji siłowej w powietrzu i na lądzie. W tym przypadku, jednak przyjazd prezydenta USA miał miejsce w środku wojny pełnoskalowej i wysokiej intensywności, gdzie rosyjski agresor dysponuje znacznym zakresem oddziaływania kinetycznego na terytorium całej Ukrainy. Jednakże, właśnie takie postawienie rzeczy, sygnalizuje bezsprzecznie stronie rosyjskiej, że nie jest w stanie przeciwdziałać tego rodzaju aktywności polityczno-dyplomatycznej zarówno Amerykanów, jak i samych Ukraińców. Pamiętać należy, że już pierwsze wizyty liderów politycznych innych państw w Kijowie budziły wściekłość rosyjskiej propagandy, a to należy uznać za refleks pewnych nastrojów w rosyjskich elitach władzy. Dziś, przybywa za to prezydent USA i tym samym skala napięcia wśród ludzi pokroju Putina musi być równoważna do rangi tego spotkania.

Czytaj też

W końcu znaczna część postsowieckich siłowików (elity rosyjskie wywodzące się z aparatu służb specjalnych i wojska ZSRS) musi to potraktować jako wprost podważenie nie tylko efektów agresji z 2022 r., ale i konstrukcji mentalnej świata podzielonego na strefy wpływów i inne tego rodzaju obrazy uproszczonej rzeczywistości. Stąd też, być może symbolika jest tutaj kluczowa w aspekcie efektu długoterminowego. Niestety, także należy nadmienić, że teraz można spodziewać się znacznego nasilenia działań odwetowych strony rosyjskiej, która w toku swojej agresji wielokrotnie starała się przemocą wobec miast i ludności cywilnej odpowiadać na straty wizerunkowe (wynikłe z działań politycznych, wojskowych, wywiadowczych Ukrainy i jej sojuszników). Do takiego nasilenia może dojść tuż po wyjeździe Bidena z Ukrainy

Reklama

Lecz równocześnie jest to ważny sygnał społeczno-polityczny dla walczącego społeczeństwa ukraińskiego, wykazujący, iż ich politycy nie tylko latają do USA, ale również są w stanie przyjąć najważniejszego amerykańskiego polityka na własnym terytorium. I dzieje się to w czasie, kiedy oczy całego świata były zwrócone raczej na front i rodziły się pytania o skalę „rosyjskiej wielkiej ofensywy". Teraz zaś mamy do czynienia z synergią efektów Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa (ogólna postawa wobec rosyjskiej agresji), nowych pakietów pomocy (nie tylko amerykańskich), a także właśnie wizyt Joe Bidena w Ukrainie oraz Polsce (ta druga już w kolejnych de facto godzinach).

Czytaj też

W obliczy wizyty w Kijowie nie wolno pominąć wymiaru ukazywania obrazu USA w skali świata oraz wewnątrzamerykańskiej dyskusji politycznej. W tym pierwszym przypadku Amerykanie zasygnalizowali, że nie są tzw. „upadającym mocarstwem", którym mieli być po źle przeprowadzonej ewakuacji własnych wojsk z Kabulu (Afganistan). I nie będą poddawali się dyktatowi państw autorytarnych, takich jak właśnie Rosja. Co ciekawe, wizyta w Kijowie odbywa się niejako tuż po głośnym zestrzeleniu chińskiego aerostatu szpiegowskiego, który latał nad USA. Jak również sygnalizowaniu przez Biały Dom władzom w Pekinie, aby nie wchodziły do fazy pełnoskalowej pomocy wojskowej dla wojsk rosyjskich atakujących Ukrainę. Tego rodzaju wizyta nie sprowadza się więc do prostej relacji na linii USA-Rosja, ale oddziałuje na szerszy pryzmat globalnych relacji międzypaństwowych.

Jeśli zaś chodzi o debatę wewnątrzamerykańską, to zarówno obecność w Ukrainie, jak i Polsce jest ukierunkowana na podtrzymanie obranej przez Joe Bidena i jego administrację wizji polityki zagranicznej. Chodzi o uzyskanie oczywiście punktów do kolejnych wyborów na prezydenta (niezależnie kogo wystawią Demokraci), a także kongresowych. I nie ma w tym nic zdrożnego, bowiem w państwach demokratycznych wiele z elementów polityki zagranicznej wchodzi do agendy politycznej. Biden chce tym samym wytrącić argumenty przede wszystkim przeciwnikom politycznym, którzy starają się propagować narrację o słabym prezydencie, a także prezydencie niezdolnym wręcz fizycznie do trudnych misji poza granicami kraju.

W sensie praktycznym cała operacja wykazała również siłę USA i ścisłą kooperację z sojusznikami oraz partnerami w Europie. Zauważmy, że z jednej strony nie pojawiły się w mediach przecieki o możliwości udania się Joe Bidena właśnie do Ukrainy, sprawnie poradzono sobie z tym aspektem m.in. mocno podkreślając późniejszą wizytę w Polsce. Jednak, perspektywa zabezpieczenia informacyjnego musiała mieć o wiele większy zasięg, szczególnie w kontekście dość mocno rozpolitykowanej elity waszyngtońskiej. Lecz także synchronizacji osłony kontrwywiadowczej w ramach zróżnicowanych ośrodków zaangażowanych w bezpieczeństwo prezydenta Bidena. W takiej sytuacji dotyczyło to US Secret Service, służb specjalnych, wojska w tym kilku dowództw funkcjonalnych oraz geograficznych, a więc szeregu podmiotów i schodząc niżej osób.

Pokaz siły USA

Z drugiej strony, pod kątem militarnym USA wykazały zdolność do zabezpieczenia transferu prezydenta w strefę jeśli nie wojny (Kijów nie jest bezpośrednio zagrożony ze strony lądu), to przynajmniej w strefę rażenia rosyjskich systemów rakietowych oraz bomb latających. Należy zakładać, że Pentagon znajdował się w epicentrum skomplikowanego procesu planowania, tworzenia wielowariantowych planów operacyjnych. I co najważniejsze, angażowania w sposób zakamuflowany własnych zasobów wojskowych. W tym ostatnim przypadku chciałoby się stwierdzić, że obejmowało to pełen wachlarz jednostek, od sił operacji specjalnych (SOF naturalnie musiały być zaangażowane), aż do sił strategicznych (odstraszanie w ujęciu tej akurat wizyty nabiera zupełnie nowego znaczenia).

Oczywiście, niezależnie od wybranej formy transportu dla Joe Bidena do Ukrainy, strona amerykańska oraz najprawdopodobniej NATO podkreśliły znacząco własne kompetencje ISR, czyli jeśli chodzi o wywiad, rozpoznanie i obserwację. Jak również zdolności do potencjalnego działania w ramach WRE, a więc walki radioelektronicznej, zakłócania sygnału przeciwnika, ale też wykorzystania klasycznych systemów obronnych. Należy bowiem realnie brać pod uwagę przygotowanie się USA do niejako kinetycznej ochrony prezydentaw przypadku pojawienia się wymogu ewakuacji. Generalnie, trzeba też podkreślić rolę całej amerykańskiej wspólnoty wywiadowczej (IC). Planowanie musiało, co naturalne objąć zarówno rozpoznanie sytuacji bieżącej, ale także sformułowanie szeregu analiz strategicznych.

Czytaj też

I nie mogło to zaistnieć bez zgromadzenia urobku z różnych form pozyskiwania danych, od penetracji agenturalnej w Rosji, poprzez nasłuch elektroniczny, obserwację satelitarną i zróżnicowane źródła pomiarowe. Można tylko domyślić się, jak wiele informacji Amerykanie zgromadzą również za sprawą samej tej wizyty w Kijowie. Przysłowiowe eldorado muszą mieć eksperci od szeroko pojmowanego nasłuchu z NSA (Narodowa Agencja Bezpieczeństwa, SIGINT), klasycznego wywiadu z CIA (Centralna Agencja Bezpieczeństwa), czy też NGA (od analizy obrazowania satelitarnego). Analogicznie, żniwa będą mieli sojusznicy nastawiający oczu i uszu na Rosję, która teraz zapewne zapełni się przekazami, sygnałami oraz debatami społeczno-polityczno-wojskowymi. Nie da się więc uciec od efektu krótkookresowego dla wywiadów i ich pionów analitycznych jeśli mówimy o wizycie Joe Bidena w Ukrainie i później Polsce.

Finalnie, musimy właśnie rozpatrywać obecność amerykańskiego prezydenta w Ukrainie również przez pryzmat późniejszej, już wcześniej zapowiadanej wizyty w Polsce. W tym przypadku nie ma konkurencji, a raczej powinniśmy mówić ponownie o efekcie synergii. Mowa bowiem o wykazaniu Rosjanom, że ich agresja na Ukrainę nie sparaliżowała i rzuciła na kolana to państwo, a z drugiej strony Rosjanie otrzymują sygnał o sile relacji natowskich-amerykańskich względem wschodniej flanki NATO. Są to dwa filary bezpieczeństwa, które działają obecnie nie tyle obok siebie, co oddziałują na siebie. Także wizyta w Kijowie to wykazanie woli pomocy napadniętemu państwu i wskazanie, że Zachód pomaga oraz pomagać będzie w perspektywie kolejnych miesięcy. Zaś wizyta w Warszawie to możliwość wypowiedzi publicznej prezydenta Joe Bidena, a także wykazanie wagi flanki wschodniej NATO.

A nie można ukrywać, że amerykańska obecność w Polsce jest jej emanacją widząc nie tyle polityczne aspekty sprawy, co praktyczne kwestie wojskowe. To na terytorium polski jest stała baza w Redzikowie (komponent systemu obrony antyrakietowej, a może obecnie bardziej element ważnego systemu ISR), wysunięta baza V Korpusu US Army w Poznaniu, rozbudowywana baza w Powidzu (w tym składy należące do APS), obecność grupy bojowej eFP NATO właśnie z amerykańskim ramowym udziałem, obecność brygadowa US Army, obecność wzmocniona jeśli chodzi o dodatkowe siły dyslokowane w obliczy rosyjskiej agresji na Ukrainę (w tym systemy obrony powietrznej i przeciwrakietowej w Rzeszowie).

Aczkolwiek, każdy ze wspomnianych elementów amerykańskiej obecności powinien być rozpatrywany sojuszniczo oraz regionalnie, nie zaś ograniczony tylko i wyłącznie do samej Polski. Tak samo, nie powinno się tworzyć sztucznej konkurencji pomiędzy obiema wizytami. Dla polskiego bezpieczeństwa fakt, że Joe Biden był w stanie pojechać do Kijowa jest strategicznym sygnałem o znaczeniu naszej o wiele większej, bowiem natowskiej, relacji z Amerykanami. Jednocześnie, dla Ukraińców obecność (2 w przeciągu roku) prezydenta USA w Polsce to też strategiczny sygnał o ścisłej kooperacji pomiędzy państwami Zachodu, ze szczególnym uwzględnieniem znaczenia logistycznego oraz politycznego Polski dla udzielanej im pomocy. Jest to sytuacja zwycięska/wygrana dla wszystkich (ang. Win-Win).

Na obecną chwilę można wskazać następujące konkluzje:

  • USA ma wolę polityczną do przeprowadzenia wizyty Joe Bidena na terytorium ciągle atakowanej przez Rosję Ukrainy;
  • USA ma zdolności do wykonania olbrzymiej operacji logistycznej, wojskowej i wywiadowczej jeśli chodzi o zabezpieczenie wizyty Joe Bidena w Kijowie;
  • podbudowana została ranga władz ukraińskich w trudnym okresie, gdy większość uwagi świata koncentrowała się na potencjalnej rosyjskiej nowej ofensywie;
  • Rosjanie nie byli w stanie zapobiec obecności prezydenta USA w Ukrainie, co będzie odczytywane na swój sposób nie tylko w kontekście samej agresji, ale roli Rosji na świecie;
  • Amerykanie w mocny sposób akcentują, że błędem była rozpowszechniania przez Rosjan czy Chińczyków narracja o słabości amerykańskiej względem partnerów/sojuszników znajdujących się w potrzebie;
  • USA zasygnalizowały stronie chińskiej, jaka jest ich ocena strategiczna możliwej pełnoskalowej pomocy materiałowej dla wojsk rosyjskich atakujących Ukrainę;
  • Administracja Bidena sygnalizuje siłę w relacjach międzynarodowych, która ma wzmocnić ją i jej politykę również w obliczu nowej sytuacji w Kongresie.
Reklama

Komentarze (5)

  1. Sebseb

    Czytam te wasze komentarze i śmiać mi się chce. Po co niby Rosjanie mieliby ostrzeliwać Kijów podczas wizyty Bidena? Pytanie dwa - po co Amerykanie informowali Rosjan o tej wizycie - przecież mogli pojechać jak do swojego? Skoro ich poinformowali tzn. że się z nimi liczą. Nie oglądałem tej wizyty ale ponoć gdzieś w Kijowie zawyła syrena. Ciekawe czy rzeczywiście było jakieś zagrożenie. Czy to tylko pokaz dla gawiedzi żeby dodać dramaturgii tej wizycie. W każdym razie ta wizyta to element kampanii wyborczej Bidena.

  2. Wania

    Pytanie do Rosjan na tym forum: Putin się was boi czy wstydzi? Bo od roku siedzi sam w bunkrze. Ale was piecze pewną część ciała. Kreml nawet nie może dać wyrazów oburzenia. Porozumienie z USA wyglądało tak, że USA poinformowały Rosję o przybyciu i konieczności siedzenia cicho na Kremlu. Na Kreml tylko taki sposób komunikacji działa.

    1. papa lebel

      I w ten sposób dziadzio Jo (który ma już pewne problemy z poruszaniem się) pokazał miętkim zachodnioeuropejskim fajom, że ma prawdziwe "polityczne" cojones :)

    2. Chinol

      PS Pamietasz jak byl atak na WTC- i Bush do bunkra sie schowal?

  3. Golf

    Zmęczeni wojną, ponoszący olbrzymie straty Ukraińcy liczyli na jakieś konkrety w związku z przyjazdem Bidena. Może rakiety ATACMS, może F-16 ? Tymczasem obiecana kolejna transza pomocy w wysokości 500 mln dolarów po obiecanej tydzień temu pomocy za 10 mld dolarów...raczej nie jest niczym przełomowym. Co Ukraińcom po pokazie siły USA ? Kolejne słowa, przytulaski, spacery.... Zwykli Ukraińcy sa mocno rozczarowani.

    1. GB

      Sama wizyta Bidena jest przełomowa i świadczy o tym że On i jego polityczne zaplecze będzie wspierać Ukrainę do zwycięstwa. Decyzja była jednoznaczna gdyż ma pozwolić wygrywać Partii Demokratycznej kolejne wybory w USA. Zwycięstwo nad Rosją jest bardzo ważnym sygnałem dla Amerykanów. Oni głosują na zwycięzców, a nie przegranych. A poza tym dziś 500 mln, "jutro" kolejne itd. To kolejna transza pomocy wojskowej.

    2. Rusmongol

      Wbrew pozorom to zwykłym obywatelom nie potrzeba czołgów czy atcms a ludzkiego wsparcia.

    3. Chinol

      To ma znacznie. Ale moze byc jak z Kurdami, jak z Tajwanem kiedys w ONZ - ze gdy przjdzie czas zostana zapomnieni. Ale nie teraz napewno jeszcze.

  4. Orthodoks

    Czy tylko ja odnoszę wrażenie, że znowu, lekko mówiąc, jesteśmy robieni w bambuko? Kijowska wizyta Bidena na pewno nie odbyła się bez porozumienia z Kremlem. A więc pewnie coś za coś. Po drugie, tak mocno pompowana wizyta u nas, jakoby główny cel Bidena i mająca być w centrum zainteresowania świata, okazuje się schodzić na drugi plan

    1. Komi

      Porozumienie z kremlem wyglądało zapewne tak, że poinformowali ich o tym, że Biden odwiedzi Kijów oraz o konsekwencjach, jeżeli cokolwiek podczas tej wizyty poleci w stronę Kijowa. Coś za coś, czyli - nie róbcie głupot, to nie zniszczymy wam np floty czarnomorskiej. Proporcje siły są dość oczywiste i nawet głupi ruscy bandyci to rozumieją.

    2. P9

      Sorry, ale przecież chodziło o to żeby ci co powinni, poczuli się zrobieni w bambuko. Reszta rozumie że wizyta w Polsce, to także element kamuflażu i zaskoczenia mający wpływ na bezpieczeństwo wizyty. Co do porozumienia z Moskwą, to Kreml właśnie pierwszoplanowo pompuje swoje wszelkie "zadowolenie" ;)))

    3. GB

      Oczywiście że w porozumieniu z Kremlem. Został poinformowany na dwie godziny przed z informacją że nie zaczynajcie bo oberwiecie. Biden kolejny raz ośmieszył osobiście Putina i Rosję. Nawet nie jęknęli swoimi Kindzalami jak Biden z Zelenskim spacerowali sobie po Kijowie.

  5. P9

    To se dziś USAF nad Ukrainą poćwiczyło techniki stealth. Ciekawe czy to zapowiedź częstszych odwiedzin.

Reklama