Reklama

Europa na wielkich zakupach w USA. Co kupi? [ANALIZA]

Wyrzutnie systemu obrony powietrznej MIM-104 Patriot.
Wyrzutnie systemu obrony powietrznej MIM-104 Patriot.

Stany Zjednoczone namawiają Europę do kupna swojej broni w ramach negocjowanej obecnie gospodarczej „transakcji wiązanej”. Z wielu względów wydaje się, że zgoda Brukseli może okazać się korzystna dla obu stron. Wielu typów sprzętu Europa dzisiaj nie ma, a potrzebuje, choć jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach…

Zgodnie z negocjowaną obecnie umową gospodarczą między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi, Stary Kontynent miałaby zainwestować za oceanem równowartość nawet 600 mld dolarów, a także zakupić „produkty energetyczne” o łącznej wartości 750 mld dolarów. Europa miałaby także zakupić amerykańskie uzbrojenie za „setki miliardów dolarów”.

Reklama

Wojna na liczby

Niejako w zamian bazowe amerykańskie cło na europejskie towary zostanie obniżone w stosunku do pierwotnych gróźb Donalda Trumpa, z 30 do 15 proc. Realnie to będzie stanowić wzrost ceł na większość produktów ze Starego Kontynentu z 4,8 do 15 proc. W ten sposób Waszyngton realizuje politykę ochrony własnego rynku, a także zachęcania amerykańskich konsumentów do kupowania produktów z własnej gospodarki. W stosunku do dóbr importowanych będą one po prostu tańsze. Jednocześnie europejska gospodarka, pomimo trudniejszych warunków, ma odetchnąć z ulgą – w stosunkach gospodarczych nastąpi teraz stabilność i przewidywalność.

Na razie wymienione kwoty stanowią pewną orientacyjną skalę umowy. Bardzo możliwe, że jest to po prostu maksimum amerykańskich żądań, które teraz, w toku rozmów, zostaną urealnione. Możliwe też, że jest to pewna narracja (czytaj: kłamstwo) obliczona na odtrąbienie sukcesu przed amerykańskim wyborcą. Tak wydarzyło się w przypadku niedawnej umowy z Japonią, która – przynajmniej zdaniem Trumpa – miała zobowiązać się do zainwestowania w USA 550 mld dolarów. Tymczasem zdaniem Japończyków jest to nieprawda.

Czytaj też

Zgodnie z informacjami oficjalnie podanymi przez Biały Dom, Unia Europejska miałaby zdecydować się na zakup amerykańskiego gazu LNG za 750 mld dolarów w ciągu następnych 3 lat (za średnio 250 mld rocznie). Cena amerykańskiego gazu wydaje się wyższa niż to, co państwa EU płaciły do tej pory. Wyższa lub porównywalna była w 2022 roku, kiedy wojna na Ukrainie wywindowała ceny. Szacuje się, że wówczas Unia mogła wydać od 250 do 300 mld dolarów.

Jednak w 2023 roku, gdy ceny spadły, koszty dla Starego Kontynentu spadły do 100-150 mld. Jak podaje Eurostat, w 2024 r. UE wydała na gaz 376 mld euro, z czego 45 proc. stanowił LNG ze Stanów Zjednoczonych. Wydaje się więc, że nawet taka umowa nie zmieniłaby wiele w sytuacji Europy. Być może z jej punktu widzenia jest wręcz korzystna (w przeciwieństwie do ceł i wymogu inwestowania w Stanach Zjednoczonych), szczególnie, że wpisuje się w rezygnację z kupowania paliw kopalnych w Rosji.

Brytyjski Eurofighter Typhoon, francuski Dassault Rafale i amerykański Lockheed Martin F-35 we wspólnym przelocie nad Francją.
Brytyjski Eurofighter Typhoon, francuski Dassault Rafale i amerykański Lockheed Martin F-35 we wspólnym przelocie nad Francją.
Autor. Staff Sgt. Alexander Cook / U.S. Air Force / Wikimedia Commons

Z kolei rzucona przez Trumpa kwota „setek miliardów dolarów” na uzbrojenie jest, delikatnie mówiąc, nieprecyzyjna. Stanowi to ewidentną wskazówkę, że negocjacje w tej sprawie dopiero się toczą. Czy dokonanie zakupów sprzętu wojskowego w Stanach Zjednoczonych byłoby korzystne do Europy? Na pierwszy rzut oka tak nie jest, ponieważ Stary Kontynent stara się zamawiać broń i amunicję we własnym przemyśle obronnym, który dziś jest z mozołem odbudowywany. W tym celu powstał nawet mechanizm kredytowania zakupów obronnych w unijnym przemyśle Security Action for Europe (SAFE).

Jednak problem polega na tym, że jak na razie europejski przemysł obronny nie potrafi produkować takiej ilości uzbrojenia, które mogłyby w krótkim czasie, skokowo zwiększyć zdolności armii europejskich. Nie posiada też obecnie wszystkich produktów, które dadzą europejskim armiom przewagę nad Rosjanami. Zatem co Europa powinna kupić od USA, aby mieć z tego długofalowe korzyści?

Uzbrojenie może być też kupowane przez Europę dla Ukrainy, dzięki czemu Unia może jej pomóc pomimo słabości dopiero „rozkręcajacego się” własnego przemysłu obronnego. W ten sposób sprzęt z USA stałby się swoistym buforem bezpieczeństwa dla Starego Kontynentu.

Reklama

Zestawy obrony powietrznej

Najlepsze lekcje dla Starego Kontynentu daje wojna na Ukrainie. Spośród systemów obrony powietrznej wykorzystywanych przez Kijów do zwalczania pocisków balistycznych oraz celów aerodynamicznych (pocisków manewrujących, samolotów, śmigłowców) najlepiej sprawdzają się amerykański zestawy średniego zasięgu MIM-104 Patriot. Europejski odpowiednik, francusko-włoski SAMP/T, także jest tam wykorzystywany, lecz nie słychać o tym, żeby niszczył pociski Kindżał czy Iskander. Warto dodać, że trwają prace nad gruntowną modernizacją SAMP/T do nowego standardu NG. Dostawy ruszą w przyszłym roku. Za to wiadomo, że do dostarczonych Ukrainie systemów SAMP/T szybko skończyły się pociski.

Zakup przez europejską część NATO Patriotów byłby więc jak najbardziej celowy, bo amerykańskie zestawy mogłyby zostać dostarczone stosunkowo szybko – czy to do armii europejskich, czy na Ukrainę w charakterze pomocy wojskowej. Naturalnie częścią „pakietu” powinny być pociski, tj. PAC-2 GEM-T, PAC-3 MSE czy SkyCeptor (PAAC-4), czyli produkowany w Stanach Zjednoczonych efektor, który powstał na bazie rakiety Stunner z izraelskiego zestawu David’s Sling. Nota bene, pocisk SkyCeptor niegdyś proponowano Polsce w charakterze niskokosztowego efektora do zestawów obrony powietrznej Wisła.

Czytaj też

Europa chce także stworzyć dla siebie wielowarstwowy system obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, włącznie z systemem dalekiego zasięgu, który likwidowałby pociski balistyczne. W tym kontekście dotąd rozważano pozyskanie izraelskich zestawów Arrow. Jednak w imię bliższych stosunków z USA, współpracy w ramach NATO oraz w obliczu działań Tel Awiwu na Bliskim Wschodzie wypada rozważyć zmianę dostawcy na amerykańskiego, szczególnie, że Waszyngton planuje rozmieścić w Europie także własne systemy THAAD (ang. Terminal High Altitude Area Defense).

Jeżeli chodzi o systemy krótkiego i bardzo krótkiego zasięgu, to tutaj Europa jest technicznie dominująca i posiada rozwiązania, których brakuje USA. Dość przytoczyć systemy takie jak IRIS-T, CAMM czy amerykańsko-norweski NASAMS.

Reklama

Samoloty bojowe i bezzałogowce

Nieosiągalnym dziś dla europejskiego przemysłu, a potrzebnym produktem jest oczywiście samolot wielozadaniowy 5. generacji F-35 Lightning II. Europa nie posiada jego odpowiednika. Porównywalna lub lepsza maszyna będzie dostępna dopiero za 10 lat. Mowa tutaj o programie GCAP, czyli samolocie tworzonym w międzynarodowym konsorcjum Edgewing, w którym uczestniczą podmioty z Japonii, Wielkiej Brytanii i Włoch.

Obecnie wiele państw europejskich, w tym Dania, Belgia, Polska i Włochy, rozważają powiększenie flot F-35A. Maszyn tych brakuje także w Hiszpanii, której najlepszą maszyną jest dziś Eurofighter. Madryt wkrótce będzie szukał następcy F/A-18. Na Lightningi II oraz uzbrojenie do nich Europa mogłaby więc wydać część z owych „setek miliardów”. Jest to już dobrze znany w europejskich armiach system uzbrojenia, jedyny dostępny siłom zbrojnym Starego Kontynentu samolot 5. generacji, a przy tym maszyna zdolna do przełamywania wielowarstwowej obrony powietrznej oraz przenoszenia broni atomowej.

Śmigłowiec transportowy Boeing CH-47F Chinook Block II w locie.
Śmigłowiec transportowy Boeing CH-47F Chinook Block II w locie.
Autor. Boeing

Amerykanie mogą być też dostarczycielami produkowanej w dużych ilościach amunicji lotniczej, w tym pocisków manewrujących, powietrze-powietrze czy bomb szybujących. Zakupy te wydają się celowe z uwagi na skalę amerykańskiej produkcji w porównaniu z europejską, ponieważ poziom techniczny jest zbliżony.

Propozycją dla Europy mogą być też amerykańskie śmigłowce niektórych klas. Chodzi tu przede wszystkim o maszyny szturmowe, jak AH-64E Apache (Europa zaplanowała już wycofanie śmigłowców Tiger, zaś włoskie AW249 Fenice nie są jeszcze konstrukcją dojrzałą, a wolumen produkcji jest niewspółmierny do potrzeb) oraz ciężkie transportowe CH-47 Chinook (Stary Kontynent nie produkuje płatowca tej klasy).

Czytaj też

Niemal bezkonkurencyjny jest też dzisiaj amerykański morski samolot patrolowy P-8A Poseidon, którego jedynym konkurentem w świecie zachodnim jest dzisiaj (rozważany przez Włochy) japoński Kawasaki P-1. Jednak w Europie już powstaje odpowiednik Poseidona – Airbus A321 MPA.

Z pewnością Amerykanie mogliby też kontynuować sprzedaż systemów bezzałogowych. Tutaj rosną zdolności rodzime, szczególnie w kategoriach systemów mniejszych (warto tutaj wymienić rozwój polskiej Grupy WB), ale na horyzoncie pojawiają się także maszyny należące do klasy MALE (vide niedawne nawiązanie współpracy Grupy Leonardo z tureckim Baykar Makina). Amerykanie wciąż przodują w budowie wielkich bezpilotowców rozpoznawczych takich jak MQ-9B SkyGuardian.

Reklama

Jeszcze ciekawszym kierunkiem dla Europy są tzw. bezzałogowi skrzydłowi. Tutaj Stany Zjednoczone wydają się liderem, albo przynajmniej państwem o znacznie większych możliwościach niż większość członków UE. Na europejskim rynku bardzo aktywne są firmy Kratos, Anduril, Boeing i General Atomics. Wszystkie prowadzą dojrzałe programy bojowych odrzutowców bezzałogowych. Na ich tle europejski sektor zbrojeniowy wygląda bardzo słabo. Jedyne, co pokazał na ubiegłorocznych pokazach lotniczych ILA pod Berlinem, to makieta koncepcyjna. Jak się potem okazało, ta nie miała wiele wspólnego z rzeczywistością.

Wizualizacja bezzałogowca General Atomics Aeronautical Systems MQ-9B SkyGuardian w wariancie AEW (wczesnego ostrzegania). Zwracają uwagę podwieszone pod skrzydłami zasobniki z radiolokatorami Saab Erieye.
Wizualizacja bezzałogowca General Atomics Aeronautical Systems MQ-9B SkyGuardian w wariancie AEW (wczesnego ostrzegania). Zwracają uwagę podwieszone pod skrzydłami zasobniki z radiolokatorami Saab Erieye.
Autor. Saab

Trzeba tu zaznaczyć, że we Francji trwają prace nad stworzeniem trudnego w wykryciu przez radary partnera do samolotów Rafale. Projekt „lojalnego skrzydłowego” prowadzi też szwedzki Saab. Wiele państw, które potrzebują rozwiązań „na teraz”, jak choćby Niemcy, już podpisują porozumienia o współpracy z producentami amerykańskimi.

Amerykanie dysponują też bezkonkurencyjnym pod względem ceny systemem wysyłania ładunków w kosmos. Wszystko dzięki rakietom nośnym Falcon 9 i Falcon Heavy firmy SpaceX. W przyszłości dołączą do niej kolejne konstrukcje: New Glenn i Starship. Mniej celowe wydaje się za to kupno wojskowych satelitów, których odpowiedniki kraje unijne produkują.

Reklama

Artyleria rakietowa i wczesne ostrzeganie

Przechodząc do domeny lądowej, wydaje się, że najciekawsza z punktu widzenia Europy jest artyleria rakietowa, w szczególności systemy HIMARS oraz pociski do niego: standardowe GMLRS i balistyczne ATACMS, a także następca tych ostatnich – PrSM. Chodzi tutaj zarówno o skalę produkcji, jak i brak ekwiwalentu oferowanego przez przemysł europejski. Koncepcję „europejskiego HIMARS-a” dopiero niedawno przedstawiła Francja. Jak dotąd Polska postawiła głównie na rozwiązania z Korei (Homar-K, czyli spolonizowany system K239 Chunmoo), a kilka państw rozważa większe zakupy izraelsko-niemieckiego systemu EuroPULS. Pozostali gracze w większości trzymają się systemu HIMARS.

Czytaj też

Państwa europejskie powinny zastanowić się nad amerykańskim systemem dowodzenia obroną powietrzną IBCS, który zakupiła już Polska. IBCS umożliwia efektywniejsze wykorzystanie posiadanych zasobów przeciwlotniczych i przeciwrakietowych.

W tym kontekście można też zastanowić się nad samolotami wczesnego ostrzegania z amerykańskiej stajni: Boeing E-7 Wedgetail (który przeżywa ciężkie chwile w samych USA, ale którego wersja eksportowa jest z powodzeniem wykorzystywana w kilku krajach na świecie), Northrop Grumman E-2D Advanced Hawkeye (zakupiła go Francja z przeznaczeniem na lotniskowiec „Charles de Gaulle”) czy oferowany przez L3Harris samolot Global 6500 CAEW. W Europie maszyny tej klasy oferuje jedynie szwedzki Saab z systemem GlobalEye.

Reklama

Pomoc dla Ukrainy liczona w euro

W ramach „setek miliardów dolarów” Europa ma także prawo zamawiać w USA broń dla Ukrainy – walczącej, która w przyszłości będzie odbudowywała siły. Tutaj z pewnością ważny jest wątek amunicyjny, szczególnie jeżeli chodzi o lotnicze środki bojowe (głównie do F-16), systemy obrony powietrznej średniego zasięgu i artylerię. Europa może zamówić na potrzeby Ukrainy niektóre klasy pojazdów opancerzonych (tych, których nie może dostarczyć sama), śmigłowce, a także samoloty bojowe 4. generacji, używane lub nowe (w grę wejść mogłyby F-16, F-15 i F/A-18C).

Ciekawą możliwością byłoby np. odkupienie niektórych nowych, jednak mało przydatnych U.S. Navy okretów z rodziny Littoral Combat Ship. Jednostki te byłyby łatwym celem dla Chin w ewentualnej wojnie na Pacyfiku, ale po dozbrojeniu mogłyby sprawdzić się przeciwko przestarzałej Flocie Czarnomorskiej. Z drugiej strony, jak dotąd nikt nie zdecydował się na zakup używanych LCS, co może dawać do myślenia.

Estońskie wieloprowadnicowe wyrzutnie rakiet M142 HIMARS podczas pierwszego strzelania.
Estońskie wieloprowadnicowe wyrzutnie rakiet M142 HIMARS podczas pierwszego strzelania.
Autor. Sõdurileht/Facebook

Oczywiście trzeba mieć na uwadze, że wszystkie zakupy powinny być dokonywane z myślą o pewnej tymczasowości. Nie chodzi bowiem o to, żeby Europa uzależniła się od wyrobów amerykańskich, które są znane ze swojej jakości, ale także wysokiej ceny zakupu i utrzymania. Wiadomo też, że korzystanie z zagranicznej broni zawsze wiąże się z uzależnieniem od cudzego systemu dostaw uzbrojenia, części zamiennych oraz zaplecza.

Chodzi więc o to, aby kupować tak, żeby szybko zapewnić bieżące potrzeby Starego Kontynentu, jednak docelowo, w długim terminie stawiać na wyroby własne. Z tego powodu zakupy w USA powinny być dokonywane wraz z transferami technologii i przenoszeniem produkcji kluczowych podzespołów. Koszt owego technicznego i przemysłowego offsetu mógłby zostać doliczony do deklarowanych przez prezydenta Trumpa „kilkuset miliardów”.

Reklama
WIDEO: Defence24 Days 2024 - Podsumowanie największego forum o bezpieczeństwie
Reklama

Komentarze (9)

  1. bc

    Za mała różnica. Tomahawki wraz z produkcją w Europie, JASSM-XR, linia ATACMS, F15EX.

  2. Boczek

    Trump chciał show wiec je dostał. Wielkie konkrety za tym nie pójdą. Co do uzbrojenia, to mamy pikantne doniesienie o zwalczaniu balistyków (których nie wiemy) przez IRIS-T NNN i nadchodzący update software dedykujący je do tego. A generale to mamy bolące pytanie, jak Amerykanie wydadzą drugi raz te same pieniądze, które wydali już na cła. A przecież 100 lat temu przezywali już podobna katastrofę celną - jedna z matek wielkiego kryzysu.

  3. DanielZakupowy

    "Europa" niczego nie kupuje. Kupują europejskie państwa, a to spora różnica :)

  4. radziomb

    wg mnie Ukraina dostanie tez kilkadziesiąt A-10 thunderbolt 2, bo Syrski o nie poprosił, jako cięzarówki do przenoszenia JDAM i SDB a nad nimi w ramach ochrony F16 z Amraami i nie mowcie mi ze sa przestarzale bo widze filmiki z walki na ukrainie przy uzyciu równie starymi Gradami, Gozdziki, mase starych haubic, leopardami 1, sa w uzyciu granaty, a nawet walki z bagnetem i rowami przeciwczolgowymi. Wszystko co działa i zabija sie przyda i nie zrozumie tego nikt kto nie przezył wojny. Sorry ale to nie czas na wybrzydzanie.

    1. mick8791

      USA nigdy nie eksportowały i nie eksportują A-10! To po pierwsze. Po drugie są już maksymalnie zajechane i wojsko od lat chce je wycofać (temu przeciwstawia się Kongres). Po trzecie A-10 NIE PRZENOSI ani JDAM, ani SDB! On ma działko, rakiety niekierowane, "głupie" bomby, AIM-9 do samoobrony i w sumie tyle. Prawie tyle, bo jest jeszcze Maverick. o zasięgu max 27 km i to jest uzbrojenie tego samolotu o największym zasięgu co i tak wymaga wejścia w strefę rażenia wrogiej OPL... To jest samolot bliskiego wsparcia pola walki, a tych tam już tyle spadło, że obie strony przestały ich używać!

  5. Jerzy

    Czy nasze zakontraktowane, ale niezrealizowane dostawy F-35, Patriotów, Abramsów i AH-64 wliczają się do tego porozumienia? - jak dotąd chyba żaden kraj UE nie wydał tyle na uzbrojenie z USA.

  6. user_1076044

    Innym wolno robić zakupy w USA a nam nie my mamy dbać o Niemiecki przemysł bo ten co w europie nikt nie ogra dostał by Führii

  7. Szwejk85/87

    Trump pokazał niedawno na Ukrainie jak potrafi naciskać na odbiorców amerykańskiej broni blokując dostawy amunicji. Na razie nie mamy wyjścia, musimy pewne rzeczy kupować w USA, ale musimy wszelkimi sposobami dążyć do uniezależnienia się od dostaw amunicji z USA

  8. Flaczki

    Polska powinna kupic dodatkowe 32-48 F35/F15EX, CH47F, KC46A ale lepszy jest A330MRTT, P8, P7

  9. Paweł P.

    Fajnie gdybyśmy byli w mocnym łańcuchu dostaw, Patrioty, podwozia, serwis.

Reklama