Reklama

Geopolityka

Dowódca armii Mjanmy staje w obronie puczu

Fot:Commandernavy/wikipedia.com/CC BY-SA 4.0
Fot:Commandernavy/wikipedia.com/CC BY-SA 4.0

Przywódca birmańskiej armii gen. Min Aung Hlaing, który po zamachu stanu przejął władzę w kraju, bronił w poniedziałek działań wojska w swoim pierwszym przemówieniu telewizyjnym od czasu puczu, przeciwko któremu protestują dziesiątki tysięcy Birmańczyków.

Generał powtórzył stanowisko wojskowej junty, która twierdzi, że listopadowe wybory parlamentarne, wygrane przez Aung San Suu Kyi i jej Narodową Ligę na rzecz Demokracji (NLD), były nieuczciwe.

Mieszkańcy Birmy powinni kierować się faktami, a nie uczuciami – oświadczył Min Aung Hlaing, który stanął na czele wojskowego rządu, Rady Zarządzania Państwem. Zapewnił, że zorganizowane zostaną nowe wybory, a władza nad krajem zostanie przekazana ich zwycięzcom.

W wystąpieniu nadanym przez należącą do armii telewizję Myawaddy TV generał przekonywał również, że obecna sytuacja w kraju różni się od tej z 1962 i 1988 roku, gdy wojskowe zamachy stanu dawały początek dekadom represyjnej dyktatury wojska - przekazał portal magazynu "Frontier Myanmar".

Tymczasem w wielu miastach Birmy od trzech dni odbywają się masowe demonstracje przeciwko puczowi. W Naypyidaw, stolicy kraju, policja użyła w poniedziałek armatki wodnej i ostrzegła protestujących, że może rozpędzić demonstrację siłą. Strajkują pracownicy ponad 100 rządowych szpitali, co zakłóciło m.in. program szczepień przeciwko Covid-19 – podał dziennik „Myanmar Times”.

Reklama
Reklama

Wojskowe władze utrudniają też dostęp do internetu i starają się zablokować serwisy społecznościowe, za pomocą których niezadowoleni mieszkańcy organizują się i nawołują do strajków. Na niektórych obszarach armia wprowadziła godzinę policyjną obowiązującą od godz. 20 do 4 rano – podał dziennik „Myanmar Times”.

Demokratycznie wybrani posłowie NLD odmówili uznania wojskowego rządu i powołali własny komitet reprezentacyjny. Zwrócili się do dyplomatów ONZ i parlamentów za granicą, by w oficjalnych sprawach kontaktowali się z nimi, a nie z juntą – przekazał portal Irrawady.

Narasta również krytyka działań birmańskiej armii na świecie. Rząd Nowej Zelandii ogłosił we wtorek decyzję o zawieszeniu kontaktów politycznych i wojskowych wysokiego szczebla z Birmą, zakaz wjazdu dla przywódców junty oraz zamiar upewnienia się, że płynąca do Birmy pomoc nie jest wykorzystywana przez wojsko.

Obecne demonstracje są największymi w Birmie od 2007 roku, gdy wspierana przez buddyjskich mnichów „szafranowa rewolucja” zapoczątkowała proces stopniowego rozluźniania wojskowej dyktatury i przekazywania władzy cywilnym rządom. Ten proces został nagle przerwany przez zamach stanu z 1 lutego.

Źródło:PAP
Reklama

Komentarze

    Reklama