Reklama
  • Komentarz
  • Wiadomości

Zwolnienia w PZL-Świdnik. "Potrzebne zamówienia"

Do zakładów WSK PZL-Świdnik S.A. także zawitał kryzys związany ze światowa pandemią. Problemy branży lotniczej na świecie i państwa włoskiego doprowadziły do znacznej redukcji zamówień w zakładach w Polsce, co przełożyło się na redukcje zatrudnienia. Zdaniem związków zawodowych, już wcześniej Świdnik miał borykać się z niewielką liczbą zamówień krajowych.

Hala produkcyjna PZL-Świdnik. Zdjęcie pogladowe. Fot. Maciej Szopa/Defence24
Hala produkcyjna PZL-Świdnik. Zdjęcie pogladowe. Fot. Maciej Szopa/Defence24

Obecnie WSK PZL-Świdnik zatrudnia około 3 tysiące osób a dzięki jego istnieniu pracę ma 10 tys. kolejnych, w firmach będących poddostawcami dla tego zakładu. Jak pisze szef Związku Zawodowego Inżynierów i Techników PZL-Świdnik S.A. Piotr Sadowski, w piśmie do którego dotarł Defence24, obecnie „praktycznie wszystkie zamówienia zostały obniżone o średnio 50% za wyjątkiem programu AW101. Dodatkowo MON celowo nie odbiera zmodernizowanego śmigłowca a wszelkie negocjacje zmian w kontraktach na remonty przeciąga w czasie co powoduje, że nie otrzymujemy należnych nam środków finansowych”.

Jak widać przewodniczący związku za trudną sytuację firmy obwinia nie tylko obecną sytuację na świecie, ale także polskie władze, które - jak powiedział portalowi LSW24.pl – nie złożyły w ciągu ostatnich pięciu lat żadnych „istotnych” zamówień w Świdniku. Wyjątkiem był ubiegły rok kiedy PZL-Świdnik otrzymał kontrakt o wartości 99,5 mln PLN na modernizację czterech maszyn W-3 Sokół do standardu z cyfrowym system kontroli silników (FADEC) i w wersji poszukiwawczo-ratowniczej. Oprócz tego w kwietniu ub. r. podpisany został kontrakt o wartości 1,65 mld PLN na ciężkie śmigłowce morskie bazowania lądowego AW101, ale Świdnik jest producentem tylko stosunkowo niewielkiej części elementów do tych maszyn.

Tymczasem zakłady liczyły i liczą na zamówienia w postaci chociażby głębokiej modernizacji np. około 30 Sokołów transportowych dla Wojsk Lądowych, w tym przystosowanie ich do przenoszenia kierowanych pocisków przeciwpancernych. Świdnik proponował też m.in. modernizację śmigłowców szkolnych SW-4. Pojawiały się też pomysły tworzenia śmigłowca polsko-ukraińskiego czy remotoryzacji Sokoła za pomocą mocniejszych ukraińskich silników produkowanych przez Motor Sicz. Żaden z tych pomysłów, szumnie popieranych przez polityków, się nie ziścił. Przynajmniej jak na dziś brakuje też konkretów na temat zaproponowanej przez Włochy i „życzliwie” przyjętej przez Warszawę wspólnej budowy śmigłowców bojowych AW249. Sam Sadowski przywołuje też z historii przetarg na śmigłowce wielozadaniowe, w którym Leonardo powinien był jego zdaniem zaoferować NH90, a nie zrobił tego forsując nieprzetestowanego jeszcze wówczas AW149.

Efekt tych wszystkich okoliczności był taki, że PZL-Świdnik żył do tej pory przede wszystkim z produkcji komponentów (głównie struktur i innych elementów kompozytowych) dla innych firm Grupy Leonardo i producentów dla firm trzecich nie należących do Grupy. W ten sposób firma mogła funkcjonować, choć zdaniem przewodniczącego MOZ ZZIT „PZL–Świdnik” S.A. bez polskich zamówień rządowych daleko było od osiągnięcia swojego pełnego potencjału. Sytuacja była też delikatna z innych powodów. Np. włoskie związki zawodowe Leonardo protestowały, że Polacy zabierają im pracę. Jednocześnie, jak podkreśla Piotr Sadowski w międzyczasie firma utraciła zdolności do produkcji własnych wyrobów końcowych.

W sytuacji globalnej pandemii i kryzysu spadek zamówień zagranicznych był nieuchronny (od Leonardo i firm trzecich) i dotyczył średnio 50 proc. produkcji nie dziwi, a dla Świdnika niemal pozbawionego polskiej „nogi” jeśli chodzi o zamówienia – wygląda niezwykle groźnie. W związku z powstałą sytuacją w firmie podjęto najpierw ograniczone działania w postaci wysyłania ludzi na bieżące i zaległe urlopy. Potem zdecydowano się na wprowadzenie przestoju w pracy zakładu, który ma odbyć się w dniach od 27 do 30 kwietnia. Bardzo szybko okazało się, że to nie wystarczy. 17 kwietnia Zarząd Spółki zakomunikował związkom zawodowym decyzję o zwolnieniach. Nie przedłużono umowy z 34 osobami pracującymi na czas określony i rozwiązano umowy z 31 osobami mającymi umowy na czas określony. W tym roku zwolnionych zostanie też łącznie 25 osób, które nabyły już prawa emerytalne, z czego 19 z nich natychmiast. Od 1 maja firma skróci też czas pracy o 20 proc. co będzie szło w parze z obniżeniem o taki sam odsetek pensji pracowniczych (całej załogi włącznie z zarządem). Tak aby można było skorzystać z pomocy zapisanej w ustawie o tarczy antykryzysowej. Decyzja ta dotyczy najbliższych trzech miesięcy z możliwością przedłużenia jej o trzy kolejne.

Co będzie dalej nie wiadomo, bo nikt nie wie jak będzie wyglądała koniunktura na rynku lotniczym. Świdnicki związek zawodowy upatruje ratunku w interwencyjnych działaniach polskich władz. „Nie wiemy jakie dofinansowania w ramach pomocy otrzyma nasze przedsiębiorstwo. Rząd bowiem podjął szereg działań skierowanych do małych i średnich firm. Duże zakłady, takie jak nasza firma, zostały, póki co i w zasadzie, pozostawione same sobie. – ocenia Sadowski w rozmowie z  LSW24.pl. Wygląda więc na to, że świdnickie zakłady potrzebują pomocy, ale być może nie trzeba ratować ich zastrzykami finansowymi a jedynie zastanowić się nad złożeniem w nich zamówień, które i tak były już poważnie rozważane do tej pory, a które jednocześnie przyczynią się do poprawy zdolności Sił Zbrojnych RP do obrony kraju. Chodzi tutaj przede wszystkim o wspomniane modernizacje śmigłowców W-3 Sokół, które jako platformy relatywnie młode mogłyby dzięki temu służyć jeszcze przez co najmniej półtorej dekady. Oczywiście jeżeli byłoby to rozwiązania finansowo opłacalne dla państwa polskiego.

WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama