Koniec Islamskiej Republiki? Czy w Iranie wybuchnie rewolucja [ANALIZA]

Autor. . khamenei.ir/CC BY 4.0
Wojna powietrzna Izrael-Iran eskaluje, a na liście zabitych jest coraz więcej ludzi z najbliższego otoczenia ajatollaha Chameneiego. Czy dekapitacja władz Islamskiej Republiki Iranu oznacza rewolucję i zmianę władzy?
Książę Cyrus Reza Pahlawi, żyjący na emigracji syn obalonego szachinszacha Iranu, Mohammada Rezy Pahlawiego, wezwał mieszkańców Iranu do powstania. „Aparat represji reżimu się rozpada. Wystarczy powstanie ludu, aby raz na zawsze zakończyć ten koszmar. Teraz jest czas, aby powstać. Czas odzyskać Iran (…) Republika Islamska osiągnęła swój kres i upada. Chamenei ukrył się pod ziemią jak przestraszona mysz i stracił kontrolę nad sytuacją. To, co się zaczęło, jest nieodwracalne. Przyszłość jest świetlana i razem przetrwamy ten ostry zwrot w historii” – stwierdził w odezwie.
Dziedzic tronu wzywa do powstania
W lutym 2025 roku książę ogłosił że „Iran jest w stanie rewolucji, a przynajmniej przedrewolucyjnej gorączki”. Dodał, iż „to nasila się z każdym dniem. Wszystkie okrzyki, które słyszysz na ulicach, wszystkie protesty, wszystkie demonstracje, które wzywają do zakończenia tego reżimu, do śmierci dyktatora, do śmierci Republiki Islamskiej (…) Jest krytyczne okno możliwości zmiany historii. Może być otwarte tylko przez kilka miesięcy”.
Właśnie, w kilka miesięcy po jego słowach doszło do spektakularnego lotniczego ataku Izraela na najwyższych dowódców wojskowych i naukowców w Islamskiej Republice Iranu. Paradoksalnie, potomek szachów przestrzegał przed takim krokiem. „To co mówiliśmy Amerykanom i Europejczykom, to nie przeskakiwanie bezpośrednio od nieudanej dyplomacji do rozważania wojny. Istnieje trzecia opcja, najlepsza opcja – naród irański” – zaznaczył. Emigracyjne monarchistyczne kręgi z Iranu, bliskie dawnemu perskiemu dworowi konsekwentnie były sceptycznie nastawione wobec otwartych uderzeń militarnych wycelowanych w Iran. Potomka szacha po prostu nie słuchano. Pomimo tego Pahlawi przyłączył się politycznie do operacji „Budzący się Lew”.
Czytaj też
Słowa księcia traktuje się na Zachodzie trochę jak perskie baśnie „Tysiąca i jednej nocy”, a sama rola dziedzica irańskiego tronu sprowadza się do wizerunkowego kłopotu, ponieważ Zachód przestał wierzyć w możliwość restauracji rządów dynastycznych w Teheranie – o ile w ogóle tego chciał. Z drugiej jednak strony trzyma się rodzinę szacha w dyplomatycznej złotej klatce na wypadek zmiany władzy w Teheranie. Być może na naszych oczach sypie się obecnego irańska władza. Wszelako nie ma spójnej wizji kto dokładnie miałby obalić rządy ajatollahów, które nastały po rewolucji 1979 roku, a następnie kto miałby obecny reżim zastąpić? Tak jak nie ma wspólnej wizji w jaki sposób mają być prowadzone relacje dyplomatyczne z samym Iranem, które niczym odbijające wahadło mieszały pokój z wojną. Traktowałbym to zatem jako szerszą wypadkową braku konsekwentnej wizji państw zachodnich wobec całego regionu Bliskiego Wschodu, gdzie akurat długofalowość jest istotna, bo czasu nie mierzy się cztero-pięcio-letnimi kadencjami zachodnich parlamentów. Ale faktycznie taka sytuacja – zmiany władzy w Iranie – może powstać.
Próżnia polityczna
Rozpoczęta w nocy z 12 na 13 czerwca izraelska operacja lotnicza „Budzący się Lew” może, przede wszystkim, wytworzyć próżnię polityczną na szczytach irańskich władz, jakiej kraj ten nie przeżywał od 1979 roku. Władze Iranu już tropią spisek chcący wymiany rządów. Irańska agencja prasowa „Fars” powiadomiła, że dokonano egzekucji na mężczyźnie oskarżonym o współpracę z izraelskim Mosadem. To kolejny z aresztowanych w Teheranie, które oskarżono z paragrafu o szpiegostwo. Na ulicach Teheranu trwał nawet pościg za pro-izraelskim dywersantem – przynajmniej tak nazwała go irańska propaganda. W celnych nalotach Izrael zlikwidował, w zasadzie najważniejszy krąg władzy.
Znakiem zapytania jest dalszy los ajatollaha Alego Chamaneiego. Co prawda duchowo-polityczny przywódca Iranu ma 86 lat, więc niebawem Iran stanie przed dylematem sukcesji władzy, ale pytanie czy będzie to, w miarę, spokojne dziedziczenie władzy czy kolabs rządu, który uprawdopodobniają izraelskie naloty. Prawdopodobnie Ali Chamenei szykuje na „delfina” – sukcesora, swojego drugiego syna, Mojtaba. Dlatego tak ważne jest pytanie czy Izrael uderzy w klan Chameneich? W przypadku oszczędzenia „Supreme Leadera” oraz jego rodziny, najbliżej utrzymania władzy, będzie właśnie ten ród. Paradoksalnie, Iran w 1979 r. obalał monarchię, aby zamienić się w dynastyczne rządu, a do tego sam Mojtaba nie jest lubiany, ponieważ to sztucznie kreowany na następcę, uwikłany w korupcję teolog, który na domiar miał być odpowiedzialny za przegrane przez Iran wojny proxy. Do tego, jeżeli w Iranie ma dojść do pożądanej rewolucji to Ali Chamenei jest ostatnim bastionem ancien regime.
Zaczęto, więc spekulować czy kolejnym celem nie będzie sam Chamenei? Izraelski urzędnik wysokiego szczebla w rozmowie z „Wall Street Journal” nazwał próbę zabicia ajatollaha jako „nie niemożliwą”. W mediach pojawiła się także informacja, że atak na Chameneiego blokuje Donald Trump, prezydent USA. Nie jest zatem kwestią czy Izrael ma zdolności technologiczne, by Chameneiego dosięgnąć, ponieważ zdobył dominację w przestrzeni powietrznej Iranu, ale autoryzacja rozkazu o ataku zależy od splotu geopolityki i pytania o determinację samego Netanjahu, by władze Iranu zdekapitować całkowicie. Pamiętajmy także, że radykalna zmiana władzy w Iranie, sprawi iż z Bliskiego Wschodu zniknie narracyjny szwarccharakter z którego powodu usprawiedliwiano program zbrojeń, będzie to więc całkowity geopolityczny game-changer.
Chamenei na celowniku?
Nie możemy tego jednak wykluczyć. Śmierć Chameneiego w mediach przepowiedział, z resztą, sam Netanjahu, który w rozmowie z „Fox News” nazwał reżim w Iranie „bardzo słabym” i zasugerował, że operacja „Budzący się Lew” skończy się zmianą władzy w Teheranie. Jeżeli zatem, konsekwentnie, przez kolejne dwa tygodnie, jak zapowiadał, będzie wydawał rozkaz do likwidacji następnych ludzi ajatollaha (z Chameneim, na czele), to dojdzie do faktycznego zabicia rządzącej krajem grupy. Najbliższy krąg władzy w Iranie przestaje istnieć na naszych oczach. Media spekulują czy Chamenei, wraz ze świtą, nie uciekł już do Moskwy, ale przecież to także świadczyłoby in minus na rzecz przetrwania reżimu. Casus klanu Assadów – choć w wielu sferach różny od Chameneiego jest jednak poszlaką, że przyspieszy upadek obecnych władz Islamskiej Republiki Iranu.
Zmiana władzy w Iranie, być może, nie była tak bliska od 1979 roku. Rzecz w tym, że dostrzegając perspektywę zmiany rządów w Iranie – tak pożądanych, nie dostrzegamy czynników, które tę władzę obecnie wzmacniają. Irańska opozycyjna pisarka Sahar Delidżani, autorka przetłumaczonego na język polski bestselleru „Dzieci drzewa jakarandy” miała napisała tak na social mediach: „Urodziłam się w irańskim więzieniu. Moi rodzice byli uwięzieni. Moi wujowie leżą w masowych mogiłach. Nic nie powiecie mi o zbrodniach reżimu czego sama bym nie poznała. To nie oznacza, że chcę aby moi ludzie byli bombardowani (…) zabijani a ich domy w ruinie. Jeżeli Wasza wizja wyzwolenia wygląda tylko poprzez zabijanie niewinnych to nie jest zatem żadna wolność”. Naloty, zwłaszcza ze strony Izraela, konsolidują część bierną, a nawet część opozycyjną, społeczeństwa wokół wizji obrony kraju.
Czytaj też
W „The Spectrator” czytamy: „Izrael ma nadzieję, że zwykli Irańczycy powstaną przeciwko reżimowi w rozsypce i uwolnią naród irański raz na zawsze. Jednak im dłużej nie dojdzie do tego mitycznego powstania, tym większa szansa, że nastroje narodowe staną po stronie reżimu, po stronie IRGC, tych, którzy chronią irańskie miasta. Albo przynajmniej próbują”. W artykule pt. „Jak prawdopodobne jest, że w Iranie nastąpi zmiana reżimu?” przedstawiono operację „Budzący się Lew” jako z gruntu przygotowaną do zmiany władz w Iranie. Symboliczny „Lew” ma być nawet odwołaniem do monarchistycznej flagi Persji.
Problem w tym, że Izrael ma sponsorować – jak twierdzi The Spectrator - ugrupowanie Organizacji Bojowników Ludowych Iranu, zwanych także Ludowymi Mudżahedinami, lub pod akronimem MEK. Przypomnijmy, że to terrorystyczne zbrojne ugrupowanie o zabarwieniu radykalnie komunistycznym, jest w oczach Irańczyków organizacją skrajniejszą od obecnych władz Iranu, do tego uwikłaną w rewolucję 1979 roku gdy pomagało obalać szacha, a następnie opowiedziało się po stronie Iraku w wojnie toczonej w latach 1980-1988. W czasie nalotów na Iran w Infosferze pojawiły się nagrania wideo zarówno z okrzykami „śmierć IRGC”, ale także z okrzykami przeciwko Izraelowi. Póki co, nie mamy masowych dowodów na jednoznaczne wypowiedzenie lojalności obywateli Iranu wobec władz, a jest to wynikiem zewnętrznego uderzenia na kraj.
Gdzie jest słabość irańskiej teokracji?
Rację ma, więc Cyrus Reza Pahlawi mówiąc, że interwencja z zagranicy, ma mniejsze przełożenie na samą władzę w Iranie, niż narodowa rewolucja. Choć trwa wojna powietrzna z Iranem to przez lata analizowano przecież scenariusz ewentualnej wojny lądowej, która byłaby szalenie kłopotliwa. Iran ma ponad 91 mln obywateli i wojsko w liczbie 600 tys. żołnierzy oraz 220 tys. członków ugrupowań paramilitarnych. To górzysty kraj. W teorii jest to siła, którą trudno obalić w bezpośrednim militarnym starciu. Zewnętrzna inwazja lub atak, konsoliduje obronę.
Słabości reżimu są ulokowane w zupełnie innych miejscach niż dotąd tłumaczono to w mediach. Kraj jest zróżnicowany etnicznie: oprócz Persów, kraj zamieszkują Azerowie (ok. 17 mln) i Kurdowie (10 mln). Ponadto Beludżowie oraz Arabowie. Zwłaszcza irański Kurdystan będący irańskim pograniczem odgrywa istotną rolę w ewentualnej możliwej partyzantce antyrządowej w kraju. Sukcesja władzy będzie zatem oznaczała próbę zachowania Iranu w jego granicach (bez etnicznej secesji).
Siłę Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej szacuje się na 200 tys. wiernych reżimowi żołnierzy i funkcjonariuszy (na etacie i w rezerwie). To te siły należy uważać za zbrojne ramię słabnącej władzy. Wojsko z poboru było gorzej opłacane niż IRGC i wywodzi się z całego społeczeństwa – również z tej części kontestującej władzę, więc jest lojalna wobec kraju, a nie wobec polityków. Regularne pacyfikacje, tortury, prześladowania i korupcję utożsamia się z Korpusem. IRGC stał się zatem siłą powszechnie pogardzaną i znienawidzoną. Po zabiciu kręgu władzy – najważniejszych oficerów, polityków i naukowców, kraj stanie przed dylematem sukcesji. Kandydatury po władzę, naturalnie, wydają się dwie – Korpus, lub frakcja, z nim skonfliktowana. Społeczeństwo zdecydowanie opowie się za zmianami przeciwko IRGC. Korpus pełni w Iranie rolę, którą można porównać do pozycji NKWD w ZSRR.
Zauważmy, że Iranem, w ostatniej dekadzie, wstrząsały wielkie fale protestów. Co prawda, były one coraz słabsze, a reżim skutecznie je rozbijał, ale zbyt pospiesznie oceniono je jako pozbawione wpływu na sytuację w kraju. W ostatnich latach trwały protesty: (2022) protest imienia Mahsy Amini – aresztowanej i pobitej na śmierć za niewłaściwy strój, (2021) protest wodny (kryzys wodny i inflacja), (2019-2020) protesty benzynowe, (2018-2019) strajk generalny, (2017-2018) protesty przeciwko korupcji, (2016) protest monarchistycznych resentymentów. Całą serię zduszonych manifestacji uznano za klęskę oddolnej próby zmiany władzy. Pośpiesznie. Tymczasem, każdy z tych protestów, w pewnym sensie wymuszał na Teheranie zmianę polityki. Symbolem tego niech będzie postawa eksprezydenta Hasana Rouhaniego, który przyznał, że „ludzie mają prawo protestować” i pewna próba balansu między urzędem prezydenta kraju, a rządzącą teokracją. Wewnętrzna reforma Iranu jest zbyt powolna, ale bezsprzecznie pojawiła się ona dzięki postawie ulicy.
Pytanie zatem co ewentualna zmiana władzy miałaby oznaczać? Być może, scenariusz, który wyobrażają sobie media, czyli wojnę domową triumfalnie zakończoną wmaszerowaniem do Teheranu należy uznać za mniej prawdopodobny niż rotację władzy w ramach obecnego reżimu. Jeżeli Izrael wciąż będzie kontynuował naloty to zniszczona zostanie także broń lądowa (po przeciwlotniczej, lotniczej i rakietowej), a kraj ten zostanie zdemilitaryzowany, bo utraci jakąkolwiek nowoczesną broń (której nowoczesność i tak był wątpliwa przed atakami). Ale nadgryzienie reżimu, wcale nie oznacza jego zakończenia. Iran pozostawiony politycznie w takim stanie „gnilnym” oznaczać może przeciwskuteczność tych nalotów i długofalowy błąd. Będzie on wyłącznie wynikał z obawy przed rewolucyjną zmianą geopolityki na Bliskim Wschodzie. W tym scenariuszu klan Chameneich utrzyma się przy władzy.
Czytaj też
Potencjał do rewolucji jest wielki. Iran zamienił się w tzw. fallen stat, czyli państwo upadłe. W analizie „Czy na horyzoncie jest rewolucja w Iranie?” czytamy, że zgodnie z badaniami Transparency International Iran jest jednym z najbardziej skorumpowanych państw świata. Choć Iran posiada drugie światowe zasoby gazu i trzecie pod względem ropy naftowej to musiał importować surowce. Sankcje doprowadziły do tego, że kraj ten eksportuje surowce po cenie rzędu 30-50 proc. wartości rynkowej. Nawet prezydent Iranu Masud Pezeszkijan potwierdził w grudniu 2024 roku, że rząd zmaga się z ogromnymi problemami ekonomicznymi i jest zmuszony subsydiować wiele grup społecznych, aby utrzymać kraj w stabilizacji. Rząd dosłownie bankrutuje i musiał wyjąć zasoby z Narodowego Fundusz Rozwoju, aby łatach problemy budżetowe. Inflacja ma sięgać 40 proc, a rocznie z kraju ucieka 150 tys. młodych obywateli. „Deutsche Welle” raportowało w marcu 2025 r. że na kryzysie gospodarczym najbardziej zubożała irańska klasa średnia, która jest główną grupą społeczną popierającą zmiany w kraju. „Kurczenie się klasy średniej doprowadziło do zwiększenia zależności gospodarczej od instytucji powiązanych z państwem” – pisze „DW”. Firmy związane z IRGC, w tym czasie, zarabiają krocie.
Kto dziedziczy władzę w Iranie?
W kolejce do sukcesji możemy zobaczyć zatem: Mojtaba Chameneiego (zachowanie reżimu ajatollahów), wojskowego dyktatora (rząd pośredni) – aczkolwiek stanowisko szefa sztabu generalnego Sił Zbrojnych Iranu należy uznać za stanowisko „rotacyjne”, ponieważ w nalotach zginął zarówno następca – gen. Ali Shadmani, który dowodził cztery dni, a wcześniej - gen. Alama Ali Raszid, prezydencką sukcesję władzy – wokół prezydenta Masuda Pezeszkijana, uliczną rewolucję zakończoną demokracją lub restauracją monarchii. Na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej mamy monarchie w różnych odmianach - od królestwa konstytucyjnego po sułtanat.
Są to formalnie: Arabia Saudyjska, Kuwejt, Katar, Maroko, Jordania, Bahrajn, Oman, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Afganistan. Casus Mohammada El Senussiego, dziedzica libijskiego tronu, pokazał że obecnie Zachód nie wspiera restauracji bliskowschodnich monarchii, więc Cyrus Reza Pahlawi może wrócić do kraju w charakterze kandydata w demokratycznych wyborach nowego Iranu – o ile do nich dojdzie. W regionie mamy także dyktatury wojskowe lub autorytaryzm opierający się o wojsko, są to takie kraje jak: Egipt – gen. Abd al-Fattah Sa’id Husajn Chalil as-Sisi, Syria – Ahmad asz-Szara, komendant Hayat Tahrir asz-Szam, Sudan - gen. Abd al-Fattah Abd ar-Rahman al-Burhan. Prymat militaryzmu w krajowej polityce jest także w Izraelu oraz był silny w Turcji. Piszę o tym, ponieważ następstwa demokratycznych zmian w Iraku oraz Wiosna Arabska, wykazały, że region ciąży w stronę autorytaryzmu (nawet opartego o demokratyczny plebiscyt, ale będącego de facto rządami tzw. silnej ręki). Za prawdopodobny należy, więc uznać scenariusz, w którym jeżeli w Iranie dojdzie do zmian politycznych to w stronę autorytaryzmu, pytanie czy o zabarwieniu pro-zachodnim.
Iran stał się, w zasadzie bezbronny w obronie i przegrywa kolejną wojnę. Upadł mocarstwowy projekt Iranu, ponieważ Hezbollah utracił szlaki lądowe z Iranem via Syria i Irak. Z resztą, Hezbollah odmówił przyłączenia się do ataków na Izrael. Zatem to co budowano kosztem własnego społeczeństwa, czyli projekt irańskiej ekspansji militarnej, projekcji siły w Iraku i Syrii, kosztem własnej gospodarki, izolując kraj na arenie międzynarodowej, ryzykując sankcje, a na końcu z uporem utrzymując zbrojeniowy program nuklearny – zbankrutował. Bez względu na wynik starć, obecne władze Iranu straciły legitymacje do dzierżenia rządów. Żadna władza nie jest odporna na serię przegranych wojen. Żadna też nie jest monolitem. Obecnie, przystąpienie Iranu do ultimatum Trumpa, czyli rezygnacja ze zbrojeniowego programu atomowego byłaby równoznaczna z podpisaniem aktu kapitulacji. Z pewnością za Chameneim stoi już jeden z oficerów lub polityków, który czeka na to, by zająć jego miejsce. Być może nowa-stara władza, będzie szukać porozumienia z Zachodem. Pytanie, kto wygra tę irańską „grę o tron”?
Paradoksem jest także to, że Persowie jako etnos z natury nie są antyzachodni oraz antyizraelscy. Społeczeństwo to jest zakładniczką rządów, które są odwrotnością nastrojów narodowych. Mamy zatem paradoks, gdzie w arabskich lub tureckich krajach u sterów władzy są prozachodnie rządy, a ulica przeciwko, a w Iranie – odwrotnie.
Jerzy
Obawiam się, że społeczeństwo Iranu wie co przyniosła "demokratyzacja" w Syrii, Libanie, Libii, czy Iraku. Poza tym pozbądźmy się tej hipokryzji - nie chodzi o żadne demokratyczne standardy, tylko o zniszczenie wszystkich państw mogących zagrozić imperialnym interesom USA oraz budowie "Wielkiego Izraela" - następna do odstrzału będzie Turcja, a wówczas Izrael nie będzie miał już żadnej konkurencji na Półwyspie Arabskim - niestety pozwalają bić się pojedynczo po kolei, tak jak w latach 1938-1941 państwa europejskie Hitlerowi.
Zam Bruder
Turcja ma zarówno wystarczający potencjał do takiej konfrontacji i nadal z powodzeniem go rozwija ; no i ma tzw. Położenie a z tego atutu w przeciwieństwie do Iranu z powodzeniem skorzysta - jak będzie trzeba. Tel Aviv aby myśleć o powodzeniu po prostu musiałby w tym przypadku użyć swojego atomowego atutu - inaczej przegra to starcie. Zresztą Turcja to nie Iran - tu nie wiem co musiałoby się stać, aby Waszyngton na coś takiego dał zielone światło. Naprawdę tego nie widzę. Będzie za to ciekawa bijatyka proxy w Syrii.. Z pozostałymi wnioskami się zgadzam.
Tani2
Tak byśmy sobie życzyli żeby było,ale czy tak będzie? Wg mnie nie ma szans. Bo naród obali Szacha ale naród nie obali przywódcę religijnego. Bo szach daje żyć na ziemii a Ajatollah wieczność w niebie. Na zmianę świadomości ludzi trzeba dziesięcioleci a i Izrael de facto jest państwem religijnym czyli było by poparcie izraelitów przeciwko muzułmanom.
Rusmongol
Jeśli ci ludzie wierzą tak bardzo w Allacha i życie u stóp dziewic to co mam o nich myśleć?
Jerzy
@Rusmongol mieszkańcy Izraela wierzą, że 10 mld lat temu siła stwarzająca świat (nazwijmy ją Bogiem), stwarzała go wyłącznie z myślą o jednym z licznych plemion pasterzy owiec zamieszkujących ok. 3000 lat temu wschodnie wybrzeże Morza Śródziemnego - co mam o nich myśleć?
Zam Bruder
Kolejna rewolucja i kolejne upadłe państwo na Bliskim Wschodzie i tak się jakoś dziwnie składa, że każde z nich to dawny/obecny wróg Izraela.
Eee tam
No ostatnio Iran upadł w 1979 jak był bardzo pro-izraelski więc coś tu się nie zgadza
user_1074157
Jeden z Polaków przebywających w Iranie powiedział, że tam nawet opozycja popiera rząd irański i jest wkurzona na izrael jak nigdy, więc z puczu nici ;-)
Buczacza
Ten nieludzki system się chwieje. Czyżby następna wtopa geniusza Uralu? W sumie to udało się w 25 lat. Osiągnąć taki sukces jak zsrr przez 50... Już dziś efekt końcowy w każdym aspekcie.Przypomina schyłkowy zsrr...
Eee tam
Zawsze jak się odzywa "młody" Reza Pahlavi to zaraz rewolucje w Iranie się kończą tak szybko jak się zaczęły