Reklama
  • Analiza
  • Wiadomości

Chiński parasol nad Kazachstanem, Rosja traci wpływy [KOMENTARZ]

Kazachstan coraz wyraźniej rozluźnia swoje związki z Rosją, mając przy tym wsparcie ze strony Pekinu. Wizyta Xi Jinpinga w Nur-Sultanie jest wyraźnym sygnałem Pekinu, że nie pozwoli on na żadne ruchy Moskwy przeciwko kazachskiemu liderowi Kassymowi-Żomartowi Tokajewowi. Tymczasem atak Azerbejdżanu na Armenię pokazał, że Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB) stała się fikcją. Wydarzenia te poprzedziły szczyt Szanghajskiej Organizacji Współpracy.

Autor. mil.ru
Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Azja Centralna jest przestrzenią rywalizacji trzech podmiotów: Rosji, Chin i Turcji. Do niedawna wydawało się, że Rosja dysponuje zdecydowaną przewagą z uwagi na to, że tereny te zostały przez nią podbite w XIX w., później stanowiły część ZSRR, a w Kazachstanie wciąż żyje znaczna mniejszość rosyjska (ok. 20-25 %). Mimo swojej rozległości terytorialnej populacja Kazachstanu to zaledwie 19 mln, a zatem dysproporcja demograficzna między tym państwem a Rosją, a nawet Turcją, nie mówiąc już o Chinach jest ogromna. W styczniu br. Rosja pomogła Tokajewowi pozbyć się starszego konkurenta tj. Nursułtana Nazabajewa (a także jego klanu), panującego w Kazachstanie od 1989 r.

Masowe demonstracje, prawdopodobnie zainspirowane przez Rosję, stały się pretekstem do interwencji ODKB w Kazachstanie, która zabezpieczyła konsolidację władzy w rękach Tokajewa. Wydawało się wówczas, że Rosja dokonała majstersztyku: pokazała, że ma pełną kontrolę nad ODKB (w której funkcjonalność powątpiewano od czasu wojny 44-dniowej między Armenią a Azerbejdżanem); że jest jedynym podmiotem, który jest w stanie dokonywać rozwiązań siłowych w tym regionie (zarówno Chiny jak i Turcja pozostały bierne, choć w Turcji odezwały się wówczas głosy, że „misję pokojową" powinna wysłać Organizacja Państw Turkijskich, a nie ODKB); a Tokajew otrzymał z rąk Kremla inwestyturę, więc Moskwa mogła oczekiwać jego wierności.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Być może tak by w istocie było gdyby nie militarna kompromitacja Rosji na Ukrainie. Tokajew zaczął coraz bardziej podkreślać swoją niezależność, nie ukrywając jednocześnie swojego krytycznego stosunku do działań Rosji na Ukrainie, a także podkreślając, że Kazachstan uznaje Donbas i Krym za część Ukrainy. W odpowiedzi w rosyjskich mediach pojawiły się pogróżki pod adresem Kazachstanu, które jednak na Tokajewie nie zrobiły najmniejszego wrażenia. Mimo to Kazachstan starał się nie przekraczać „czerwonej linii" i w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ nie głosował za potępieniem rosyjskiej inwazji, a także opowiedział się przeciw wykluczeniu Rosji z Rady Praw Człowieka. O ile jednak nieudana agresja rosyjska na Ukrainę podkopała pozycję Rosji, to niedawne, udane kontruderzenie ukraińskie w obwodzie charkowskim, ujawniło jej totalną słabość i zmieniło jej pozycję w geopolitycznych rozgrywkach. Sytuacja zaczęła się rozwijać bardzo szybko, a Putin na szczycie Szanghajskiej Organizacji Współpracy będzie miał bardzo niewiele kart w ręku.

Warto przy tym wyjaśnić zazębianie się trzech organizacji w regionie. Po pierwsze jest ODKB, czyli „rosyjskie NATO", sojusz obronny (przynajmniej teoretycznie) zrzeszający oprócz Rosji i Kazachstanu, również Armenię, Białoruś, Kirgizję i Tadżykistan, przy czym nie ulega najmniejszej wątpliwości, że ODKB było zawsze instrumentem imperialnej polityki Rosji. Po drugie jest Organizacja Państw Turkijskich, założona przez Turcję w celu realizacji jej panturkijskich ciągotek imperialnych. Do tej organizacji należy też dwóch członków ODKB tj. właśnie Kazachstan oraz Kirgizja, a także Uzbekistan i Azerbejdżan. Tworzy to bardzo ciekawą konstelację, gdyż Azerbejdżan jest jednocześnie w faktycznym stanie wojny z innym członkiem ODKB czyli Armenią.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Ponadto obserwatorami w tej organizacji są także Turkmenistan oraz Węgry. Ponieważ Turcja dąży do pogłębiania integracji w ramach tej struktury i nadania jej również wymiaru militarnego, zatem mamy tu również nakładanie się członkostwa ODKB i NATO (wśród członków Organizacji Państw Turkijskich), w sytuacji gdy wojna na Ukrainie oraz szczyt NATO w Madrycie, wyraźnie zdefiniowały Rosję jako zagrożenie. Trzeba jednak pamiętać, że Węgry i Turcja wyraźnie odcinają się od takiej percepcji. Po trzecie jest Szanghajska Organizacja Współpracy, której znaczenie samo w sobie budzi wątpliwości. Niemniej zrzesza ona Rosję i trzech innych członków ODKB (w tym Kazachstan), Chiny, Indie, Pakistan i Uzbekistan. Ponadto członkostwo w tej organizacji rozważa Turcja i Iran. Szczyt w Uzbekistanie będzie więc bardzo ciekawy bo wezmą w nim udział m.in. Putin, Erdogan, Xi Jinping, premier Indii Narenda Modi, prezydent Iranu Ebrahim Raisi oraz Tokajew.

Tymczasem wydarzenia przed szczytem zaczęły toczyć się bardzo szybko. Słabość Rosji i chaos jaki zapanował w jej elitach władzy i propagandy po udanym kontruderzeniu charkowskim Ukrainy, szybko wydały swoje owoce w postaci zmasowanego ostrzału terytorium Armenii przez Azerbejdżan. Armenia, w oparciu o art. 4 Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (odpowiednik art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego) wezwała ODKB do pomocy militarnej, przy czym nie tylko, że jej oczywiście nie otrzymała, lecz w dodatku Kazachstan demonstracyjnie oświadczył, że wyklucza swój udział w jakiejkolwiek interwencji przeciwko Azerbejdżanowi, gdyż ma z nim przyjacielskie stosunki i intensywną wymianę handlową.

Reklama

Wprawdzie krążąca informacja jakoby Kazachstan miał w ogóle wystąpić z ODKB okazała się nieprawdziwa (została oficjalnie zdementowana) ale taka reakcja na prośbę Armenii oznacza, że ODKB jest już całkowitą fikcją. Jeszcze rok temu takie otwarte wyzwanie ze strony lidera państwa członkowskiego ODKB skończyłoby się zapewne ostrą reakcją Moskwy i prawdopodobnie przewrotem, ale Rosja sama doprowadziła do takiej sytuacji, że wszystko zmieniło się na jej niekorzyść. Wszak Chiny również są zniecierpliwione i rozczarowane nieudacznictwem Rosji na Ukrainie, gdyż przecież wszystko miało pójść gładko i nie miało być żadnych sankcji, które ograniczają teraz również chińskie plany handlowe.

Wizyta XI Jinpinga w Kazachstanie jest więc w tym kontekście niezwykle ważnym sygnałem. Po pierwsze jest to pierwsza zagraniczna wizyta od stycznia 2020 r. (czyli wybuchu pandemii koronawirusa), po drugie fakt, iż chiński przywódca zatrzymał się w Nur Sułtanie, choć Tokajew też bierze udział w szczycie w Samarkandzie, jest wyraźnym sygnałem jakie znaczenie ma dla Chin Kazachstan. Xi Jinping podkreślił zresztą, że nie jest przypadkiem, iż na pierwszą od czasu pandemii wizytę wybrał Kazachstan.

Reklama

Podkreślił też, że „bez względu na to jak sytuacja polityczna się zmieni, Chiny zawsze będą wspierać Kazachstan w zabezpieczaniu jego suwerenności, niepodległości i integralności terytorialnej, zdecydowanie wspierając prezydenta (Tokajewa) w implementowaniu reform i utrzymywaniu narodowej stabilności ...". Nic więc dziwnego, że Tokajew idzie za ciosem i ogłosił, że w październiku odbędą się przyśpieszone wybory prezydenckie, a kadencja zostanie wydłużona do 7 lat. Wobec słabości Rosji i wsparcia Chin zwycięstwu Tokajewa nic nie zagraża. Chiny zapaliły czerwone światło na jakiekolwiek działania Rosji przeciwko Tokajewowi i ta musi się temu podporządkować.

Zobacz też

Interesującą koincydencją była również pielgrzymka papieża do Kazachstanu. Wprawdzie nie doszło do spotkania z Xi Jinpingiem, jednak trudno to również uznać za przypadek, zwłaszcza, ze papież wykazuje pewną uległość wobec Chin (podobnie zresztą jak w odniesieniu do Rosji). Z drugiej strony było to dla Kazachstanu kolejne podkreślenie swojej niezależności, zważywszy, że pielgrzymka ta odbyła się mimo negatywnego stosunku lidera rosyjskich prawosławnych, a zarazem b. agenta KGB Władimira Gundiajewa (znanego też jako Cyryl). Gundiajewowi podlegają też prawosławni w Kazachstanie.

Reklama

Szczyt Szanghajskiej Organizacji Współpracy w Samarkandzie będzie się zatem odbywał w dość szczególnej i niekorzystnej dla Rosji atmosferze. Nie ulega przy tym wątpliwości, że podobnie jak szczyt rosyjsko-turecko-irański w Teheranie, a także późniejsze spotkanie Erdogana z Putinem w Soczi, w Samarkandzie odbywać się będą geopolityczne targi, tyle, że tym razem to Putin będzie starał się kupić przychylność swoich kontrahentów. Dotyczy to zresztą nie tylko Turcji domagającej się ustępstw ze strony Rosji w trzech obszarach geograficznych (Kaukazie Południowym, Syrii oraz Azji Centralnej), coraz bardziej dominujących nad Rosją Chin, czy urywających się z kremlowskiej smyczy republik postsowieckich.

Słabość Rosji spowodowała też, że pojawiły się spekulacje, iż Indie, dotąd neutralne wobec wojny na Ukrainie, mogą zmienić swoją postawę. Warto przy tym pamiętać, że kraj ten jest tradycyjnie skonfliktowany z dwoma innymi członkami Szanghajskiej Organizacji Współpracy tj. Chinami oraz Pakistanem, a jego stosunek do Rosji jest w dużej mierze wypadkową oczekiwania ze strony Rosji wsparcia właśnie w rywalizacji z wspomnianymi dwoma państwami.  Z kolei interesy Iranu, zarówno w odniesieniu do Syrii jak i Południowego Kaukazu, są sprzeczne z tureckimi, co oznacza, że Rosja będzie pod presją dwóch stron, w sytuacji gdy od Turcji potrzebuje utrzymania jej postawy wobec sankcji i blokowania członkostwa Szwecji i Finlandii do NATO, a od Iranu m.in. dostaw dronów.

Reklama

Zobacz też

Reklama
YouTube cover video
Reklama
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama