Trump stracił zainteresowanie współpracą z Netanjahu

Bliskowschodnie tournée Trumpa z pominięciem Izraela, medialna wrzutka że ogłosi niepodległość Palestyny, nagła zmiana polityki Netanjahu, by zawrzeć kolejny rozejm z Hamasem i wpuszczenie do Strefy Gazy pomocy humanitarnej – to wypadkowe ochłodzenia się relacji między USA, a izraelskim rządem.
Ponad tydzień temu „The Jerusalem Post” wstrząsnął izraelską opinią publiczną. W artykule „Źródła z Zatoki Perskiej debatują czy Trump ogłosi USA uznającym państwo Palestyna” czytaliśmy, że informatorzy mediów z Zatoki Perskiej stwierdzili, iż „Prezydent Donald Trump wyda deklarację dotyczącą Państwa Palestyńskiego i jego amerykańskiego uznania oraz, że powstanie państwo palestyńskie bez obecności Hamasu”. Te enuncjacje poprzedzały bliskowschodnie tournée prezydenta USA nazywane przez media „złotą wizytą Trumpa”. Choć taki scenariusz wydawał się mało prawdopodobny to sam Trump podgrzewał atmosferę w mediach zapowiadając enigmatycznie „wielkie oświadczenie” na miejscu.
W artykule „New York Times’a” pt. „Trump odrzuca Netanjahu podczas tournée po Zatoce Perskiej” sprawę ochładzania się relacji USA-Izrael skomentował były ambasador Izraela w Stanach Zjednoczonych Itamar Rabinovich. „Rabinovich powiedział, że pan Trump najwyraźniej stracił zainteresowanie współpracą z panem Netanjahu w celu rozwiązania wojny w Gazie, z powodu poczucia że nie ma to sensu. Netanjahu ma swoje stanowisko. Nie zmienia go. Hamas nie zmienia swojego stanowiska. Wygląda to na beznadziejny impas” – pisze „NYT”. „W kwestii Iranu, Gazy, Syrii i Jemenu prezydent Trump podejmuje działania bez udziału Izraela, zmieniając kształt prowadzonej przez dziesięciolecia polityki zagranicznej” – dodał „NYT”.
Czytaj też
Mało tego, w niedzielę wiceprezydent USA J.D Vance zdementował, że odwiedzi Izrael, chociaż zapowiadały to izraelskie media. 15 maja na stronach Departamentu Stanu USA pojawiła się tylko krótka jednoakapitowa notka, że „Marco Rubio zdzwonił się z premierem Netanjahu” odnosząc w rozmowie do spotkania Trumpa z nowym przywódcą Syrii i zapewniając, że Iran nie będzie miał broni nuklearnej. Chociaż Izrael określano mianem amerykańskiego lotniskowca na Bliskim Wschodzie to Waszyngton wysłał Netanjahu jasny przekaz, że brak obiecanego pokoju oznacza pewną infamię w tych relacjach, oraz że Netanjahu nie jest niezastępowalny, bo USA dogadują się z Arabią Saudyjską. Zwłaszcza, że telefon sekretarza stanu do urzędującego premiera jest wbrew protokołowi dyplomatycznemu. To spowodowało pewną korektę w polityce Netanjahu.
Koniec przyjaźni Trump-Netanjahu?
To ewidentne pominięcie w polityce zagranicznej USA było chyba dla niego wyraźnym sygnałem, ponieważ w ostatnich dniach zaczął rewidować dotychczasową strategię kontynuacji wojny w Strefie Gazy. Premier Binjamin „Bibi” Netanjahu stwierdził w niedzielę, że jego negocjatorzy w stolicy Kataru, Doha, „pracują nad wyczerpaniem wszystkich szans na osiągnięcie porozumienia zgodnie z propozycją Witkoffa dotyczącą krótkoterminowego zawieszenia broni”.
Podstawowym warunkiem kolejnego rozejmu ma być „ograniczona wymiana zakładników, porozumienie w sprawie zakończenia wojny, wygnanie bojowników Hamasu i demilitaryzacja Gazy”. Wysłano także sygnał do międzynarodowej opinii publicznej oburzonej blokadą Strefy Gazy w sprawie pomocy humanitarnej. Humanitarna deblokada Gazy nastąpiła z niedzieli na poniedziałek.
Do „ludności (trafią) podstawowe ilości jedzenia, by zapobiec rozwojowi głodu w Strefie Gazy”, a kryzys głodowy „mógłby zagrozić dalszym działaniom na rzecz pokonania Hamasu” – zakomunikowało biuro premiera. Zdaniem ONZ sytuacja w Strefie Gazy jest najgorsza od wybuchu wojny jesienią 2023 roku. Pomimo, w teorii, zwycięskiej kampanii wojennej, Strefa Gazy wciąż jest bombardowana, a w ostatnich nalotach zginęło ponad stu Palestyńczyków.
Jak raportuje „The Times of Israel” - korekta polityki Netanjahu - to efekt nacisku Trumpa na premiera Izraela. W piątek w mediach zauważył on, że „trzeba się zająć Strefą Gazy, głoduje tam wielu ludzi, mnóstwo ludzi, dzieje się tam wiele złych rzeczy”.
Ten sam portal informacyjny alarmuje, że humanitarna deblokada Gazy spotkała się z „szaleńczą” reakcją koalicjantów Netanjahu. „Premier zrobił grobowy błąd tym ruchem. Nie ma dla tego poparcia większości. Musimy zgnieść Hamas, a nie w międzyczasie podawać mu tlen” – skomentował minister bezpieczeństwa Izraela Itamar Ben-Gwir. W międzyczasie wciąż prowadzona jest ofensywa IDF w Strefie Gazy. Rydwany Gideona zapewne nie przyniosą przełomu w wojnie Hamas-Izrael.
Z Arabią Saudyjską bardziej niż z Izraelem?
Trump oficjalnie zadeklarował, że jego obecna polityka „jest dobra dla Izraela”. Stwierdził, że zacieśnianie relacji z Arabią Saudyjską nie uderza w interesy tego państwa. Wszelako palące dla Izraela wektory geopolityki poróżniły zdecydowanie oba państwa – Trump traktuje wojnę w Strefie Gazy jako niezamknięty front, który miał się zakończyć. Jeszcze przed prezydenckim zaprzysiężeniem Trump wysłał Steve’a Witkoffa, by ten przymusił Izrael oraz Hamas do zawarcia rozejmu. Okazał się on na tyle kruchy, że po wygaśnięciu, wszystko wróciło do starć zbrojnych.
Choć deklarację Trumpa o „riwierze” w Gazie w Izraelu odczytano jako placet do kontynuowania wojny to w rzeczywistości był to dość niefortunny sygnał do opinii publicznej, aby trwała tam odbudowa, a nie wojna. Fiasko negocjacji pokojowych w trójkątach USA-Izrael-Hamas, oraz USA-Ukraina-Rosja, przymusza Trumpa do korekty polityki zagranicznej. Nie osiąga on przecież założonych celów. Ponadto od Trumpa wyszła oferta odwilży relacji z Iranem, co rząd Netanjahu postrzega jako zagrożenie. Trump chce także neutralizacji Huti w Jemenie, stabilizacji w Syrii, ponieważ planuje wycofanie stamtąd kontyngentu, a także wzmocnienie sojuszu saudyjsko-amerykańskiego.
Netanjahu osobiście, lub pod presją radykalnych koalicjantów, definiuje układ na Bliskim Wschodzie zupełnie inaczej. Kredyt zaufania wyczerpywał się jeszcze za czasów Joe Bidena, obecnie widać kolejny etap szorstkich relacji między strategicznymi sojusznikami jakimi są USA i Izrael. „Bibi” stał się więźniem własnej polityki. Oskarżony o korupcję, z licznymi manifestacjami przeciwko swoim rządom, utrzymanie władzy definiuje jako osobiste: być albo nie być. A władzę zapewniają mu radykalni koalicjanci.
WIDEO: Defence24 Days 2024 - Podsumowanie największego forum o bezpieczeństwie