Reklama

Wojna na Ukrainie

„Zastrzelili ich na oczach wszystkich”. Były najemnik ujawnia działania Grupy Wagnera

Autor. mil.ru

Andriej Miedwiediew to były najemnik tzw. Grupy Wagnera, który zbiegł do Norwegii i poprosił o azyl. Udzielił wywiadu amerykańskiej stacji CNN ujawniając szczegóły działań najemniczych oddziałów. Słowa Miedwiediewa potwierdzają informacje o brutalności oddziałów Prigożyna oraz rzucają nowe światło na jej funkcjonowanie.

Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

„Zbierali tych, którzy nie chcieli walczyć i strzelali do nich na oczach nowo przybyłych" – mówi Miedwiediew. „Przyprowadzili dwóch więźniów, którzy odmówili pójścia do walki, zastrzelili ich na oczach wszystkich i zakopali w dołach wykopanych przez nowych wagnerowców" – podkreślił.

Na pytanie o taktykę na polu bitwy jaką stosują wagnerowcy Miedwiediew obnaża brak przygotowania najemników do walki oraz krytykuje sposób dowodzenia. „W ogóle nie było prawdziwej taktyki. Właśnie otrzymaliśmy rozkazy dotyczące pozycji przeciwnika... Nie było żadnych konkretnych rozkazów, jak powinniśmy się zachowywać. Po prostu sami planowaliśmy, jak się do tego zabrać, krok po kroku. Jak się okazało, to był nasz problem" – powiedział w wywiadzie. Były najemnik stwierdził, że podlegał bezpośrednio wojskowemu dowódcy wagnerowców – Dmitrijowi Utkinowi, oraz politycznemu „właścicielowi" grupy oligarsze Jewgienijowi Prigożynowi. Tego ostatniego Miedwiediew nazywa „diabłem". Zdaniem Rosjanina Prigożyn powinien być sądzony „za znęcanie się nad swoimi ludźmi".

Reklama

Czytaj też

Z opowieści Miedwiediewa wynika, że pełnił on funkcję oficerską i dowodził ludźmi. Dowodził początkowo 10 ludźmi. Następnie wraz z zaciągiem kryminalistów w więzieniach jego oddział powiększano i uzupełniano wysokie straty. „Było coraz więcej trupów i coraz więcej przybyłych żołnierzy. Nie mogłem policzyć ilu. Było to w ciągłym obiegu. Trupy, więcej więźniów, więcej trupów i więcej więźniów. Powiedziano im, że po śmierci ich rodziny otrzymają wypłatę w wysokości pięciu milionów rubli. Ale nikt nie chciał tych pieniędzy płacić (...) Uznawano ich za zaginionych" – tłumaczy Miedwiediew.

Były najemnik potwierdza, że Ukraińcy walczą odważnie. Chwali także swoich podkomendnych. „Wiesz, widziałem odwagę po obu stronach, po stronie ukraińskiej (...) i nasi chłopcy też... Chcę by to wiedzieli" – stwierdza.

Czytaj też

W lipcu 2022 roku mieszkający w obwodzie tomskim Andriej Miedwiediew podpisał czteromiesięczny kontrakt z najemną formacją wojskową służącą Kremlowi – tzw. Grupą Wagnera. Wysłano go do Salska, a następnie przerzucono na front ługański. Finalnie, jak wielu innych wagnerowców trafił pod Bachmut, gdzie awansował na dowódcę oddziału. Jednym z jego podkomendnych był Jewgienij Nużyn, znany eks -kryminalista i wagnerowiec który trafił do ukraińskiej niewoli a później został brutalnie zamordowany przez innych wagnerowców, poprzez zmiażdżenie głowy młotem kowalskim.

Miedwiediew zażądał, by terrorem w szeregach Grupy Wagnera zajęła się rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa (FSB). Najemnik chciał by FSB kontrolowała nie tylko wagnerowskie oddziały, ale właściciela tej najemnej kompanii – Jewgienija Prigożyna. Oligarcha powiązany z wagnerowcami jest skłócony nie tylko z resortem obrony, ale także z FSB (miał apetyt by przejąć służbę, co nie spodobało się kierownictwu następczyni KGB).

Przeciwko Miedwiediewowi Prigożyn uruchomił własne służby, które funkcjonują w ramach Grupy Wagnera – zbiegły najemnik nazywa ją „służbą bezpieczeństwa". W obawie o swoje życia miał uciec za granicę. W pobliżu wsi Nikel, w obwodzie murmańskim, przedarł się przez granicę rosyjsko-norweską. Rosyjskie służby graniczne miały puścić za nim pościg i strzelać do najemnika. Udało mu się dotrzeć do celu. W Norwegii poprosił o azyl polityczny i zadeklarował zeznawanie przeciwko Prigożynowi.

Czytaj też

Do publicznej informacji podano, że przebywa w ośrodku dla imigrantów w Oslo. Z pewnością wiedza Miedwiediewa może rzucić więcej światła na sytuację wewnątrz najemnej formacji. Problem w tym, że ucieczki z Rosji zawsze trzeba dobrze zweryfikować – KGB wielokrotnie wysyłała na Zachód „dysydentów" i „zbiegów", którzy okazywali się agentami pracującymi dla Moskwy. A jeżeli historia Miedwiediewa jest prawdziwa, to aż dziwne że cały świat dowiedział się o jego miejscu pobytu. Jeśli faktycznie jest skruszonym eks-wagnerowcem to - podobnie jak innym wrogom Kremla grozi mu śmiertelnie niebezpieczeństwo.

Informacja zakłóciła okres świętowania ze strony przywódcy wagnerowców. Oligarcha Prigożyn triumfuje twierdząc, że to on odpowiada za rosyjski sukces militarny pod Sołedarem. Na kanałach w tzw. runecie, cały czas trwa przepychanka między kontami powiązanymi z Prigożynem – gdzie krytykowany jest minister Sergiej Szojgu, a kierownictwem rosyjskiego wojska.

Reklama

Komentarze (1)

  1. Jerzy

    Zaciągnął się na cztery miesiące i od razu tak awansował, że zaczął "pełnić funkcje oficerskie" i podlegał "bezpośrednio" Prigożynowi? - mam wrażenie, że chyba chce sobie przydać znaczenia, żeby nie odesłali go do swoich. A to, że Wagnerowcy to brutalni bandyci, to było wiadomo już wcześniej.

    1. witur

      Przede wszystkim do jego gadania trzeba podchodzić z dużą rezerwą, bo on dla profitów będzie na pewno wygadywał to, czego od niego oczekują. To, że Wagnerowcy są brutalni to jasne, bo jest to determinowane tym, że w ich skład w dużym stopniu wchodzą pospolici kryminaliści, a to środowisko z natury tym się charakteryzuje. A co do rozstrzelania odmawiających wykonania rozkazu, to nie wiem co tak autora dziwi? W całej historii wojen kara śmierci za dezercję lub odmowę wykonania rozkazu jest powszechnie stosowana przez każdą armię, bo inaczej połowa (albo i więcej) wojska odmawiałaby pójścia do ataku. Czym im zagrozić? Pięcioma latami więzienia? Każda kara byłaby lżejsza od śmierci która grozi podczas natarcia. Wszyscy by dezerterowali lub odmawiali wykonania rozkazu, bo odsiedzieliby swoje, ale przeżyli.

    2. Komi

      witur - Ale wagnerowcy to nie jest armia, tylko prywatna firma w teorii zatrudniająca ludzi, którzy idą do niej dobrowolnie w ramach kontraktu. Na całym normalnym świecie, nie zabija się ludzi, jeżeli nie wypełnią warunków zawartej umowy o pracę.

    3. GB

      witur, w czasie Drugiej Wojny Światowej Amerykanie rozstrzelali za dezercję tylko JEDNEGO swojego żołnierza. Generał Patton stracił stanowisko dowódcy 7 Armii za to że spoliczkował żołnierza (który przebywał w szpitalu bez żadnych obrażeń, miał podobno nerwicę okopową). Jak widać w wojskach rosyjskich to można nadal rozstrzeliwać swoich żołnierzy, czy zabijać ich młotem kowalskim. Za liniami są jednostki, które po prostu strzelają do wycofujących się żołnierzy nawet nie znając powodu wycofania. Ostatnio był przypadek iż kilku kadyrowców brutalnie zgwałciło ROSYJSKĄ reporterkę, która chciała z nimi zrobić wywiad (i miała zgodę na takowy), a jej kolegów pobili. Tak postępuje Druga Armia (TRZECIEGO) Świata.

Reklama