Reklama

Geopolityka

Afganistan: coraz większe połacie kraju pod kontrolą talibów

Fot. Resolute Support Media/Flickr/CC BY 2.0
Fot. Resolute Support Media/Flickr/CC BY 2.0

Prezydent Afganistanu Aszraf Ghani przybył w środę do Mazar-i-Szarif, największego miasta na północy kraju, aby skoordynować działania przeciwko talibom, którzy przejęli już dziewięć z 34 stolic prowincji.

Miasto Fajzabad, które jest stolicą prowincji Badachszan i zostało opanowane przez bojowników talibskich w nocy z wtorku na środę, to obszar, którego nigdy wcześniej nie udało im się spenetrować, gdy doszli do władzy w latach 90. Obecnie kontrolują dziewięć z 34 afgańskich stolic prowincji, w tym siedem na północy kraju, w regionie, który zawsze stawiał im opór - zwraca uwagę agencja AFP.

"(Siły bezpieczeństwa) opuściły Fajzabad i wycofały się (do pobliskich powiatów). Talibowie zajęli teraz miasto. Obie strony poniosły ciężkie straty" - powiedział AFP deputowany z Badachszanu, Zabihullah Attik.

We wtorek talibowie zajęli miasto Farah, stolicę prowincji o tej samej nazwie na zachodzie kraju, i Pol-e Chomri, stolicę prowincji Baghlan na północy, 200 km od Kabulu. Od 6 sierpnia bojownicy talibscy zajęli Zarandż (stolicę prowincji Nimruz na południowym zachodzie), Szebergan (Dżozdżan na północy), a przede wszystkim Kunduz, duże miasto na północy w prowincji o tej samej nazwie, i trzy inne północne stolice: Talukan (Tachar), Sar-e Pol w prowincji o tej samej nazwie i Aibak (Samangan).

Na północy kraju, gdzie siły bezpieczeństwa wydają się całkowicie zdemoralizowane, sytuacja staje się krytyczna, a prezydent Ghani udał się w środę do stolicy prowincji Balch, Mazar-i-Sharif, na którą talibowie kierują teraz swoją uwagę - podaje AFP.

Pałac prezydencki podał w oświadczeniu, że szef państwa miał "sprawdzić ogólny stan bezpieczeństwa w strefie północnej" i "spotkać się z przedstawicielami służb bezpieczeństwa, przywódcami dżihadu i innymi wpływowymi osobistościami". Ghani prawdopodobnie spotka się z byłym gubernatorem prowincji Balch, Mohammadem Attą Nurem, wieloletnim przywódcą na północy, który przysiągł stawiać opór talibom "do ostatniej kropli krwi", a także ze swoim byłym wiceprezydentem Abdulem Raszidem Dostomem.

Zdjęcia zamieszczone w nocy w mediach społecznościowych pokazały Dostoma, potężnego przywódcę Uzbeków, wsiadającego na pokład samolotu do Mazar-i-Szarif z dużym oddziałem uzbrojonych ludzi. Talibowie, którzy zbliżają się do Mazar-i-Szarif z kilku kierunków, zaatakowali we wtorek dzielnice na obrzeżach miasta, ale zostali odparci - wynika z doniesień reportera AFP.

Utrata Mazar-i-Szarif miałaby katastrofalne skutki dla rządu centralnego, który nie miałby już kontroli nad całą północną połową kraju. Pozwoliłoby to również talibom na przeniesienie ich wysiłków do innych regionów, a być może nawet do stolicy kraju Kabulu - zwraca uwagę francuska agencja. Jak ostatnio podało rosyjskie ministerstwo obrony, talibowie kontrolują całą granice Afganistanu z Tadżykistanem i Uzbekistanem. Obiecali oni, że nie będą przekraczać tych granic i atakować terytoriów przygranicznych sąsiednich państw.

"W razie bezpośredniej agresji" Rosja użyje swoich baz wojskowych w Tadżykistanie i Kirgistanie do obrony granic Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ros. skrót ODKB) - ostrzegł Szojgu, cytowany w środę przez dziennik "Kommiersant". Ocenił, że kraje ODKB, organizacji wojskowo-politycznej państw byłego ZSRR, potrzebują pomocy Rosji w rejonie sąsiadującym z Afganistanem. W tym wypadku - mówił Szojgu - chodzi także o bezpieczeństwo samej Rosji i dla Moskwy jest ważne, by Tadżykistan i Uzbekistan były gotowe do odparcia ewentualnych prowokacji.

Szojgu zadeklarował także, że Rosja nadal będzie prowadzić wspólne manewry z krajami Azji Środkowej. Podkreślił, że większość oficerów sił zbrojnych Kazachstanu, Kirgistanu, Tadżykistanu i Uzbekistanu kształci się na uczelniach wyższych w Rosji. "Zajmujemy się modernizacją armii Tadżykistanu i Kirgistanu" - relacjonował. Rosja przeprowadziła na początku sierpnia wspólne manewry z Uzbekistanem oraz ćwiczenia trójstronne, podczas których do tych dwóch krajów przyłączyły się siły zbrojne Tadżykistanu. Te ostatnie ćwiczenia odbyły się na poligonie w Tadżykistanie, leżącym 20 km od granicy z Afganistanem.

"Sprawdziliśmy, na ile jesteśmy gotowi w tej sytuacji. Popatrzyliśmy, czego i jak możemy użyć. Oczywiście przyjrzeliśmy się słabym punktom" - opisywał Szojgu przebieg ćwiczeń. Zapewnił, że manewry odbyły się "na najwyższym poziomie". Rosja utrzymuje w Tadżykistanie swoją największą bazę wojskową za granicą. Jej siły rozmieszczone są w dwóch miastach - Duszanbe i Bochtarze na południe od tadżyckiej stolicy, około 150 km od afgańskiego Kunduzu. Na terytorium Kirgistanu, w miejscowości Kant pod Biszkekiem, znajduje się rosyjska wojskowa baza lotnicza, która funkcjonuje jako element wspólnych sił ODKB.

Reklama
Reklama

Po postępach ofensywy talibów w Afganistanie prezydent Rosji Władimir Putin deklarował, że Rosja wesprze wojskowo Tadżykistan, w tym w ramach ODKB. Do ODKB należą państwa poradzieckie: Armenia, Białoruś, Kazachstan, Kirgistan i Tadżykistan. Uzbekistan opuścił tę organizację w 2012 roku, ale od kilku lat wzmacnia dwustronną współpracę wojskową z Rosją. Prezydent USA Joe Biden dodał, że Afgańczycy muszą się zjednoczyć i chcieć walczyć o swój kraj w obliczu ofensywy talibów. Jak zaznaczył, nie żałuje swojej decyzji o wycofaniu wojsk amerykańskich z Afganistanu.

Rzecznik Departamentu Stanu Ned Price przyznał we wtorek, że "sytuacja bezpieczeństwa w Afganistanie szybko się pogarsza". Zaapelował przy tym do talibów o wstrzymanie ofensywy, zwracając uwagę, że ich działanie jest wbrew "literze i duchowi" porozumienia, jakie poprzednia administracja USA zawarła z talibami w 2020 roku. Price powtórzył, że jeśli talibowie dojdą do władzy dzięki przemocy, ich rząd nie zostanie uznany przez społeczność międzynarodową i będzie międzynarodowym pariasem.

Rzecznik jednocześnie bronił decyzji prezydenta Bidena o wycofaniu wojsk, zwracając uwagę, że szef państwa odziedziczył porozumienie zawarte przez swojego poprzednika Donalda Trumpa. Dodał, że w myśl umowy, gdyby Ameryka nie wycofała żołnierzy, staliby się oni celami ataków. Dał przy tym do zrozumienia, że kilkutysięczny amerykański kontyngent nie byłby w stanie powstrzymać ofensywy islamistów. "Idea, że kilka tysięcy żołnierzy mogłoby pozostać w Afganistanie i utrzymać statusu quo, albo powstrzymać to, co teraz widzimy (...) obie te hipotezy są puste" - ocenił Price.

CNN twierdzi, że sytuacja w Afganistanie jest na tyle poważna, iż USA rozważają okrojenie liczebności personelu swojej ambasady w Kabulu. Według telewizji, warunki na miejscu pogarszają się w jeszcze szybszym tempie, niż przewidywały to amerykańskie służby wywiadowcze. W czerwcu media donosiły, że według oceny wywiadu USA afgańskie władze mogą upaść sześć miesięcy po wycofaniu się Amerykanów. Z kolei w Niemczech nie ma zgodności co do zasadności wyjścia niemieckich wojsk z Afganistanu. Niepokój budzi sytuacja pozostawionych tam mieszkańców, którzy współpracowali z żołnierzami NATO przeciw talibom.

Czołowi politycy CDU - Johann Wadephul, wiceszef unijnej grupy parlamentarnej i Norbert Roettgen, przewodniczący komisji spraw zagranicznych w parlamencie, toczą spór odnośnie do tego, czy wyjście Bundeswehry z Afganistanu i pozostawienie mieszkańców bez wsparcia przeciwko talibom było słuszne. Sprawę opisuje poniedziałkowy "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Obecność niemieckich wojsk w ramach misji NATO w Afganistanie trwała blisko 20 lat, zakończyła się w czerwcu br. Roettgen uważa, że należy przeciwdziałać talibom nawet, gdyby miałoby to oznaczać powrót sił Bundeswehry do Afganistanu.

Z kolei Wadephul w wypowiedzi dla dpa stwierdził: „Misja Bundeswehry została zakończona na szczeblu NATO. Nie widzę ani politycznego, ani militarnego uzasadnienia do ponownego wysłania wojska”. Decyzja o wcześniejszym wycofaniu sił NATO (miało ono nastąpić do 4 lipca br.) była dziełem USA, i to ona spowodowała wcześniejsze wycofanie się sił Bundeswehry. „Byliśmy przygotowani na dłuższy okres przejściowy, ostatni mandat parlamentu obowiązywał do końca stycznia 2022 r.” – wyjaśnił Wadephul na łamach "FAZ". Odmiennego zdania jest Roettgen. Jak powiedział "FAZ", „w Afganistanie istnieje niebezpieczeństwo, że nacierający islamiści podbiją cały kraj. Nie można teraz pozwolić, aby tworzyli militarnie jednostronne fakty”.

Wobec szybko pogarszającej się sytuacji w Afganistanie, jeśli chodzi o tempo zajmowanych przez talibów terytoriów i bezpieczeństwo mieszkańców, nasila się krytyka niemieckiego rządu. Przez cały czas trwania misji Bundeswehra opierała się w dużym stopniu na pomocy lokalnych mieszkańców, którzy pozostawieni sami sobie obawiają się o życie swoje i swoich bliskich w związku z działaniami talibów. „Rząd całkowicie utracił swój moralny kompas” - ocenił na łamach dziennika „Sueddeutsche Zeitung” Marcus Grotian, żołnierz zajmujący się organizowaniem wsparcia dla Afgańczyków.

Wolfgang Hellmich (SPD), przewodniczący parlamentarnej komisji obrony, jest zdania, że procedury pomocy Afgańczykom są zbyt biurokratyczne i nie uwzględniają realiów. „To obłąkany pomysł, że rodziny mogłyby tak po prostu wyjechać, same zająć się procedurami i rezerwacjami lotów. Kiedy patrzę na mapę, widzę, jak talibowie okrążają miasta” – powiedział "FAZ". Agnieszka Brugger, deputowana Zielonych, podsumowuje krótko: „Rząd niemiecki nie udzielił kompleksowej, bezpiecznej i szybkiej pomocy ludności lokalnej w Afganistanie”.

Ponad dwa tygodnie temu kanclerz Angela Merkel obiecała większe wsparcie dla miejscowego personelu, m.in. loty czarterowe dla pracowników i ich rodzin. Według danych MSW, do tej pory dokumenty podróży wypełniło 471 lokalnych pracowników i ich bliskich, łącznie 2851 osób. Dotąd 1796 z nich przyjechało do Niemiec (z czego 296 pracowników). Omid Nouripour (Zieloni), zajmujący się polityką zagraniczną, powiedział dpa: „Afganistan nie jest bezpieczny i dlatego nie może być celem deportacji”.

Jak podkreśla "FAZ", w ostatni weekend islamiści zdobyli Kunduz (tutaj przez 20 lat stacjonowała Bundeswehra – przyp. PAP) i cztery inne stolice prowincji w walce przeciwko oddziałom rządowym. „Działania talibów sprowadzają retorykę niemieckiego rządu do absurdu, że dżihadyści byliby skłonni prowadzić rozmowy pokojowe – dodaje Nouripour. - Rząd federalny musi teraz pilnie dążyć do rozmów z rządem w Kabulu i przedyskutować, w jaki sposób Zachód może działać przeciwko upadkowi tego wszystkiego, co zostało osiągnięte w Afganistanie”.

Źródło:PAP
Reklama
Reklama

Komentarze (1)

  1. yaro

    Wygląda na to, że Rosjanie jak wychodzili zostawili rząd Afganistanu w dużo lepszym stanie, że Nadiżbullah się tak długo utrzymał. Upada Kandahar. Security belt for Kandahar city breached. Mandigaaak palace center of power and home of former police chief of KDR Gen Raziq has fallen into the hands of Taliban. Taliban advancing towards governors office, heavy fighting against police HQ and Ayno Mina township.”