Reklama

Geopolityka

Znaczenie zamknięcia granicy z Syrią przez Turcję

  • Fot. www.jsw.pl
    Fot. www.jsw.pl

Pracownik tureckiego Ministerstwa Ceł i Handlu powiedział we wtorek agencji Reuters, że od środy 25 lipca wszystkie przejścia graniczne między Turcją a Syrią zostaną zamknięte.


Dzisiaj Minister Ceł i Handlu Hayati Yazici oficjalnie potwierdził, że Turcja zamyka trzy ostatnie, jeszcze otwarte przejścia po stronie tureckiej w Cilvegözü, Oncupinar i Karkamiş, motywując ten krok pogarszającym się poziomem bezpieczeństwa u południowego sąsiada. Jednak jak poinformował rzecznik Wysokiego Komisarza ONZ ds. uchodźców,  który otrzymał zapewnienia ze strony tureckiej, granica zostanie zamknięta tylko dla ruchu komercyjnego, a nie osób opuszczających tereny objęte konfliktem.


Przekraczanie granicy w ostatnim czasie stało się szczególnie niebezpieczne dla kierowców ciężarówek obsługujący handel między obiema nacjami. Właśnie fakt, iż rośnie niebezpieczeństwo dostania się pod ogień którejś z walczących stron, podawany był od początku przez tureckie media jako jedna z głównych przyczyn decyzji władz tureckich.


Po ogłoszeniu tej decyzji, pojawiły się liczne znaki zapytania dotyczące polityki Turcji wobec Syrii, a zwłaszcza wobec uzbrojonej opozycji. Czyżby Turcja odcięła się nagle od rebeliantów, uniemożliwiając im tym samym przekraczanie granicy w jedną czy drugą stronę? Czy Turcja nie zamierza przyjmować więcej uchodźców? Wydawałoby się, że odpowiedź na drugie pytanie będzie pozytywna, zważywszy również na ostatnie zamieszki w obozach dla uchodźców w Turcji, gdzie syryjscy sunnici starli się z uciekającymi z rodzinnego miasta al-Asada Latakii Turkmenami i musiało interweniować nawet wojsko tureckie.


To jednak pozorne dylematy. Zamknięcie oficjalnych przejść granicznych (i to tylko dla ruchu komercyjnego) zmienia nic lub bardzo niewiele w aspekcie strategicznym i politycznym. Trzeba pamiętać, że ogromna większość uchodźców przekracza granicę turecko - syryjską nielegalnymi trasami. Podobnie ma się sprawa z uzbrojonymi grupami idącymi w drugą stronę. To ma zresztą swoje uzasadnienie. Turcja ciągle oficjalnie nie uznaje się za stronę konfliktu w Syrii, mimo licznych raportów o wsparciu logistycznym i szkoleniowym udzielanym przez ten kraj rebeliantom. Przymykając oko na nielegalny ruch transgraniczny, Ankara de facto wspiera opozycję, a zamykając oficjalne przejścia graniczne wysyła sygnał o swojej neutralności dla opinii światowej i o trosce o bezpieczeństwo swoich obywateli.


Bardzo dobrym przykładem takiej polityki Ankary, były niedawne incydenty graniczne - wymiana ognia, zbłąkane pociski artyleryjskie armii syryjskiej trafiające w obozy uchodźców czy wreszcie słynna sprawa zestrzelenia (?) tureckiego samolotu myśliwsko-zwiadowczego. Tureccy politycy nie omieszkali skierować w stronę rządu syryjskiego ostrych słów potępienia za naruszenie integralności terytorialnej ich kraju / agresję wobec nieangażujących się w konflikt żołnierzy tureckich. Jednocześnie, niezależnie od ewentualnych racji moralnych bojowników walczących z al-Asadem, Turcy podsycają konflikt wewnętrzny u sąsiada, czy to przez dostarczanie kupionej za saudyjskie i katarskie pieniądze broni (o czym niedawno wspominała Navi Pillay - Wysoki Komisarz ONZ ds. Praw Człowieka), czy przez udzielanie azylu kierownictwu Syryjskiej Rady Narodowej, przez szkolenie i wsparcie logistyczne i wywiadowcze dla opozycji.


Marcin Toboła

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze

    Reklama