„Najbardziej zabójcza faza ludobójstwa”. Izraelczycy przeciw Netanjahu

Autor. IDF Spokesperson's Unit, CC BY-SA 3.0, commons.wikimedia.org
Pół miliona Izraelczyków przemaszerowało przez ulice izraelskich miast by zaprotestować przeciwko dalszej operacji zbrojnej w Strefie Gazy. „Chcemy końca wojna i końca Netanjahu” – skandowano na manifestacji.
Co istotne, za protesty odpowiada Forum Rodzin Zakładników, czyli bliscy wciąż przebywających w niewoli Hamasu porwanych Izraelczyków. Domagają się oni zawarcia rozejmu z Hamasem celem uwolnienia ich bliskich, ponadto manifestacja przerodziła się w masowy protest przeciwko polityce premiera Binjamina Netanjahu, a zwłaszcza niepopularnej mobilizacji wojennej, która wysyła kolejne roczniki na niekończące się brutalne wojny.
Czytaj też
Pod siedzibą Likudu – partii Netanjahu rozpalono ognisko, a policja użyła armatek wodnych i aresztowało ponad 30 demonstrantów. „Ten koszmar musi się skończyć. Jesteśmy tu, bo chcemy uwolnienia zakładników, chcemy końca wojny i końca rządów Netanjahu, który kontynuując tę okrutną wojnę dzieli naród” – powiedział Polskiej Agencji Prasowej jeden z uczestników demonstracji.
„Jedyne, co przynosi nam teraz ta wojna, to śmierć kolejnych żołnierzy. Hamas wykorzystuje cierpienie cywilów w Strefie Gazy, a świat odwraca się od Izraela. Jak Netanjahu może liczyć, że nowa ofensywa cokolwiek zmieni? Wojna będzie się toczyła w nieskończoność, a zakładnicy zginą w walkach lub Hamas ich zagłodzi” – dodał następny manifestujący.
Bilans walk w Strefie Gazy jest dramatyczny. Szacuje się straty zabitych na między 60 tys. a 80 tys. Rannych może być nawet dwa razy tyle osób. Były przedstawiciel ONZ Richard Falk nazywa obecny etap wojny „najbardziej zabójczą fazą ludobójstwa”. Obecnie trwa rywalizacja między Hamasem, palestyńskimi cywilami, oraz Siłami Obronnymi Izraela (IDF) o kontrolę nad miejscami dystrybucji żywności dowożonej w konwojach pomocy humanitarnej. Odbywa się to na otwartej przestrzeni w słońcu, pod gołym niebem, gdzie tysiące koczujących cywilów, leżąc na ziemi, jest bez osłony przed kulami, nad ich głowami często dochodzi do wymiany ognia między Hamasem, a IDF.
Jeszcze w lipcu wydawało się, że rozejm Hamas-Izrael jest możliwy. Chciał go Donald Trump, a w Strefie Gazy zaczęły masowo powstawać zbrojne milicje klanowe sprzeciwiające się Hamasowi. Wystarczyło zawrzeć zawieszenie broni, dozbroić te oddziały, a być może sami Palestyńczycy dokończyliby wojnę z Hamasem. To prawdopodobnie była ostatnia szansa dla Netanjahu na odwrócenie niekorzystnej pułapki, którą dla IDF stała się Gaza. Tymczasem, 60-dniowy rozejm popierany przez USA nie został zawarty, a IDF zbombardował Rafę na południu enklawy, która jest bastionem anty-hamasowskiej milicji „Popular Forces” z dowódcą Jaserem Abu Shababem, na czele. Dynamika oddolnego buntu Palestyńczyków w Gazie przeciwko Hamasowi została zmarnotrawiona, a dalsze dyspozycje Netanjahu dla armii są niezrozumiałe z perspektywy militarnej.
Czytaj też
Obecnie Hamas zaakceptował rozejm wypracowany przez Egipt i Katar, ale nie jest pewne czy Netanjahu go popiera. Hamas podał oficjalnie, że akceptuje przekazaną im przez mediatorów propozycję zawieszenia ognia nie wprowadzając do niej żadnych zmian. Netanjahu w swych ostatnich dwóch ważnych deklaracjach potwierdził stan faktyczny, czyli okupację militarną Strefy Gazy oraz dodał słowa o wyzwoleniu miasta Gaza, o które – przypomnijmy – bitwa się już dawno skończyła i IDF ją wygrał zdobywając całkowitą kontrolę nad stolicą palestyńskiej enklawy. Okupując ją przez ostatnie miesiące. Wskazuje to na usztywnienie stanowiska rządu Izraela oraz dalszą kontynuację walk o Strefę Gazy.
Wojna w Strefie Gazy trwa od 7 października 2023 r., gdy rządzący palestyńską enklawą Hamas napadł na południe Izraela, zabijając około 1200 osób i porywając 251. W odwecie zabito sześćdziesiąt razy więcej ludzi, w tym dzieci i kobiety.
Zbyszek
Netanjahu miał dwie opcje wojny: na wzór operacji w Faludży albo w Ramadi. Pierwsza była pacyfikacją ludności niepokornego miasta, a druga - wciągnięciem mieszkańców do walki po stronie USA. Pierwsza była krótka,. Najlepiej o niej mówi to zdanie: "Bitwa o Faludżę nie była porażką, ale nie można sobie pozwolić na więcej takich zwycięstw". Druga była długotrwała, poniesiono większe straty (USA) ale doprowadziła do politycznego zwrotu . Wszystko wskazuje na to że Tel Aviv postawił na wariant pierwszy ale prawdopodobnie o głębszych celach. Nie ma żadnych sygnałów świadczących o chęci strategicznej współpracy z jakimikolwiek Palestyńczykami. Obstawiam dążenie do wysiedlenia ludności. Inaczej mówiąc: czystki etniczne