Reklama

Geopolityka

Wrak autokaru zniszczonego przez zamachowca na lotnisku w Burgas - fot. Dano Monkotovic/Flash90

Zamach w Burgas, polski ślad i „gorące” australijskie paszporty

Po roku od zorganizowanego przez Hezbollah zamachu bombowego w bułgarskim Burgas we wspomnianej sprawie pojawił się polski wątek. Jest wysoce prawdopodobne, że terroryści zaopatrywali się dzięki „gorącym” australijskim paszportom w materiały wybuchowe w Polsce. Każe to zupełnie na nowo spojrzeć także na sprawę tzw. więźnia X.


Media o polskim wątku zamachu w Burgas


Jak poinformował dziennikarz śledczy TVN24 – Maciej Duda, bułgarska prokuratura wystąpiła do strony polskiej o pomoc prawną przy badaniu sprawy zamachu w Burgas. Bułgarskim śledczym zależy przede wszystkim na ustaleniu szczegółów dotyczących podróży Meliada Faraha i Hassana El Hajjem Hassana- prawdopodobnych wspólników zamachowca. Obydwaj wyjechali z Warszawy 28 czerwca 2012 roku międzynarodowym pociągiem. Według informacji portalu israelnationalnews.com, powołującego się na źródła w izraelskich służbach, kupili tam detonator do bomby.


O polskim wątku w sprawie zamachu w Burgas poinformował także bułgarski dziennik "Trud". Gazeta oparła swoje doniesienia na źródłach zbliżonych do śledztwa. Według nich dwaj wspólnicy terrorysty przywieźli z Polski najważniejsze elementy bomby: detonator i urządzenie pozwalające na jego zdalne uruchomienie. Zdaniem gazety obaj przebywają teraz w Libanie.


Czytaj także: Hezbollah winny zamachu w Burgas, według bułgarskiego MSW


Bierność polskich służb i australijskie paszporty


Tyle doniesień medialnych. A co najbardziej zwraca uwagę w całej sprawie? Zaskakująca wręcz bierność polskich służb. Cała historia rozgrywała się przecież w czasie poprzedzającym mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Służby pracowały na najwyższych obrotach, na co wskazuje również Raport z działalności ABW za 2012 rok. Sprawdzane były wszystkie sygnały, w tym te od zagranicznych partnerów. Tymczasem system nie zadziałał prawidłowo w odniesieniu do tak istotnych osób jak Meliad Farah i Hassana El Hajjem Hassan.


Czytaj: Raport ABW za 2012 rok – analiza, część I


Być może obydwaj mężczyźni nie byli wcześniej znani żadnej ze służb, ale to mało prawdopodobne. Jest jednak jeszcze jeden element, o którym pisałem kilka miesięcy temu, a który powinien szczególnie uczulić nasze służby graniczne i specjalne. Otóż podejrzani o współudział w zamachu podróżowali posługując się paszportami: australijskim i kanadyjskim. W świecie służb od dłuższego już czasu „modne” jest posługiwanie się tego typu dokumentami. Zresztą pomiędzy Australią a Izraelem odnotowano w ostatnim czasie istotny wzrost napięcia dyplomatycznego, spowodowany właśnie wykorzystywaniem przez izraelskie służby prawdziwych tożsamości obywateli australijskich do akcji o charakterze zbrojnym na terytorium państw trzecich. Teraz okazuje się, że także terroryści postanowili wykorzystać te właśnie ścieżki.


Czytaj: Coraz ciekawiej wokół sprawy Więźnia X. Klasyczne przecieki kontrolowane i zaskakujące oświadczenia. O co toczy się gra?


Polskie służby powinny dysponować i zapewne dysponowały informacjami o „paszportowym trendzie”. Tym większą czujność powinny zachować rejestrując przylot do Warszawy dwóch dżentelmenów o arabsko brzmiących nazwiskach, a posługujących się „gorącymi” paszportami.


Przy okazji realizacji przez polską prokuraturę wniosku o pomoc prawną uzyskamy większą wiedzę na temat sposobu w jaki w tej sprawie zachowały się polskie służby i czy w ogóle się zachowały. Tym bardziej, że z informacji do jakich dotarł Maciej Duda wynika także, że jeden z terrorystów uciekał do Libanu również przez Warszawę. 16 lipca, a więc na dwa dni przed zamachem, Meliad Farah przyleciał do Warszawy z Pragi (numer lotu LO526), a następnie przesiadł się do samolotu lecącego z Warszawy do Bejrutu (LO145). Nie wiadomo natomiast jaką drogę ewakuacji z Bułgarii wybrał drugi z terrorystów.


Zamach w Burgas a sprawa Więźnia X


Sprawa zamachu w Burgas każe też nieco inaczej spojrzeć na opisywaną przez nas wielokrotnie sprawę więźnia X. Skoro bowiem Hezbollah był w stanie wykorzystać tę samą ścieżkę pozyskiwania legalizacyjnych dokumentów australijskich z jakich dotychczas korzystał przede wszystkim Mossad, to pojawia się pytanie o to skąd nagła w tym obszarze skuteczność Hezbollahu.


Zobacz również: Hodowanie tożsamości- sprawa więźnia X


Daleki jestem od formułowania kategorycznych ocen, ale być może aresztowanie
i zagadkowa śmierć więźnia X w izraelskim więzieniu może świadczyć o tym, że był on podwójnym agentem, realizującym czynności także na rzecz Hezbollahu. To tłumaczyłoby z jednej strony ogromną niechęć izraelskich służb do jakiegokolwiek komentowania tej sprawy, a z drugiej niespotykaną (jeżeli chodzi o skalę zdecydowania) reakcję australijskiego MSZ na śmierć ich obywatela. Pytania pozostają bez odpowiedzi, ale sprawa na pewno będzie miała swój ciąg dalszy.


Maciej Sankowski


 
Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze

    Reklama