Reklama
  • Wiadomości
  • Wywiady
  • Polecane

"Amerykańskie resety z Rosją to powracające cykle" [WYWIAD]

„Reset Donalda Trumpa to powrót do nieformalnych i regularnych relacji, w tym do ponownego wykorzystania Rosji do prowadzenia działań na Bliskim Wschodzie. Ale to również większe związanie jej poprzez handel i współpracę rządową z Waszyngtonem” - powiedział w rozmowie dla Defence24.pl amerykanista, Rafał Michalski.

USA pod wodzą Donalda Trumpa wracają do polityki resetu z Rosją, którą swego czasu prowadził prezydent Barack Obama.
USA pod wodzą Donalda Trumpa wracają do polityki resetu z Rosją, którą swego czasu prowadził prezydent Barack Obama.
Autor. Official White House Photo by Pete Souza/Wikimedia Commons

Dlaczego administracji Donalda Trumpa zależy na dokonaniu resetu w relacjach z Federacją Rosyjską? Czy głównym powodem jest uderzenie w Chiny? Jak wyglądała historia amerykańsko-rosyjskich resetów? O tym w rozmowie red. Michała Górskiego z amerykanistą Rafałem Michalskim.

Reklama

Michał Górski, Defence24.pl: Gen. Keith Kellogg podczas zorganizowanej w Waszyngtonie konferencji Council on Foreign Relations powiedział o potrzebie „resetu z Rosją”. Czy wiadomo więcej na temat tego, jak ów „reset” miałby wyglądać?

Rafał Michalski: Polityka Donalda Trumpa wobec Rosji podczas pierwszej kadencji nie była spójna. Z jednej strony w 2017 roku słyszeliśmy zapowiedzi poprawy relacji; w 2018 wzywał do przyjęcia Rosji do grupy G7. Z drugiej zaś to w Warszawie wzywał Moskwę do „zaprzestania wspierania wrogich reżimów w Syrii i Iranie”, nakładał sankcje na przedsiębiorstwa zaangażowane w budowę Nord Stream 2 oraz rozszerzył stosowanie Ustawy o Agentach Zagranicznych tak, by mogły obejmować każdego rozpowszechniającego propagandę rosyjską (lub chińską).

Wiąże się to z ogólną strategią dyplomatyczną tego polityka: po pierwsze, jest to odejście od formalnego procesu tworzenia polityki, większe postawienie na bezpośrednie i nieformalne relacje (widzieliśmy to w przypadku spotkania Witkoffa z Putinem). Z drugiej strony chodzi o przywiązanie do jednostronnego prowadzenia polityki zagranicznej (to znamy zaś z wycofywania się USA z kolejnych umów międzynarodowych) - a co za tym idzie: dążenie do umów dwustronnych.

Zobacz też

Reset Donalda Trumpa to powrót do nieformalnych i regularnych relacji, w tym do ponownego wykorzystania Rosji do prowadzenia działań na Bliskim Wschodzie. Ale to również większe związanie jej poprzez handel i współpracę rządową z Waszyngtonem. Problematycznym jest jednak unilateralizm prezydenta, on w swojej analizie pomija stronę europejską. Robi to także dlatego, że postrzega ją jako konkurencję gospodarczą, która w przeszłości sama była niezdolna do zatrzymania Rosji (Gruzja, Ukraina 2014), ale również handlowała z Moskwą (co było postrzegane przez konserwatystów jako „granie na dwa fronty”). Nie wiemy, czy Biały Dom będzie próbował zmusić państwa europejskie do podważania pozycji Moskwy.

Donald Trump nie uważa Rosji za równoważnego sobie partnera (takim są jedynie Chiny). W związku z tym uważa, że narzędziami gospodarczymi i „wpływami miękkimi” (np. przez oligarchów, zaproszonych niejako systemem złotych wiz) może ją kontrolować. Podczas przesłuchania w Senacie Scott Bessent sam stwierdził, że błędem Joe Bidena było niewykorzystanie ostrzejszych sankcji w pierwszych dniach wojny.

Jak z perspektywy USA można uzasadnić potrzebę zresetowania relacji z Moskwą?

Amerykańska Nowa Prawica reset z Rosją argumentuje dwojako. Po pierwsze krytykując dążenie Waszyngtonu do liberalnej projekcji ładu międzynarodowego. George W. Bush mówił o globalnej walce z terroryzmem, Barack Obama o instytucjach międzynarodowych jako narzędziach „wyuczenia” Rosji współpracy. Nowa Prawica zadaje jedno pytanie: jaki jest tego efekt, że USA dążyły do ideowego ładu? Rosja nadal agresywna, Chiny rosną w siłę, Bliski Wschód nadal niespokojny. Meksyk nie pomaga w kryzysie migracyjnym. Reset jest postrzegany jako realizm: Rosji nie da się zmienić, ona - podobnie jak każde państwo - myśli interesem. A więc trzeba stworzyć takie warunki, by działania agresywne były wbrew jej interesowi (gospodarczemu). A wykluczanie jej z powodu zbrodni na ludności cywilnej czy innych działań doprowadzi tylko do jej izolacji i całkowitej utraty kontroli nad jej działaniami.

Drugi argument jest stricte ideologiczny: Nowa Prawica uważa, że neokonserwatywna wizja pozycji USA dziś nie ma dla siebie miejsca, a Ukraina od roku 2014 była „proxy war”. Amerykanie nie mogli siłą obalić Moskwy, to próbowali zrobić to przez inne kraje. Jest to działanie z ich perspektywy niebezpieczne, bo prowokujące konflikt - a tego Amerykanie po klęsce na Bliskim Wschodzie po 11 września 2001 roku nie chcą.

Reklama

Twierdzenie, że mamy do czynienia z próbą doprowadzenia do teorii „Kissinger in reverse” w celu „wbicia klina” między Rosję a Chiny jest Pańskim zdaniem uzasadnione?

To zależy od perspektywy. Biały Dom Nixona przeprowadził próbę ocieplenia relacji z Chinami, ponieważ widział załamanie w relacjach ze Związkiem Radzieckim. Chociażby w sprawie Operacji Giant Lanca, według źródeł jakie mamy, Nixon zareagował dlatego, że chciał podnieść profil USA na świecie, odstraszyć od wojny nuklearnej - nie z powodu szerszej strategii Kissingera. Ówcześni Republikanie i Demokraci widzieli w tych działaniach bardziej próbę włączenia Chin do porządku międzynarodowego, co było wczesnym objawem globalistycznego podejścia - w przypadku Pekinu ocenionej jako porażka.

Zobacz też

Trump próbuje dokonać odwrócenia teorii Kissingera, ale Nowa Prawica chce zupełnego wyrzucenia jej z myślenia o stosunkach zagranicznych. To przewrócenie stolika, nie zamiana krzeseł przy nim. Chociażby pod kątem gospodarki, cła na Chiny to ochrona amerykańskiego pracownika, który miał zostać pokrzywdzony polityką lat 70 - 90-tych. Ale oczywiście, samo założenie jest odwrotnością: zbliżenie z Rosją to wyjęcie jej z wpływów chińskich. Pytanie brzmi, czy powróci pomysł istniejący wśród skrajnej prawicy od lat, że takim motorem złamania tego sojuszu może być wykorzystanie rosyjskiego nacjonalizmu, który ich zdaniem oparty jest na suwerenności (której Chiny ją pozbawiają)?

Poprzednio próbę resetu z Rosją próbował osiągnąć prezydent Barack Obama. Czym może różnić się reset Trumpa od resetu Obamy?

Obama chciał doprowadzić do sytuacji, w której ewentualny sojusz kraju trzeciego z Rosją nie da wielu dodatkowych korzyści. Że będzie ona na tyle zintegrowana z systemem międzynarodowym, że jej działania będą wyjątkowo ograniczone. Do tego uważał, że Stany Zjednoczone utraciły „moralne uzasadnienie” swoich działań, dlatego rok 2009 i 2010 miały być rozliczeniem się z ekspansywnymi działaniami poprzedników. Takim symbolem nowego otwarcia miało być zaprzestanie współpracy z rządem w Polsce i Czechach ws. budowy tarczy antyrakietowej. USA znów miały być „godne zaufania”. Rzecz w tym, że już w 2014 roku ten pomysł resetu się nie sprawdził, a Waszyngton nie miał za bardzo planu, jak zachować się po rosyjskiej agresji wobec Ukrainy. I za to był bardzo szeroko i ponadpartyjnie krytykowany przez Kongres.

Zobacz też

Donald Trump nie chce globalizmu, ale on też wyraźnie stawia na narzędzia gospodarcze. Uważa: „będzie pokój na świecie, jeśli USA odzyskają swoją pozycję imperium gospodarczego” - bo wtedy będą miały twarde narzędzia nacisku w postaci narzędzi ekonomicznych. Problem jest tutaj też taki, że Obama był przez Nową Prawicę krytykowany za „niedostateczne działania” - chociażby w kontekście Syrii. Wśród części prawicy było przekonanie, że teza o „błędzie agresywnego Busha” była dobra i wreszcie dostała legitymizację wśród establishmentu, ale poczyniono za mało działań.

Na koniec pytanie o dalszą historię amerykańskich resetów z Rosją. Czy poza omawianą polityką Baracka Obamy takich prób resetu było więcej?

O resetach z Rosją można mówić jako o powracającym cyklu. Administracja Clintona zakładała, że oferta pomocy gospodarczej dla Rosji wzmocni demokratyzację tego kraju. Różnica jest taka, że gdy tylko doszło do interwencji w Czeczenii i Bośni, to Waszyngton odczytał to jako zagrożenie dla Europy Wschodniej i zaczął skupiać się na jej bezpieczeństwie.

U George’a W. Busha pamiętamy słynne słowa „widziałem duszę w oczach Putina” - tylko kontekst jest istotny. Tam administracja wiedziała, że pewne różnice są nie do pogodzenia - dlatego skupiono się na Traktacie o redukcji ofensywy strategicznej (SORT), oraz współpracy podczas wojny z terroryzmem. „Reset” polegał na próbie kompromisu, przyjęciu i rozważeniu wszystkich argumentów Moskwy bez uprzedzeń (fakt, że potem administracja nie wzięła znacznej ich większości pod uwagę, to już inna i następcza sprawa).

Pomysł resetu pojawiał się też wśród anty-interwencjonistycznej prawicy - od Rona Paula po Ruch Herbaciany. Tylko tam reset definiowany był jako znaczne ograniczenie obecności amerykańskiej na Starym Kontynencie; skupienie się i wzmocnienie na relacjach z Moskwą tam, gdzie nie sprowokuje to konfliktu (ani nie włączy USA na nowo w kolejny konflikt).

Reklama
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama