Reklama

Wojna na Ukrainie

Ukraina zniszczyła rosyjskie myśliwce i śmigłowce?

Su-30SM
Su-30SM
Autor. Mirosław Mróz/Defence24.pl

Rosyjskie lotnictwo bojowe jest bardzo aktywne w obecnej fazie agresji przeciwko Ukrainie, a dzięki stosowaniu na masową skalę środków precyzyjnego rażenia także znacznie mniej narażone na straty wynikające z działania ukraińskiej obrony przeciwlotniczej. Pozostaje więc niszczyć samoloty na ziemi.

Na początek warto przypomnieć, że Ukrainie bardzo brakuje rakietowej amunicji przeciwlotniczej, w tym rakiet średniego, krótkiego i bardzo krótkiego zasięgu. Zapasy lżejszych pocisków są w dużej mierze wyczerpane w wyniku zwalczania masowo wykorzystywanych bezzałogowców, a cięższe zestawy średniego/dalekiego pochodzenia zachodniego takie jak Patriot czy SAMP/T są obecne w niewielkiej liczbie. A amunicji do starszych S-300P (o mniejszych możliwościach bojowych od Patriotów, ale mimo wszystko dość dużym zasięgu) Zachód nie ma jak uzupełnić. Dlatego najczęściej strącane są samoloty szturmowe Su-25, które wykorzystują najczęściej amunicję niekierowaną o małym zasięgu. Strącenie jednego z nich za pomocą zestawu MANPADS odnotowała niedawno 110. Brygada Zmechanizowana, co potwierdzono materiałem filmowym.

Czytaj też

Nie oznacza to jednak, że rosyjskie lotnictwo nie ponosi strat w wojnie. Zwiększony reżim eksploatacji sprzętu powoduje podwyższoną liczbę awarii. W ciągu ostatnich miesięcy Rosjanie w wyniku awarii i wypadków utracili dwa bombowce taktyczne Su-34 (jeden w pierwszej połowie czerwca, drugi kilka dni temu), a także śmigłowiec bojowy Mi-28N.

Ataki na rosyjskie samoloty na lotniskach wykonują również Siły Zbrojne Ukrainy. Szczególne miejsce „zajmuje” tutaj Krym. To jedyny obszar, gdzie są stałe bazy rosyjskiego lotnictwa bojowego, a Ukraina nie ma narzuconego zakazu ataków pociskami dalekiego zasięgu dostarczonymi przez sojuszników. W maju bieżącego roku pociskami ATACMS udało się zniszczyć co najmniej dwa myśliwce przechwytujące MiG-31.

Czytaj też

Oczywiście Rosjanie podjęli środki zaradcze, takie jak relokacja większości samolotów poza zasięg rakiet, a także wzmocnienie obrony powietrznej (ta ostatnia ponosi jednak straty, od paru miesięcy chyba nawet stosunkowo większe niż lotnictwo). Niedawno jednak pojawiły się doniesienia o kolejnym ataku pociskami ATACMS na jedną z baz lotniczych na Krymie. W jego trakcie zniszczonych miało zostać jeden lub dwa myśliwce Su-30, a także stacja radiolokacyjna Niebo-M.

Taka mała liczba samolotów, widocznych na zdjęciach satelitarnych nie dziwi. Oczywiście zawsze mogą to być makiety lub maszyny przeznaczone do kanibalizacji, ale mocno prawdopodobne jest, że nawet na „zagrożonych” lotniskach na Krymie Rosjanie pozostawiają kilka myśliwców w ramach systemu dyżurowania obrony powietrznej. Po to, by móc mieć możliwość natychmiastowej reakcji w razie ataku.

Ukraiński wywiad wojskowy HUR poinformował też, że jego siłom udało się zniszczyć trzy śmigłowce w głębi Rosji: dwa w rejonie zakładów im. Mila i Kamowa pod Tomilino w pobliżu Moskwy (Mi-28 i Ka-226) oraz jeden Mi-8 na lotnisku wojskowym w Samarze. Trudno to w pełni zweryfikować, choć HUR zamieścił zdjęcia satelitarne, na których widać ślady jednego zniszczonego śmigłowca. Z kolei w rejonie arktycznej bazy Ołenia, aż 1800 km od granicy z Ukrainą, trafiony za pomocą bezzałogowca miał zostać bombowiec Tu-22M3. Rosjanie już zresztą stracili bezpowrotnie inną maszynę tego typu po akcji dywersyjnej na lotnisku Solcy-2, w sierpniu 2023 roku, w tamtym wypadku zniszczenie bombowca potwierdziły materiały fotograficzne.

Oczywiście najkorzystniejszym rozwiązaniem dla Kijowa byłoby szerokie przekazanie przez partnerów zachodnich środków pozwalających zwalczać rosyjskie samoloty i śmigłowce, tak na ziemi jak i w powietrzu, na większych odległościach. Tak się jednak nie dzieje, częściowo z przyczyn obiektywnych i niewystarczającego potencjału (sprzęt obrony powietrznej jak np. Patrioty), a częściowo z uwagi na decyzje polityczne (np. zgoda na uderzenie ATACMS na cele w Rosji). Ukraina cały czas więc kontynuuje nierówną wojnę z rosyjskim lotnictwem i na różne sposoby zadaje mu straty, nawet jeśli nie wszystkie pojawiające się informacje znajdują ostatecznie potwierdzenie.

Reklama

Komentarze (1)

  1. Dudley

    Wniosek z wojny na Ukrainie jest taki, że nie można liczyć na wystarczające i przewidywalne dostawy amunicji od koalicjantów. Jeśli chcemy kupić wystarczająco dużo czasu by sojuszniczy się pozbierali, i wykonali jakieś konkretne ruchy, to musimy mieć duże jej zapasy. Dużych zapasów nie zbudujemy przez jej kupno, musimy sami ja produkować i to w paru lokalizacjach. Nie musimy posiadać najnowszych i najlepszych rakiet, wystarczy że będą dobre. Nikt licencji na nowoczesne pociski nam nie sprzeda. Wobec tego powinniśmy produkować udoskonalone sowieckie, na Ukraińskiej licencji.

    1. Jur

      Zgadzam się. Amunicja i rakiety jako zaplecze to esencja.

Reklama