Reklama

Geopolityka

Wojna śródziemnomorska?

Bezzałogowiec Bayraktar TB2. Fot. ssb.gov.tr
Bezzałogowiec Bayraktar TB2. Fot. ssb.gov.tr

Turecka umowa z Libią, dotycząca wyznaczenia granicy Wyłącznych Stref Ekonomicznych obu krajów na Morzu Śródziemnym, połączona z zapowiedzią wysłania wojsk tureckich do Libii oznacza ogromne zagrożenie destabilizacji całej wschodniej części basenu Morza Śródziemnego oraz wielostronnej wojny zastępczej w Libii. Plany tureckie oznaczają pogwałcenie suwerenności dwóch państw UE tj. Grecji i Cypru i uderzają w interesy całej Europy, a także USA i wielu sojuszników Ameryki, w tym Izraela.

Umowa zawarta 27 listopada między Turcją a Libią jest całkowicie sprzeczna z Konwencją ONZ o prawie morza z 1982 r., ratyfikowaną przez 167 państw. Turcja należy do nielicznych państw, które tej konwencji ani nie podpisały, ani nie ratyfikowały. Libia wprawdzie podpisała, ale nie ratyfikowała. Zgodnie z tą konwencją państwa mające dostęp do morza mogą poza swoimi wodami terytorialnymi (do 12 mil morskich) wyznaczać wyłączne strefy ekonomiczne (EEZ), rozciągające się do 200 km od linii brzegowej. W ich obrębie państwa te mają m.in. suwerenne prawo eksploatacji złóż.

Problem w tym, że odległość od wybrzeża Turcji do najbliższego punktu wybrzeża Libii wynosi ponad 600 km. Ponadto są to tereny znajdujące się pod kontrolą libijskiego parlamentu i popieranej przez niego Libijskiej Armii Narodowej (LNA) gen. Khalifa Haftara walczącej z rządem Fajeza al-Saradża, z którym Turcja podpisała umowę. Wybrzeże libijskie kontrolowane przez trypolitański rząd Saradża oddziela od Turcji aż 1200 km i w dodatku linia łącząca dwa najbliższe punkty przechodzi przez Kretę i inne greckie wyspy. Tymczasem odległość między Cyprem a Grecją (wyspą Rodos) jest mniejsza niż 400 km. Co więcej, odległość między grecką Kretą a wybrzeżem Egiptu oraz Libii również wynosi mniej niż 400 km. Oznacza to, że turecka EEZ nie może sięgać Libii gdyż narusza to suwerenność Grecji, Cypru i Egiptu.

Turcja twierdzi jednak, że EEZ można wyznaczać tylko od linii brzegowej lądu stałego, a nie wysp. Ponadto nie uznaje suwerenności Cypru oraz ignoruje istnienie wysp greckich, które położone są w obrębie wyznaczonej przez Turcję EEZ. Taka interpretacja i praktyka nie ma, oczywiście, żadnego poparcia w prawie międzynarodowym. Ponadto nielegalność libijsko-tureckiej umowy spowodowana jest też brakiem ratyfikacji jej przez libijski parlament, który sprzeciwia się jej zawarciu.

Grecja, która powstrzymywała się przez długi czas przed zawarciem umowy o wyznaczeniu granicy EEZ z Egiptem, by nie wywołać nowego sporu z Turcją, uznała umowę zawartą między Ankarą a Trypolisem za pogwałcenie swojej suwerenności. Zapowiedziała też, że poprosi NATO o pomoc ale sekretarz generalny Sojuszu Jens Stoltenberg stwierdził, że nie jest to sprawa NATO. Co ciekawe, umowa ta zawarta została tydzień przed londyńskim szczytem NATO, na którym i tak Erdogan mógł się spodziewać krytyki za swoją inwazję na Syrię Północno-Wschodnią oraz zakup S-400 od Rosji. Jednak udany szantaż dotyczący blokowania planów obronnych Polski i krajów bałtyckich spowodował, że problem turecki, w tym sprawa EEZ, został przemilczany. Grecja postanowiła więc odwołać się do Rady Bezpieczeństwa.

Stawka w tej grze jest bardzo wysoka i bezpośrednio dotyczy interesów Grecji, Cypru, Egiptu, Izraela oraz USA, a potencjalnie również Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Włoch, Francji, a także całej Unii Europejskiej. W tle jest też Rosja ze swoimi planami i układami z Turcją. W pierwszej kolejności chodzi bowiem o cypryjskie złoża gazu, które Turcja chce zagarnąć. Ale tureckie plany wojskowej obecności w Libii mogą odbić się negatywnie na ruchu migracyjnym do Europy. Mogą też zmienić sytuację geopolityczną w całym regionie. A to z kolei oznacza, że przeciwnicy Turcji, których jest długa lista, zrobią wszystko, by do tego nie dopuścić, również środkami militarnymi.

Odkryte w 2011 r. złoża gazu Afrodyta znajdują się w obrębie cypryjskiej EEZ, ok. 135 km na południe od Cypru i 34 km na zachód od izraelskich złóż gazu Lewiatan, a także ok. 80 km na północny-wschód od egipskich złóż Zohr. Ocenia się, że Afrodyta zawiera ok 100-170 mld m3 gazu.

Egipt, Cypr oraz Izrael porozumiały się w sprawie współpracy w ramach wydobycia gazu oraz jego eksportu do Europy. Już w 2003 r. Cypr dokonał demarkacji swojej granicy EEZ z Egiptem, a w 2010 r. z Izraelem. Turcja jednak tego nie uznaje. W sierpniu 2013 r. rządy Egiptu, Izraela oraz Cypru podpisały natomiast umowę o współpracy energetycznej. Warto dodać, że głównymi partnerami cypryjskiego rządu w eksploatacji złóż są amerykańskie koncerny ExxonMobil i Noble Energy.

Turcja od dawna groziła, że w przypadku przystąpienia przez Cypr do eksploatacji złóż gazu użyje siły, by się temu przeciwstawić. W maju i czerwcu 2019 r. dwa tureckie statki Barbaros i Yavuz rozpoczęły wiercenia na wodach terytorialnych Cypru. Grecja i Cypr w odpowiedzi poprosiły UE o interwencję. W październiku Unia Europejska uzgodniła plan sankcji wymierzony w Turcję, ale dotychczas nie zostały one wprowadzone, a Turcja nie tylko nie wycofała się ze swoich planów ale postanowiła pójść krok dalej i zawarła wspomniany układ z rządem Saradża.

Rząd Saradża, choć cieszy się międzynarodowym uznaniem, to kontroluje tylko niewielką część Libii, opierając się przy tym na dżihadystycznych milicjach powiązanych z Al Kaidą oraz Bractwem Muzułmańskim. Większość terytorium Libii, a także jej zasobów gazu, jest pod kontrolą libijskiego parlamentu urzędującego w Tobruku, na którego czele stoi Aguilla Saleh Issa. Do marca 2016 r. to ten ośrodek władzy cieszył się uznaniem międzynarodowym. Rząd tobrucki popiera też Libijska Armia Narodowa gen. Khalify Haftara, który w kwietniu 2019 r. rozpoczął ofensywę w celu zdobycia Trypolisu. Plan ten póki co nie powiódł się, gdyż Trypolis uzyskał wojskowe wsparcie Turcji, głównie w postaci dostaw dronów TB2 i wozów bojowych BMC Kirpi.

Głównymi sojusznikami Haftara były natomiast od samego początku Egipt oraz Zjednoczone Emiraty Arabskie. Oba te kraje mają bardzo napięte relacje z Turcją, m.in. ze względu na wspieranie przez nią Bractwa Muzułmańskiego, które przez Egipt, ZEA, a także m.in. Arabię Saudyjską jest uznawane za organizację terrorystyczną. Haftara, w ograniczonym stopniu poparła też Francja. Ten ruch doprowadził zresztą do napięć włosko-francuskich, gdyż Włochy, do których z Libii prowadzi gazociąg, popierają Trypolis. Haftar uzyskał też wsparcie ze strony Rosji, choć, przynajmniej do początku listopada, nie było ono kluczowe pod względem militarnym i ograniczało się do obecności rosyjskich najemników. Dopiero na początku listopada pojawiły się informacje o silniejszej obecności rosyjskiej w Libii. Związek Haftara z Rosją jest przy tym często wyolbrzymiany i pomijany jest fakt, iż prowadzi on mocny lobbing w Waszyngtonie, by uzyskać poparcie USA. Jest zresztą amerykańskim obywatelem i współpracował w przeszłości z CIA. Ostatnio pojawiły się również niepotwierdzone doniesienia o tym, że Haftar uzyskał wsparcie ze strony Izraela. Nie można tego wykluczyć, gdyż Izrael z całą pewnością nie jest zainteresowany umocnieniem się Turcji w Libii. Wynika to choćby z możliwości założenia przez Turcję baz wojskowych w Libii i dzięki temu kontrolowania całej wschodniej części Morza Śródziemnego, a to mogłoby jeszcze mocniej zagrozić egipsko-izraelsko-cypryjskim planom gazowym.

Tymczasem Turcja podbiła stawkę i zapowiedziała wysłanie do Trypolisu swoich wojsk, by powstrzymać ofensywę Haftara. Włączenie się Turcji w libijską wojnę może okazać się dla niej bardzo kosztowne, gdyż co najmniej Egipt, Izrael i ZEA zwiększą swoje wsparcie dla Haftara, by nie dopuścić do opanowania Libii przez Turków. Europa stanie natomiast przed ogromnym wyzwaniem, gdyż ewentualne opanowanie Libii (nawet częściowe) przez Ankarę wpłynie negatywnie nie tylko na plany energetyczne UE, ale będzie też równoznaczne z przejęciem przez Turcję kontroli nad głównym szlakiem migracyjnym prowadzącym z Afryki do Europy.

Zważywszy na aktywną rolę Turcji w wywołaniu kryzysu migracyjnego w Europie w 2015 r. oraz nieustanne szantażowanie UE przez Erdogana nowym atakiem migrantami, to przy takim rozwoju sytuacji jego zdolności nacisku na Europę zwiększyłyby się kolosalnie. Paradoksalnie taki scenariusz oznaczałby też jeszcze większą współpracę rosyjsko-turecką, mimo że pozornie Rosja i Turcja znalazłyby się po przeciwnych stronach. Tyle że relacje te mają charakter transakcyjny, a Rosja nie jest zainteresowana tym, by strona pozornie przez nią wspierana w jakimkolwiek konflikcie odniosła ostateczne zwycięstwo. Dlatego Rosja będzie starała się wejść w rolę mediatora (jak zawsze) między Turcją a Haftarem, stawiając na szali swoje poparcie lub jego brak i dążąc do tego, by Libia stała się - podobnie jak Syria - krajem ogarniętym permanentnym konfliktem. W ten sposób, przy bezczynności UE i NATO, Rosja odegra też większą rolę jako rozjemca w całym sporze wschodnio-śródziemnomorskim umacniając swoje wpływy w Izraelu, Cyprze, Grecji i Egipcie.

Gen. Haftar wydaje się tymczasem nie przejmować tureckimi zapowiedziami interwencji militarnej i w czwartek 12 grudnia ogłosił „decydującą bitwę” o Trypolis. W tym samym czasie prezydent Egiptu wezwał do „akcji” przeciwko „państwo wspierającym terroryzm”, mając wyraźnie na myśli Turcję i Katar. Jeśli Haftar zdoła zająć Trypolis to umowa libijsko-turecka zostanie unieważniona i będzie to gigantyczna klęska Erdogana. Z drugiej strony, bezpośrednie zaangażowanie się Turcji w Libii może doprowadzić do wojskowej konfrontacji turecko-egipskiej na terenie tego kraju.

Reklama

Rok dronów, po co Apache, Ukraina i Syria - Defence24Week 104

Komentarze (31)

  1. BadaczNetu

    Coraz wyraźniej widać, że sfeminiszowana, pozbawiona tożsamości i gwałtownie starzejąca się Europa, coraz mniej liczy się w światowej polityce. Europa nie ma ani idei która by kogoś interesowała ani realnej siły która mogłaby gdzieś coś zdziałać. W dodatku przez różne idiotyczne pomysły systematycznie dąży do samozagłady. Ciekawie będzie, gdy np. we Francji wygrają w wyborach muzułmanie. I będą dysponować bronią atomową...

    1. bender

      Liczba wyznawców proroka bardzo szybko rośnie, ale w Rosji. Bliższa koszula ciału, więc to powinno Cię nie martwić, a nie Francja.

    2. Marek

      W Europie także rośnie. Problem polega właśnie na tym, że w Europie i u Rosjan. A Francją właśnie jak najbardziej należy się martwić. Choćby tylko dlatego, że ulokowano w tym kraju ważny dla całego świata ITER. A rozróby wybuchają w tym kraju niestety coraz częściej.

  2. Kometon

    Jaka zabawna zmiana tonu. Do tej pory Haftar był tym złym wspieranym przez Moskwę a Saradż to ten dobry popierany przez tzw. społeczność międzynarodową. Nagle się okazuje, że Trypolis wspiera się bojówkami islamskimi (nagle?) a pomoc Rosji dla Haftara nie jest kluczowa. No i sam Haftar - to obywatel USA czyli na plus.

    1. Milutki

      I raptem bez znaczenia jest ze Turcja wspiera rząd uznany przez ONZ czyli światowy porządek , ci nieuznani stali się dobrzy

    2. Marek

      Mamy do czynienia ze zderzeniem cywilizacji. Było wcześniej. Później tliło się tylko. Teraz fanatycy religijni podsycili ogień, co dotyczy zresztą także Turcji. Do tego dochodzą rosyjskie ambicje bez pokrycia no i oczywiście coraz bardziej zyskujące na znaczeniu Chiny. Dożyliśmy ciekawych czasów, w których trudno mówić o porządku światowym i ONZ. To ostanie zresztą nigdy niczego nie potrafiło załatwić jak należy.

  3. Dajaman

    Jak na moje oko Turcja chce odbudować dawną potęgę państwa Osmańskiego... Erdogan chyba ma ciągotki na sułtana :P wiele na to wskazuje

  4. michalspajder

    Z calego galimatiasu my, Polacy powinnismy wyciagnac jeden wniosek: umiesz liczyc, licz na siebie. Skoro NATO nie uwaza problemow grecko-tureckich za swoje, ta skad wiemy, ze uzna nasze i rosyjskie za takowe? Albo nasze i niemieckie? Skad wiemy, ze Artykul 5 traktatu ma wartosc wieksza niz papier toaletowy, ktory codziennie splukujemy w ubikacji? Skad wiemy, ze Trump zrobi cokolwiek dla kogokolwiek, jesli nie bedzie to zgodne z racja stanu USA? Skad wiemy, ze Rada Bezpieczenstwa ONZ zrobi cos wiecej niz wydanie rezolucji? Przeciez niby to akceptuja rzad, ktory jest popierany przez islamistow i ma wiekszosc przzeciwko sobie. I ciekawe, co zrobia, jesli tureccy profesjonalisci naprawde wyladuje w Libii i pobija tego Haftara? Jak mowie, bajzel jest taki, ze nikt juz tak naprawde chyba nie jest niczyim sojusznikiem. Tu sie Egipt dogaduje z Izraelem co do gazu, ale tez kupuje rosyjskie uzbrojenie. Turcja to juz nawet wiecej klopotu, bo to przeciez czlonek NATO. Powtarzam: nie popelnijmy bledu naszych przodkow z XVIII wieku, liczmy na siebie.

    1. analityk

      w XVIII w wlasnie liczylismy na siebie i prowadzilismy wojny ze wszystkimi dookola - skonczylo sie upadkiem Polski

    2. michalspajder

      O jedno "I" za daleko:-) Liczylismy tylko na siebie w XVIIwieku, a nie w XVIII. W XVIII nie prowadzilismy zadnych wojen az do 1792 roku, do wojny w obronie Konstytucji 3 Maja. Konfederacja barska to byla wojna domowa, w ktora wmieszala sie carska Rosja.

  5. Gulden

    Należy zadać sobie proste pytanie.Czy turcy,jak już pozajmują to,co sobie tam mają zamiar zająć,kontrolować,anektować,czy mieć pod kontrolą...są w stanie utrzymać.Czy wystarczy im sił,by politycznie,gospodarczo,militarnie mieć to pod butem?Plany mają ambitne,fakt,ale czy biorą pod uwagę, że mogą się tym udławić?

    1. Chciałbym przypomnieć że Turecka Armia jest tylko trochę słabsza niż armia całej Unii razem wzięta.

    2. analityk

      Pytanie czy gospodarczo sa w stanie. To ze maja wielka armie to tylko pogarsza sprawe.

  6. Dalej patrzący

    Rosja i Turcja rozpychają się w próżni geostrategicznej powstałej z wycofywania się USA na Pacyfik. Co nieuchronnie musi docelowo [ca 10 lat] spowodować ostrą konfrontację obu graczy walczących o wpływy. Punktem krytycznym będzie podjęcie przez Erdogana programu atomowego. Zapewne z pozyskaniem najpierw głowic z Pakistanu. Na ten krok Rosja na pewno odpowie na nowym poziomie - nawet siłowo.

  7. CatalinaIsland

    Oczywiście że nieprawda, jak zwykle. Turcja podpisała i uznaje traktat w Lozannie. Spór dotyczy kliku niezamieszkałych skał jak te obok Kastellorizo na przeciwko kurortu Kas (Kekova np) Rzecz idzie o tę cześć Cypru, który zajęła Turcja w wyniku rebeli greckiej na Cyprze arcybiskupa Makariosa. Zajęcie nie zostało uznane przez żadne państwo. Ale Turcy uznają, że turecka część jest Turcją co jest absurdem bo do tej pory Cypr Północny jest nieuznawanym państwem (!!!) i chcą na tej podstawie rozszerzyć granicę strefy ekonomicznej (trochę jak Rosjanie na Krymie). Sprawa ciągnie się od x lat. Erdogan z nią wraca jako kolejny punkt szantażu ale opowieści że nie uznaje Chios albo rzeczonej Kastellorizo ( na której zresztą byłem płynąc promem z Kas!) to raczej imaginacje (kolejne) Autora.

  8. Adr

    Najlepszy scenariusz to turecka o bezpośrednia interwencja i pośrednie wsparcie przez USA,AS, Egipt czy Grecję sił anty-tureckich. PS. Nie dziwię się że Turcja zdaje się nie zauważać istnienia greckich wysp. Skoro Grecy pozwolili je skoliniziwac mimo posiadania budowanej wyrzeczeniami silnej armii.

    1. Milutki

      Ale Turcy o tym wiedzą że obce siły mogą wspierać wrogów wewnetrznych czyli PKK/YPG i dlatego bezwzględnie ich zwalczają. Turcja dobrze wie że żądania autonomii PKK/YPG to kłamstwo, oni gdy nadarzy się okazja np. mocne wsparcie zewnętrznych sił to zażadaja podzielenia Turcji

    2. Tak właśnie było się stało 100%

    3. I co złego w podzieleniu Turcji?

  9. tyle

    Mści się tolerowanie przez NATO i UE i to przez dziesiątki lat, agresywnej i awanturniczej tureckiej polityki. Zero reakcji na wiele incydentów grecko tureckich, gdzie stroną agresywną była Turcja.

    1. Milutki

      Mści sie ze Europa była nieznana incydent grecki próby aneksii Cypru i zepchniecia Turków cypryjskich w niebyt, łatwo się domyśleć w jaki sposób . Turcja powstrzymała te działania militarnie i nauczyła sie ze na Morzu Śródziemnym skazana jest na takie metody działania, na żadne zrozumienie nie może liczyć

    2. dim

      Koleś, ty przestań zmyślać. Gdyż akurat historia Cypru wyglądała zupełnie inaczej. Natomiast obecnie północną część wyspy opuściła już większość miejscowych tzw. Turko-Cypryjczyków, a na ich miejsce i w kilkakrotnie większej liczbie przywieziono kolonistów z kontynentu. Aktualnie na jednego, dorosłego mężczyznę, Turko-Cypryjczyka, przypada już 2,5 tureckiego żołnierza, zmilitaryzowanego kolonisty lub policjanta. Czyli jest to już ze strony Turcji taka okupacja - kolonizacja, jakiej w całej historii Polski, Polacy nawet nigdy nie poznali.

    3. Milutki

      Turcy z kontynentu przyjechali bronić swoich rodaków których w najlepszym wypadku ze strony Greków groziloby wypedzenie

  10. gliwiczanin

    Obecne działania Turcji można porównać do działań Chin, która nie liczy się z nikim. Robi co chce oraz zawłaszcza cudze tereny strefy ekonomicznej by kraść złoża naturalne. Do tego grozi swoim mniejszym sąsiadom i szantażuje wszystkich wokół. Dziwię się osobo broniącym Erdogana. Ciekaw jestem co powiecie gdy Niemcy lub Rosja zrobią podobnie na wodach polskiej strefy ekonomicznej. Szkoda tylko że najbardziej cierpi Cypr i Grecja praktycznie osamotnione w politycznej walce z turkami, którzy roszczą sobie prawa do Cypru pomimo tego że 77% mieszkańców wyspy to Grecy cypryjscy, a tylko 18% to Turcy. Pozostałe 5% to inne narodowości. Pis wierzy że sojusznicy w godzinie ''W'' nam pomogą lecz to nie prawda. Każdy najpierw to przekalkuluje czy to się opłaca. Każdy kraj pilnuje swoich interesów. Podobnie zresztą było przed i po drugiej wojnie światowej i tak jest i dziś. Jeśli sam się nie umiesz obronić to nikt cię nie obroni. Już o tym wiedzą Grecy, którzy mają silniejszą armie od nas. Wystarczy spojrzeć na lotnictwo. Oni mają około 231 samych myśliwców o samolotach AWACS nie mówiąc. Marynarek nie ma co porównywać ze względu na fakt że Grecja potrzebuje okrętów do obrony wysp przed turkami. Greckie wojska liczą około 177,6 tys. żołnierzy zawodowych oraz 280 tys. rezerwistów, a nasze około 120 tys. żołnierzy zawodowych łącznie z rezerwą i WOT.

    1. Gugluk

      110 tyś. Zawodowych 25 tyś WOT i 10 tyś NSR.

    2. gliwiczanin

      Dzięki za poprawienie. Niestety co by nie mówić nawet mała Grecja ma liczebnie większą armię zawodową, która się tak naprawdę liczy. WOT czy NSR lub wojska rezerwy nigdy nie dorównają jednostką zawodowym pod względem wyszkolenia, które praktycznie stale ćwiczą i poprawiają swoje umiejętności.

    3. SOWA

      Tu nie chodzi o obronę Erdogana a uświadomienie forumowiczom, że poważne państwa dbają o swój interes narodowy i zawsze jeśli zawodzą mediacje realizują go drogą siłową.

  11. Milutki

    Jakie działanie Turcji wywoła sympatie dotychczas nieprzychylnych komentatorów, opinii publicznej, rzadów? Czy jak Turcja sie wycofa sie z umowy z Libia to wtedy wzbudzi sympatie? Nie, zostanie to uznane jako slabość Turcji i żadania pójda dalej aż do całkowitego zniszczenia Turcji. Turcja musi budowac swoja sile i strefy wplywów, w przeciwnym razie sily zewnetrzne beda dażyć do zniszczenia Turcji pod byle powodem np. stworzenia państwa etnicznego dla Kurdów. Gdy Turcja zbuduje swoja siłe, zdobedzie argumenty przetargowe, rowniez w basenie Morza Środziemnego, to kazdy potencjalny przeciwnik czy to Rosja, UE czy USA bedzie musiał dokładniej skalkulować gdy zechce mu sie nakładać sankcje albo wspierać wrogie Turcji siły. Grecja i Cypr nie uznaja potrzeb a nawet samego istnienia Turków cypryjskich i Turcja musi bronić swoich rodaków m.in przez pilnowanie złóż gazu które im sie należa jako mieszkańcom Cypru.

    1. Atatürk

      No i to jest problem, że Turcja widzi przeciwników w sojusznikach. Kupuje bron od Rosji, nie respektuje praw midzynarodowych, szantazuje i grozi bronią migracyjną. Mam nadzieje, że przeszarżują w tych swoich poczynaniach i wyjdzie im to bokiem.

    2. Milutki

      Skoro państwa które sie zwą sojusznikami wspierają wrogie Turcji bojówki i jeszcze twierdzą że te bojówki wcale nie są wrogie to Turcja ma powody aby do takich sojuszy odnosić się sceptycznie. Europa chciałaby wswspierać pożądane sobie siły w Syrii i zostawić Turcje samą z problemem uchodźców, a Turcja sie nie daje, to nie jest broń a raczej samoobrona ze strony Turcji

    3. wert

      Kurdowie to nie bojówki! Anders po wyjściu z Persji otrzymał od Churchila zadanie ochrony ropociągów. Wtedy jak Kurdowie trafili na patrol angielski NIKT nie wracał. Naszych nie ruszali podobnie jak my ich. Jest ciekawa relacja jednego porucznika któremu motocykl nawalił a Kurdowie go odstawili pod bazę tylko dlatego że był Polakiem. Ten waleczny naród jest nam bliski, my odzyskaliśmy niepodległość oni nie. Wolny Kurdystan to hamulec dla mocarstwowych ciągot erdogana a nasze chłopaki ochotniczo walczyli ramię w ramie z ISIS. Co do uchodźców to Turcja formując i finansując ISIS ich naprodukowała SAMA całe mnóstwo

  12. MODO

    Dziwne czasy nadchodzą. Trza tłuc te GROTy 5,56x45mm szybciej i rozdać polskim obywatelom.

  13. Kapitan

    Poslijcie w ten rejon naszego flagowca Ślazaka to zrobi tam porządek z tym całym balaganem.

    1. bender

      Uważasz, że gdyby był w pełni korwetą Gawronem, to zrobiłby porządek?

  14. dim

    Autor napisał /Redakcja zdecydowała się zamieścić na ten temat coś bardzo późno i także bardzo mało. Gdyż Turcja od kilku już lat nie uznaje także grekiej suwerenności nad mniej więcej połową Morza Egejskiego, prawie 200 wysp, w tym bodaj 18 tradcyjnie licznie zamieszkałych uznając za "ziemie tureckie znajdujące się pod nielegalną grecką okupacją". "Historycznie tureckie, aktualnie nielegalnie okupowane" są m.in. tak znane miejsca jak Chios, Lesbos, Rodos... - Praktycznie nie ma już tygodnia, by któryś z najwyższych urzędników państwa tureckiego tego nie mówił, lub przynajmniej - jak Erdogan - nie fotografował się "mimochodem" na tle takiej mapy i to np. w trakcie spotkania na akademii wojskowej. Morze Egejskie ma nawet swoją "nową turecką tradycję", jako (cytuję) Niebieska Ojczyzna. Przy czym chodzi o precyzyjnie (bez żadnych tzw. szaryf stref) wyznaczone granice z Traktatu Lozańskiego 1923, uznane przez strony, następnie wymiany ludności, do roku 1974 nie kwestionowane. Jednak ostatnio Erdogan oświadczył, że "nie do przyjęcia jest sytuacja na wyspach greckich" - czemu jest nie do przyjęcia ? Otóż ponieważ - tu przykład podany przez prezydenta Turcji - na Rodos jest już tylko 1% muzułmanów... Czyli do propagandy potrzeby wojny wykorzystać można jako pretekst zarówno obecność mniejszości narodowej czy religijnej... jak i jej brak. Wojna wisi w powietrzu od roku 1974. Kilka razy dzieliły od niej dosłownie godziny. Natomiast Mike Pompeo, zapytany niedawno, w Grecji, wprost i publicznie co zrobią USA, nie tylko uchylił się, ale jeszcze podkreślił, że "są sprawy w których USA nie ustąpią, to czerwone linie" a następnie wyjaśnił, powtarzając to kilkakrotnie, że chodzi o OCHRONĘ WŁASNOŚCI PRYWATNEJ. Czyli zaczął mówić o czymś w rodzaju 447, tyle że wobec własności milionerów na greckich wyspach. Plus oczywiście totalne ogólniki (cytuję), że Grecję, w sojuszu z USA czeka świetlana przyszłość - też powtórzone kilkikakrotnie. - NO ZUPEŁNIE JAKBY MÓWIŁ O POLSCE W SOJUSZU Z USA ! - Zaraz potem, grecki dowódca w wywiadzie publicznym, zapytany co on o tym myśli, odpowiedział "Jest oczywiste, że gdy zostaniemy napadnięci, musimy walczyć sami". Autor artykułu tutaj nie dopisał również, że w przypadku wspomnianych koncernów wydobywczych, oba są to kapitały bezpośrednio izraelskie lub żydowskie z USA. I to też należy dodać do wypowiedzi Mike'a Pompeo, jako tło "naszego klubu nie ważcie się ruszać", co jeszcze bardziej przypomina mi inicjatywę 447. Autor nie napisał też, że na najbardziej natychmiastowo spornej działce nr 7 Cypru wiercenia rozpocząć miały koncerny ENI i Total (ich joint venture), ale natychmiastowo, po tureckiej próbie nowej rakiety, zapowiedziały że wierceń tam nie planują. Choć mieli je zacząć już owego tygodnia... Wiele można dodać, wydłużając i tak długi post, ja dodam tylko jedno. Że im bardziej ta sytuacja jest napięta, tym bardziej przemysły zbrojeniowe kilku krajów na tym korzystają, na tym więcej miliardów. I o to tylko chodzi na Śródziemnym, od 1974 roku niezmiennie i nieprzerwanie, a nie o żadne tam sojusze. A Turcja nie robi niczego nowego, czego przedtem nie zapowiadała. Pamiętajcie - Hitler też nie zaskakiwał, to oczy Europy były tak uparcie zaciśnięte. - Szanowni Państwo... ja nie zamierzam się Wam skarżyć. JA WAS OSTRZEGAM ! Polska to nasze wspólne dobro. Więc jeśli pilnie nie zadbacie i do potrzeb stosownie o swe siły zbrojne i ich przygotowanie... Licząc na... na pustkę, próżnię, tam nic nie ma, tam są tylko kupił-sprzedał interesy w przestrzeni międzynarodowej.... Polski nie będzie. Stanie się znów kolonią. Lub nawet przestanie istnieć. "Narodowość to przesąd" - jak mówił nam raz jeden z "wielkich polskich polityków", aktualnie raczej międzynarodowy niż polski.

    1. gegroza

      100 %

  15. gegroza

    Przez długi czas miałem sentyment do Turcji ale obecnie należy się erdoganowi mocny cios w nos. Tyle że Trump to cienias, który do pięt nie dorósł takiemu np. Reaganowi. ! Uważam ze i Polska powinna coś z tym zacząć robić. Ale nasze władze też do niczego nie dorosły

  16. ikuyighjghjghj

    To są konsekwencje, łamania solidarności w świecie zachodu, rurociągów północnych, przymknięcia oka na Krym i Donbas, różnicy zdań w sprawie Iranu, a co za tym idzie utraty szacunku do zachodu ze strony dużej części Państw, między innymi Turcji. Należy dodać, że Francja, także częściowo Włochy była w czołówce tego łamania, teraz też oni zbierają tego konsekwencje w postaci zagrożenia swoich strategicznych kierunków z których importują gaz. Oraz penetracji swoich strategicznych perymetrów.

    1. Olo

      to nie jest kwestia łamania solidarności tylko pazerności zachodu. Dążenie do zysków było podstawą kolorowych rewolucji a teraz mamy tego efekty...

    2. Yugol

      Dokładnie zgadzam się że pazerność.Pamiętam jak funki pisały że dzięki uczestnictwu w Irackej awanturze paliwo będzie po 2 zł. Zapamiętajcie obecną cene gazu.

    3. suawek

      Czyli sugerujesz, że Rosja zapewniłaby Polsce gaz tańszy niż dostarcza obecnie?

  17. PiterNZ

    Skoro USA i niektóre państwa NATO wprowadziły sankcje wobec Turcji to logiczne, że ta ostatnia będzie prowadziła coraz bardziej niezależne działania. Akcja wywołała reakcję i to normalne. Ktoś się spodziewał, że Turcja będzie teraz błagać o przebaczenie?

    1. Milutki

      Tak właśnie jest, Turcja jest w kółko straszona sankcjami wiec Turcy nie mają dużo do stracenia gdy po raz kolejny słyszą groźby, gdyby ulegli i powstrzymali sie od działania to tylko rozzuchwaliliby swoich przeciwników którzy poczuliby że groźby działają . Przez działanie w Libii Turcja zyskuje atuty do kolejnych negocjacji z zachodem i Rosją.

    2. rED

      Tak było z Japonią w 1941. Czy uważacie że Turcja powinna powtórzyć błędy Japończyków?

    3. Dudley

      Turcja ma do stracenia wszystko. To kraj aspirujący do roli lidera w regionie, ale ma wielu konkurentów lub wrogów, i robi sobie następnych. Cyba nietrudno sobie wyobrazić Turcję wyrzucona z NATO objętą Sankcjami na wzór Iranu z zamkniętą granicą z Grecją, NATOwską misją na morzu śródziemnym, otwartym wsparciem Kurdów, aneksją Cypru Północnego. Turcja rzucona na kolana biedna, z zamieszkami na tle ekonomicznym , szarpana z każdej strony przez dotychczasowych wrogów i byłych sojuszników. Marzenia o odbudowie imperium osmańskim trzeba będzie zakopać na 100lat. To dość apokaliptyczna wizja, ale Turcja ma nieciekawą sytuację międzynarodową i nierozsądnego przywódcę, a to nigdy nie jest dobra mieszanka

  18. Kol

    Turcy albo wyjdą zwycięsko z tej bitwy i umocnią się w całym regionie będąc mocarstwem na wzór Bizancjum lub po prostu przegrają, ale tylko wizerunkowo. Libia to bardzo mocny punkt nacisku na Europę więc jest o co walczyć. A Ci co szczekają na Erdogana niech dalej szczekają bo tylko tyle mogą.

    1. Lolek

      Turcy nigdy nie stracili poczucia "imperialności". Ma to nawet diaspora Turecka w Niemczech czy Holandii, stąd niechętnie się integrują. Poczucie siły i wielkiej historii jest im wpajane nawet za pomocą popkultury, czy seriali takich jak np. Wspaniałe Stulecie. Ni ma się zatem co obrażać na rzeczywistość. Turcja chce i może w przyszłości szachować Morze Śródziemne. Między innymi dlatego USA potrzebuje silnego Izraela. Skoro w nas, Polakach czasami odzywają się imperialne resentymenty, to co dopiero u Turków czy Persów?

    2. czepialski

      Jak im spadnie więcej takich dronów jak na fotce to zapomną o "imperialności" a nie trzeba było zbyt wyrafinowanego uzbrojenia wystarczyły wyśmiewane u nas ZSU-23

    3. Eter

      O jakim imperium mówisz? I Rzeczpospolita była republiką. Z historią swojego caratu mojej historii nie porównuj.

  19. Stary Grzyb

    Art. 5 układu NATO mówi o wspólnej reakcji sojuszu na agresję wobec jednego z jego członków, ale nie o wspólnym wsparciu agresji jednego z członków przeciw komukolwiek. Innymi słowy, czyżby Turcja powinna się spodziewać wojny z Egiptem, wspartym mniej lub bardziej po cichu przez Izrael i kilka innych państw regionu? Na terenie Libii szanse Turcji w takim starciu są raczej nikłe. Ciekawe przy okazji, czy Amerykanie faktycznie usunęli już swoją broń atomową z Turcji, bo gdyby Turcja próbowała ją przejąć, to amerykanie stanęliby wobec konieczności dokonania zmasowanego uderzenia na dotychczasowego sojusznika. Reasumując: jak Erdogan zamierza wydać otrzymany od Putina bakszysz, bo innego racjonalnego wyjaśnienia jego działań nie widać?

    1. Davien

      Panie Grzyb jakby Turcji tak odbiło ze próbowałaby zagarnac broń jadrowa to Rosja pierwsza by ja utemperowała i to przy pełnej zapewne akceptacji reszty świata.

    2. Szept

      Dawno takich bzdur nie czytsłem. Turcaja jest w NATO i nie ma opcji żeby atakowała bazę USA aby cos tam przejąć. Z drugiej strony atak USA na jakiegokolwiek członka NATO z jakiegokolwiek powodu oznaczć będzie koniec tej organizacji. Mniej fantazjowania więcej real politic.

    3. Milutki

      O konflikcie USA z Turcją już mówiono gdy USA stacjonowały w płn Syrii , mówiono że Turcja zaatakuje USA. Nic takiego sie nie stało, prezydenci Turcji i USA dogadali się między sobą i wojska USA zrobiły miejsce Turkom. Obecnie Turcja ma i płn Syrię , na razie część , i zachowany sojusz z USA. Tak będą załatwiane też przyszłe spory

  20. Olo

    autor skłamał twierdząc że Turcja wywołała kryzys migracyjny w Europie. Europa miała zwrócić Turcji koszt pobytu przesiedleńców. Nie ma zwrotu to nie ma pibytu bo Turcji na to nie stać. Na tereny objęte wojną nie ma sensu wracać więc wędrowali do Europy.

    1. Milutki

      Zgadzam się. Kryzys uchodźczy w Europie powstał przez wojnę domową w Syrii a nie przez działania Turcji. Turcja nie jest więzieniem dla Syryjczyków , jeżeli chcą jechać dalej to niech jadą , jeżeli Europa chce by zostali w Turcji to niech płacą na ich utrzymanie. Przeciwnicy Turcji chcieliby jednak aby oni zostali w Turcji aby destabilizowali ten kraj i wywolywac tam zamieszki po to aby później oskarżać Turcję ze jest niewydolnym krajem nieprzestrzegającym praw człowieka

    2. mm

      Europa nie ma żadnych zobowiązań wobec Turcji z zakresu prawa międzynarodowego a dotyczących imigrantów . Jest wręcz przeciwnie. Unia zobowiązała się do pomocy Turcji mającej problem z ochroną własnych granic przez które przenikali imigranci. To co robią Turcy to najzwyklejszy szantaż i wykorzystywanie dobrej woli spowodowanej polityczną poprawnością. To może się skończyć zapewne szybciej niż później i będzie Turków bolało.

    3. dim

      Autor nie skłamał, a to ty nie znasz tematu. Nikogo nie przemyca się bezpłatnie, zawsze kosztuje to (od granicy do granicy, w Turcji) kilka tysięcy USD na łebka. Samo dopuszczenie do próby pokonania morza, to 1200 dolarów w normalne dni i 600 dolarów w dni złej, zimnej pogody i dużej fali, ale łączne koszty są dla emigranta znacznie wyższe. W szczycie wojny syryjskiej, na jedynm emigrancie zarabiano nawet, łącznie 6 do 10 tysięcy dolarów. Pomnóż przez miliony osób. I dopiero do tego dodaj miliardy, przekazywane (a jakże !) przez Unię Turcji. Ciekawe kto w Unii bierze za to do kieszeni procenty ? bo że bierze, jestem pewien !

  21. Olender

    Erdogan ostro gra... tylko czy ma tak do końca czym?

  22. Jan

    Wyłączna strefa ekonomiczna to obszar do 200 mil morskich, a nie 200 km!

  23. SOWA

    "To nie jest sprawą NATO". Pora obudzić się ze snu Panie i Panowie, budować własną sprawną armię a nie wierzyć w papierowe sojusze bez obustronnych interesów. Gdy np. Niemcy zablokują podejście pod Świnoujście (sprawa naszej granicy morskiej jest nieuregulowana) to też nie będzie sprawa NATO.

  24. ...

    po.to im s400 zeby wvrazie czego miec niezalezny system obrony. wszytjo zaplanowane

  25. Lolek

    Zupełnie jak bym czytał o podbojach i sojuszach Osmanów w wieku XV i XVI. Historia lubi się powtarzać. Najpierw Trypolis, potem Malta :)

    1. werte

      Nie wiem gdzie czytałeś te brednie bo akurat na Malcie Turcy dostali lanie i jej nie podbili.

    2. Dokładnie!

Reklama