Reklama

Geopolityka

Niemcy nie mają woli do realnych inwestycji w armię [WYWIAD]

Fot. Jane Schmidt / Bundeswehr / Facebook
Fot. Jane Schmidt / Bundeswehr / Facebook

„Patrząc na to, co ministerstwo obrony zrobiło od 2014 r., jakie przeprowadziło zmiany w Bundeswehrze, która została sprofilowana jako armia ekspedycyjna po reformie z 2011 r., to należy stwierdzić, że te zmiany były bardzo niewielkie” – powiedziała w rozmowie z Defence24.pl Justyna Gotkowska, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich ds. bezpieczeństwa oraz koordynator projektu „Bezpieczeństwo i obronność w Europie Północnej”.

Lidia Gibadło: Po długich rozmowach CDU/CSU oraz SPD udało się zawrzeć porozumienie i czeka nas powtórka rządów chadeków i socjaldemokratów. W jaki sposób umowa koalicyjna wpłynie na kształt polityki obronnej Niemiec?

Justyna Gotkowska: Nie spodziewam się dużych zmian. Po pierwsze, polityka bezpieczeństwa nie jest priorytetem tego rządu. Po drugie w umowie koalicyjnej nie ma żadnych przełomowych zapowiedzi. Jest to dosyć ogólne podsumowanie tych kierunków polityki bezpieczeństwa, które zostały wyznaczone w czasach poprzedniego rządu również składającego się z chadeków i socjaldemokratów. Chodzi przede wszystkim o rozwijanie unijnej Wspólnej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony (WPBiO) oraz realizację wszystkich towarzyszących jej inicjatyw przyjętych w ubiegłym roku, czyli mechanizmu stałej współpracy strukturalnej w dziedzinie obronności (PESCO), skoordynowanego rocznego przeglądu w zakresie obronności (CARD) oraz Europejskiego Funduszu Obronnego (EDF). 

Nowością jest zapis o tym, że Niemcy chcą bardziej rozbudowane dowództwa operacyjne w Unii, które będą prowadzić operacje cywilne i wojskowe. Ten postulat był podnoszony wcześniej przez Berlin i Paryż, ale wykracza on ponad to, na co w Unii została do tej pory wydana zgoda. Małą nowością jest to, że Niemcy będą chciały dążyć do utworzenia, czegoś w rodzaju PESCO w obszarze cywilnego reagowania kryzysowego. Myślę, że tutaj wiele państw, np. Szwecja, będzie popierało Berlin.

Ciekawym i ważnym zapisem umowy jest punkt o znaczeniu relacji transatlantyckich i NATO dla bezpieczeństwa RFN oraz zapis o tym, że Niemcy będą starały się prowadzić dialog z Waszyngtonem w obliczu dostrzeganych przez Berlin głębokich zmian w USA. Jest to ważny zapis, biorąc pod uwagę wszystkie dyskusje, które toczą się w tej chwili w Niemczech pomiędzy obozem, który chce nadal współpracować z USA, mimo niepopularności Trumpa w RFN, a obozem, który twierdzi że prezydentura Donalda Trumpa w USA jest cezurą i w relacjach transatlantyckich będzie tylko gorzej. Przedstawiciele tego obozu twierdzą, że w związku z tym trzeba rozwijać autonomię strategiczną Europy w polityce bezpieczeństwa i obronnej. Przyjęta umowa koalicyjna podkreśla, że relacje transatlantyckie są bardzo ważne i że Niemcy będą starały się prowadzić z Waszyngtonem dialog nie tylko w zakresie bezpieczeństwa, ale także w szeregu  innych obszarów.

Polityka transatlantycka jest dla Niemiec ważna, ale zdaje się, że w umowie koalicyjnej nie znalazł się zapis o 2 proc. PKB przeznaczanych na obronność?

Według mnie takiego zapisu faktycznie w dokumencie nie ma – choć dyskusje na ten temat prowadzą rozliczni analitycy w Niemczech. Chodzi o zapisy jednego z paragrafów, który jest tak skonstruowany, że różne osoby po jego przeanalizowaniu mogą wyciągnąć różne wnioski. Jeśli zapytać polityków CDU, czy w umowie koalicyjnej jest zapisane dążenie do 2 proc., to odpowiedzą, że tak, natomiast politycy SPD temu zaprzeczą. 

O wiele ważniejszy jest jednak inny paragraf, który mówi o tym, że wydatki na obronność będą bazowały na porozumieniu z 2017 r. i na planach finansowych uzgodnionych na lata 2017-2021 zapisanych w dokumentach ministerstwa finansów. Według tych planów Niemcy zwiększą swój budżet obronny to 42,3 mld euro w 2021 r., ale to będzie ok. 1,3 proc. PKB. Do tego istnieje możliwość zwiększenia wydatków, na które chadecja i socjaldemokraci się zgodzili, ale będzie to miało miejsce w bardzo niewielkim stopniu, przynajmniej tak jak zostało to zapisane w umowie.

undefined
Fot. A. Bienert / Bundeswehr. Facebook

Szczególnie socjaldemokraci naciskali na to, żeby ten wzrost wydatków na obronność połączyć ze wzrostem wydatków na współpracę rozwojową, pomoc humanitarną, a także pomoc gospodarczą i finansową. Ponad to, co uzgodniono do 2017 r., ministerstwo obrony dostanie przykładowo więcej pieniędzy tylko wtedy, gdy w tym samym czasie więcej pieniędzy zostanie przeznaczonych na projekty pomocy rozwojowej. Dlatego koszt zwiększania wydatków na obronność należy pomnożyć przez dwa - jeśli Niemcy będą chciały przeznaczyć miliard euro więcej na obronność, będą musiały przeznaczyć miliard więcej na pomoc rozwojową. Myślę, że socjaldemokraci będą obstawiali przy tym powiązaniu w związku z sytuacją polityczną i skręcaniem socjaldemokracji na lewo. 

Á propos programu politycznego socjaldemokratów, w czasie kampanii wyborczej pojawił się postulat usunięcia z terytoriom Niemiec amerykańskiej broni jądrowej. Myśli Pani, że socjaldemokraci będą dążyli do realizacji tego celu?

Temat ten był przedmiotem negocjacji koalicyjnych. Ostatecznie, w umowie koalicyjnej zostało zapisane, że Niemcy nie będą dążyły do wycofania amerykańskiej broni atomowej z terytorium RFN dopóki Sojusz Północnoatlantycki będzie sojuszem nuklearnym, biorąc pod uwagę sytuację bezpieczeństwa oraz zmiany geopolityczne, a także sytuację związaną z proliferacją broni atomowej.

Myślę zatem, że postulaty socjaldemokratów zostały odparte przez chadeków, którzy zdają sobie doskonale sprawę, że gdyby Niemcy powtórzyły zapis z 2009 r., kiedy pod wpływem liberałów z FDP wpisano do umowy koalicyjnej sondowanie możliwości wycofania broni atomowej z terytorium RFN, Niemcy straciłyby zupełnie wiarygodność u sojuszników, szczególnie w obliczu wojny rosyjsko-ukraińskiej, aneksji Krymu oraz wzmacniania filaru obrony zbiorowej NATO. Wycofanie broni atomowej USA z terytorium Niemiec było postulatem wygłoszonym pod wyborców niemieckich socjaldemokratów i według mnie zdaniem wielu chadeków jest to niezgodne z niemiecką racją stanu. 

W czasie zimnej wojny, a nawet w pierwszych latach członkostwa Polski w NATO Bundeswehra w pewien sposób specjalizowała się w konwencjonalnej obronie. Miała liczne jednostki pancerne, artylerii, przeciwlotnicze. Po ostatnich redukcjach ten potencjał został w bardzo dużej części utracony. Jest szansa, że będzie odbudowany?

Wiele osób zajmujących polityką bezpieczeństwa miało nadzieję, że Niemcy po 2014 r. na serio wezmą się za poprawę stanu niemieckiej armii i odczują wyzwanie rzucone przez Rosję w takim stopniu, że rzeczywiście wprowadzą adekwatne zmiany w szczególności w wojskach lądowych, ale nie tylko. Jednak parząc na to, co ministerstwo obrony zrobiło od 2014 r., jakie przeprowadziło zmiany w Bundeswehrze, która została sprofilowana jako armia ekspedycyjna po reformie z 2011 r., to należy stwierdzić, że te zmiany były bardzo niewielkie.

Dobrze obrazuje to udział RFN w tzw. szpicy (ang. Very High Readiness Joint Task Force, VJTF – przyp. red.), w której Bundeswehra będzie państwem ramowym w 2019 r. Niemieckie pododdziały prowadziły ćwiczenia przygotowujące je do udziału VJTF w listopadzie ubiegłego roku i ponownie tak jak w 2015 r. armia miała problem ze zgromadzeniem sprzętu wojskowego na potrzeby jednego batalionu pancernego. "Der Spiegel" raportował, że połowa czołgów po 1-2 dniach nie nadawała się do dalszego wykorzystania ze względu na problemy techniczne. To pokazuje, że Niemcy nie odrobiły swojej pracy domowej, co więcej nie widzą takiej potrzeby. Skromny wzrost wydatków na obronność pokazuje, że nie jest ona priorytetem, a w Niemczech nie ma rzeczywistej woli inwestowania w Bundeswehrę. 

W planach ministerstwa obrony jest wprawdzie przyjęcie nowej Koncepcji Bundeswehry, która będzie określała jakie zdolności wojskowe niemiecka armia powinna rozwijać w perspektywie 2030 r. Zapowiadane jest, że priorytetowym zadaniem Bundeswehry będzie udział w operacjach obrony zbrojowej, choć przy jednoczesnej partycypacji w misjach reagowania kryzysowego. Jednak możliwości wprowadzenia faktycznych zmian będą ograniczone przez możliwości finansowe resortu, biurokrację, problemy kadrowe czy problemy z efektywnością procesów zbrojeniowych.

Odpowiedzią na te braki jest realizacja kontraktu na Leopardy?

W rzeczywistości kupno dodatkowych czołgów Leopard 2 jest efektem roszad miedzy landami i wycofania brytyjskiego batalionu z Dolnej Saksonii. Tak się składa, że jeden z polityków zasiadających w komisji obrony nastawał na to, żeby tę jednostkę wojskową utrzymać w jego okręgu wyborczym i żeby w związku z tym reaktywować jeden batalion pancerny Bundeswehry. Z tego względu po 2014 r. podjęto decyzję o zwiększeniu liczby czołgów Leopard 2 z 225 do 328 i reaktywowaniu jednostki pancernej we współpracy z Holandią. Ten przykład bardzo dobrze pokazuje, jak Niemcy myślą o obronności.

Na ile za całą tę sytuację odpowiada obecna minister obrony Ursulę von der Leyen? 

Myślę, że to nie jest jedynie jej wina. Ursula von der Leyen jest w Bundeswehrze postrzegana jako kontrowersyjna minister z tego względu, że promuje wyłącznie siebie pod kątem aspiracji do bycia przyszłą panią kanclerz. Ma także opinię minister, która nie broni Bundeswehry, a przy wpadkach takich jak afera wokół żołnierza, który miał mieć powiązania z neonazistami, oskarżyła całą armię o odchylenie prawicowe, przeciwko czemu były bardzo duże protesty. To zaważyło o jej negatywnej opinii wśród żołnierzy. Ale von der Leyen oprócz tego że promuje europejskie projekty integracji wojskowej, popiera także współpracę euroatlantycką i forsuje zwiększenie finasowania Bundeswehry.

Większość komentatorów spodziewała się, że von der Leyen pozostanie na stanowisku minister obrony w kolejnym rządzie wielkiej koalicji – i tak się stało. Jej ponowna nominacja nie znajdzie aprobaty wśród większości osób powiązanych z wojskiem w RFN z wyżej wymienionych powodów. Jednak von der Leyen ma dobre notowania wśród partnerów i sojuszników i mimo rozlicznych deficytów w Bundeswehrze potrafi sprawnie promować współpracę wojskową z RFN w roli głównej w Europie. Ponadto nie wydaje się, aby na razie CDU miała na razie lepszego kandydata do tego resortu.

undefined
Fot. U.S. Air Force Staff Sgt. Jette Carr / Wikimedia Commons

Kłopoty niemieckich sił zbrojnych nie ograniczają się tylko do problemów personalnych - są to także kwestie procesów planistycznych i ich wypełniania. Do tego dochodzi problem z zakupami uzbrojenia i sprzętu wojskowego oraz ze współpracą z niemieckimi i europejskimi firmami zbrojeniowymi. Występują też braki części zamiennych do sprzętu w wojskach lądowych - problem ten ciągnie się od 2011 r., kiedy ze względów finansowych bardzo je ograniczono. Problemy Bundeswehry są jednak generalnie konsekwencją braku postrzegania zagrożeń dla Niemiec zarówno ze strony Rosji, jak i południowego sąsiedztwa. Do tego dochodzi niechęć i brak woli do forsowania tego tematu przez polityków wobec niemieckiej opinii publicznej niechętnej do zaangażowania wojskowego zagranicą i do postrzegania Bundeswehry jako faktycznej siły zbrojnej, która ma wypełniać zadania wojskowe. 

Biorąc pod uwagę wszystkie te czynniki, czy Niemcy planują jakieś zmiany w strukturach odpowiedzialnych za modernizację, przyjęcie więcej specjalistów do urzędu ds. uzbrojenia BAAINBw?

Trudno powiedzieć. Na pewno złą informacją dla Bundeswehry, jeśli chodzi o kwestie polityki zbrojeniowej, jest prawdopodobne odejście z ministerstwa obrony sekretarz stanu Katrin Suder, która przeszła z firmy doradczej McKinsey i zabrała się za porządki w kwestiach polityki zbrojeniowej. Jest ceniona zarówno przez Bundeswehrę, jak i przez urzędników, jako osoba, która ma pomysły, wolę działania i przeprowadza swoje zamierzenia. Przykładowo jeśli chodzi o egzekwowanie kar dla niemieckich firm, które nieterminowo dostarczają sprzęt dla Bundeswehry, a to stanowi duży problem. 

Pełnomocnik Bundestagu Hans-Peter Bartels wzywa do tego, aby na obronę do końca kadencji przeznaczyć 1,5 proc. PKB. Biorąc pod uwagę siłę niemieckiej gospodarki, dałoby to dość duże dodatkowe środki. Czy realizacja tego postulatu jest realna? Część komentatorów obawia się sytuacji, w której niemieckie siły zbrojne otrzymałyby tak solidny zastrzyk funduszy.

Myślę, że jest to bardzo „niemiecki” argument, mówiący o tym, że państwa Europy Środkowej nie byłyby zadowolone z dużego zwiększenia niemieckich wydatków na obronność i zaczęłyby obawiać się niemieckiej potęgi militarnej. Ale jest to argument, który nie trafia do tych państw, bo raczej to one wzywają Berlin to zwiększania wydatków obronnych. 1,5 - 1,7 proc. PKB to rozsądny cel. Biorąc pod uwagę, wielkość niemieckiej gospodarki, uzyskanie 2 proc. PKB, na obronność rzeczywiście oznaczałoby bardzo duże pieniądze dla Bundeswehry.

W konsekwencji Niemcy musiałby zacząć się zastanawiać, jak chciałyby przeznaczyć takie środki. Poziom 1,7 proc. PKB byłby wystarczający na potrzeby Bundeswehry i na pokrycie kosztów jej zobowiązań dotyczących rozwijania zdolności w ramach obrony zbiorowej, jak i uczestniczenia w operacjach reagowania kryzysowego w południowym sąsiedztwie. Trzeba pamiętać, że Niemcy leżące w centrum Europy biorą pod uwagę dwa obszary – wschodnią flankę i obronę zbiorową oraz południowe sąsiedztwo i pomoc Francji w prowadzeniu operacji reagowania kryzysowego, być może nie w charakterze wysyłania tam jednostek bojowych, ale w szerokim zakresie niebojowego zaangażowania.

A jakie jest podeście Niemiec do Europejskiej Inicjatywy Interwencyjnej promowanej przez Francję? 

Ponieważ Niemcy do tej pory oficjalne nie wypowiadali się na ten temat, można wnioskować, że są do niej nastawiani raczej sceptycznie.

Jakie perspektywy pojawiają się dla współpracy z Polską w dziedzinie bezpieczeństwa?

Myślę, że współpraca miedzy Polską a Niemcami przede wszystkim powinna być realizowana w ramach natowskiego planowania obronnego i to powinno stanowić podstawę współpracy Niemiec z państwami regionu. W tej chwili w NATO trwa proces, którego zwieńczeniem, aczkolwiek nie pełnym zakończeniem, będą decyzje ze szczytu natowskiego w Brukseli w lipcu 2018 r. Ten proces dotyczy zmian w strukturze dowodzenia i w strukturze sił Sojuszu oraz wypełnienia faktyczną treścią planów ewentualnościowych NATO dla wschodniej flanki. Czyli przykładowo podporządkowanie pod dowództwa w Szczecinie i w Elblągu konkretnych jednostek, asygnowanie odpowiednich sił dla tzw. follow-on-forces (jednostek wzmocnienia, przemieszczanych do rejonu działań już po przerzucie sił natychmiastowego reagowania - red.), a następnie prowadzenie odpowiednich ćwiczeń, w tym w zakresie szybkiego przerzutu wojsk. Celem jest zwiększenie interoperacyjności, ćwiczenie planów obronnych i współdziałania w regionie. Tu jest ogromne pole do kooperacji miedzy Polską a Niemcami.

Jest to być może mało doceniane pole do współpracy, ale moim zdaniem to główny obszar dla polsko-niemieckiego współdziałania. Projekty takie jak wzajemne podporządkowanie pododdziałów w postaci kompanii lub batalionu są projektami symbolicznymi. Faktycznie punkt ciężkości polsko-niemieckiej kooperacji wojskowej powinien być gdzie indziej. 

Dziękuję za rozmowę.

Współpraca: Jakub Palowski

undefined

Justyna Gotkowska. Fot. OSW

Justyna Gotkowska - koordynator projektu „Bezpieczeństwo i obronność w Europie Północnej”, analityk OSW od 2008 roku. Zajmuje się polityką bezpieczeństwa Niemiec, państw nordyckich i bałtyckich oraz NATO i WPBiO z perspektywy regionalnej.

Reklama
Reklama

Komentarze (12)

  1. djdjdjddud

    Muszą dawać na socjal dla nowych braci

  2. Sailor

    Nie ma co się dziwić Niemcom. Przede wszystkim od lat naród karmi się pacyfistycznymi hasłami,a po upadku Układu warszawskiego jak znikła groźba, że Polska na spółkę CCCP ich napadnie to hulaj dusza piekła nie ma. Na zachodzie Francja, a na wschodzie Polska. Oba kraje w sojuszu, a gdzieś tam dziwna i niezrozumiała do końca Rosja ale po drodze jeszcze kraje bałtyckie, Białoruś i Ukraina. Dla współczesnych Niemców jakakolwiek agresja na ich kraj to pełen Matrix i po prawdzie mnie to nie martwi. Najgorsze jest to, że nasi decydenci absolutnie tej sytuacji nie ogarniają i nawet nie próbują wyciągnąć z niej korzyści. Przede wszystkim chodzi o kooperację naszych przemysłów zbrojeniowych. Polska tak czy siak w całkiem niedługim czasie musi wymienić wszystkie BWP-y, a potem czołgi. Zgodnie z traktatem CFE możemy mieć 1730 czołgów i 2150 bojowych wozów opancerzonych w tym 1700 bojowych wozów piechoty i bojowych wozów z ciężkim uzbrojeniem...... Generalnie jeżeli chodzi o jakość i nowoczesność uzbrojenia we wszystkich aspektach to leżymy i kwiczymy. Światełko w tunelu zapaliło się jeżeli chodzi o Kraby ale dopiero jak osiągniemy chociaż 1/4 limitu to będzie jako tako. Natomiast jeżeli chodzi o BWP o czołgach nie wspomnę to leżymy i kwiczymy i chciałbym ostudzić tutaj patriotycznych entuzjastów naszego przemysłu. Obecnie nie jesteśmy w stanie stworzyć nowoczesnego BWP-a ani czołgu, który nawet nie tyle co byłby równorzędnym przeciwnikiem dla sprzętu rosyjskiego ale w ogóle nie jesteśmy w stanie nic stworzyć. Dlatego nie rozumiem naszych decydentów którzy nic nie robią aby wejść w kooperacje np. z Rheinmettal i zacząć produkować Pumy czy to na licencji czy w innej kooperacji. Niemcy zamówili chyba 350 Pum z czego ile faktycznie wejdzie do linii to zagadka. Natomiast my potrzebujemy około tysiąca takich BWP więc chyba mamy jakąś kartę przetargową i Niemcy raczej zrozumieją, że z półki tego towaru nie kupimy. Podobnie sprawa ma się z czołgami i okrętami. Tymczasem co? Nic i tego nie rozumiem.

    1. Kozi

      Jest dokładnie tak jak piszesz dodam że lata uciekają a pieniądze przepadają co roku 10mld zł za które można kupić 170 nowych Leo2a7

  3. As

    A niby z kim walczyć mają Niemcy, z Rosją, najlepszym sojusznikiem, który w razie chęci rozpoczęcia działań w Europie Środkowo-Wschodniej w pierwszej kolejności złoży Niemcom szereg intratnych propozycji?

    1. tak się skończy ta miłość

      Karmiła owca wilka, by zjadł jastrzębi kilka, co dawnych jej terenów strzegły i swymi rzekły. Uderzył wilk w jastrzębie I dostał nielicho po gębie Więc wściekły ruszył dalej I... karmicielkę swą powalił.

    2. Sopocki

      Akurat relacje gospodarcze między Rosja i Niemcami od zawsze wyglądają jak relacje Francji z jej koloniami. Rosja sprzedaje do Niemiec tylko surowce jak Senegal do Francji. Co do tych propozycji to jak na razie Niemcy inwestują w Polskę na potęgę a nie w Rosję.

  4. Viggen

    Co nie przeszkadzało w 2014 roku oddać Niemcom kontrolę nad Polską przestrzenią powietrzną- o czym def24 pisał.

  5. Kane

    Mimo wszystko aktualne wyposażenie niemieckiej armii wziąłbym \"w ciemno\" dla Wojska Polskiego....

    1. bobo

      aby sprzęt stał w niekończących się remontach z braku części zamiennych

    2. EUropa

      A kto tobie zabroni rzucic kasa na czesci zamienne i masz sparawny sprzet!? Nie wspomne o tym, ze sprawny sprzet w GER i PL to dwa rozne swiaty np. w GER, jak reflektor nie dziala to WTD i BAAINBw kieruja pojazd do serwisu a to trwa dlugo, szczegolnie jak za sparwa oszczednosci nie ma zapasow czesci zamiennych, ktore to znowu nie sa \"z polki\" tylko trzeba je wyprodukowac. Zreszta, kiedys przy kazdej wiekszej jednostce byly warsztaty/serwis, ale potem politekiery(oczywiscie za podpowiedzia lobbystow!) zlikwidowaly to i wprowadzily remont \"u producenta\" i w centralnych punktacgh serwisowych w kilku jednostkach, zbudowanych za pieniadze podatnika a udostepnione koncernom, ktore kasuja teraz za naprawy i serwis duzo wiecej niz kosztowalo to, jak robili to zolnierze w jednostkach! Sprzet jest dobry, ale politycy sa niepowazni(99% to pokolenie \'68, wiec nie trzeba komentowac) i za sparwa przekonan i lobby, stworzyli ta sytuacje. Tak samo jest przy odbiorze sprzetu od producenta - brane jest wszystko, nawet nie spelniajace tego co bylo zamowione i potem po uroczystosci od razu dalej do producenta(tu kroluje szczegolnie Airbus) i poprawiane/doposazane do konca jest miesiacami, oczywiscie juz za pieniadze podatnika, chociaz to producent powinien kary placic i poprawic. Wielkie halo bylo jak Marine nie odebrala F125, co jest normalna rzecza w normalnych krajach, i odeslalo do producenta co by ten poprawil okret. Mial to zrobic na swoj koszt, ale juz slychac, ze bedzie jak zawsze, poniewaz to pomysly politykierow i okrojenie zalogi do ewidentnie za malych rozmiarow sa przyczyna wiekszosci problemow!

  6. Ok bajdur

    Czyli Rheinmettal i KMW powinny być bardziej chętni do organizacji produkcji w Polsce. chociaż potrzebujemy wiele z ich produktów, to zakupy na zasadzie złoto za paciorki nas nie interesują. Panzerfaust tak, ale produkcja i serwis w Polsce. Okręty? Tak ale budowa i serwis w Polsce. Amunicji do leoparda tak ale produkcja w Polsce. Nie możemy czekać na dostawy tak jak Turcy, bo \"operacja warszawska\" to jest planowana na tydzień czasu. Dobrze byłoby kupić licencję i klepać Pumy, bo obecnie produkcja jest gorzej niż mizerna.

    1. Grzyb

      No właśnie dlatego nie mogę zrozumieć braku reakcji strony Polski na ten stan rzeczy. Rheinmetall oficjalnie wypowiada się, że chcą stworzyć partnerstwo strategiczne, na tacy dają technologię i wręcz proszą się o zlecenia a my choć nie mamy nic oprócz pieniędzy nie jesteśmy zainteresowani współpracą. Dziwne.

  7. Realista

    Czy w przypadku ataku ze strony Rosji Niemcy wesprą Polskę: na pewno nie. Czy w przypadku ataku Rosji Niemcy wesprą Rosję: prawdopodobnie nie.

    1. Zbys

      Czy w przypadku ataku Niemiec na Rosje Polska wesprze Niemcow ? Oczywiscie, ze tak - bejsbolami i dobrym slowem koncepcyjnym.

    2. stary wojak

      Nie byłbym tego taki pewny

  8. ccc

    Niestety, do Niemiec jako \"sojusznika\" trzeba mieć daleko idącą rezerwę. Nie wiem nawet czy słowo \"sojusznik\" jest tutaj uprawnione. Oficjalnie, na papierze Niemcy to sojusznik po tej samej stronie co my. Wiele faktów, o ile nie wszystkie, w ostatnich latach temu przeczy i to nie tylko Nord Stream 2. Jeden z wielu faktów. Ponieważ objęcie władzy przez PIS nie spodobało się Niemcom, władze poufnie zorganizowali szkolenie dla dziennikarzy niemieckich o tym jak mają pisać negatywnie o Polsce, tj. o kraju w który łamie się prawo, nie ma demokracji itp. Razi jednak szczególnie troska Niemiec o \"dobre samopoczucie\" Rosji z arogancją wobec tego samego samopoczucia wobec Polski. Gdy Rosja organizuje ćwiczenia ataku bronią atomową na Warszawę Berlin milczy, ale gdy Polska organizuje ćwiczenia obronne Berlin twierdzi, że to \"prowokacja\" . Tak zachowuje się sojusznik ? Nie, Niemcy nie są już sojusznikiem (jeśli kiedykolwiek były). Ryzyko zakupów wojskowych w Niemczech to olbrzymie ryzyko polityczne. W razie zagrożenia po prostu nie sprzedadzą nam części zamiennych i uzbrojenia bo uznają to za \"prowokację\" wobec Rosji. Obawiam się, że gdyby nie zaangażowanie USA i UK, Rosja mogłaby powtórzyć manewr z zielonymi ludzikami na większą skalę po to aby zająć przesmyk suwalski i odseparować kraje bałtyckie od Europy. Wtedy Merkel i Macron negocjowaliby pokój za cenę zatrzymania zajętych terenów Polski a nam kazałyby siedzieć cicho i \"nie prowokować Rosji\" protestami.

    1. Niezależny

      Prawda jest taka ze jedynym naszym sojusznikiem militarnym moze być tylko USA, a to i tak tylko wtedy jak bedziemy z nimi kręcili interesy bo wiadomo chodzi o pieniądz , a w europie to każdy patrzy na siebie.

    2. okiem laika

      Dlaczego USA a nie np Chiny?

    3. Niezależny

      Bo Chiny są jeszcze za \"małe\", nie mają tak rozwiniętej armii, przy flocie USA Chińska flota wygląda jak zestaw zabawek, poza tym Chiny nie mają u nas interesów a USA tak, sprzedają nam gaz i jak zaczną sprzedawać uzbrojenie to będą widzieć w nas rynek zbytu który warto chronić, poza tym mamy też \"ciekawe\" położenie w europie a jaka tak dalej pójdzie to Amerykanie przeniosą do nas swoje bazy z Niemiec. Oczywiście Chiny były by cennym sojusznikiem z którym Rosja liczy się bardziej niż z USA (w sumie to w ogóle się z nimi nie liczą ;) ) ale wiadomo że dla wszystkich liczy się własny interes i do puki Chiny nie będą u nas mieć żywotnych interesów będą tylko naszym partnerem handlowym, a jak wiadomo puki co niezbyt ważnym.

  9. Nemo

    W okresie zimnej wojny Bundeswehra uchodziła za czołową armię NATO, ale po zjednoczeniu Niemiec 3.10.1990 r. u naszego zachodniego sąsiada zmieniły się priorytety. We wschodnie landy Niemiec wpompowano ponad 2 biliony euro lekką ręką, a Niemcy ukierunkowały swoje środki finansowe przede wszystkim na badania naukowe i prace rozwojowe co zaowocowało tym, że posiadają dziś trzecią innowacyjną gospodarkę globu, według rankingu Bloomberga. Odpuścili sobie zbrojenia i konstruktywną politykę obronną na rzecz innych cywilizacyjnych wyzwań. Im wystarczy fakt, iż produkują bardzo dobre uzbrojenie, które jest cenione w świecie, a co zapewniło Im pozycję trzeciego eksportera uzbrojenia globu i to jest pewien paradoks. Faktem też jest, iż Niemcy są chronione poprzez amerykański parasol nuklearny i kontyngent US. Army liczący 64 tys. żołnierzy pozostawionych nad Renem. Dlatego wrzucili na pełny luz z wszelkimi zbrojeniami, gdyż bezpieczeństwo zapewnia Berlinowi USA i NATO.

  10. Pg

    To jest dezinformacja w stylu \"na co Rosji ziemia w innych krajach, ma dużo swojej\", \"Chiny nie są dla nikogo zagrożeniem\", \"Rosja jest słaba, nie chce z nikim wojny\", \"Chiny prowadzą tylko dobre interesy z innymi krajami\" itp. usypiacze. Dobre dla głupich.

  11. rob ercik

    Niemcy na wschodzie zagrożeń nie widzą bo tam ich nie ma. Polacy na sznurku USA tam ich szukają bo trzeba jakoś uzasadnić zwiększenie środków na zbrojenia. Gdyby nasz przemysł uzyskał jakiś transfer technologi to by jeszcze miało to sens, ale niestety kupujemy gotowe produkty (F16 doskonałym przykladem)

    1. starszy oborowy

      Za ciasny berecik? Szwecja, Finlandia, Estonia, Łotwa, Litwa, Rumunia itp na siłę szukają zagrożenia na wschodzie?

    2. Wojciech

      Nie uważam że zakup F16 był dobrze przeprowadzony ale wyobraź sobie że ich nie kupiliśmy.

    3. SZARIK

      Kolega myli się , twierdząc , że nie istnieje zagrożenie ze strony Rosji. Putin i reszta rosyjskiej oligarchii dążą do przywrócenia sowieckiej strefy wpływów w Europie. Zamierzają podbić Ukrainę , kraje bałtyckie, Czechy , Słowację , Węgry , Rumunię i Bułgarię , ponieważ nigdy nie pogodzili się z rozpadem ZSRR i utratą Europy środkowej. Będą do tego dążyć metodami wojny hybrydowej , naciskami ekonomicznymi a nawet zbrojną agresją. Polska i inne kraje naszego regionu muszą się bronić przed Rosją poprzez integrację polityczną i ekonomiczną z krajami Europy zachodniej oraz rozbudową własnego potencjału militarnego aby odstraszyć rosyjskich agresorów. Niemcy i reszta krajów zachodnich nie leżą w strefie , którą Putin chciałby podbić a zachodnie elity i społeczeństwa wierzą w pokojowe deklaracje Rosjan i chcą robić z nimi interesy. Nie mogą zrozumieć tego ,że Rosja , po opanowaniu środkowej Europy , w następnym etapie może ruszyć dalej na zachód. Ludziom Zachodu nie mieści się w głowie to, że Rosja może zaryzykować wojnę nuklearną z NATO , aby powiększyć swoją strefę wpływów.

  12. Kowalskiadam154

    To co sie stalo z Bundeswehra jest wizytówką quasi-polityków pokolenia 68 Rozbroimy armie obalimy granice państwa narody i zbudujemy w Europie taki postępowy ekopacyfistyczby ZSRE z nakazem powszechnej szczęśliwości Tak swoją drogą zamiast oglądać sie na Niemcy to moze ekspertka lepiej niech się zajmie WP gdzie po dwóch latach dobrej zmiany cała modernizacja leży a mityczne 2 proc w Polsce to tyle co kot napłakał