Reklama

Geopolityka

Czy Ukrainę, tak jak kiedyś Finlandię, czeka "biały pokój"? [ANALIZA]

Autor. Sztab Generalny Ukrainy/Facebook

Niedługo minie drugi rok wojny na Ukrainie i wydaje się, że nadal jest ona daleka od zakończenia. Kiedyś jednak ten koniec nadejdzie i rodzi się pytanie, na jakich warunkach. Nie można wykluczyć, że powtórzy się scenariusz podobny do tego, jaki się rozegrał w 1940 roku pomiędzy ZSRR a Finlandią.

Wojna fińsko-radziecka, znacznie bardziej spopularyzowana pod nazwą „wojna zimowa”, może być swego rodzaju punktem odniesienia do obecnej sytuacji na Ukrainie. Tak samo można znaleźć stosunkowo dużo porównań do wojny polsko-bolszewickiej, jednak w tym wypadku warto się skupić właśnie na przykładzie fińskim. Warto też w tym kontekście cofnąć się o kilka lat wcześniej, ponieważ nie jest tak, że Moskwa przed wojną z 1940 roku nie interesowała się już ponownym podporządkowaniem sobie fińskich ziem. Jeszcze w 1918 roku (w trakcie I wojny światowej) wybuchła wojna domowa pomiędzy „białymi” a wspieranymi przez siły bolszewickie „czerwonymi”, którzy ostatecznie przegrali. Dla sowietów (a później Związku Radzieckiego) była to ogromna strata gospodarcza jak i geopolityczna.

Czy da się tu przyłożyć pewną miarę do utraty wpływów na Ukrainie przez współczesną Rosję? Jak najbardziej. Moskwa podbite ziemie w swej historii traktowała bardzo podobnie, często na podobnej zasadzie jak „kolonie”, które miały zasilać rdzeń państwa. Tak jak kontrolowanie ziem fińskich dawało Imperium Rosyjskiemu znaczące wpływy na Morzu Bałtyckim, tak kontrola wybrzeży ukraińskich zapewniała dużą przewagę ZSRR na Morzu Czarnym.

Czytaj też

Reklama

Wojna zimowa - przegrać wojnę, obronić niepodległość

Na mocy paktu Ribbentrop–Mołotow Związek Radziecki miał zdobyć wpływy/kontrolę nie tylko nad wschodnią Polską, państwami bałtyckimi i rumuńską Besarabią (dziś obszarem Mołdawii), ale też właśnie nad Finlandią. Tym samym oznaczało to, że Moskwa złamie podpisany wcześniej pakt o nieagresji, który zawarła z Helsinkami w 1934 roku na najbliższe 10 lat (analogicznie sytuacja wyglądała w przypadku Polski). Zapalnikiem do rozpoczęcia wojny było odrzucenie ultimatum, jakie Związek Radziecki wysunął wobec Finów. Chodziło między innymi o oddanie terenów położonych na północ od Leningradu (Petersburga), gdzie znajdowała się kluczowa dla fińskiej defensywy linia Mannerheima.

Miesiąc później sowieci ostrzelali należącą do nich wieś Mainile. Winę zrzucili na fińską armię, co miało stanowić casus belli i argument do unieważnienia paktu o nieagresji. Nikt nawet specjalnie nie udawał, że jest to działanie na zasadzie false flag, jednak Moskwie potrzebny był jedynie odpowiedni pretekst. Sam Stalin był święcie przekonany, że mając ogromną przewagę liczebną będzie w stanie błyskawicznie podporządkować sobie Finlandię.

Reklama
wojna zimowa 1940
Wyposażenie sowieckie i polegli żołnierze na drodze Raate w Suomussalmi. Prawdopodobnie styczeń 1940 roku.
Autor. Autor nieznany/ Finnish Wartime Photograph Archive
Reklama

Na papierze rzeczywiście Armia Czerwona miała wręcz gigantyczną przewagę. Ponad 2,5 miliona ludzi pod bronią, z czego około 450 tysięcy przygotowane do inwazji na fińskie terytorium. Około 56 tysięcy dział, 15 tysięcy czołgów i 8 tysięcy samolotów. Z kolei Finowie mieli raptem 34 tysiące ludzi we wszystkich rodzajach sił zbrojnych, niecałe 600 dział (w większości przestarzałych i małokalibrowych), około 80 czołgów, z czego 50 stanowiły stare FT-17, a pozostałe Vickersy nie były w pełni uzbrojone.

Czytaj też

Jednak czerwonoarmiści popełnili szereg błędów na czele z niedocenieniem przeciwnika. Do tego należy dodać trudne warunki pogodowe, siarczysty mróz dochodzący nawet do -40 stopni, leśne i bagniste tereny do przebycia. Do tego sami Finowie, którzy wykorzystywali wszystkie atuty do maksimum atakując często z zaskoczenia, wykorzystując nieszablonowe rozwiązania (np. ataki z zaskoczenia, niszczenie zasobów w tym jedzenia i opału, używanie nart do poruszania się czy używanie później kultowych koktajli mołotowa).

Fenomenem stało się również to, że wszystkie główne środowiska polityczne wystąpiły przeciwko sowieckiej agresji, włącznie z lewicowymi stronnictwami, czego zdecydowanie Moskwa się nie spodziewała. Do armii dołączały dosłownie wszystkie grupy społeczne, w tym niezwykle skuteczni myśliwi, którzy nierzadko zmieniali się w zabójczych snajperów.

Do podpisania pokoju doszło w wyniku kilku składowych: rosnące napięcie międzynarodowe, utrata przez Finów linii Mannerheima, coraz większe obawy Stalina przed ewentualnym dołączeniem do wojny III Rzeszy oraz ogólna ilość strat doprowadziły do podjęcia rokowań pokojowych. Finowie w wyniku podpisanego paktu mieli zachować niepodległość, ale tym samym utracili około 35 tysięcy km2 ziem, w tym Salle i Karelię. To co jednak było niezwykle charakterystyczne dla tego konfliktu to straty osobowe obu armii. Wedle różnych szacunków Finowie stracili od 23 do 30 tysięcy ludzi oraz do 40 tysięcy rannych. Z kolei straty Armii Czerwonej do dziś pozostają tajemnicą a liczby zabitych i rannych wahają się od kilkuset tysięcy do miliona.

Politycy Fińscy po części krytykowali wtedy decyzję o podpisaniu rozejmu, gdyż uważali, że nadal ich kraj będzie w stanie prowadzić wojnę obronną. Innego zdania był jednak naczelny dowódca Mannerheim, który zdawał sobie sprawę z tego, że armia fińska jest już powoli na wyczerpaniu, a zasoby ludzkie powoli się kończą. Jednocześnie zdawał sobie sprawę z tego, że podpisany pokój jest jedynie tymczasowy i kolejna wojna jest tylko kwestią czasu. Jak się okazało później nie mylił się.

Czytaj też

Ukraina jak druga Finlandia?

Patrząc na przykład obrony fińskiej z czasów wojny zimowej nie da się nie dostrzec podobnych schematów, które powtarzają się w przypadku wojny na Ukrainie.

17 grudnia 2021 roku rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych opublikowało komunikat, który dotyczy żądań Moskwy wobec USA i NATO. W przypadku zgody na ten ład bezpieczeństwo europejskie zostałoby jednoznacznie zachwiane na niekorzyść państw Sojuszu, na czele ze wschodnią flanką NATO. De facto było to wyznaczenie strefy wpływów przez Moskwę. Do tych postulatów należały m.in.:

  • powstrzymanie się od działań, które Rosja mogłaby uznać za szkodliwe;
  • nierozszerzanie NATO na wschód, szczególnie na obszarze poradzieckim;
  • na Ukrainie, jak i całym obszarze poradzieckim miał istnieć całkowity zakaz tworzenia baz przez członków Sojuszu;
  • zakaz rozmieszania broni jądrowej poza państwami, które ją posiadają;
  • zakaz rozmieszczania wojsk i prowadzenia aktywności wojskowej przez Sojusz na obszarze poradzieckim;
  • wycofanie wojsk sojuszniczych z państw przyjętych do NATO po 1997 roku.

Co więcej, ten nowy „pakt” podziału wpływów w Europie zyskał aprobatę Pekinu, który prowadził i prowadzi nadal własną grę przeciwko Stanom Zjednoczonym. Kolejne spotkania pomiędzy liderami Chin i Rosji w lutym 2022 jedynie potwierdzały istnienie układu Putin - Xi, którego celem miałoby być utworzenie zupełnie nowego ładu w Europie i na świecie. To kolejne podobieństwo do tego, co działo się w przededniu II wojny światowej.

Czytaj też

W przypadku Ukrainy sytuacja również jest podobna do tego, jak ówczesny Związek Radziecki podchodził do państw w Europie Środkowej, Wschodniej i Północnej. Federacja Rosyjska, która nie mogła się pogodzić z utraceniem pełni kontroli nad Kijowem po Euromajdanie zareagowała swoim standardowym siłowym odruchem pod płaszczykiem „ochrony ludności” przed „faszystkowskim” reżimem. Przejęcie Krymu oraz rozpętanie wojny na wschodzie Ukrainy przy użyciu „separatystów” było kolejnym alarmem dla NATO, który został zignorowany. Dopiero pełnoskalowe uderzenie w 2022 roku zadziałało pobudzająco na Sojusz i pokazało to, że Moskwa, tak jak to miało miejsce w przeszłości, będzie dążyć do swoich celów siłą.

Zatrzymując się już na samej wojnie na Ukrainie, to czy tutaj również nie mamy do czynienia z czymś łudząco podobnym do początku wojny zimowej? Kreml widział Kijów jako swego rodzaju zbuntowaną prowincję dawnego imperium, która stopniowo zaczęła wyrywać się w kierunku zachodnim. Po doświadczeniach pierwszego etapu wojny, z czasów ATO, Rosja żyła w przeświadczeniu o słabości Ukrainy, której bliżej jest do państwa sezonowego, niż do samodzielnego organizmu. Do tego należało również wliczyć dwa separatystyczne obwody doniecki i ługański, które 21 lutego ogłosiły niepodległość, a dwa dni później poprosiły Federację Rosyjską o pomoc. Nie można zapomnieć o oderwanym Krymie. Utwierdzało to Moskwę w przekonaniu, że wszystko potoczy się błyskawicznie na wzór „Sztormu – 333” znanego z wojny w Afganistanie z lat 1980 – 1989 lub czegoś na zasadzie współczesnego blitzkriegu.

Autor. Reliable Ukraine News/Twitter

Jaka była liczebność obu stron w momencie ataku? Tutaj szacunki są różne, dlatego też liczby te mogą się się rozchodzić w różnych opracowaniach. W szczególności, jeśli mowa o stronie rosyjskiej. Do bezpośrednich działań Rosjanie zaangażowali w sumie 120 tysięcy żołnierzy. Dodatkowo na zapleczu rosyjskim działało do około 300 tysięcy żołnierzy wszystkich rodzajów sił zbrojnych. Dla porównania po stronie ukraińskiej w pełni gotowych żołnierzy w momencie uderzenia było zaledwie 90 tysięcy. Dopiero miesiąc po mobilizacji osiągnięto liczbę około 350 tysięcy żołnierzy. Niemniej, Rosjanie na samym początku mieli zdecydowaną przewagę. Jednak jak wyżej, liczby tych nie należy traktować jako pewników.

Fenomenem społecznym okazało się jednak to, że z powodu wojny społeczeństwo ukraińskie zaczęło przeżywać swego rodzaju „odnowienie” pod względem obywatelskim. Podobne zjawisko miało miejsce nie tylko w 1940 roku w Finlandii, ale też w Polsce w 1920 roku. Sam aspekt socjologiczny tego zjawiska wymagałby odrębnego opracowania. Wiele w pierwszych dniach wojny zależało jednak od przegranego przez stronę rosyjską uderzenia na Kijów i to w dużej mierze ono przesądziło o dalszym kierunku wojny. Jednak klęska pierwszej fazy „operacji specjalnej” opierała się o szereg błędów.

Przede wszystkim zawiodły całkowicie przygotowania do inwazji. Rosyjska logistyka jak i sama armia nie były przygotowane do prowadzenia działań na taką skalę, co potwierdza, że faktycznie szykowali się oni na szybką operację w duchu blitzkriegu. Przed wojną nie dokonali powszechnej mobilizacji, co skutkowało zaangażowaniem zbyt małych sił. Nie zastosowali drugiego rzutu, a przydzielone ze znacznym opóźnieniem posiłki były nieprzygotowane i niewystarczające. Zabrakło przygotowania logistycznego w postaci planu ewakuacji i naprawy uszkodzonego sprzętu, tak jakby w ogóle nie zakładano takiego scenariusza. Zawiodła organizacja rosyjskiego sztabu. Pojawiły się problemy z łącznością oraz z przekazywaniem informacji. To spowodowało dosyć chaotyczny sposób działania ich wojsk. Zabrakło także zduszenia ukraińskiej obrony przeciwlotniczej oraz dominacji w powietrzu rosyjskich sił powietrznych, które nie były w stanie wywalczyć przewagi nad Ukrainą.

Wojna na wyczerpanie... i co dalej?

Po stosunkowo dynamicznym etapie wojny w pierwszym roku jej trwania sytuacja w 2023 znacząco się różniła. Wojna przybrała formę starcia na wyniszczenie, gdzie przesunięcia linii frontu były w dużej mierze symboliczne, lecz straty nieporównywalnie większe jak przed rokiem. Walka zaczęła bardziej przypominać działania z frontów I wojny światowej. Niestety, na co zwracał uwagę sam gen. Załużny, Zachód i Ukraina nie doceniły Rosji, jeśli chodzi o jej próg wytrzymałości.

Pomimo wielu problemów, które niewątpliwie Rosję trawią, to pod kątem przemysłu zbrojeniowego i zdolności mobilizacyjnych jej „próg bólu” jest powyżej obecnych możliwości ukraińskich sił zbrojnych. Innymi słowy, nie powtórzy się tutaj scenariusz z lat 1979-1989, gdy wojna w Afganistanie stała się gwoździem do trumny Związku Radzieckiego. W wywiadzie, którego kilka miesięcy temu udzielił naczelny dowódca armii ukraińskiej dla „The Economist” przyznał on, że mylił się, licząc, iż wykrwawianie się armii rosyjskiej skłoni Rosję do wstrzymania walk. „To był mój błąd. Rosja straciła co najmniej 150 tys. zabitych. W każdym innym kraju taka liczba ofiar zatrzymałyby wojnę”.

Należy również wziąć pod uwagę fakt dalszych możliwości mobilizacyjnych Ukrainy. Co prawda prezydent Zełenski przyznał niedawno w wywiadzie dla ARD, że armia ukraińska liczy obecnie 880 tysięcy żołnierzy. Ta liczba może być jednak zawyżona i zapewne chodziło o wszystkie służby razem wzięte. Dodał też, że jest planowane zmobilizowanie kolejnych 500 tysięcy ludzi w tym roku.

Największym problemem, obok kwestii kadrowych, wydaje się jednak być stopniowe odzyskiwanie inicjatywy przez stronę rosyjską. Co prawda szef ukraińskiego wywiadu Kyryło Budanow zapowiada, że „rosyjska ofensywa na terytorium Ukrainy dojdzie do swojego końca z nadejściem wiosny”, choć faktycznie ciężko jest zaobserwować w bliższej jak i dalszej perspektywie ewentualny punkt przełamania. Takim czymś mogłoby być ewentualne wejście do walk samolotów F-16 czy też pocisków średniego i dalekiego zasięgu w dużo większych ilościach, amunicji precyzyjnej etc. Niemniej ciężko obecnie o „game changer” na miarę HIMARS-ów z letniej kontrofensywy armii ukraińskiej z 2022 roku.

Czytaj też

"Biały pokój"? To furtka do kolejnej wojny

Tak jak nie można zakładać, że Rosja jest niepowstrzymana, tak też lekceważącym byłoby przyjęcie, że Moskwa jest na skraju wytrzymałości. Dlatego też należy pod uwagę brać również scenariusze mniej korzystne, a które są realne. Jeśli Ukraina nie będzie w stanie odzyskać inicjatywy, lub przynajmniej nie wytrąci jej z rosyjskiej ręki, to będzie to nie tylko klęska Kijowa, ale i całego świata zachodniego. Jednocześnie takie wydarzenie dałoby paliwo wszystkim ruchom antyamerykańskim i antyzachodnim, które nierzadko są zależne od wpływów zewnętrznych. Nie można też jednocześnie odrzucić zmian czynników zewnętrznych, jak choćby ewentualnej prezydentury Donalda Trumpa, który otwarcie krytykuje pomoc Ukrainie i zapowiada błyskawiczne zakończenie konfliktu.

To by mogło oznaczać, że Ukrainę czekać będzie wymuszony pokój, w którym może zostać zmuszona do zrzeknięcia się Doniecka, Ługańska, Zaporoża oraz Krymu za cenę utrzymania niepodległości. To scenariusz czarno - biały, który nie zadowoli w pełni żadnej ze stron. Jednocześnie taki obrót wydarzeń nie dawałby żadnej gwarancji bezpieczeństwa w Europie Środkowo - Wschodniej. Podobnie jak w przypadku pokoju z 1940 roku, rozpoczęłoby się jedynie odliczanie do czegoś na wzór wojny kontynuacyjnej. Wtedy jednak nie można by wykluczyć tego, że Kreml nie szykowałby się wyłącznie na Ukrainę, ale też na państwa bałtyckie.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (17)

  1. Adam S.

    Od wielu lat tu piszę, że rosja nie zgodzi się na żaden "biały pokój" ani inny półśrodek wobec Ukrainiy, Bo rosja POTRZEBUJE Ukrainy dla własnego ISTNIENIA. Rosja ukradła historię Ukrainy i zrobiła z niej własny mit założycielski. Bez Ukrainy, Kijowa i historii Rusi Kijowskiej rosja jest tylko przerośniętą Złota Ordą, Bez "posiadania" Kijowa i jego historii, propaganda o "europejskości" rosji jest niemożliwa do uzasadnienia. Przyszłość rosji i świata waży się właśnie na tej wojnie.

    1. Sorien

      Ogólnie masz racje ale powody mylne . Rosji nie chodzi o podstawy kulturowe ale o wzmocnienie swojej pozycji , siły przez zagarniecie ludzi , surowców, przemyslu itp . Dziś Rosja to 140 mln ludzi po zdobyciu UA włączeniu Białoruś i Moldawi będzie to już prawie 200 mln

    2. Robs

      Nie 200 a max 170 - 180. Duża część Ukraińców zdarzyły na stałe wyemigrować. Poza tym teraz to już temat częściowo pozamiatany. Społeczeństwo Ukraińskie poniosło zbyt duże straty aby udało się zmontować na stałe prorosyjski rząd i uzyskać aprobatę obywateli. Krzywda w narodzie pozostanie i będzie jątrzyć. Przy najbliższej okazji i tak by się posypało wszystko. Projekt ZSRR 2 już upadł na szczęście.

  2. bezreklam

    Nawet ciekawy artykul i teza. Ogolnie ok - ale mam znow uwagi. Przed atakiem na Ukraine - Rosja zapronawala uklad - 7 punktow - i to ze im zalazalo na Pokoju - dowodzi ze po pierwszym odzuceniu punktow przez USa - bylo jeszcze kilka prob modyfikacji tych punktow i Lawrow dziownil i latal do US. Czyli wytczlo by zamiast odzuac USA przciesnelo - zagrocilo cala swoja potenga i jakis punkt zakactowalo a jakis nie (tak jak bylo z KUBA ) niby komrmis i juz. Ale wybrali ze wojna bardziej oplacana - to sprawa histrii nie interpetacji

    1. tomcio55

      Ta, to przeanalizujmy tylko 2 punkty. Denazyfikacja = utrata niepodległosci i zainstalowanie w Kijowie drugiego Łukaszenki. Demilitaryzacja - rozbrojenie Ukrainy i danie jej na tacy kacapskiej armii. Bierzemy się za inne cudowne propozycje?

  3. radziomb

    sa 2 wariany: albo: 1 Ukraina walczy do końca, np rozwali w Rosji rafinerie, magazyny i pokona ich na polu bitwy i odzyska Krym i Donbas albo 2 . będzie pokój z oddaniem Krymu I Donbasu ale czego autor nie pisze nie wiem czemu, to wejdzie do NATO i UE i tym samym zablokuje Rosji możliwosc ponownego ataku. Mierzmy siły na zamiary. bo łatwo się dowodzi cudzymi wojskami , Powiem inaczej: czy Polska wyśle swoje wojska- aby pomóc Ukraińcom pokonać Rosje? No jasne że nie, poklepiemy ich po plecach, damy Grota i Pioruna i powiemy- powodzenia ! To jak oni mają wygrać?

    1. tomcio55

      Kacapy nigdy nie zgodzą się na NATO

  4. Buczacza

    Za chwilę pojawią się zastępy mosskiewskich strużujacych. I zdecydowanie potępią wydźwięk tego artykułu...

    1. Komandos PCK Shev Valdore

      Ale ty byłes jako pierwszy. Jak zwykle zresztą 🤣🤣🤣

  5. Tani2

    Goście termin Ukraina umarł. Świat przestał się interesować. Ostatnio jeden amerycki bloger wrzucił rachunek za swoją działalność. Za 2mln kliknięć You Tube zapłaciło mu 38 dollaròw. Rzucił robotę i nic już nie wrzuca.

  6. Rusmongol

    Rosyjska policja przerwała demonstrację zorganizowaną w Moskwie przez żony rosyjskich poborowych. Służby aresztowały łącznie 27 osób, w tym zagranicznych korespondentów AFP oraz "Spiegla".......jak to we wzrorowej demokracji pełnej swobody obywatelskiej 😁

    1. Tani2

      To mongol ile było tych żon? 7em i 20 dziennikarzy? Tydzień temu w Waszyngtonie była manifestacja poparcia Ukrainy przyszło 4ech uczestnikòw. Pokazało to w CNN czyli chyba prawda?

  7. Zam Bruder

    Widzę tu absolutnie zbliżone analogie w tym rozbieżności na linii Załużny - rząd w Kijowie (Mannerheim - rząd fiński) oraz podobne uwarunkowania d/t zarówno przyczyn obydwu agresji, samego przebiegu działań wojennych, ultymatywnych roszczeń rozejmowych/kapitulacyjnych i wynikających z nich negatywnych konsekwencji dla kraju zmuszonego do zawarcia pokoju z rosyjskim obiciem. Finałem tegoż, co trafnie przewidział Mannerheim musi byc kolejna wojna wobec już praktycznie rozbrojonego przeciwnika ze skutkiem ostatecznego zajęcia i podporządkowania reszty kraju i co w obecnej sytuacji jest naprawdę groźne juz bezpośrednio dla nas - kolejne rozszczenia dotyczące już krajów NATO. Czyli kontynuacja żadań Kremla z 17 XII 2021.

    1. Tani2

      Załużny ma tyle do gadania co ja czyli nic. Ten rządzi co daje kasę. Za Załużnego może być nawet krowa machnie ogonem rozkaz do wykonania. Kiedyś pokazali ten pokòj na ekranie była sytuacja pod Rabotyne. Pokazało to CNN,pokòj nie był w Kijowie był w Pentagonie. Faktycznym dowòdcą jest amerykanin generał z grupy wojsk z Niemiec. Ze cztery m-ce temu oficjalnie podało to ....CNN. Bo jeszcze raz ,kto płaci orkiestrę to ustala repertuar.

  8. Tani2

    Goście do tej pory terminu interes USA mòwił każdy Prezydent USA. Dwa lata temu powiedział to Putin. USA może mieć interes ?A Rosja nie?A dlaczego? Ja już wam pisałem ,Krym ruskie tak samo zabrali jak amerykanie Kosowo Serbii. Ruscy przepisali uzasadnienie amerykańskie zamieniając tylko wyraz Kosowo słowem Krym. Czyli USA może a rosja czemu nie?

  9. rwd

    Wojna częściowo jest pokłosiem rozpadu ZSRR, kiedy przyjęto założenie, że nie będzie się ruszać granic republik. A granice były sztuczne, rysowane na mapach a nie w terenie, bez związku z przynależnością narodową ludności. Coś jak granice wytyczone przez kolonialistów w Afryce. Dopóki wszyscy należeli do jednego państwa, problemy nie były widoczne ale imperialne ambicje skłoniły Moskwę do wprowadzenia zmian siłą. Granice zachodnie Ukrainy zostały wytyczone przemocą, kosztem jej sąsiadów a wschodnie były darem Lenina, Krym z kolei sprezentował Chruszczow. Ukraina dostał zbyt dużo, ponad swój potencjał ludnościowy oraz państwowotwórczy i jest zbyt słaba, by to wszystko utrzymać.

    1. Rusmongol

      No to ciekawe jak zanalizujemy Kazachstan. Powiedzenia 🤣. A czy UA nie ma sił twórczych i charyzmy żeby utrzymać swoją ziemię to widać po tym jak przez 2 lata dają w dziub 4x mocniejszej mosskowi. Ile państw na świecie tyle by wytrzymywało 8ch atak? Według twoich analiz to 95% państw świata nie zasługuje na swoje ziemię bardziej niż Ukraińcy.

    2. Wania

      Ja uważam, że Rosja dostała zbyt dużo. Co widać było po upadku ZSRR. Nie doszedłeś do takich wniosków? Kaliningrad i Kaleria od Finlandii też wywalczył ZSRR a Rosja powinna oddać. Jak widać ewidentnie sobie nie radzi skoro musi napadać zbrojnie na sąsiednie kraje. Rosja nie jest w stanie koegzystować z sąsiadami - powinna upaść. Kraj, który politykę zagraniczną prowadzi poprzez zbrojne napaści nie zasługuje na istnienie.

    3. Wania

      "jest zbyt słaba, by to wszystko utrzymać." Z tego wynika, że sąsiadem Rosji powinny USA i Chiny. Bo tych się Rosja boi. Inne nie mają prawa istnieć bo mają mniej niż milion żołnierzy. Bo Rosja to taki bandyta, który jak zobaczy słabszego to od razu napada i grabi.

  10. pomz

    Trzeba Ukraińcom dostarczyć 140 milionów frontów. Po sztuce na każdego roSSjanina. To oczywiście skrót myslowy Ciągle jestem pod wrażeniem stało różnej maści demonów. Kwadrokoptery polujące na pojedynczych żołnierzy wroga, zrzucające granaty lub w roli kamikaze. Jaka jest wartość takiego drona a jaka jest "wartość" zabitego żołnierza? Piękne by było gdyby nasze kraje dostarczały dziesiątki tysięcy takich dronow...

    1. Bóg drogi

      Niestety wartość orka jest niewielka. Na tym opiera swoją strategię kreml. Wysłać mięso armatnie bez przygotowania lub więźniów na starym sprzęcie. Zużyć zasoby materiałowe Ukraińców i zmęczyć -wyczerpać zasoby ludzkie. Jak wiemy bez wsparcia materiałowego z zachodu, ta strategia jakoś działa. Gdy ruscy będą gotowi wyślą lepsze wojsko na wyczerpaną Ukrainę, przełamią front i ..... zobaczymy co dalej,

  11. MC775

    Problemem Ukrainy był i jest brak tożsamości narodowej. 50% komunikacji między mieszkańcami Ukrainy odbywa się w języku rosyjskim, wielu Ukraińców ma rodziny czy znajomych w Rosji. Im dalej na wschód tego kraju (przed wojną) tym więcej ludności miałoby problem z podjęciem decyzji o tym czy czują się Ukraińcami czy Rosjanami. Miliony młodych Ukraińców w momencie wybuchu wojny opuściło kraj i nie mają zamiaru za niego umierać. Błędem Ukrainy było nie wyciągnięcie wniosków z 2014, daje to do zrozumienia, że wielu Ukraińcom było wszystko jedno co do przynależności narodowej Krymu.

    1. Zam Bruder

      Absolutnie trafne. Tożsamości narodowej ani nie zbuduje się w trzy dekady ani na Historii powstań kozaczczyzny, ani tym bardziej na gloryfikowaniu ukraińskich zbrodniczych formacji waffen SS i banderyzmu. Myślałem, że ta właśnie wojna będzie zaczynem budowy autentycznego ukraińskiego Narodu, opartego - nie na bajkowej przeszłości i zbrodni lecz na ofierze krwi i braterskich więzach społeczeństwa wykuwanego w ogniu wojennych zmagań (patetycznie to brzmi, trudno ;)) Nic z tego. Wracają do siebie i nie zdziwię się zbytnio jak po przegranej (nie daj Boże) wojnie i wchłonięciu Ukrainy na powrót przez Rosję - na powrót się zaasymilują i być może kiedyś zwrócą się wraz z "bratnim rosyjskim narodem" przeciwko nam...

    2. Buczacza

      I dlatego czy w Kijowie bądź Odessie nic już nie zamówisz po rosyjsku. A 5 letnie dzieci mówią tylko po ukraińsku. A nienawiść do wszystkiego co kojarzy się z rosją jest wszechobecna. I tego dokonał w ciągu 2 lat. Geniusz intelektu z kremla... Wnioski z 2014? Wnioski z 2014 obserwuje cały świat od 24.02.2022....

    3. Fanklub Komandosa PCK

      Buczacza, a wiesz, że Żełeński nauczył sie języka Ukraińskiego dopiero w 2017 roku. Powiem ci jeszcze, że pracuje z Ukraińcem (wiek 30 lat), który uciekł z z rodziną z Odessy. I wbrew temu co mówisz, on i jego rodzina mówią po rosyjsku a po ukraińsku niechętnie. Aha, ani im sie sni tam wracać, nawet po wygranej Ukrainy.

  12. Tani2

    Goście wy tej wojny nie rozumiecie i nie zrozumiecie. Za moich młodych lat jeszcze w latach 70-tych XX za PRL lekturą w szkole podstawowej była książka pt ,,Timur i jego drużyna,, to napisał A Gajdar. Jeśli tej książki nie przeczytacie to mentalnosci Rosjan i Ukraińcòw nie zrozumiecie. To jest książka dla młodzieży młodszej. I żeby ten konflikt zrozumieć trzeba to przeczytać. Jest dostępna za grosze i to po polsku bo to była lektura. Bo tu chodzi tylko o ludzi ,nie sprzęt czy broń. Bo na dzisiaj wy dopasowujecie wszystko do swojej mentalności. Ich mentalność a nasza to pięść i nos. I dlatego warto.....

    1. Rusmongol

      Mentalność Rosjan to my dobrze znamy. Naród przez wieki służący jako mięso armatnie, urabiany dekretami, głodem i gadka o swej wyjątkowości i gotowości do oddania życia za matusxke rossije. Od młodych lat nawet dziś w junarmi dzieciom się wpaja że mają obowiązek i zaszczyt umrzeć za kraj (za oligarchów i agenturę oraz ich jachty i pałace). Ten naród nie wie co to swobody obywatelskie , żyjący w faszyzujących źródłach informacji całkowicie podległych Kremlowi. Po raz kolejny polecam przeczytać książkę Iana Garnera "Za Putina" "Z generation"

    2. Fanklub Komandosa PCK

      Ale ostatnio jeden z ukraińskich wojskowytch także pwoeidział, że "walczyc i umierać za Ukrainę to zaszcyt". Ciekawe, że innego zdania sa dzieci ukraińskich oligarchów, którzy bawią się na Zachodzie albo w Dubaju. Byłem ostatnio w Zakopanym, takie samochody jakimi rozbijali sie Ukraińcy, to mało kto w Polsce ma.

  13. Wania

    Niestety tezy z artykułu mogą być prawdziwe. Rosyjski urząd statystyczny podał, że komornicy wstrzymali 400 tysięcy egzekucji, z uwagi na przybywanie dłużnika na froncie. Taka jest mentalność Rosjan. Idą mordować innych ludzi, żeby spłacić kredyt. Druga kategoria bojcow to kryminaliści, którzy po mordowaniu u siebie za co dostali wyroki, mordują Ukraińców za co dostaną wolność i pieniądze. I dalej będą mordować w Rosji co już coraz częściej się dzieje. Mentalność Rosjan jest poza percepcją cywilizowanych ludzi.

  14. MiP

    Ukraina też już tych ziem które straciła to nie odzyska bo pomoc zachodu i USA wiadomo jak wygląda i staje się już coraz mniejsza.

    1. Buczacza

      W 1981 w szkole podstawowej. Nauczyciel historii tak długo mnie bił. Aż przyznałem mu rację. A ostatnim dużym zwycięstwem była nie Bitwa Warszawska ale Wiedeń. W 1983 czy ktoś myślał, że będziemy w NATO i UE? A bohaterski zsrr zbankrutuje i upadnie? A czy 28.02.2022 ktoś myślał, że za 2 lata. 1 armia świata od 4 miesięcy będzie próbowała zdobyć 30 tys Awdijewkę.

    2. bezreklam

      Warto wiedziec - ze celem nie bylo (Wbre proagadzie ) - "Zabic wsztskich Ukraincow" *- ttlko uczynic z Ukraincy kraj neutralny. Liczbowo ofiar ctwinych jest jedna z mniejszch wojen. (Oczywiscie mowie o faktach nie o mediach ) i dlaczego wiec USa nie mialy sankcji miedzndrwych po okupacji Afgastany?

    3. Wania

      Do bezreklam. Rosja nie chciała zamordować wszystkich Ukraińców tylko "uczynic z Ukraincy kraj neutralny". Ty chyba naczytales się rosyjskiej prawdy. Przez sekundę Rosja nie chce zrobić z żadnego kraju - kraju neutralnego. Zawsze ma być to ich niewolnik jak za czasów ZSRR dawne RWPG. Kraje neutralne to były Finlandia i Szwecja. Rosja napaścią na Ukrainę zmusiła te kraje do wejścia do NATO. Te kraje wiedziały, jak wygląda neutralność w wydaniu Rosji - to mordowanie, gwałty i grabieże. A na czele ma stać ich człowiek, żeby grabili bez opamiętania. Teraz gdy Ukraina świadoma ruskiego miru się broni doszli do wniosku, że jednak wymordują cały naród.

  15. DBA

    Szanowny autor tłumaczy zawarcie pokoju w 1940 wg sowieckich podręczników - bo ze strony fińskiej koniecznośc zawarcia pokoju wynikała z wykrwawienia sił zbrojnych, brakiem amunicji i uzbrojenia oraz podchodzeniem sowietów do Wyborga. Ale ze strony sowieckiej na pewno nie było obawy przed włączeniem się do wojny Niemiec - jako najlepszy sojusznik ZSRS Niemcy zachowywali ścisła neutralność w konflikcie. Stalin obawiał się czegoś innego - raz interwencji zachodu ( m in Brygada Podhalańska ), dwa koniecznościa zakończenia lokalnego konfliktu i szykowaniem się do marszu "wyzwoleńczego" Europy gdy juz na poważnie wezmą się za łby zachód i III Rzesza

  16. Sorien

    Mimo dwoch lat wojny nadal macie bardzo duże wyparcie .... Biały pokój .... Jeżeli Ukrainie zabraknie pomocy USA jest po nich nie będzie żadnego białego pokoju bo Putin widząc że Ukraincy nie mają czym strzelać nie będzie szedł na pół środki czy coś dojdzie do Buga i tyle To samo jeżeli Ukraincom zabraknie ludzi do wojowania ....

  17. zegrz69

    Rosjanie faktycznie wytrzymają znacznie więcej niż się spodziewano, ale też gospodarka rosyjska jest w znacznie gorszej sytuacji niż nam się to przedstawia. Gdyby pozwolono SZU na użycie rakiet dalekiego zasięgu do zniszczenia przepompowni na rurociągach to nawet nie trzeba niszczyć nafto-i gazoportów. A "game changerem" byłoby zerwanie mostów na jednej z wielkich syberyjskich rzek

Reklama