Reklama
  • Wiadomości
  • Polecane

Eksplozja w szpitalu w Gazie blokuje rozmowy pokojowe w Jordanii. Drugie dno ataku?

Tel-Awiw twierdzi, że eksplozja w szpitalu w Gazie, w której miało zginąć ok. 500 Palestyńczyków to wina wadliwych rakiet wystrzelonych przez Islamski Dżihad. W regionie zaczynają nasilać się wielkie protesty przeciwko polityce Izraela. Jeden z najbardziej prozachodnich polityków w regionie, król Jordanii Abdullah II ibn Husajn, odwołał ważny szczyt z Joe Bidenem oraz innymi politykami.

Fot. IDF, Flickr, licencja CC BY-NC 2.0
Fot. IDF, Flickr, licencja CC BY-NC 2.0
Reklama

Lekarz pracujący w szpitalu Al-Ahli w Gazie relacjonował tragedię w swojej placówce. „Część budynku się pali, dach się zawalił, wszędzie jest szkło” – informował na gorąco BBC. Obie strony wojny obwiniają się o eksplozje w szpitalu. Izraelskie Siły Obronne (Cahal) twierdzą, że to tzw. friendly fire i za atakiem na szpital w Gazie stoi Islamski Dżihad oraz jego wadliwe rakiety. Palestyńczycy twierdzą, że to efekt izraelskiego bombardowania. Izrael ponowił swoje ultimatum do mieszkańców północnej części Strefy Gazy, iż mają ewakuować się na południe. Hamas tego zabronił.

Reklama

Zobacz też

Reklama

W szpitalu miało być 4 tys. osób – nie tylko leczeni ranni, ale także cywile, którzy schronili się tam w obawie, że na ich domy spadną bomby, a na szpital nie. Eksplozja pokrzyżowała kluczowe regionalne rozmowy o rozwiązaniu konfliktu. Z powodu tragedii udział w spotkaniu z delegacją Izraela, USA oraz Jordanii i Egiptu odwołał prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas. To uruchomiło efekt domina, więc szczyt odwołał sam król Jordanii, którego polityka jest kluczowa w regionie. Król Abdullah II jest bliskim sojusznikiem Zachodu pomimo pro-palestyńskich nastrojów wewnątrz kraju. Jego osobisty autorytet wśród muzułmanów został położony na szali rozmów. Minister spraw zagranicznych Jordanii, Ayman Safadi, po sytuacji w szpitalu w Gazie, stwierdził „nie ma sensu rozmawiać teraz o czymkolwiek poza tym, jak zatrzymać wojnę”. Iran wezwał kraje regionu do zerwania relacji dyplomatycznych z Izraelem. Należy zaznaczyć, że stroną rozmów w Jordanii nie był Hamas, więc nie ma mowy o bezpośrednich negocjacjach pokojowych. Wszelako rozmowy w regionie mogły być presją wobec Hamasu, by ten siadał do negocjacji o zawieszeniu broni. Trudno sobie wyobrazić, że Izrael zrezygnuje z odwetu po tak krwawych masakrach, jak rajdy na kibuce ze strony palestyńskich islamistów. Za wiedzą izraelskiej armii ma do Strefy Gazy wpłynąć pomoc humanitarna. Jeżeli zostanie dostarczona to na miejsce docelowe wskazywany jest quasi-port al-Mawasi, w jednej z południowych dzielnic Strefy Gazy. Wygląda, więc na to, iż Izrael podzielił Strefę Gazy na sektor walki: północ oraz strefę poza walkami na południu. Ehud Barak, były premier Izraela, stwierdził że jego kraj nie ma siły by „zakończyć Hamas, ponieważ Hamas to nie organizacja, Hamas to ideologia”. Barak jest krytykowany w Izraelu za sprzeciwianie się interwencjom zbrojnym.

Zobacz też

Należy zaznaczyć, że prezydent Abbas nie sprzyja Hamasowi, który potępił w ostatnich swoich wypowiedziach. Przywódca Hamasu Ismail Hanija jest prywatnym wrogiem Abbasa, którego sędziwy palestyński lider odwołał ze stanowiska premiera co skończyło się w 2007 r. wojną domową z Fatahem. Eksplozja w szpitalu w Gazie przenosi ten polityczny konflikt na poziom obrony Palestyńczyków, więc Zachód utracił właśnie wsparcie Abbasa, który dążył do rozmów pokojowych. Dlatego pojawia się coraz więcej spekulacji czy atak na szpital w Gazie nie był przypadkowy.

Reklama
Reklama

Z pewnością sytuacja humanitarna w Gazie jest kolejną iskrą na beczce prochu, którą obserwujemy w regionie. Ostrzega przed tym brytyjski wywiad. Dyrektor generalny MI5, Ken McCallum ostrzegł, że jego funkcjonariusze dostrzegają rosnące ryzyko ataków terrorystycznych. Trwają masowe pro-palestyńskie protesty na świecie. Przoduje w tym Turcja, gdzie pod izraelskim konsulatem w Stambule i pod ambasadą Izraela w Ankarze doszło nawet do starć z policją. Tłum obrzucił placówki kamieniami, fajerwerkami i jajami. Palono izraelskie flagi. „Śmierć Francji i Anglii” – pod tym hasłem protestowano w irańskim Teheranie. Placówki także były obrzucane różnymi przedmiotami. Abbas ogłosił żałobę narodową w Palestynie, podobnie postąpił prezydent Iranu Ebrahim Raisi. W samej Jordanii, gdzie miało dojść do rozmów, również trwają pro-palestyńskie demonstracje. Sytuacja zaczęła także eskalować w drugiej palestyńskiej enklawie, na Zachodnim Brzegu Jordanu, graniczącym z Jordanią. Dochodzi tam do zamieszek.

Co istotne, inwazji lądowej Sił Obronnych Izraela na Gazę sprzeciwił się Mohammed bin Salman, książę koronny i syn króla Arabii Saudyjskiej Salmana. Jego głos jest także istotny w regionie, ponieważ Salmana uważa się obecnie za architekta reform politycznych na Bliskim Wschodzie, a Arabia Saudyjska jest sojusznikiem USA. Z perspektywy relacji geopolitycznych ofensywa Hamasu cofnęła Bliski Wschód do czasów wielkiej wojny na Bliskim Wschodzie, po 2001 roku.

Zobacz też

Od początku ofensywy Hamasu, która rozpoczęła się w sobotę 7 października 2023 roku zginęło 1400 osób (po stronie Izraela), a 3200 osób po stronie Palestyny. Rannych zostało ok. 13 tys. Palestyńczyków oraz 4 tys. osób po izraelskiej stronie. Hamas wystrzelił ponad 5 tys. rakiet w stronę Izraela. Cahal stracił ponad 200 żołnierzy w akcji (nieznana jest liczby rannych). Zmobilizowano ponad 300 tys. rezerwistów. Poinformowano 97 rodzin, że ich bliscy zostali porwani i są przetrzymywani przez Hamas. Na Strefę Gazy spadło już ponad 6 tysięcy bomb.

Reklama
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama