- Komentarz
- Wiadomości
Atak na amerykańskiego drona, a nie przypadkowa „kolizja”. Ignorowany akt wojny
W dniu 14 marca 2023 roku dwa rosyjskie myśliwce wielokrotnie atakowały natowski, wojskowy statek powietrzny w międzynarodowej przestrzeni powietrznej, ostatecznie doprowadzając do jego zniszczenia. To że Rosjanie nie poczuwają się do winy w tej sprawie to jeszcze jeden dowód, że kremlowskie władze nie zamierzają respektować prawa międzynarodowego wszędzie tam, gdzie to prawo im przeszkadza.

Intencjonalny atak na natowski samolot, nawet bezzałogowy, w międzynarodowej przestrzeni powietrznej z formalnego punktu widzenia powinien być traktowany jako akt wojny. Strącenie przez Rosjan drona MQ-9 Reaper nad Morzem Czarnym nie zostało więc uznane za atak, a jedynie za nieumyślne doprowadzenie do kolizji, ponieważ nikt w NATO wojny z Rosją po prostu nie chce. Władze na Kremlu nadal robią więc to co chcą, mając broń atomową, a więc poczucie pełnej bezkarności.
Zobacz też
I nie ma tu znaczenia, że film opublikowany w sieci przez amerykańskie siły powietrzne wyraźnie pokazuje rosyjskie myśliwce Su-27 wielokrotnie próbujące strącić Reapera w międzynarodowej przestrzeni powietrznej poprzez próby uszkodzenia jego silnika. Przyznali to zresztą sami Amerykanie potwierdzając oficjalnie, że wielokrotne zrzucano paliwo nad dronem w tak niebezpiecznej odległości, że doszło do kolizji i ostatecznie, do utracenia kontroli nad bezzałogowcem.
❗❗❗Uwaga! Jest film z Reapera! Można zauważyć zachowanie rosyjskich SU. pic.twitter.com/g1Ttqvnm9n
— Bartłomiej Wypartowicz 🇵🇱🤝🇺🇦🇨🇿🇱🇹🇷🇴 (@WypartowiczBa) March 16, 2023
„Widzimy że rosyjski myśliwiec zrzuca paliwo z przodu UAV robiąc to tak blisko statku powietrznego, że doprowadził do uszkodzenia silnika na MQ-9. Oceniliśmy, że wypadek prawdopodobnie spowodował również pewne uszkodzenia rosyjskiego samolotu.”
Geb. bryg. Patrick Ryder, Rzecznik Pentagonu
Nie można przy tym mówić o przypadkowym zderzeniu, ponieważ zgodnie z tym co pokazano na ujawnionym filmie z drona, Reaper poruszał się prosto, nie manewrował i co najważniejsze nie miał możliwości ucieczki ze względu na wielokrotnie mniejszą prędkość maksymalną od myśliwców Su-27. Wiedząc o tym rosyjscy piloci przez prawie 40 minut powtarzali najście z kilku stron, aż przyniosło to oczekiwany skutek.

Rosjanie kompletnie ignorują te fakty, o czym świadczą ich oficjalne komunikaty. Z cały czas podtrzymywanego stanowisko Minoborony z 14 marca wynika, że dron MQ-9 miał sam wejść w niekontrolowany lot z utratą wysokości i zderzył się z powierzchnią wody „w wyniku ostrego manewru", a rosyjskie myśliwce nie używały broni powietrznej, nie weszły w kontakt z bezzałogowym statkiem powietrznym i bezpiecznie wróciły do macierzystej bazy".
Dron w wyniku gwałtownego manewrowania wszedł w niekontrolowany lot z utratą wysokości i zderzył się z taflą wody. Rosyjskie myśliwce nie używały broni powietrznej, nie weszli w kontakt z bezzałogowym statkiem powietrznym i bezpiecznie wrócili na swoje lotnisko bazowe
Oficjalne stanowisko rosyjskiego ministerstwa obrony z 14 i 15 marca 2023 roku
Zobacz też
Rosjanie poinformowali wtedy również, że „lot bezzałogowego statku powietrznego odbył się z wyłączonymi transponderami, z naruszeniem granic obszaru tymczasowego reżimu użytkowania przestrzeni powietrznej, ustanowionego w celu przeprowadzenia specjalnej operacji wojskowej, o którym informowano wszystkich użytkowników międzynarodowej przestrzeni powietrznej i publikowano zgodnie z międzynarodowymi standardami".
Stanowisko Rosji nie zmieniło się nawet po opublikowaniu filmu z drona oraz rozmowie telefonicznej szefa Departamentu Obrony USA Lloyda Austina z rosyjskim ministrem obrony Siergiejem Szojgu. Później Minoborona poinformowała, że doszło w niej tylko do „wymiany poglądów na temat przyczyn i skutków incydentu z katastrofą amerykańskiego bezzałogowego statku powietrznego 14 marca br. na Morzu Czarnym" i że „przyczyną incydentu były działania Stanów Zjednoczonych nieprzestrzegających strefy zakazu lotów ogłoszonej przez Federację Rosyjską, ustanowionej w związku ze specjalną operacją wojskową, a także wzmocnienie działań wywiadowczych przeciwko interesom Federacji Rosyjskiej".

Rosjanie oskarżyli ponadto Amerykanów, „że loty amerykańskich strategicznych bezzałogowych statków powietrznych u wybrzeży Krymu są prowokacyjne, co stwarza warunki wstępne do eskalacji sytuacji w strefie Morza Czarnego". Oczywiście Rosjanie zastrzegają się, ze nie chcą takiej „eskalacji", ale „będą nadal odpowiadać na wszystkie prowokacje proporcjonalnie".
Bezcelowa była również rozmowa przewodniczącego Komitetu Szefów Sztabów Sił Zbrojnych USA, generałem Markiem Milleyem z szefem Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej - pierwszym wiceministrem obrony Federacji Rosyjskiej, generałem armii Walerijem Gierasimowem.
Co więcej to Rosjanie zaczynają oskarżać Amerykanów stawiając przy tym swoje własne żądania. Świadczy o tym chociażby wypowiedź dla telewizji „Rossija-24" szefa rosyjskiej delegacji w Wiedniu Konstantina Gawriłowa: „Zachód przez długi czas wyzywająco ignorował rosyjskie propozycje podjęcia działań zapobiegających niebezpiecznym incydentom, w tym w powietrzu, które byłyby potrzebne w przypadku upadku amerykańskiego drona na Morzu Czarnym".
Rosyjscy dyplomaci zgodnie głoszą również, że „w ciągu ostatnich dwóch lat rosyjska delegacja na wszystkich spotkaniach, aż do rozpoczęcia operacji specjalnej, sugerowała: przedyskutujmy konkretne środki, które należy podjąć, aby samoloty i statki nie zbliżały się niebezpiecznie do siebie, odsuńcie ćwiczenia od granicy Sojuszu i Rosji. Wszystko to zostało zaproponowane i wyzywająco zignorowane. Ale teraz, kiedy to się stało \[z amerykańskim dronem\], może być potrzebne"
Rosjanie całą sprawę ogłosili jako swój sukces. Już wskazuje się, że kraje zachodnie wstrzymały loty na trzy dni wszystkich dronów w Europie na północy i południu. Ich pilot również na pewno nie zostanie ukarany ale nagrodzony, podobnie jak było w przypadku innych niebezpiecznych działań rosyjskich samolotów z naruszaniem przestrzeni powietrznej państw NATO włącznie. Z kolei rosyjscy eksperci na łamach ria.ru zaczęli się rozwodzić nad wysoką awaryjnością amerykańskich dornów MQ-9 Reaper.
W całej tej sprawie bardzo groźny jest jeszcze casus tzw. „obszaru tymczasowego reżimu użytkowania przestrzeni powietrznej, ustanowionego w celu przeprowadzenia specjalnej operacji wojskowej". Rosjanie uznali bowiem że jednostronnie mogą wyłączyć dowolny obszar międzynarodowej przestrzeni powietrznej na nieokreślony czas i że wystarczy im tylko opublikować swoją decyzję „zgodnie z międzynarodowymi standardami". I nie ma to dla Kremla żadnego znaczenia, że żadne z państw regionu nie zgodziło się na takie zawłaszczenie ogólnie dostępnego obszaru powietrznego bez podania czasu i powodu. Teraz Rosjanie pokazali, że wprowadzony przez nich jednostronnie zakaz lotu będzie wymuszany siłą ze strąceniem obcego statku powietrznego włącznie.
Zakres roszczeń kremlowskich władz wobec sąsiadów wyraźnie się więc zwiększa. Początkowo Rosjanie w ten sposób realizowali swoją politykę na lądzie wprowadzając siłowo wojsko do innego państwa i następnie uznając zajęty teren za własny. Później tak samo zaczęto robić z morzem blokując międzynarodowe, morskie linie komunikacyjne stosując nawet środki terrorystyczne, jak np. wypuszczane wolno miny kotwiczne.
Zobacz też
Teraz przyszedł czas na przestrzeń powietrzną, pomimo że prawo międzynarodowe jest w tej sprawie bardzo ściśle określone. Żadne państwo nie może bowiem wprowadzić bezterminowo zakazu lotu w jakiejś, ogólnodostępnej strefie i później wymuszać ten zakaz siłą. Nawet po ogłoszeniu obszarów i akwenów zamkniętych ze względu na manewry lub ostre strzelania systemami rakietowymi robi się to na krótki czas, zawsze uwzględniając, że ktoś wleci do tej strefy na własną odpowiedzialność lub z niewiedzy. Stąd wprowadza się siły ochrony, których interwencja nie polega jednak w żadnym wypadku na strzelaniu lub taranowaniu intruza, bo na to nie pozwala prawo.
Oczywiście nikt nie powinien żądać rozpoczęcia wojny za strącenie drona, ale trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Tym bardziej, że pomijając samą sprawę pociągnięcia Rosjan do odpowiedzialności za strącenia amerykańskiego drona szybko pojawi się kolejny konflikt związany z jego wrakiem. Po zatonięciu na wodach międzynarodowych, a nie rosyjskich to Amerykanie mają bowiem prawo do jego wydobycia. Tymczasem okazuje się, że to samo zamierzają zrobić Rosjanie.
Na szczęście wrak Reapera leży prawdopodobnie na głębokości 1500 m i rosyjskie siły morskie nie dysponują środkami nie tylko by go wydobyć, ale również by go znaleźć. Do tego konieczne są bowiem specjalistyczne, autonomiczne pojazdy podwodne z sonarami bocznymi SAS z syntetyczną aperturą, a takich dronów Rosja formalnie nie posiada. O Rosyjskich zdolnościach w tej dziedzinie może świadczyć nieudana próba pomocy, udzielona przez Rosjan Argentynie podczas poszukiwania zaginionego okrętu podwodnego ARA „San Juan".
Zobacz też
Wysłany na południowy Atlantyk, głośno reklamowany rosyjski okręt oceanograficzny „Jantar", pomimo kilkutygodniowych poszukiwań odpłynął z niczym. Z kolei statek wsparcia przemysłu offshore „Seabed Constructor" z amerykańskiej firmy Ocean Infinity już po 6 dniach pracy na morzu (15 listopada 2018 roku) nie tylko zlokalizował wrak j stosując drony Hugin, ale go zidentyfikował za pomocą robota.

Autor. Statek „Seabed Constructor” z amerykańskiej firmy Ocean Infinity, który 15 listopada 2018 roku zlokalizował wrak zaginionego, argentyńskiego okrętu podwodnego ARA „San Juan”
Problemem Amerykanów jest to, że nie posiadają takich jednostek pływających (a właściwie w ogóle okrętów nawodnych) i wyposażenia na Morzu Czarnym. Na ich przerzucenie potrzebny jest więc czas, a dodatkowo trzeba się liczyć z wrogą reakcją Rosjan, którzy na pewno będą utrudniali prace poszukiwawcze i wydobywcze, roszcząc sobie prawo zarówno do akwenu, jak i znajdującej się powyżej przestrzeni powietrznej. Tak więc konflikt z Reaperem wcale się jeszcze nie zakończył.
Najlepiej podsumował tą sytuację dr Jacek Raubo dziennikarz Defence24 podsumowując, że rosyjskie władze są w stanie zaakceptować bardzo wysokie ryzyko (nie do przyjęcia na zachodzie), nie tylko w działaniach wojskowych, ale również w wymiarze polityczno-wojskowym i polityczno-ekonomicznym. Postawił również pytanie, czy „takie wręcz swego rodzaju zamiłowanie do wywoływania kryzysów jest czymś pragmatycznie wkomponowanym w rosyjski sposób działania na arenie międzynarodowej, czy raczej jest pochodną pewnych emocjonalnych reakcji na szczytach Kremla".
I na to kraje zachodnie powinny być cały czas przygotowane.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]