Reklama

Geopolityka

„Nie mamy Planu B”. Państwa bałtyckie budują Bałtycką Linię Obrony

walka w okopach, Ukraina, NATO, Francja, Estonia
Estońscy żołnierze podczas ćwiczeń (zdjęcie ilustracyjne)
Autor. Kaitseministeerium.ee

Choć w Polsce głównie mówi się o projekcie „Tarczy Wschód”, która ma pochłonąć nie mniej niż 10 mld zł, to do obrony przeciwko atakowi Rosji szykują się też Państwa Bałtyckie. Jak będzie wyglądać Bałtycka Linia Obrony?

Premier Estonii Kaja Kallas zauważyła, że NATO nie operuje „planem B” na wypadek ewentualnej przegranej Ukrainy w wojnie. Szefowa estońskiego rządu i do niedawna jedna z nieoficjalnych kandydatek na Sekretarza Generalnego NATO ostrzega, że kolejnym celem Rosji będą Państwa Bałtyckie.

Reklama

Bałtycka Linia Obrony

„Nie mamy planu B na zwycięstwo Rosji, ponieważ wtedy przestalibyśmy skupiać się na planie A (…) Nie powinniśmy ulegać pesymizmowi. Zwycięstwo na Ukrainie nie dotyczy tylko terytorium. Jeśli Ukraina dołączy do NATO (nawet bez jakiegoś terytorium) będzie to zwycięstwo, ponieważ zostanie umieszczona pod parasolem NATO” – zaznaczyła Kaja Kallas w wywiadzie dla „BBC”. Choć w jej wypowiedzi padły słowa o tym, by nie ulegać pesymizmowi to Kallas regularnie wstrząsa opinią publiczną alarmując, że Kreml szykuje się do wojny z NATO. W jednym z wywiadów zaznaczyła, że NATO może zostać zaatakowane przez Rosję nawet w cezurze czasowej do trzech lat. Szefowa estońskiego rządu podkreśla znaczenie flanki wschodniej NATO nieprzypadkowo - na ewentualną kolejną ofiarę rosyjskiej inwazji wskazuje się Państwa Bałtyckie.

Czytaj też

Odpowiedzią na to zagrożenie ma być projekt Bałtyckiej Linii Obrony. To planowana wspólna linia defensywna krajów bałtyckich, którą ogłoszono 19 stycznia 2024 roku podczas wspólnego spotkania szefów resortów obrony Łotwy, Estonii i Litwy w Rydze. Na Litwie oraz na Łotwie prace nad fortyfikacjami maja ruszyć jeszcze w tym roku – pierwsza prace rozpoczyna Łotwa, następnie Litwa i Estonia. Bałtycka Linia Obrony ma docelowo składać się z instalacji obronnych w oparciu o przeszkody terenowe. Podobieństwo Tarczy Wschód do tego projektu jest bardzo duże. Estonia deklaruje, że zbuduje na swojej granicy co najmniej 600 bunkrów, a za tym przykładem mają iść także Łotwa oraz Litwa. Naturalnymi przeszkodami wykorzystanymi w Linii Obrony będą lasy, rzeki i jeziora. Linia ma też zostać wsparta rowami przeciwpancernymi.

Choć Litwa, Łotwa i Estonia mierzą się z podobnym zagrożeniem, którym jest polityka Kremla, to różni je geostrategiczne położenie. Dlatego Bałtycka Linia Obrony siłą rzeczy musi być odmienna w różnych geograficznie miejscach. Najbardziej wysunięta na północ Estonia była przed wejściem Finlandii do NATO w najtrudniejszym położeniu. Wystarczy prześledzić los Państw Bałtyckich w latach 30-tych i 40-tych, by zrozumieć kolejność i metody jakimi Kreml starał się paraliżować, a następnie inkorporować bałtyckie kraje.

Estonia - pamiętając o historii

Choć często o tym zapominamy ofiarami Paktu Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 roku były także Estonia, Łotwa i Litwa (dokładnie w tej kolejności), ponieważ Józef Stalin wystosował wobec Estonii ultimatum o podpisanie tzw. umowy o wzajemnej pomocy wojskowej (w rzeczywistości okupacji) już 24 września 1939 roku. Od września 1939 roku do czerwca 1940 roku trwało zwiększanie garnizonów Armii Czerwonej, obalono legalne bałtyckie władze, a w sfałszowanych wyborach, zainstalowano komunistyczne marionetkowe rządy. Z uwagi na inwazję radziecką przeciwko Finlandii Tallin odgrywał w planach Stalina ważną rolę.

Z historii wojen na tym teatrze działań wynika, że kontrola nad Zatoką Fińską jest kluczowa, a szansę na jej kontrolę Rosjanie po prostu utracili.  W trójkącie Helsinki-Tallin-Petersburg to NATO obecnie ma przewagę, a ukształtowanie terytorialne Estonii staje się jej wielkim atutem. Gros granicy estońsko-rosyjskiej stanowią zbiorniki wodne w postaci jezior: Pejpus, Lämmi i Pskowskiego. Granicę wzmacnia także rzeka Narwa. Są one idealną przegrodą, by oprzeć o nią Bałtycką Linię Obrony.

Jak raportuje Tallin, w ramach Bałtyckiej Linii Obrony mają zostać zmagazynowane zapory przeciwczołgowe „zęby smoka”, pola minowe oraz druty kolczaste, które będzie można zainstalować na granicy. Bezsprzecznie wzmocnieniem geopolitycznym Estonii jest obecność sił sojuszniczych na jej terytorium. Co prawda są to siły względnie małe, ale ważniejszym od militarnego jest ich polityczny charakter. Jak zauważa Ośrodek Studiów Wschodnich od 2017 roku Wielka Brytania utrzymuje w Estonii pancerno-zmechanizowaną Grupę Bojową w sile 800 żołnierzy (wzmocnioną kompaniami z Francji albo Danii). Łącznie kontyngent miał liczyć ok. 1100 żołnierzy, ale został wzmocniony z uwagi na działania Rosji przeciwko Ukrainie.

Czytaj też

Estonia liczy 1,3 mln ludności, z czego ok. 25 proc. stanowią Rosjanie. Tak nieliczny kraj może się pochwalić dobrze rozwiniętym systemem szkolenia rezerw wojskowych, ponieważ pobór jest obowiązkowy (służba od 8 do 11 miesięcy, z obecną opcją „wojenną” do przedłużenia do 18 miesięcy), a sama ochotnicza obrona terytorialna – Kaitseliit, liczy ok. 25 tys. ludzi. Estonia wydaje 2,3 proc. PKB na obronność, zwiększając wydatki obronne do 3 proc. Premier Kallas deklaruje także, że 1 proc. PKB jest przeznaczane na pomoc walczącej Ukrainie. To estońska przywódczyni wzięła na siebie ciężar przekonywania własnych obywateli oraz innych państw NATO do tego, że bezpieczeństwo sojuszu jest zależne od zwycięstwa Ukrainy w wojnie.

Problem Łotwy

Pomiędzy Estonią a Litwą znajduje się Łotwa, granicząca zarówno z Rosją, jak i Białorusią. Łotwa zmaga się z podobnym problemem rosyjskiej mniejszości, której lojalność wobec tej bałtyckiej republiki jest wątpliwa. To na Łotwie ujawniono przecież skandal polityczny z europosłanką Tatianą Żdanok (Rosjanka kandydująca z Łotwy) w roli głównej (przez 20 lat współpracowała ona z rosyjską Federalną Służbą Bezpieczeństwa - red.).

Narodowe Siły Zbrojne Łotwy liczą ok. 15 tys. żołnierzy (ponad 6 tys. żołnierzy zawodowych i 8 tys. Gwardii Narodowej). Łotwa przywróciła pobór do wojska, chociaż jest on „losowany”, tzn. nie każdy obywatel Łotwy podlegający poborowi odbędzie służbę. Łotwa wydaje 2,3 proc. PKB na obronność. Potencjał obronny kraju wzmacnia sojuszniczy kontyngent ok. 1800 żołnierzy z: Polski, Kanady, Albanii, Czech, Islandii, Włoch, Czarnogóry, Macedonii Północnej, Słowacji, Słowenii, Hiszpanii i Danii.

Łotwa ma geostrategiczne znaczenie dla bezpieczeństwa Państw Bałtyckich, ponieważ jej ewentualny upadek oznaczałby rozdarcie regionu, a także obejście fortyfikacji. Przykład Ukrainy pokazał, że granica z Białorusią wcale nie oznacza mniejszego zagrożenia. Wręcz przeciwnie, przerzucenie Rady Dowódców Grupy Wagnera na Białoruś po tzw. puczu Prigożyna w 2023 roku było szalenie niebezpieczne dla Łotwy. Ewentualne przeprowadzenie rosyjskiej operacji pod fałszywą flagą z terytorium Białorusi przeciwko Łotwie wpisuje się w filozofię działania Władimira Putina.

Doskonale taką taktykę poznali mieszkańcy Krymu i wschodniej Ukrainy w roku 2014. Choć granica z Białorusią i Rosją jest zalesiona i są to terytoria podmokłe to Łotwa zaliczyła falstart z budową antymigranckiej zapory. W latach 2015-2021 r. doszło do szeregu nieprawidłowości, w postaci niezrealizowania inwestycji, a poważna budowa ruszyła w 2021 roku, czyli w kulminację przerzutu do Europy imigrantów z Bliskiego Wschodu przez rosyjskie i białoruskie służby specjalne.

Jak oceniał w zeszłym roku Ośrodek Studiów Wschodnich: „Państwa bałtyckie w zróżnicowany sposób podchodzą do kwestii rozbudowy istniejącej i tworzenia nowej infrastruktury granicznej (w tym m.in. barier, systemu monitoringu, odpowiednich dróg). Prace prowadzone są w różnym tempie i mają inny charakter. Najszybciej projekty realizuje Litwa, co wiąże się ze skalą wyzwań oraz relatywnie wczesnym rozpoczęciem robót (na granicy z Rosją). Budowa infrastruktury to priorytet litewskiego resortu spraw wewnętrznych także ze względu na posiadanie najdłuższej spośród państw regionu granicy z Białorusią. Z kolei Łotwa działa najwolniej, mimo że również poddawana jest presji migracyjnej ze strony Białorusi. Wynika to z uciążliwości pracy w trudnym terenie (wylesianie obszarów na pograniczu), ale też z problemów wewnętrznych (nadużycia przy przetargach i budowie). Estonia w przeciwieństwie do pozostałych państw bałtyckich nie mierzy się z bezpośrednią presją migracyjną na swoich granicach. Posunięcia rządu w Tallinnie mają charakter wyprzedzający możliwe zagrożenia”.

Oczywiście nie można mylić zapory granicznej z Linią Obronną, ale podobnie jak w Polsce, projekt fortyfikacji pojawia się po projekcie zapory na granicy. Jest to pewna polityka kontynuacji, zarówno u nas, jak i w krajach bałtyckich.

Prezydent Łotwy Edgar Rinkēvičs w rozmowie z „Financial Times” zaznaczył, że kraje europejskie powinny wrócić do poziomu wydatków z czasów zimnej wojny. Ponadto zachęca on kraje NATO by rozważyły powrót obowiązkowej służby wojskowej, aby zwiększyć liczebność sił obronnych. „Nikt nie chce walczyć (…) Ale problemem jest to, że nikt nie chce również zostać zaatakowanym. Nikt też nie chce oglądać, jak dzieje się tu druga Ukraina” – podkreślił.

Czytaj też

Należy zaznaczyć, że Łotwa w tym tercecie jest jedynym krajem z jakąkolwiek głębią strategiczną, ponieważ Łatgalia jest najmniej zaludnionym obszarem granicznym. Nie może tego powiedzieć Litwa i Estonia (Wilno i Narwa).

Piszę o tym dlatego, że chciałbym przejść do polityki, która stoi za ideą Bałtyckiej Linii Obrony. Jak zaznacza Foreign Policy Research Institute (FPRI): „Ministrowie obrony krajów bałtyckich zidentyfikowali dwa główne cele takiej linii obronnej. Pierwszym z nich jest komunikat NATO ze szczytu w Madrycie w 2023 r., w którym potwierdzono, że sojusz będzie walczył o każdy metr swojego terenu. Proponowana linia obrony odzwierciedla zamiar (Państw Bałtyckich – red.), aby poważnie potraktować to zobowiązanie. Po drugie, ministrowie obrony krajów bałtyckich również zwrócili uwagę na brak znacznej głębi geograficznej. Państwa bałtyckie uważają, że nie mogą ustąpić, co oznacza uznanie, że od pierwszych chwil po naruszeniu granic muszą być przygotowane na przeciwstawienie się rosyjskiej inwazji. Można dodać jeszcze oczywistą trzecią kwestię: w obliczu ludobójczych okrucieństw Rosji na Ukrainie nie można postrzegać rządów bałtyckich jako porzucających swoją ludność na rzecz Rosjan i nie chcą tego robić. Na Ukrainie Rosjanie dokonali wielu znanych masowych morderstw m.in. w Buczy i Izjum, porywali dzieci i przyspieszyli ich adopcję i obywatelstwo w Rosji, a na okupowanych terenach, zwłaszcza w miastach, osadzają już nowych kolonizatorów (…) Dla krajów bałtyckich rezygnacja z ziemi oznacza rezygnację z ludzi”.

Reklama

Wyzwanie przed Litwą

Co z Litwą? „Granice Litwy są najdłuższe i sięgają prawie 700 km z Białorusią i prawie 271 km z obwodem kaliningradzkim w Rosji. Są to znaczne odległości. Planowane przez Estonię 600 bunkrów, które prawdopodobnie skupią się na 200 km granicy na północ i południe od jeziora Pejpus, sugeruje zagęszczenie od czterech do pięciu bunkrów na milę  – a linie obronne są budowane nie tylko liniowo, ale także głęboko. Niemniej jednak Łotwa musiałaby zbudować 1116 bunkrów, a Litwa 2758 przy podobnej gęstości” – czytamy w analizie FPRI.    

O ile granice Łotwy oraz Estonii, o których piszę, są klasycznym „wschodnim frontem” to Litwa musi zbudować linię obronną na kształt prostopadłych niepołączonych ze sobą linii osłaniając się od wschodu przed Białorusią, oraz od południowo-zachodniego zagrożenia z Kaliningradu. Wilno oraz Taurogi, a zatem port w Kłajpedzie, są w bezpośredniej strefie śmierci w razie godziny „W”, więc nasz sąsiad odgrywa także strategiczną rolę w Bałtyckiej Linii Obrony. Litwa przywróciła pobór do wojska już w 2015 roku. Kraj ten podobnie jak Łotwa chce podnosić poziom rezerw wojskowych poprzez aktywizację patriotyczno-strzeleckich organizacji. Litwa chce osiągnąć 36 tys. żołnierzy aktywnej rezerwy, a wraz z pasywną rezerwą – 120 tys. do 2025 roku.

Bezpieczeństwo Litwy wzmacniają żołnierze z: Niemiec, Belgii, Czech, Luksemburga, Holandii oraz Norwegii. Większość kontyngentu stanowią żołnierze Bundeswehry. Z 1800 żołnierzy-cudzoziemców w roku 2022 na Litwie kontyngent ma wzrosnąć za sprawą niemieckiej brygady do 2027 roku (do liczby 4800 żołnierzy). Brygada Litwa niestety spotyka się z problemami logistyczno-sprzętowymi, a w mediach jest wiele kontrowersji, co do gotowości Berlina do zwiększenia obecności na Litwie. Bałtycka Linia Obrony oznacza pewną unifikację jeżeli chodzi o artylerię rakietową. W czasie wspólnego spotkania ministrowie obrony Litwy, Łotwy oraz Estonii podpisali oświadczenie dotyczące wspólnego wykorzystania wyrzutni HIMARS.

Reklama

Konieczna inwestycja?

Bałtycka Linia Obrony to potrzebna inicjatywa, gdzie każdy z bałtyckich partnerów odgrywa równorzędną rolę. Wynika to z przeżywalności fortyfikacji, nawet jeżeli osadzonych głęboko i opierających się o naturalne przeszkody. Kapitulacja któregokolwiek z państw bałtyckich, w razie wojny, oznacza przecież wyjście Rosjan na tyły umocnień. Niepodległość bałtyckich państw jest zatem w pierwszej kolejności zależna od przeżywalności sąsiada. To kolejna z inicjatyw, która jednoczy wschodnią flankę NATO i jest oparta na strategicznej zależności pomiędzy poszczególnymi państwami. Im więcej takich inicjatyw tym lepiej.

Niektórzy komentatorzy uznawali Państwa Bałtyckie jako zbyt słabe, by mogły się obronić. Akcesja Finlandii oraz Szwecji do NATO zrewidowały część tego rodzaju opinii. Niestety to Państwa Bałtyckie mogą być kolejnym celem Putina, ponieważ agresywne plany Kremla wobec NATO są oparte o neo-sowiecki charakter polityki Moskwy, czyli powrotu do starej strefy wpływów, z których Bałtowie się na szczęście wyrwali.

Czytaj też

Zwłaszcza Łotwie oraz Estonii grozi nie tylko otwarta rosyjska inwazja, ale także operacja pod fałszywą flagą prowokowana przez Rosję. Federacja Rosyjska nawet prowadząc walki na Ukrainie ma militarny potencjał by stworzyć najemny korpus (Grupę Wagnera 2.0), który może nie tyle wygrać wojnę w krajach bałtyckich, ale zdestabilizować te państwa i rozpocząć wojnę na terytorium NATO, oficjalnie nie ogłaszając wojny z NATO. Potencjał wojskowy państw bałtyckich jest wysoki w porównaniu do lokalnej demografii, ale Rosjanie dysponują ludzkimi rezerwami w ogromnej dysproporcji.

Reklama
Reklama

Komentarze (5)

  1. krajan

    Uważam ze kraje bałtyckie winne skonsolidować swoje wysiłki we wzajemnej współpracy, na wzór wcześniejszego Benelux W ten sposób stworzą organizm polityczny o pow 175 tyś km2 i 6,2 mil mieszkańców Winne stworzyć co najmniej wspólne ministerstwa MSZ i MON Bez wsparcia krajów NATO trudno będzie powstrzymać ewentualny atak Rosji, W państwach bałtyckich należy zlokalizować dywizje NATO, po brygadzie pancerno-rakietowej w Estonii i Łotwie, a w Litwie dwie, podobnie i w Polsce Co najmniej jedną brygadę NATO w Finlandii Zwyczajowo, Rosja jak wchodzi okupacyjnie do kraju podbitego, to przez dziesiątki lat nie wychodzi, o tym nalezy pamiętać i tego nie lekceważyć Łatwiej bronić kraj niż odbijać utracony teren

  2. Młot na czarownice

    Nie da się obronić państwa, które można beretem przerzucić, co prawda Amerykanie odbili Kuwejt, ale ten wcześniej upadł po kilku godzinach walki.

    1. Mirek100

      Skoro takie państwo jak Belgia potrafiło bronić się w czasie IWŚ na 5% skrawka swojego terenu do 1918 roku, to taka Litwa czy Łotwa które są dwa razy większe od Belgii, też mogą. A przecież obecna sytuacji na Ukrainie to przykład wojny okopowej z tamtego okresu

  3. hera

    Oprócz planów obronnych, linii itp dobrze byłoby mieć plan szybkiego, gwałtownego ataku w celu zajęcia obwodu Królewieckiego. Wtedy część planów fortyfikacji polskich i litewskich granic będzie niepotrzebna.

    1. PGR

      Co z bramą Smoleńską? Przecież od zawsze atak moskali szedł z tamtej strony a nie Kaliningradu

  4. DanielZakupowy

    A jaki plan B może mieć państwo o populacji naszego jedynego województwa na ścianie wschodniej? Przecież w razie zajęcia ich terytorium, ruscy połowę wystrzelają, a połowę spakują w wagony i wywiozą na sybir. U Nas byłoby tak samo.

    1. PGR

      Lepsze to niż planowanie wojny manewrowej na własnym terytorium, wszyscy budują tylko u nas coś cicho i trochę mnie to niepokoi.

    2. DanielZakupowy

      Bo my się powinniśmy bronić na linii Dniestr, Niemen, a nie czekać na granicy aż nam ostrzelają Gdańsk, Olsztyn, Białystok, Lublin, Rzeszów :) A w razie W Królewiec powinien zostać zrównany z ziemią w pierwszych godzinach.

  5. Buczacza

    Boże jaka ta rassija jest biedna. Otóż ona musi walczyć z całym światem. Już nie tylko z NATO. Ale z koalicją złożoną z 50 państw. To tłumaczy dlaczego 3 dniowa szpec operacja. Trwa już 28 miesięcy. Ostatnio tak się śmiałem 2 tyg temu kiedy. Naczelny nickmean tego forum. W odpowiedzi napisał 2 takie same komentarze. Wcześniej zarzucając mi dokładnie to samo. Przy okazji naczelny aviator tego forum. Poniżej pewnego poziomu absurdu nie schodzi. W temacie onucowego uzbrojenia.

    1. Monkey

      @Buczacza: Śmiej się dalej, nikt ci nie zabrania. Niemniej jednak to Ukraińcy organizują konferencje pokojowe. Które olewają nie tylko Rosjanie, ale nawet Chińczycy i Amerykanie (chyba, że uważasz iż wiceprezydent Harris ma jakąkolwiek moc sprawczą w amerykańskiej polityce). Zresztą, dzisiejsze słowa Bidena o Ukrainie powinny zapalić jakieś światło. Co najmniej żółte, jeśli nie czerwone.

    2. Rusmongol

      @monkey. A czego się spodziewałeś po obecności tam Chin i Rosji ? Kłamstw i przeinaczeń.? Spotkanie to jest ważne żeby odświeżyć temat. Dla UA najgorsze było by gdyby świat zapomniał o tym konflikcie. A obecności Chin i Rosji chyba nawet nikt tam nie chciał bo to bezcelowe. Obecnosc Indii świadczy o tym że obrały stronę.