Reklama

Geopolityka

Lot U-2 Dragon Lady wywołał oburzenie Chin

Fot. Senior Airman Gracie Lee, USAF
Fot. Senior Airman Gracie Lee, USAF

Samoloty szpiegowskie, rakiety i okręty wojenne… czyli w relacjach amerykańsko-chińskich w tym roku ewidentnie dominuje ewidentny ton konfrontacyjny. Pekin uważa, że amerykańskie działania na Morzu Południowochińskim stwarzają zagrożenie możliwymi incydentami. Zaś Waszyngton uznaje, że wszystko jest wykonywane zgodnie z prawem międzynarodowym, a co więcej jego siły zbrojne będą stały na straży wolności żeglugi i lotów w spornym rejonie.

Władze chińskie uważają, że amerykański samolot szpiegowski U-2 Dragon Lady wleciał w strefę zakazów lotów, ustanowioną w rejonie ćwiczeń Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Co więcej, miano zaznaczyć, że taki lot szpiegowski mógł zakończyć się groźnym incydentem, gdyż w tym czasie odbywały się strzelania. Według Pekinu, takie zachowanie Amerykanów miało naruszyć bezpieczeństwo powietrzne w tym rejonie i było przykładem, ich zdaniem, czystej prowokacji. Do zdarzenia miało dojść we wtorek, kiedy strona chińska prowadziła jedno z kilku ćwiczeń, zapowiedzianych w ostatnich dniach (również w odpowiedzi na sytuację w relacjach amerykańsko-tajwańskich).

W konwencjonalnej odpowiedzi na lot U-2 Chiny miały przeprowadzić dzień później swoiste symboliczne strzelania z użyciem pocisków rakietowych znajdujących się w arsenale Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej. Chodziło bowiem o wystrzelenie DF-26B z rejonu północnozachodniego, prowincja Qinghai oraz DF-21D (tzw. niszczyciel lotniskowców) z prowincji Zhejiang. Pociski spadły zaś pomiędzy Hajnanem i Wyspami Paracelskimi. O wszystkim szeroko napisał South China Morning Post. Generalnie, co już zostało pominięte cały czas toczy się konflikt informacyjny, gdzie lot U-2, strzelania rakietowe, itd. stanowią ważne punkty odniesienia dla obu stron.

Przy czym, strona chińska pokusiła się również o bardziej niekonwencjonalną formę odpowiedzi wobec lotu U-2. Albowiem Wojskowe Muzeum Chińskiej Rewolucji Ludowej miało oficjalnie zaprosić pilotów wspomnianych maszyn szpiegowskich do odwiedzenia wystawy, gdzie eksponatami są resztki zestrzelonego U-2. Maszyna strącona przez Chińczyków jeszcze w okresie zimnej wojny ma oczywiście oznaczenia tajwańskie, gdyż wówczas strona amerykańska niejako działała na kierunku chińskim per procura. Należała do całej grupy samolotów szpiegowskich (załogowych i pierwszych maszyn bezzałogowych), które toczyły swoistą niewypowiedzianą wojnę z chińską obroną przeciwlotniczą. Jednak ówczesne zmagania, gdzie U-2 grały istotną rolę zostały de facto przysłonięte głośniejszym wątkiem misji U-2 nad ZSRS.

Zupełnie innego zdania w zakresie wspomnianej na początku misji U-2 są Stany Zjednoczone. US Pacific Air Force miał potwierdzić stacji CNN misję U-2, ale zaznaczono, że w jej trakcie nie złamane zostały żadne zasady prawa międzynarodowego. Jak wskazano, wszystko odbywało się w przestrzeni powietrznej, gdzie amerykańska maszyna mogła znajdować się. Co więcej, Stany Zjednoczone mają nie zaprzestać prowadzenia podobnych misji ISR w przyszłości. Szczególnie, że jak skomentował jeden z ekspertów ds. wywiadu – poproszony o zabranie głosu przez stację CNN, amerykańskie maszyny ISR nie muszą zbliżać się do obserwowanych rejonów manewrów, żeby wykonywać swoje misje. Chodzi oczywiście o stereotypowe postrzeganie, że maszyny szpiegowskie muszą dosłownie przelecieć nad obserwowanym okrętem lub zgrupowaniem.

Waszyngton w żadnym razie nie przejął się również późniejszym testem rakietowym, gdyż w rejonie Wysp Paracelskich miał pojawić się niszczyciel rakietowy USS Mustin. Zaś amerykańska flota zapewniła, że jego misja ma związek z zapewnieniem wolności i swobody żeglugi na krytycznych trasach morskich w tym rejonie świata. Jednak, dla Pekinu działania tej jednostki nawodnej są kolejną prowokacją, na obszarze do którego kontroli roszczą sobie prawa.

Reklama
Reklama

Komentarze