Reklama

Geopolityka

Były doradca Donalda Trumpa ds. Bezpieczeństwa Narodowego: Putin miał na niego wpływ

Fot. The White House / Flickr.com
Fot. The White House / Flickr.com

Ingerencja Rosji w amerykańskie wybory prezydenckie w 2016 roku, otrucie Siergieja Skripala oraz podejście do Wladimira Putina - to tylko część tematów, które poróżniły Donalda Trumpa z doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego, gen. bryg. H.R. McMasterem, podczas przeszło rocznej współpracy w latach 2017-2018.

Pod koniec sierpnia na amerykańskim rynku wydawniczym pojawiły się wspomnienia emerytowanego gen. bryg. U.S. Army H.R. McMastera. Były Doradca Prezydenta USA ds. Bezpieczeństwa Narodowego w latach 2017-2018 odniósł się w nich do swojej rocznej pracy w Białym Domu u boku Donalda J. Trumpa.

W książce zatytułowanej „At War With Ourselves: My Tour of Duty in the Trump White House” pojawia się motyw jego rocznej współpracy z Donaldem Trumpem, a także kulisy związane z odejściem z Białego Domu. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że wspomnienia McMastera - w odróżnieniu od masy podobnych książek - nie są wyłącznie wielkim wyrzutem i oskarżeniem skierowanym przeciwko dawnemu pracodawcy. Z fragmentów tu przytoczonych nie wyłania się wyłącznie chęć przeprowadzenia osobistej wendety, ale troska o amerykański i prezydencki interes.

Reklama

Zastąpienie Michaela Flynna

Gen. bryg. McMaster swoją misję jako 25. Doradca ds. Bezpieczeństwa Narodowego Prezydenta USA oficjalnie rozpoczął 20 lutego 2017 roku. Na tym stanowisku zastąpił Michaela Flynna, który funkcję doradcy prezydenta pełnił zaledwie przez…miesiąc. Powód? Wprowadzanie FBI w błąd w sprawie jego kontaktów z byłem ambasadorem Federacji Rosyjskiej, Siergiejem Kislyakiem. W kontekście Flynna i jego kontaktów z Moskwą ciekawe jest również to, że był on pierwszym amerykańskim urzędnikiem (w latach 2012-2014 został dyrektorem Agencji Wywiadu Obronnego), który w czasie pełnionej służby, wygłosił wykład w siedzibie rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU.

Współpraca McMastera z Trumpem trwała co prawda dłużej, niż w przypadku Flynna, ale w tym przypadku trudno również mówić o długofalowym współdziałaniu. Były uczestnik misji m.in. w Zatoce Perskiej zrezygnował z funkcji doradcy republikańskiego prezydenta w marcu 2018 roku. Tu powodem również była Rosja, choć trochę w innym kontekście, o czym w dalszej części tekstu.

Reklama

Gra na ego

We fragmencie książki McMastera opublikowanym przez „Wall Street Journal” przytoczone są wspomnienia dotyczące sporów, jakie autor toczył z prezydentem Trumpem w sprawie polityki Stanów Zjednoczonych względem Rosji rządzonej przez Wladimira Putina.

„Podobnie jak swoi poprzednicy (George W. Bush oraz Barack Obama – red.) Trump był zbyt pewny swoich możliwości, co do poprawy relacji z dyktatorem z Kremla. Samozwańczy »ekspert« w zawieraniu transakcji wierzył, że może zbudować osobiste relacje z Putinem” – napisał McMaster, twierdząc dodatkowo, że dużą rolę w takim podejściu do rosyjskiego przywódcy odegrało ego Trumpa i chęć „zagrania na nosie” establishemtowi w USA.

Czytaj też

„Skoro większość ekspertów w Waszyngtonie była za twardym podejściem do Putina, to on chciał im pokazać, że można się z nim dogadać” – dodał.

Wspomniane ego miało być też bardzo zręcznie wykorzystywane przez samego Putina w bezpośrednim kontakcie z amerykańskim prezydentem. Rosjaninowi miała w tym pomagać wieloletnia praca w KGB. Jak prezydent FR najskuteczniej oddziaływał na Donalda Trumpa? Poprzez komplementy i pochlebstwa. Te podobały się Amerykaninowi, czemu zresztą publicznie dawał wyraz. To także utwierdzało go w przekonaniu, że jest „wybranym”, gotowym do zbudowania prawdziwie dobrych relacji, wbrew opiniom większości.

„Byłem głównym głosem mówiącym mu, że Putin wykorzystuje go i innych polityków z obu partii, aby podważyć zaufanie Amerykanów do naszych demokratycznych zasad, instytucji i procesów. Putin nie był i nigdy nie będzie przyjacielem Trumpa. Czułem, że moim obowiązkiem jest to podkreślić” – napisał McMaster.

Reklama

Przełomowe Monachium

W swoich wspomnieniach były doradca amerykańskiego prezydenta pisze, że właściwie od początku współpracy z Trumpem panowie mieli inne podejście do Rosji i Wladimira Putina, ale różna optyka dotycząca działań Moskwy nie była czymś, co znacząco utrudniało ich kooperację. Ta zaczęła szwankować dopiero w lutym 2018 roku, chwilę po 54. Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa.

To wtedy H.R. McMaster mówił m.in. na temat potrzeby przeciwdziałania rozprzestrzenianiu broni jądrowej, walki z dżihadystami czy o potrzebie znacznej reformy niektórych instytucji międzynarodowych. Poruszone tu wątki zostały jednak zepchnięte na boczny tor publicznej debaty, a to ze względu na wypowiedź doradcy Trumpa w sprawie ewentualnej współpracy amerykańsko-rosyjskiej w zakresie cyberbezpieczeństwa.

Czytaj też

Generał stwierdził, że taka współpraca jest mało prawdopodobna, a to z tego względu, że rosyjscy eksperci są zajęci - jak powiedział - „obalaniem naszej demokracji”. Zrobił to, przytaczając dowody podawane w raporcie Roberta Muellera, który badał rosyjską ingerencję w amerykańskie wybory w 2016 roku i nazwał je „niepodważalnymi”. Problem w tym, że do prezydenta Trumpa dotarła wiadomość, że McMaster nazwał cały raport Muellera „niepodważalnym”. Po otrzymaniu takiej informacji, Trump zatweetował w następujący sposób:

„Generał McMaster zapomniał powiedzieć, że na wyniki wyborów w 2016 Rosjanie nie mieli wpływu. Jedyna zmowa była pomiędzy „Crooked H” (określenie Trumpa dot. Hillary Clinton – red.), DNC (Krajowa Konwencja Demokratów) i Dems. (Partia Demokratyczna)”.

Całą sprawę wykorzystał prokremlowski Sputnik, który poinformował, że gen. McMaster mówiąc, że Rosja wmieszała się w wybory w USA „bezpośrednio zaprzeczył prezydentowi Trumpowi”.

Po przemowie w Monachium do McMastera zadzwonił ówczesny szef personelu Białego Domu, John Kelly, przekazując doradcy Trumpa, że prezydent jest wściekły. Gen. McMaster chciał natychmiast wyjaśnić całą sprawę i zaproponował, że zadzwoni do prezydenta.

„Chciałem wyjaśnić, że mowa o trzech oddzielnych pytaniach. Czy Rosja wmieszała się w wybory? Odpowiedź jest twierdząca. Czy Kreml faworyzował jednego kandydata? Uważałem, że nie dbał o to do momentu, gdy duża liczba Amerykanów zaczęła powątpiewać w legalność wyników. Ostatnie pytanie brzmiało - czy ingerencja Rosji w wybory miała wpływa na ich wyniki? Nie było możliwości odpowiedzieć na to pytanie” – napisał autor książki. Do rozmowy telefonicznej w tej sprawie ostatecznie nie doszło.

Sprawa Skripala

Kilkanaście dni po monachijskiej konferencji doszło do dużo bardziej groźnego zdarzenia. 4 marca 2018 roku w miejscowości Salisbury w Wielkiej Brytanii otruto substancją chemiczną o nazwie Nowiczok podwójnego szpiega, Siergieja Skripala, a także jego córkę. Był to kolejny przypadek, w którym to Kreml decydował się na próbę eliminacji swojego dawnego agenta poza granicami Rosji. Prawie dekadę wcześniej – również w Wielkiej Brytanii – doszło do śmiertelnego otrucia polonem Aleksandra Litwinienki.

Skripal, działania GRU w Anglii oraz nowiczok, który został wpisany na listę zakazanych przez Organizację ds. Zakazu Broni Chemicznej substancji chemicznych w 2019 (zakaz wszedł w życie w 2020 r.) stały się przedmiotem burzliwych dyskusji na temat działań Kremla.

Sam Donald Trump nie miał większych wątpliwości, że za tym atakiem stali Rosjanie. „To coś, co nigdy nie powinno mieć miejsca. Podchodzimy do tego bardzo poważnie” – mówił prezydent w marcu 2018 roku. W innej wypowiedzi dla mediów Republikanin stwierdził: „Jeśli informacje, które dostaję, potwierdzą się, USA potępi Rosję (…)”.   Jednoznaczna postawa amerykańskiego prezydenta kłóciła się z wydarzeniami, które miały miejsce kilka dni później, kiedy to w „New York Times” ukazał się artykuł, pt. „Putin chwali Trumpa, krytykuje amerykańską scenę polityczną”. Reakcja prezydenta na ten artykuł była zdaniem McMastera lekkomyślna.

Czytaj też

„Kiedy tego wieczora wszedłem do Gabinetu Owalnego w innej sprawie, prezydent miał przed sobą kopię tego artykułu i pisał notę do Putina. Powiedział mi, żeby przesłać wycinek do Putina. Byłem pewny, że Putin wykorzysta opatrzony komentarzem wycinek do ośmieszenia Trumpa. Następnego dnia – zgodnie z procedurą – dałem wycinek do biura Sekretarza Stanu, przez którego przechodzi korespondencja z Gabinetu Owalnego. Poprosiłem ich, aby wrócili z nim do mnie przed wysłaniem go do Putina za pośrednictwem rosyjskiej ambasady. Po tym, jak wyszło, że za atakiem na Skripala stoi Kreml i bardzo prawdopodobnie także Putin, powiedziałem im, żeby tego nie wysyłali” – pisze w swoich wspomnieniach gen. McMaster.

Jakiś czas później McMaster powiedział w bezpośredniej rozmowie z Trumpem, że zablokował wysyłkę, tłumacząc to obawami o wykorzystanie notki przez Putina przeciwko amerykańskiemu prezydentowi. Zdaniem byłego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, rosyjski przywódca mógłby chcieć „złagodzić presję związaną ze sprawą Skripala i wzmocnić narrację, że Trump jest w jakiś sposób »w kieszeni« Kremla”. Niesubordynacja eksperta spotkała się ze złością 45. Prezydenta USA.

Gratulacje dla Putina

Spór w sprawie polityki względem Putina objawił się jeszcze raz, przy okazji wyborów prezydenckich w Rosji, do których doszło 18 marca 2018 roku. McMaster przekonywał amerykańską głowę państwa, że nie jest dobrym pomysłem składanie gratulacji politykowi, który stał za stworzeniem aparatu fałszującego wybory, kształtującego pro-kremlowskie media wykluczające pluralistyczną debatę oraz odpowiadającego za eliminację (także fizyczną) swoich kontrkandydatów (m.in. Aleksieja Nawalnego).

Do rozmowy telefonicznej Trumpa z Putinem ostatecznie doszło. Gen. McMaster miał to skwitować następującymi słowami: „Gdy Rosja próbuje delegitymizować nasze legalne wybory, dlaczego mielibyśmy pomóc (Putinowi) w legitymizowaniu jego nielegalnych wyborów?”. Po tej rozmowie McMaster został poproszony o… zaproszenie Putina do Białego Domu.

„Zaproszę, jeśli naprawdę Pan tego chce, ale myślę, że w pierwszej kolejności powinniśmy zająć się kwestią otrucia Skripala oraz sytuacją w Syrii” – odpowiedział ówczesny doradca prezydenta. Chwilę później wydarzyło się coś, co prawdopodobnie przypieczętowało rozstanie obu panów. We wspomnieniach McMaster’a czytamy, że ktoś z Białego Domu miał świadomie dokonać wycieku materiałów przygotowywanych do rozmowy Trumpa z Putinem. W związku z tym, że na każdej ze stron notatek drukowanymi literami umieszczony był napis: NIE GRATULOWAĆ, wyciek mógł zostać potraktowany jako działanie gen. McMastera. Taką też wersję wydarzeń szybko przyjęto, stwierdzono, że wiarygodność doradcy została podważona i po kilku dniach oficjalnie musiał on żegnać się z Białym Domem. Jak wspomina emerytowany generał, 22 marca 2018 roku zadzwonił do niego Donald Trump, informując o zakończeniu ponad rocznej współpracy.

„Zrobiłeś świetną robotę, zgadzałem się z Tobą w 90 proc., ale w pozostałych 10 proc. nie bardzo” – miał powiedzieć polityk. McMaster jako doradca ds. bezpieczeństwa narodowego stał się przeszłością, a jego miejsce zajął John Bolton. Z nim także Donald Trump pożegnał się po roku i kilku miesiącach.

A jak dziś gen. bryg. McMaster patrzy na Wladimira Putina i sposób, w jaki należy prowadzić politykę wobec niego? Dobrze ilustruje to fragment: „Mam nadzieję, że prezydent Trump zda sobie sprawę, że Władimir Putin nie potrzebuje pojednania. Trzeba się z nim skonfrontować, ponieważ to, co prowokuje Putina, to postrzeganie słabości”.

Czy książka i przytoczone tu słowa świadczą o tym, że McMaster jednoznacznie opowiedział się po stronie Kamali Harris i Demokratów? Niekoniecznie. W ostatnich dniach publicznie stwierdził on, że niezależnie czy wybór Amerykanów padnie na Harris czy na Trumpa jest on gotów służyć swoją radą i doświadczeniem przyszłemu prezydentowi Stanów Zjednoczonych.

Reklama

Komentarze

    Reklama