Reklama

Przemysł Zbrojeniowy

Niepewne losy „najnowocześniejszego” lotniskowca świata [ANALIZA]

  • Photo: Targi Kielce.
    Photo: Targi Kielce.
  • Postulowana trasa gazociągu Nabucco, który nie doczekał się realizacji. Miał nim być przesyłany kaspijski gaz dla Unii Europejskiej. Fot. Wikipedia
    Postulowana trasa gazociągu Nabucco, który nie doczekał się realizacji. Miał nim być przesyłany kaspijski gaz dla Unii Europejskiej. Fot. Wikipedia
  • Fot. Eastring.eu
    Fot. Eastring.eu
  • Plan postulowanej trasy gazociągu Turkish Stream. Fot. Gazprom.ru
    Plan postulowanej trasy gazociągu Turkish Stream. Fot. Gazprom.ru

Najnowszy amerykański lotniskowiec USS „Gerald R. Ford” (CVN 78) i jednocześnie najdroższy w historii okręt na świecie rozpoczął testy morskie, w czasie których Amerykanie przekonają się wreszcie na co wydali ponad 18 miliardów dolarów.

Próby wielkiego okrętu wzbudzają ogromne zainteresowanie, ponieważ USS „Gerald R. Ford” jest pierwszym od czterdziestu lat nowym typem lotniskowca, jaki wprowadzany jest do służby w amerykańskiej marynarce wojennej. Pracami koncepcyjnymi oraz projektowaniem okrętu zajęli się zupełnie nowi ludzie, którzy w ogromnej większości nie byli członkami grupy tworzącej poprzedników CVN 78 - lotniskowców typu Nimitz (budowanych od 1968 r.). „Ford” jest też pierwszym lotniskowcem projektowanym całkowicie komputerowo w 3D. Używano m.in. oprogramowania CAD (computer-aided design), w tym programów CATIA i CAVE (Cave Automatic Virtual Environment).

Próby morskie lotniskowca USS „Gerald R. Ford” rozpoczęły się 9 kwietnia br., gdy okręt opuścił stocznię Newport i po odejściu holowników samodzielnie rozpoczął rejs testowy trwający do 14 kwietnia br. Takie próby mają się odbywać wielokrotnie, ponieważ wejście do służby nowego okrętu ma nastąpić w 2019 r., a więc ponad dziesięć lat po rozpoczęciu budowy (13 listopada 2009 r.). W rzeczywistości „Ford” może osiągnąć pełną gotowość bojową dopiero w 2021 r.

Tymczasem amerykańska marynarka wojenna coraz bardziej potrzebuje nowych lotniskowców. Szacuje się, że Stany Zjednoczone dla realizowania swojej globalnej polityki powinny posiadać co najmniej jedenaście takich okrętów. Tymczasem w US Navy jest ich obecnie już tylko dziesięć. Zbliża się także moment, gdy trzeba będzie wycofać pierwsze lotniskowce typu Nimitz, z których pierwszy (USS „Nimitz”) wprowadzono do linii 3 maja 1975 r.

Na przeszkodzie stoją jednak koszty. Za lotniskowiec USS „Gerald R. Ford” trzeba będzie wydać ponad 18,7 miliardów dolarów (z tego pięć miliardów przekazano na prace badawcze i projektowe). Tymczasem na razie nie wiadomo na co poszły te pieniądze. Na pierwszy rzut oka okręty typu Ford są wyglądem podobne do swoich poprzedników – lotniskowców typu Nimitz. Mają taką samą wyporność, nadbudówkę na prawej burcie, cztery katapulty oraz odchylony od osi okrętu pas lądowania.

Lotniskowiec USS „Nimitz” jest pozornie podobny do „Forda”. Fot US Navy

Jest to jednak podobieństwo jedynie pozorne, ponieważ na „Fordzie” zastosowano rzeczywiście zupełnie nowe rozwiązania. Ich celem było przede wszystkim usprawnienie pracy pokładu lotniczego - zwiększenie częstotliwości startów statków powietrznych. Poprawiono dodatkowo możliwości samoobrony – m.in. wprowadzając nowej generacji system obserwacji technicznej i integrując go z systemami przeciwlotniczymi.

Lotniskowiec USS „Gerald R. Ford”. Fot. US Navy

Jak się jednak okazuje koszty takich rozwiązań były na tyle duże, że drugi lotniskowiec typu Ford („John F. Kennedy” – CVN-79) wcale nie musi wyglądać tak jak pierwszy. USS „Gerald R. Ford” już od początku budowy cierpiał bowiem na tzw. „chorobę wieku dziecięcego”, tym bardziej, że zamontowano na nim wiele systemów niespotykanych nigdzie indziej na świecie. To m.in. właśnie z powodu tych „nowinek” jest już ponad dwuletnie opóźnienie w oddaniu okrętu, które w rzeczywistości wynika również z problemów z finansowaniem.

Nowe czy stare lotniskowce?

Amerykanie tak naprawdę nigdy nie mieli przerwy w budowaniu lotniskowców. Dziesiąty i ostatni w serii okręt tej klasy typu Nimitz – USS „George H.W. Bush” (CVN-77) był bowiem konstruowany od 6 października 2006 r. do 10 stycznia 2009 r., a symboliczną datą położenia stępki pod okręt USS „Gerald R. Ford” jest 13 listopada 2009 r. Dodatkowo prace nad tymi wielkimi okrętami za każdym razem były prowadzone przez tą samą stocznię Newport News Shipbuilding (NNS), wchodzącą w skład koncernu stoczniowego Huntington Ingalls Industries (należącego do koncernu Northrop Grumman).

W tracie tej wieloletniej produkcji poszczególne jednostki musiały się różnić między sobą chociażby ze względu na zmiany technologiczne, jakie w międzyczasie wprowadzano w dziedzinie elektroniki i informatyki. I być może to właśnie dlatego ostatni z Nimitzów - USS „George H.W. Bush” - jest często klasyfikowany jako oddzielny typ - Ronald Reagan. Wskazuje się również, że USS „Gerald R. Ford” jest po prostu rozwinięciem serii tych jednostek, które zapoczątkowała budowa pierwszego atomowego lotniskowa – USS „Enterprise”.

W rzeczywistości mamy tutaj do czynienia z zupełnie nowym okrętem, który posiada wiele nowych, niespotykanych na całym świecie rozwiązań. Do takich nowinek można niewątpliwie zaliczyć m.in.: nowe reaktory, katapulty elektromagnetyczne, pokładowy system hamujący, ścianowe radary obserwacyjne oraz zasilanie i ogrzewanie elektryczne.

Napęd atomowy

USS „Gerald R. Ford”, podobnie jak lotniskowce typu Nimitz, wykorzystuje dwa reaktory atomowe. Pomimo jednak, że zamontowano reaktory mniejsze i prostsze konstrukcyjnie typu A1B (oznaczenie: A – typ platformy - aircraft carrier, 1 - generacja urządzeń od danego producenta, B – producent – Bechtel), to są one według Amerykanów cztero-pięciokrotnie efektywniejsze jeżeli chodzi o wytwarzany prąd elektryczny od zastosowanych na poprzednikach dwóch reaktorów firmy Westinghouse typu A4W o mocy po 200 MW.

Dodatkowo są one lżejsze i mają być bezpieczniejsze. Moc nowych reaktorów nie została na razie ujawniona, ale z zapowiedzi wynika, że mogą one osiągać ponad 600 MW. Było to konieczne m.in., dlatego, że na pokładzie lotniczym zastosowano po raz pierwszy na świecie katapulty elektromagnetyczne, które z zasady potrzebują dużo energii. Dodatkowo mamy tu do czynienia z okrętem całkowicie elektrycznym, gdzie wyeliminowano turbiny parowe, a jednocześnie zachowano uzyskaną na Nimitzach i potrzebną podczas operacji lotniczych prędkość maksymalną – 30 w (wykorzystując cztery śruby o wadze 30 ton każda).

Katapulty elektromagnetyczne

Jednym z najważniejszych zadań, jakie postawiono przed konstruktorami nowego lotniskowca, było zwiększenie częstotliwości startów i lądowań tak, by w jak najkrótszym czasie wysłać w powietrze jak największą liczbę samolotów. W ciągu dnia ma to pozwolić na wykonanie 160 startów (w porównaniu do 140 na Nimitzach) z możliwością zwiększenia tej liczby nawet do 220 w przypadku działań wojennych. By to osiągnąć postanowiono przede wszystkim zastąpić wcześniej wykorzystywane katapulty parowe typu C-13 o wiele wydajniejszym elektromagnetycznym systemem startu EMALS (Electromagnetic Aircraft Launch System).

Lotniskowiec USS „Gerald R. Ford”. Fot. US Navy

Za opracowanie katapulty elektromagnetycznej dla US Navy odpowiadał koncern General Atomics, który zaprojektował system startu samolotów pokładowych eliminujący większość wad dotychczasowych katapult parowych. Nie chodzi tu jedynie o małą wydajność i problemy w działaniu przy bardzo niskich temperaturach, ale przede wszystkim o brak możliwości dokładnego sterowania mocą przez cały proces wyrzucania statków powietrznych. W przypadku katapult parowych możliwość doboru siły ciągu jest bardzo ograniczona, natomiast w przypadku EMALS istnieje możliwość sterowania siłą ciągnącą wózek w sposób ciągły - zaczynając od małych wartości i później - odpowiednio ją zwiększając (dzięki temu następuje łagodniejsze przyśpieszenie do prędkości wymaganej podczas startu).

Dodatkowo każdy program startu można dobierać wcześniej i programować - w zależności od typu samolotu, a nawet ilości zabieranego przez niego wyposażenia (masy startowej). Nastawiając katapultę można więc uwzględnić rozmiar statku powietrznego, jego kształt (w tym zabierane wyposażenie zewnętrzne – np. zbiorniki paliwa i zasobniki), wagę, prędkość wiatru na pokładzie lotniczym, prędkość lotniskowca itd. Może to być np. przydatne przy starcie samolotów z lotniskowców innych państw (np. samolotów francuskich Rafale M) oraz przy wykorzystaniu lżejszych i bardziej delikatnych dronów (mniej odpornych na tzw. „kopnięcie” wózka katapulty).

EMALS to katapulta o długości 91 m pozwalająca na rozpędzenie samolotów o wadze 45 ton do prędkości 240 km/h. Składa się ona z czterech podstawowych elementów i pracuje jak typowe działo elektromagnetyczne. Pole elektromagnetyczne działa na „wózek” aluminiowy o długości około 6,7 m ciągnący samoloty. Wózek ten spełnia identyczną rolę jak sabot w dziale elektromagnetycznym. Wzdłuż całej rynny katapulty umieszczono okablowanie i liniowe silniki indukcyjne utworzone przez wiele takich samych sekcji uzwojenia. Są one zasilane programowo aktywując pole elektromagnetyczne w miarę przesuwania się wzdłuż nich aluminiowego wózka. Silniki liniowe zaprojektowano bowiem tak, by móc stworzyć pole tylko w tym miejscu katapulty, gdzie jest to konieczne

Pomimo tego silniki te wymagają dużej ilości energii elektrycznej, którą trzeba dostarczyć w przeciągu kilku sekund, czego nie są w stanie zapewnić standardowe, okrętowe systemy zasilania. Dlatego EMALS to również specjalny system magazynowania energii elektrycznej, który po rozładowaniu podczas startu katapulty może się naładować w czasie nie dłuższym niż 45 sekund, a wiec szybciej niż w przypadku katapult parowych. Dzięki temu zwiększa się częstość startu samolotów, a tym samym zmniejsza czas tworzenia w powietrzu lotniczej grupy uderzeniowej.

Tak zaprojektowany system jest łatwiejszy w eksploatacji, zajmuje mniej miejsca na okręcie, jest prostszy w budowie i ma być bardziej niezawodny od katapult parowych (które podczas każdego startu zużywają do 614 kg pary).

Usprawnienia na pokładzie lotniczym

Kolejną zmianą usprawniającą działanie samolotów na nowym lotniskowców były kształt i usytuowanie nadbudówki, górującej nad pokładem lotniczym. Ta tzw. „wyspa” (island) jest krótsza od poprzednio stosowanych na lotniskowcach typu Nimitz i wyższa o około 6 m. Została ona dodatkowo przesunięta w kierunku rufy o 43 m i 0,6 m w kierunku prawej burty. Dzięki temu uzyskano więcej miejsca do obsługi statków powietrznych, co przyśpieszyło i uczyniło bezpieczniejszymi operacje prowadzone na pokładzie. Z drugiej jednak strony, z powodu zmniejszenia rozmiarów „wyspy”, trzeba było przenieść pod pokład lotniczy stanowisko sztabu grupy lotniskowcowej (liczącego nawet 70 osób).

Wygląd „wyspy” z systemem antenowym lotniskowca USS „Gerald R. Ford”. Fot US Navy

Dodatkowym usprawnieniem było zoptymalizowane rozmieszczenie wind towarowych. Znajdują się one bezpośrednio nad miejscami, gdzie ładunki są składowane na okręcie Pozwalają one na szybszy transport materiałów paletyzowanych, eliminując czas potrzeby na rozładowywania palet i przenoszenie towarów na palety okrętowe.

Windy dla uzbrojenia na „Fordzie” korzystają z ruchomych pól elektromagnetycznych zamiast okablowania, co pozwala m.in. na wykorzystywaniu elementów wind do zamykania poszczególnych magazynów. Z założenia ma to zmniejszyć koszty ich użytkowania i konserwacji.

Wygląd „wyspy” z systemem antenowym lotniskowca USS „Nimitz” (CVN 68). Fot. Ian Kinkead/US Navy

Ważne są również rozmiary. „Ford” ma pokład lotniczy o powierzchni 20234 m2, jest dłuższy od Nimitzów (337 m w porównaniu do 332,8 m) i szerszy zarówno na pokładzie lotniczym (78 m w porównaniu do 76,8 m) jak i na wysokości linii wodnej (41 m w porównaniu do 40,8 m). Wyporność w obu typach okrętów szacuje się podobnie – na około 100 000 ton.

Takie rozmiary pokładu lotniczego pozwoliły na zwiększenie powierzchni parkingowej i zorganizowanie osiemnastu oddzielnych stanowisk do tankowania i uzbrajania samolotów.

System hamowania samolotów AAG

Zupełną nowością na lotniskowcu jest turbo-elektryczny system hamowania na pokładzie lotniczym AAG (Advanced Arresting Gear). Ma on pomagać w „odzyskiwaniu” obecnych i przyszłych samolotów pokładowych, jest lżejszy i prostszy w obsłudze od starszego systemu oraz ma wprowadzone specjalne oprogramowanie kontrolne.

Umowa na opracowanie i rozwój AAG została podpisana z koncernem General Atomics. Zastosował on m.in. silnik elektromagnetyczny, który steruje linami hamującymi, zmniejsza ich maksymalne naprężenie i zmniejsza obciążenia szczytowe na haku oraz kadłubie statku powietrznego.

Jest to duży postęp w porównaniu do tradycyjnego rozwiązania z wielkimi, hydraulicznymi siłownikami umieszczonymi tuż pod pokładem lotniczym. Siłowniki te trzeba było „ręcznie” ustawiać, za każdym razem biorąc pod uwagę masę lądującego samolotu.

Ograniczone o 4 miliardy dolarów koszty eksploatacji lotniskowca

Efektem wszystkich zmian jakie wprowadzono na lotniskowcach typu Ford mają być nie tylko zwiększone możliwości bojowe (w porównaniu do Nimitzów), ale również ograniczone koszty eksploatacji. Szacuje się, że w ciągu pięćdziesięcioletniego życia nowego okrętu pozwoli to zaoszczędzić nawet ponad 4 miliardy dolarów.

Planuje się to uzyskać jednocześnie poprzez wprowadzenie nowych rozwiązań technicznych i organizacyjnych. Przykładowo, o ile na lotniskowcach typu Nimitz załoga okrętu i obsada grupy lotniczej może nawet liczyć 5680 osób (3200+2480), o tyle w przypadku okrętów typu Ford, dzięki przede wszystkim szeroko pojętej automatyzacji, załoga ma być mniejsza o około 700 osób, a grupa lotnicza nawet o 400 osób (licząc w sumie 4539 ludzi). O tym jak to jest ważne, może świadczyć fakt, że na lotniskowcu będzie się wydawało w sumie 15 000 posiłków dziennie oraz produkowało każdego dnia 1 514 200 litrów słodkiej wody.

Oszczędności planuje się również osiągnąć dzięki uproszczeniu konstrukcji. Amerykanie już obliczyli, że ograniczono np. o ponad 1/3 liczbę zaworów, wyeliminowano 70 przepustów słonej wody, zmniejszono z czterech do trzech liczbę wind lotniczych oraz z trzech do dwóch liczbę hangarów. Ulepszono klimatyzację na całym okręcie, zapewniając niższy poziom wilgotności i zabrudzenia i zmniejszając do minimum miejsca, gdzie prace muszą być prowadzone w podwyższonej temperaturze. Optymalne warunki temperaturowe urządzeń przekładają się od razu na ich większą niezawodność.

Na lotniskowcu zastosowano dodatkowo elektryczne podgrzewacze wody słodkiej, odchodząc od odgrzewania parą wodną. Wyeliminowano w ten sposób całą sieć rurociągów, która wcześniej pokrywała lotniskowce i zmniejszono koszty konserwacji.

Zadbano nawet o oświetlenie. Zastąpiono np. żarówki występujące w latarniach źródłami światła LED. Pozwoliło to wielokrotnie wydłużyć czas eksploatacji oświetlenia zewnętrznego (na lotniskowcach Nimitz żarówki w latarniach trzeba wymieniać co około 100 godzin), jak również ograniczyć zapotrzebowanie na energię elektryczną. Takie same zmiany wprowadzono wewnątrz lotniskowca. Zastąpiono m.in. tradycyjne żarówki T-12 żarówkami T-8 – bardziej energooszczędnymi i o dwukrotnie większej żywotności. O skali oszczędności może świadczyć fakt, że na lotniskowcu wykorzystuje się nawet 44 000 punktów świetlnych.

Dużym osiągnięciem z punktu widzenia ekonomiznego jest wydłużenie do dwunastu lat okresu, po jakim lotniskowiec będzie musiał zostać postawiony do remontu na suchym doku.

Dwupasmowy radar obserwacyjny DRB i system naprowadzania

Bardzo ważną zmianą wprowadzoną na lotniskowcu USS „Gerald R. Ford” jest radar DBR (Dual Band Radar), który wykorzystuje osiem nieruchomych anten ścianowych rozmieszczonych na ścianach nadbudówki. Dzięki temu istnieje możliwość dookólnego przeszukiwania przestrzeni tylko z wykorzystaniem elektronicznego sterowania wiązką antenową.

Jest to więc rozwiązanie podobne do tego, jakie wykorzystuje się na niszczycielach i krążownikach AEGIS z tą różnicą, że na lotniskowcu (podobnie jak na niszczycielach typu Zumwalt) zastosowano radar pracujący w dwóch pasmach:

  • w paśmie S – z większą anteną – dla obserwacji dalekiego zasięgu AN/SPY-4 (oznaczany również jako VSR - Volume Surveillance Radar)
  • i w paśmie X dla potrzeb radaru wielofunkcyjnego AN/SPY-3 (pozwalającego m.in. na podświetlanie celu dla rakiet przeciwlotniczych ESSM i SM-2).

Zwiększa to odporność na zakłócenia radioelektroniczne, minimalizuje wpływ zakłóceń atmosferycznych i poprawia niezawodność systemu. Ta niezawodność jest tym większa, że producent radaru – koncern Raytheon - zastosował aktywne anteny ścianowe klasy APAR (Active Phased Array Radar) składające się z wielu identycznych modułów nadawczo-odbiorczych. Dzięki takiej konstrukcji anten Amerykanie uzyskali dodatkowo możliwość zmniejszenia rozmiarów i zwiększenia wysokości „wyspy”.

Wszystko to ma wspomóc działanie lotnictwa pokładowego, które ma liczyć ponad 75 statków powietrznych. Mają to być przede wszystkim dwa dywizjony po dziesięć-dwanaście samolotów wielozadaniowych F-35C JSF (joint-strike-fighter), dwa dywizjony po dziesięć-dwanaście samolotów wielozadaniowych F/A-18E/F Super Hornet, cztery samoloty nadzoru radiolokacyjnego i wczesnego ostrzegania E-2D Hawkeye, pięć samolotów walki elektronicznej EA-18G Growler, dwa samoloty transportowe C-2 Greyhound (które mają być w przyszłości zastąpione przez pionowzloty V-22 Osprey), osiem śmigłowców MH-60S oraz drony (np. MQ-25 Stingray).

Lewoburtowa, jedna z dwóch wyrzutni rakiet przeciwlotniczych bardzo krótkiego zasięgu RAM na lotniskowcu USS „Gerald R. Ford”. Bliżej dziobu na tej samej burcie widoczne jedno z czterech stanowisk karabinu maszynowego Browning M2 kalibru 12,7 mm. Fot. US Navy

Nowy radar ma pracować nie tylko na potrzeby grupy lotniczej, ale również dla systemu przeciwlotniczego okrętu. W jego skład wchodzą dwie wyrzutnie po osiem rakiet przeciwlotniczych krótkiego zasięgi ESSM (Evolved Sea Sparrow Missile), dwa zestawy rakietowe bardzo krótkiego zasięgu RAM (Rolling Airframe Missile) oraz cztery wielolufowe zestawy artyleryjskie kalibru 20 mm Mk-15 Phalanx CIWS (Close-In Weapon System). Wszystko to uzupełniają cztery karabiny maszynowe Browning M2 kalibru 12,7 mm do zwalczania zagrożeń asymetrycznych.

Prawoburtowa wyrzutnia rakiet przeciwlotniczych ESSM i stojący przed nią zestaw artyleryjski Mk-15 Phalanx. Fot. US Navy

Na maszcie wykonanym z kompozytów znajduje się jeszcze skierowany ku rufie, radiolokacyjny system precyzyjnego podejścia i lądowania JPALS (Joint Precision Approach and Landing System), którego działanie opiera się przede wszystkim na lokalnie zarządzanym systemie GPS.

System ten został już sprawdzony z udziałem samolotu F-18 Super Hornet, który latał nawet w odległości około 150 m. od okrętu. Jest to rozwiązanie podobne do tego, jakie zastosowano na lotniskowcach typu Nimitz, z tym że na USS „Gerald R. Ford” uwzględniono zmianę w lokalizacji „wyspy” na pokładzie lotniczym.

System precyzyjnego lądowania JPALS. Fot. John Whalen/HII

Problemy

Lotniskowiec USS „Gerald R. Ford” może rzeczywiście zwiększyć możliwości US Navy, ale jednocześnie może też Amerykanów niemile zaskoczyć. Ten kosztowny okręt ma bowiem rozwiązania, które sprawdzały się w warunkach laboratoryjnych i polowych, ale nie wiadomo jak będą się zachowywały na morzu, obsługiwane przez użytkowników, a nie twórców i inżynierów.

Szczególny niepokój wzbudzają katapulty elektromagnetyczne i system hamowania samolotów. Wszyscy bowiem pamiętają, że jeszcze w 2013 EMALS zabudowany na lądzie zawiódł 201 razy na 1967 próbnych startów, co stanowiło aż 10%. Przeciwnicy tego rozwiązania twierdzą, że ten poziom niepowodzeń może być większy podczas działań na morzu, gdy dojdą jeszcze złe warunki atmosferyczne oraz czynnik ludzki. Raport opracowany w 2015 r. wprost stwierdzał, że EMALS stanowi bardzo niepewny elementem lotniskowca.

Podobne trudności może sprawić system hamowania AAG, który podczas pierwszych 71 prób zawiódł aż 9 razy. Później udało się zejść do poziomu: „jedna awaria na 20 lądowań”, co było wynikiem 250 razy gorszym niż założono na początku.

Zupełnie inne problemy dotyczą radaru dwupasmowego DBR. Rozwiązanie to okazało się bowiem tak kosztowne, że być może zostanie zastosowane jedynie na pierwszym okręcie w serii - USS „Gerald R. Ford”. DBR stał się tak kosztowny przede wszystkim z powodu ograniczanych planów okrętowych. Radar ten był bowiem opracowywany w pierwszej kolejności dla niszczycieli typu Zumwalt (DDG-1000). Amerykańska marynarka wojenna planowała zbudować w sumie 27 takich okrętów ale ostatecznie zamówiono jedynie trzy.

To dlatego zadecydowano, że na kolejnych lotniskowcach będzie montowana jedynie prostsza i tańsza stacja radiolokacyjna EASR (Enterprise Air Surveillance Radar). Według amerykańskiej marynarki wojennej jej zastosowanie może przynieść nawet 180 milionów oszczędności.

Początkowo planowano ją zastosować dopiero na trzecim lotniskowcu („Entreprise” CNV-80), który ma być wprowadzony do linii w 2027 r. oraz śmigłowcowcu desantowym LHA-8. Postępy prac nad radarem EASR są jednak na tyle duże, że być może otrzyma go również druga jednostka typu Ford – „John F. Kennedy” (CVN-79), która ma być wprowadzona do US Navy w 2025 r. Zmniejszenie ceny będzie możliwe tym bardziej, że ma być to wspólna stacja radiolokacyjna dla kilku klas okrętów amerykańskich. Dodatkowo EASR ma już niedługo zastąpić wykorzystywane na lotniskowcach typu Nimitz przestarzałe radary AN/SPS-48 i AN-SPS-49.

Jak potoczą się przyszłe losy rozwiązań zastosowanych na USS „Gerald R. Ford” przekonamy się jednak dopiero tak naprawdę za dwa lata – po zakończeniu wszystkich testów i prób morskich.

Reklama

Rok dronów, po co Apache, Ukraina i Syria - Defence24Week 104

Komentarze (39)

  1. Admi Rał

    Lubię czytać komentarze specjalistów od lotniskowców atomowych, a szczególnie lotniskowców najnowszych generacji. Tylko te komentarze są a) rzeczowe, b) fachowe. Wnoszą dużo nowego do komentowanego artykułu.

  2. Dowódca floty nawodnej

    Cokolwiek powiedzieć złego o lotniskowcach USN - to nie ulega wątpliwości, że stanowią one ważny czynnik polityki zagranicznej Stanów. Wielu malkontentów może zaraz zasypać "Forda" i starszych kolegów błotem, ale przyznać trzeba, że jak na niecałe sto lat, to USN osiągnęła poziom "mega", a może i "tera" , a innym dłuugo jeszcze przyjdzie popracować nad tym, aby choćby pomyśleć o pomyśle na próbę dorównania Wujkowi Samowi, hi, hi...

  3. KrzysiekS

    Ciekawe wypowiedzi Analityk, anda, Senkju, Bmc3i dziękuję. Flota USA ma na celu dominowanie na szlakach handlowych gdyż większość handlu opiera się o tani transport morski zapewniają to LGU (za co USA stawia warunki). Czy ktoś się w Polsce zastanawia co by się stało gdyby Chiny stworzyły w miarę tani transport lądowy omijający szlaki kontrolowane przez USA (kto by dawał pieniądze na drogie LGU).

    1. Polanski

      Wszyscy, tak długo jak długo transport morski będzie tańszy niż lądowy.

    2. Davien

      A jak wg ciebie Chiny będą transportowały towary na swój najwiekszy rynek czyli USA. To co proponujesz działałoby wyłacznie w rejonie Azji i częściowo Europy, a wszedzie indziej musiałbys dotrzeć i tak statkiem. Dodatkowo policz sobie ile musiałbyś wysłać ciężarówek jako ekwiwalent tylko jednego kontenerowca.

    3. mot

      Zgadza sie, transport kolekowy z Chin do EU rozwija sie, "boom times". Ostatnio bezposredni pociag do UK dotarl po 16 dniach ( 45 dni morzem ). "Silk Road" bedzie przyszloscia EU, a z nim koniec budowy wielkich lotniskowcow. Madryd ma juz nawet polaczenie z Chinami. SinoRailways juz teraz oferuje tanie przewozy. Ja przewiduje autostrade kolejowa za 5 lat, a za 10-20 super szybkie transportery ze standartowymi szynami kolejowymi ( Chiny juz inwestuja w to ) . Chengdu (pld-zach Chiny) bedzie stolica swiatowego transportu kolejowego.

  4. kizior

    Co jest nie tak z tymi amerykańskimi lotniskowcami? Dlaczego one nie dymią?

  5. Marcin

    Czytam obszerny opis koinstrukcji lotniskowca w Morzu, słowa tam nie ma o napędzie elektrycznym ! Tzn - generator napędzany turbiną parową zasilany parą z reaktora + silnik elektryczny napędzający śrubę . Piszą o ''normalnym'' napędzie parowym czyli turbina parowa i wał napędowy ze śrubą, oczywiście unowocześnionym reaktorze itd. To jaki w końcu napęd ma Ford ???

  6. Podpułkownik Wareda

    Jedynie słowo na marginesie! Czytam na bieżąco, wszelkiego rodzaju ciekawostki, które zamieszczają na forum internauci - w związku z powyższym artykułem, autorstwa Maksymiliana Dury. Dlaczego użyłem określenia: "ciekawostki"? Ano dlatego, że może nie wszyscy, ale w zdecydowanej większości - na temat lotniskowców oraz ich znaczenia i wykorzystania w linii - wypowiadają się nieprofesjonaliści, którzy nie mają specjalistycznej wiedzy dot. współczesnych flot świata. Co absolutnie nie znaczy, że nie mogą zamieszczać swych uwag na portalu militarnym. Wręcz przeciwnie, mogą! Głosów w dyskusji - nigdy za wiele. Oczywiście różnie można potraktować te komentarze, ale najbardziej istotne jest to, że artykuł wywołał duży oddźwięk wśród forumowiczów. Ostatecznie chodzi o to, aby treść tzw. "wstępniaka", zainicjowała dyskusję na forum! I słusznie. Jest fizyczną niemożliwością, odniesienie się do wszystkich komentarzy. Dlatego ograniczę się jedynie do jednego komentarza, a właściwie do jego niewielkiego, ale jednoznacznego stwierdzenia. Otóż, w dniu wczorajszym - internauta o nicku "Senkju" - w swym obszernym komentarzu, zawarł myśl, na którą zwróciłem szczególną uwagę, cyt.: (...). "Dzisiaj na morzach i oceanach, rosyjskie możliwości skutecznego ataku na lotniskowiec [w domyśle - amerykański!], POZOSTAJĄ TYLKO W SFERZE TEORII I MARZEŃ WYJĄTKOWYCH PROROSYJSKICH OPTYMISTÓW (podkreśl. moje)". (...). No cóż, nie mam pojęcia, na ile forumowicz o nicku "Senkju", zakłada możliwość (przynajmniej teoretycznie!) - bezpośredniej konfrontacji militarnej z użyciem broni jądrowej, pomiędzy Rosją, a NATO - a de facto - między Rosją a USA? Dla porządku należy dodać, że "Senkju" nie jest jedyny, który wierzy i pisze o możliwości takiej konfrontacji. Tego rodzaju: niepoprawnych marzycieli, miłośników teorii spiskowych i zjawisk paranormalnych oraz członków rzeczywistych Stowarzyszenia Zbieraczy Kitu, jest zdecydowanie więcej, nie tylko na forum D24! Także po stronie rosyjskiej, przez wiele powojennych lat, ujawniali się na różnych forach dyskusyjnych niepoprawni optymiści, którzy autentycznie wierzyli, że można wygrać wojnę jądrową z USA! Dzięki Bogu, po obu stronach Atlantyku, marzyciele i optymiści - w tym także czynniki rządzące - chyba(?) już dawno zrozumieli naiwność takiego myślenia. Dzięki Bogu! Ze swej strony pragnę przypomnieć, że na forum D24 wielokrotnie pisałem i apelowałem do różnego rodzaju optymistów, aby wyrzucili najlepiej na śmietnik jakiekolwiek przewidywania, założenia oraz niezdrowe kalkulacje - dot. ewentualnej możliwości, bezpośredniej konfrontacji zbrojnej z użyciem broni jądrowej, pomiędzy Rosją a USA, przynajmniej w dającym się przewidzieć okresie. Pomijając już wszystko, ale należy pamiętać o rzeczy podstawowej, a mianowicie: oba mocarstwa atomowe mają pełną świadomość (w przeciwieństwie do wielu hurraoptymistów!), że żadna ze stron, nie byłaby w stanie wygrać bezpośredniej konfrontacji jądrowej. Ponadto jest bardzo prawdopodobne, że globalny konflikt z użyciem broni jądrowej, spowoduje zagładę naszej cywilizacji, przynajmniej w obecnym kształcie! Jestem świadomy, że moje apele nie trafiały do przekonania - bardzo wielu forumowiczów. No trudno, pomimo tego - zdania nie zmieniłem! Nadal przestrzegam tych, którzy wierzą w możliwość wygrania globalnej wojny jądrowej przez jedną ze stron. Otóż nic takiego się nie zdarzy: albo nie dojdzie do światowego kataklizmu w wyniku konfliktu jądrowego, albo szlag trafi WSZYSTKICH! Cudów nie ma i nie będzie! PS. Korzystając z okazji, chciałbym uzmysłowić forumowiczowi o nicku "Senkju" i wszystkim myślącym podobnie, że jedna bomba atomowa lub jeden pocisk z głowicą jądrową, jest w stanie zniszczyć największy nawet lotniskowiec! I nie potrzeba do tego żadnych elementów dodatkowych, ani jakichkolwiek "wyjątkowych prorosyjskich optymistów", z którymi nie mam nic wspólnego. Nie ma z tym również nic zbieżnego fakt, że aktualnie Rosja posiada jedynie jeden lotniskowiec, który rzeczywiście - jak go określił <Senkju> - "dymi jak parowóz"! Pozostają jedynie szczegóły techniczne, na temat których, niech wypowiadają się właściwi specjaliści.

    1. Senkju

      Panie pułkowniku Wareda. Po pierwsze nigdy w żadnym moim komentarzu nie sugeruje, że jest możliwa wojna jądrowa pomiędzy USA i Rosją choć ludzi nieodpowiedzialnych nie brakuje po obu stronach. Jakby pan uważniej czytał moje komentarze z łatwością by Pan doszedł do tego wniosku. Wprost przeciwnie panie Wareda, w drugim moim komentarzu w odpowiedzi na wpis internauty "anda" który własnie sugeruje atak jądrowy Rosji na LGU i dlatego dość wyraźnie mu odpowiadam, że jest to niemożliwe ponieważ riposta USA byłaby mordercza i dla nikogo nieopłacalna. Dlatego panie Wareda czytanie postów wybiórczo a potem komentowanie i zarzucanie komuś niemal podżeganie do wojny atomowej nie licuje podpułkownikowi.

    2. nikt ważny

      Z mojej strony: Dziękuję.

    3. Davien

      Panie Wareda jeżeli doszłoby do ataku jądrowego na lotniskowiec to naprawde to czy jedna rakieta zniszczy go czy nie nie ma żadnego znaczenia w obliczu rozpoczętej właśnie wojny jądrowej między Rosja a USA. Także nie wiem co cytat który Pan zamieścił ma wspólnego z jądrowym atakiem na lotniskowiec bo nic tam nawet w przyblizeniu tego nie sugeruje . Może warto naprawdę najpierw przeczytac to co się komentuje.

  7. gerald

    a jak długo będą wytrzymywać baterie? Obecne lotniskowce z łatwością poradzą sobie ze skutkami ataku elektromagnetycznego (i ze strony przeciwnika, i ze strony natury) i nadal będą wysyłać samoloty w powietrze, nowe lotniskowce mogą mieć z tym olbrzymie kłopoty, nie od dziś wiadomo, że akumulatory mają bardzo duże kłopoty z przetrwaniem ataku elektromagnetycznego. Dodatkowo obecne lotniskowce muszą zawijać do portów po paliwo i jedzenie, nowym lotniskowcom może dojść obowiązek co rocznej wymiany akumulatorów. Jeśli tak będzie to to na pewno nie przyniesie oszczędności

  8. KrzysiekS

    Pragnę pozdrowić wszystkich moich prześmiewców. Były już w Historii superpancerniki, superczłgi, Linia Maginot i nie miały takiego wpływu na wojnę jak zakładali ich twórcy. Lotniskowce to cholernie drogie duże cele które też można zniszczyć i tyle.

    1. Bunio

      Były też w historii duże i drogie obiekty, które rozstrzygały o wojnach na korzyść posiadających je w większej liczbie i umiejętnie używających. Na przykład... lotniskowce w wojnie o Pacyfik. Poza tym, niezależnie od tego jak sprawdziłyby się w konflikcie pełnoskalowym, lotniskowiec to aktualnie niezbędny element "projekcji siły" przez USA na świecie.

    2. gts

      Czyli Bitwa o Midway w ktorej kluczowa role odegraly lotniskowce to co to bylo? Oprocz typowego zadania bojowego, lotniskowce maja jedno wazne zadanie - to projekcja sily na dany konkretny region. Przeciez jakies panstwo w imie zmych kontaktow z silniejszym sasiadem moze nie wyrazic zgodzy na wizyte sil amerykanskich, ale nie tylko. Patrz przypadek Turcii ktora grozila zamknieciem bazy NATO... w takim wypadku lotniakowce stojace sobie na wodach miedzynarodowych sa tak naprawde ruchoma baza NATO. Owszem drozej, niebezpieczniej, ale mobilnie. Mozesz kogos skutecznie zablokowac, albo zablokowac jakis szlak morski, kanal czy ciesnine beda daleko od domu... moze w przypadku broni hipersonicznej bedzie co raz trudniej bronic i uzasadniac istnienie takiej olywajacej bazy, ale bez lotniskowocow USA nie byloby potega. Byliby jak Rosja dzisiaj moga sobie projektowa c swoja sile w poblizu wlasnych granic i u "sojusznikow". Oczywiscie bardzo sprzyja im terytorium z wyjsciem na wszystkie strony swiata, ale w gdyby zajmowali miejsce USA byliby tylko lokalnym watazka. Zgrupowania lotniskowcow nie sa moze forma skuteczna do ataku na Rosje, ale sa wyjatkowo skuteczne gdy trzeba spacyfikowac jakichs pomylencow, obcinaczy glow itp. Niezaleznosc jaka maja przez to Amerykanie, jest nieosiagalna dla innych krajow. 11 lotniskowcow to tez nie jest w kij dmuchal, dzis dzieki technice sa bezpieczne przed takimi krajami jak Korea Pln, a Rosja czy Chiny raczej nie beda na nie napadac.

    3. nikt ważny

      Prześmiewcami proszę się nie zajmować. Szkoda czasu. Widzę jeden problem w komentarzach @gts i @Bunio. Obaj żyją historią (podobnie do wielu "specjalistów" od analiz). Dla pełni informacji proszę wyjść od faktu że mamy XXI wiek a w informacji publicznej porusza się tylko wątki monumentalne bo przemawiają do wyobraźni, a mało co mówi się o tym co wykorzystuje poziom technologiczny dnia dzisiejszego, jest niewielkie, często niewidoczne i dużo bardziej niebezpieczne. Zniszczeni w wielkiej atomowej pożodze świata nie jest na rękę nikomu. Lotniskowce to ruchome bazy lotnicze do wsparcia i/lub uderzeń konwencjonalnych na słabszych. Zgadza się że są w pierwszej kolejności wielkimi celami. Teoretyzując (albo raczej fantazjując) w przypadku "symetrycznego" konfliktu będą to najniebezpieczniejsze miejsca, bo dla sił "symetrycznych" ukrycie przed przeciwnikiem czegoś tak dużego i będącego źródłem wszelakich emisji, jest właściwie niemożliwe. Dla sił "symetrycznych" historyczne już znane taktyki i strategie można między bajki włożyć bo współczesne rakiety mogące korygować swój lot nie powinny mieć problemu z neutralizacją czegoś tak dużego zwłaszcza kiedy wyposażone będą w głowicę nuklearną. Wtedy nie trzeba nawet celować w obiekt ale dużo praktyczniej jest celować obok i tak by eksplozja zaszła pod wodą. Polecam wszystkim odszukać w archiwach informację publiczną o testach, np. o operacji CrossRoads. A to w odległej już historii. W XXI wieku Ładunki, rakiety, torpedy, rozpoznanie, wszystko jest doskonalsze. Dzisiaj nie trzeba lecieć bombowcem nad cel. Dzisiaj w realnych warunkach mnogość środków i duża saturacja, pozwala dokonać ataku ze znacznej odległości: pociski manewrujące, rakiety, rakietotorpedy. Synchronizując środki można w zespolonym ataku użyć SLBM wyposażonego w kilka głowic. Nie tylko lotniskowiec ale cała grupa wtedy nie ma szans. W XXI wieku łatwiej zniszczyć cokolwiek niż to coś obronić. W publicznym obiegu niestety pokutuje dużo mitów historycznych o różnych rodzajach uzbrojenia, taktykach czy strategiach i tak niestety będzie bo póki co czas ostatniego zatopienia lotniskowca w warunkach wojennych to coś około roku 45 w zeszłym wieku więc praktycznych doświadczeń nikt nie posiada. Nakładając jednak filtr XXI wieku na wyniki przeprowadzonym w historii testów możemy sobie wyobrazić że konflikt symetryczny szybko przerodził by się w precyzyjne uderzenia o dużej saturacji z użyciem ładunków jądrowych i jeszcze szybciej wygasłby bo ludzie na górze głupi nie są (choć często ideologicznie upośledzeni) i nawet jeśli na chwilę zapomną o tym że wojna "symetryczna" to ruina wszystkiego (choćby dlatego że wszystkie wydumane prawa ekonomi można wyrzucić do kosza), to przyjdzie opamiętanie po pierwszym milionie ofiar i utracie większości tego co przyczynia się do bycia tzw. "mocarstwem". Można więc przyjąć że lotniskowce i okręty rakietowe będą na liście pierwszych celów a nie jakieś tam miasta choćby największe, i jako jedne z pierwszych zalegną na dnie, co jednocześnie spowoduje że cała koncepcja wojny powietrzno morskiej rozsypie się jak domek z kart.

  9. KrzysiekS

    To jak może być złudna siła lotniskowców pokazuje fakt ćwiczeń chyba w 2007 cytuję: "Gotland, dowodzony przez komandora porucznika Friedrika Lindena.Był w stanie zmylić poszukujące go zespoły lotniczo-morskie Amerykanów i z bardzo małej odległości odpalić 4 ciężkie torpedy kalibru 533 mm w kierunku atomowego lotniskowca typu Nimitz,co równałoby się jego zatopieniu."

    1. Analityk

      Zdarzenie że szwedzkim Gotlandem miało miejsce na płytkich wodach terytorialnych co nie jest bez znaczenia. Faktycznie jedyną bronią która potrafi poważnie zagrozić LGU, są okręty podwodne szczególnie na płytkich wodach przybrzeżnych o zróżnicowanych warstwach zasolenia jak to miało miejsce na owych ćwiczeniach ze szwedzkim Gotlandem o konwencjonalnym napędzie- a i to jedynie przy dużej dozie szczęścia, jeśli OP ma fuksa i przypadkiem znajdzie się na korzystnej pozycji do zaatakowania LGU -co w zasadzie jest wykonalne tylko jeśli LGU po prostu na niego wjedzie. W innej sytuacji musiałby ją ścigać, poruszając się z dużą prędkością robiąc masę hałasu. To tylko na ćwiczeniach słyszymy o tym jak to cudze okręty "zatopiły" amerykański lotniskowiec -w dużej mierze dlatego że na ćwiczeniach zwykle się daje podwodniakom fory i ustawia na pozycji wyjściowej korzystnej do ataku. W realnych działaniach wyglądałoby to inaczej. Warto zwrócić uwagę że LGU to co najmniej kilka okrętów eskorty i co najmniej kilkanaście helikopterów ZOP, zasieki stworzone przez minotorpedy Mark 60 Captor wokół LGU w odległości uniemożliwiającej użycie uzbrojenia -ominięcie więc sił przeciwpodwodnych nie jest wcale takie łatwe. W każdym razie US Navy wprowadzając LCS-y do działań przybrzeżnych zdaje się, że wyciągnęła wnioski z tych ćwiczeń chociaż w normalnych działaniach wojennych LGU nie działa na płytkich wodach przybrzeżnych.

    2. Bmc3i

      Czter torpedy kalibru 533 mm abdolutnie nie sa w stanie zatopic okretu tej wielkosci, chyba ze przez nieszczesliwy zbieg okolicznosci. Podczas wojny na Pacyfiku, znacznie mniejszych okretów nie dawslo sie zatopic 4 torpedami. Na dodatek Gotland zostal dowieziony na miejsce cwiczen - w wsrunkach bojowych sam musislby tam doplynac i odnalezc okret. Poddany przeciwdzialaniu przeciwnika, z zaloga wiedzaca ze w kazdej chwili moze stracic zycie, co zalodze Gotlanda nie grozilo.

  10. Abott

    EMP ,Niekonieczne ATOMOWE I pływające muzeum?

  11. lk5

    Chyba najlepszy artykuł na D24 jaki czytałem. Nie znalazłem nawet jednego błędu ort/gram (tylko jedna literówka) jakich pełno w tym serwisie (o merytorycznych wstyd pisać). Ponadto po raz pierwszy ze zdziwieniem czytam, że ktoś zauważył, że LED nie jest żarówką!?! "Zastąpiono np. żarówki występujące w latarniach źródłami światła LED." No tak, ale Pan kmdr. Dura jest zawodowcem. I tak chapeaus ba. Dziękuję.

  12. Sebulba

    I jeszcze co autor miał na myśli stosują cudzysłów w tytule: "najnowocześniejszego"? W sensie, że niby nie jest najnowocześniejszy? To który jest bardziej nowoczesny? Czy raczej to tylko niezrozumienie zasad stosowania cudzysłowów.

    1. Dog

      Może chodzi o to, że jest to ewolucyjny projekt, a nie rewolucyjny i większość zastosowanych elementów jest od dawna znana i używana w różnych miejscach, ale do tej pory nie zastosowana jako jeden system. Sama skorupa to rozwinięcie pływających Nimitzów.

  13. KrzysiekS

    Podstawowym atutem lotniskowców jest działanie poza zasięgiem wroga (dlatego nikt nie myśli o wpłynięciu lotniskowca na Bałtyk). Jeżeli lotniskowiec znajdzie się w zasięgu nowoczesnych broni A2/AD traci cały swój atut. Dlatego Chiny budują sztuczne wyspy żeby ograniczyć zasięg działania lotniskowców USA. Nie na darmo nazwali swoją nową rakietę "zabójcą lotniskowców".

    1. Gollnow

      Krzysiu ,cosik sie Tobie pomerdalo , Chiny buduja wyspy w zamian za lotniskowce , a przy okazji probuja wmowic spolecznosci miedzynarodowej ze sa to wyspy czy moze wysepki naturalne wziete pod opieke Chin , te wyspy maja sens tylko i wylacznie jesli chod\zzi o kontrole akwenu morza polud. Chinskiego i kontroli cargo transportowanego przez tamtejszy akwen, przecierz amerykanie maja tam dwa niezatapialne lotniskowce jeden to Korea poludniowa zas drugi to Japonia , pozdrawiam

  14. KrzysiekS

    Rozwój rakiet hipersonicznych zmienia układ sił ten kto tego nie widzi w nowej wojnie wyjdzie na głupca.

    1. tomek

      niektórym te rakiety hipersoniczne śnią się po nocach, KrzysiekS widzi je nawet za dnia. Są na śniadanie, są na obiad, są w piwnicy i na strychu. Strach wziąć kąpiel bo i w prysznicu są. Dzięki temu taki lotniskowiec jest kompletnie nieopłacalny, USA o tym nie wiedzą, zatem nasz "główny specjalista" od rakiet hipersonicznych - Krzysiek S unaocznił im ten problem. Jak dobrze że mamy takich specjalistów. Dlatego nasza armia nie ma ani okrętów ani czołgów ani żadnej obrony plot....wiadomo przed rakietą hipersoniczną nie ma ucieczki.!

    2. Kowal

      Nic nie zmienia. Pojedyncze uzbrojenie nie wygra wojny, jeśli cały system wokół jest lekko mówiąc przestarzały.

    3. Davien

      Krzysiek, 3M22 rozwija do 8Ma, ICBM, które jest w stanie zwalczać SM-3/6 rozwijają 22-24Ma więc nie będzie to problem. Juz stare Ch-22MA rozwijały 5Ma a ich zwalczanie nie jest zadnym wyzwaniem obecnie.

  15. Obywatel RP

    Największe wzrosty i spadki w wydatkach na zbrojenia: http://247wallst.com/special-report/2017/04/23/countries-with-the-fastest-growing-and-shrinking-militaries-2/

  16. Gall Anonim

    Ciekawe, czy dało by się zbudować elektromagnetyczny odpowiednik wyrzutni Mk 41 VLS i czy takie rozwiązanie byłoby lepsze niż obecnie stosowane?

  17. Jan

    nie mają turbin parowych zasilanych parą z reaktorów to jaki mają napęd??? co to jest ''okręt całkowicie elektryczny''???

    1. Gall Anonim

      Zamiast archaicznego rozwiązania, gdzie para napędza turbiny, a te z kolei poprzez przekładnie i wały obracają śruby napędowe, to tutaj energia elektryczna uzyskiwana w reaktorze jądrowym zasila silniki elektryczne, które "kręcą" śrubami.

  18. elektryk

    "Zastąpiono m.in. tradycyjne żarówki T-12 żarówkami T-8 – bardziej energooszczędnymi i o dwukrotnie większej żywotności." Po polsku, chodzi o to, że grube świetlówki zastąpiono cienkimi (rura 1 cal, elektrody typu G13, 2 generacja, rok wprowadzenia 1980).

    1. Marek

      A skąd wiesz, że nie zastosowano ledowych T-8?

  19. Miź

    KrzysiekS, okazuje się, jest z epoki DISCO gdzie wszystko był supersonic...

  20. Rupert

    "Windy dla uzbrojenia na „Fordzie” korzystają z ruchomych pól elektromagnetycznych zamiast okablowania, co pozwala m.in. na wykorzystywaniu elementów wind do zamykania poszczególnych magazynów." - Pan Maksymilian to chyba w ogóle nie ma pojęcia o czym pisze?

    1. Stefan

      100% nie ale brzmi fajne... a wystarczyło: zamiast podniśników linowych...

  21. Zatopione_Marzenia

    W XXI wieku na morzu są tylko dwa typy jednostek: cele i okręty podwodne.

  22. qqqq

    Nikt na świecie nie jest w stanie wyprodukować czegoś porównywalnego. Wysyłanie ponad 160 maszyn dziennie przyda się gdy do powszechnego użytku wejdzie wytwarzanie dronów na lotniskowcu. Odpowiednie obrabiarki i drukarki 3d, i nagle nawet maksymalnej wydajności (220 startów dziennie) będzie za mało.

    1. jajogłowy

      A skąd materiały na te drony ? Zastanówcie się ludzie zanim zaczniecie bajać.

  23. jb

    "nie wiadomo na co poszly te pieniadze". Rzeczywiscie. Amerykanie pisza, ze wydali 13 miliardow a nasz fachowiec twierdzi, ze 18. Sprawa katapult jeszcze nie zdecydowana, ale widac nad Wisla - tak. Niektorzy piszac takie artykuly nie moga zapomniec o wlasnych dolegliwosciach.

  24. Troll i to wredny

    Za miesiąc Chińczycy ukradną plany tej zabawki i zbudują własny za 100 mln USD ;-))))

    1. Raf

      Sądzę, że na różnych etapach projektowania pracowało tylu specjalistów pochodzących z Chin i Rosji, że te dwa kraje już od dawna mają te plany. Niestety, wielokulturowość jest słabością, a nie siłą.

    2. artemida

      Z recyklingowanego polietylenu i celulozy. Będzie EKO!

  25. artemida

    Problem w tym, że US lotniskowiec nie dymi. Tym dymieniem pokazałby całemu światu potęgę swoich maszyn, tak jak Kuźniecow.

Reklama