Reklama

Wojna na Ukrainie

Rozejm na Ukrainie – najgorszy scenariusz dla Polski [OPINIA]

Wymuszony na Ukrainie „pokój” może dać Chinom zielone światło na sprzedaż Rosji dużej ilości uzbrojenia
Wymuszony na Ukrainie „pokój” może dać Chinom zielone światło na sprzedaż Rosji dużej ilości uzbrojenia
Autor. mil.ru

Zawarcie wymuszonego na Ukrainie rozejmu, do którego dąży m.in. Viktor Orbán, pozwoli Rosji odbudować siły i ponownie uderzyć na kraje sąsiednie, być może również za pomocą uzbrojenia pozyskanego z Chin. Trudno jest bowiem sądzić, że Rosjanie z „wypranymi propagandą mózgami” zdecydują się na pokojową pracę, jeżeli to, czego potrzebują, będą mogli zrabować np. w Polsce lub w krajach bałtyckich.

Na zawarciu rozejmu na Ukrainie zależy tak naprawdę jedynie Rosji. Władze na Kremlu zaczęły sobie bowiem zdawać sprawę, że nie są w stanie pokonać Ukrainy, mając obecnie siły mniejsze niż 24 lutego 2022 roku, a więc kiedy się to nie udało. Dodatkowo w odróżnieniu od 2022 roku, naprzeciwko rosyjskiej armii stoją już obecnie inne, ukraińskie siły zbrojne: bardziej zdeterminowane, lepiej zorganizowane i o generację lepiej wyposażone, które dodatkowo po Buczy, Izium i Mariupolu wiedzą, co czeka ludność ukraińską, gdy ich tereny zajmą rosyjscy „orkowie”.

Putin ze swoją świtą wie dodatkowo, że przy obecnym tempie strat starczy mu sprzętu i amunicji maksymalnie na dwa lata tak intensywnie prowadzonych działań wojennych. Wie więc, że albo doprowadzi do rozejmu, albo już za kilka miesięcy z powodu braku np. artylerii i czołgów zaczną się jeszcze bardziej zwiększać starty w ludziach, których w pewnym momencie może zabraknąć. Zatem to Rosjanom, a nie Ukraińcom zależy na rozejmie i dlatego starają się go wymusić – przede wszystkim poprzez naciski polityczne swoich zaprzyjaźnionych polityków w krajach zachodnich.

Reklama

Co zrobi Rosja po zawarciu rozejmu?

Ktoś, kto uważa, że wymuszenie rozejmu na Ukrainie zapewni pokój w Europie, powinien się najpierw zastanowić, jakim krajem stanie się wtedy Federacja Rosyjska. Można to zrobić na podstawie prostej ankiety, zadając sobie serię prostych, ale jednocześnie bardzo istotnych pytań.

Po pierwsze trzeba sobie odpowiedzieć: czy Rosja zmieni się w kraj demokratyczny, szanując prawo międzynarodowe i respektując zawarte wcześniej układy? Odpowiedź jest prosta: Nie. Gdyby tak się bowiem stało, Rosjanie musieliby wypuścić z łagrów więźniów politycznych, wyłapać i osądzić zbrodniarzy wojennych, gwałcicieli i złodziei, którzy działali na Ukrainie, a nawet pozwolić na osądzenie winnych zestrzelenia samolotu malezyjskich linii lotniczych nad Ukrainą w 2014 roku. Jest to niemożliwe, ponieważ wtedy byłoby jasne, jaki reżim udało się wprowadzić Putinowi, a sądzeni byliby również ci, którzy obecnie trzymają władzę. A takiego samobójstwa politycznego nikt na Kremlu jak na razie nie planuje zrobić.

Czytaj też

Drugie pytanie, na które trzeba sobie odpowiedzieć, jest również proste: czy po zawarciu pokoju zmieni się podejście do pracy rosyjskiego społeczeństwa? Ukraina to nie Kuwejt. Ukraińskie tereny, które w ramach pokoju udałoby się Rosjanom zatrzymać, nie zapewnią im takich profitów, by załatwić wszystkie problemy gospodarczo-społeczne, w jakie się wcześniej sami wpędzili. Rosyjskie społeczeństwo musiałoby więc samo wziąć się do pracy, by dojść do poziomu życia, jaki widzą w krajach sąsiednich. Czy jest to możliwe przy nakazowej gospodarce, powszechnej korupcji wspieranej przez państwo i „pałacach o złotych klamkach” dla ludzi władzy? Na pewno nie.

Władze na Kremlu, by usprawiedliwić taki stan rzeczy, będą musiały rosyjskiemu społeczeństwu wskazać kolejnego winnego za granicą i go później zaatakować. Tak zrobiono z Finlandią, Polską, krajami bałtyckimi, Afganistanem, Czeczenią, Gruzją i w końcu dwukrotnie z Ukrainą. Tego procesu nie da się zatrzymać traktatem „pokojowym” ale zmianą rosyjskiej mentalności, na co przy panowaniu ludzi pokroju Putina nie ma żadnych szans. Rozwiązaniem dla Kremla będzie więc po prostu następna wojna.

Czytaj też

Trzecie pytanie dotyczy przyszłości rosyjskiej armii. Politycy dążący do zawarcia rozejmu powinni się więc zastanowić: czy Rosja po zamrożeniu wojny na Ukrainie zajmie się bardziej gospodarką i sprawami społecznymi, czy też w pierwszej kolejności rozpocznie budowę, nowych sił zbrojnych kosztem swojego społeczeństwa? Najprawdopodobniej celem będzie przygotowanie się do kolejnej wojny, a więc środki pójdą na zakupy uzbrojenia. Jest bowiem mało prawdopodobne, by po zawieszeniu broni armia rosyjska została rozpuszczona do domów, a byli żołnierze wzięli się do pracy, budując u siebie to, co widzieli i zniszczyli na Ukrainie.

Autor. Ukraińskie ministerstwo obrony/X
Reklama

Te koszty będą ogromne, ponieważ Ukraińcy w ciągu dwóch lat zniszczyli wprost nieprawdopodobną ilość rosyjskiego sprzętu wojskowego. Według danych ukraińskiego ministerstwa obrony Rosjanie utracili: ponad 8100 czołgów, ponad 15600 pojazdów opancerzonych, prawie 20 tysięcy samochodów wojskowych i cystern, ponad 1100 wieloprawadnicowych wyrzutni rakietowych, prawie 15000 sztuk artylerii lufowej, ponad 870 zestawów przeciwlotniczych, prawie 2500 sztuk wyposażenia specjalnego (w tym radarów i systemów walki elektronicznej), ponad 300 samolotów, ponad 300 śmigłowców oraz prawie 12 tysięcy dronów.

Są dwa sposoby szybkiego uzupełnienia tych strat i wybór jakiegokolwiek z nich jeszcze bardziej pogłębi zapaść rosyjskiej gospodarki. Pierwszy polega na przestawieniu produkcji cywilnej na wojenną i odtworzenie wcześniejszego stanu posiadania przez budowę już wprowadzonych do wojska rozwiązań. Proces ten przy obecnych mocach produkcyjnych i z dnia na dzień pogłębiających się stratach może trwać nawet ponad 10 lat. Trzeba bowiem pamiętać, że nawet przy produkcji 125 czołgów miesięcznie (co na razie nie jest możliwe), to ta liczba nie wystarcza obecnie nawet na 9 dni walki.

Czytaj też

Reklama

Pomagając Rosji w zawarciu korzystnego dla niej pokoju pomożemy Chinom w przyśpieszeniu zbrojeń

Niestety Rosjanie mogą przyśpieszyć ten proces i to nawet dwukrotnie. Rosja po zawarciu proponowanego przez siebie pokoju będzie bowiem mogła żądać zniesienia części sankcji – w tym związanych z eksportem uzbrojenia. Istnieje więc możliwość, że Rosjanom uda się wreszcie namówić Chińczyków na sprzedaż tego, czego sami nie będą w stanie wyprodukować. A ci na pewno im tego nie odmówią i to z dwóch ważnych powodów.

Po pierwsze odwrócą od siebie uwagę, ponieważ armia rosyjska mogłaby osiągnąć gotowość do rozpoczęcia kolejnej wojny już za około pięć lat. I to właśnie tyle czasu na przygotowanie się do odparcia lub odstraszenia rosyjskiego ataku straci Europa, godząc się na proponowane przez kremlowskich zwolenników (w tym przede wszystkim premiera Węgier Viktora Orbána) zawieszenie broni.

Chińczycy już niejednokrotnie prezentowali Rosjanom swoje uzbrojenie, chociażby w czasie „biatlonów czołgowych”. Trzeba zrobić wszystko, by na tych prezentacjach się skończyło
Chińczycy już niejednokrotnie prezentowali Rosjanom swoje uzbrojenie, chociażby w czasie „biatlonów czołgowych”. Trzeba zrobić wszystko, by na tych prezentacjach się skończyło
Autor. mil.ru

Po drugie władze w Pekinie doskonale sobie zdają sprawę, że pieniądze za zamówioną przez Rosję broń pomogą Chinom przyśpieszyć proces modernizacji własnej armii i dadzą im możliwość wymiany sprzętu, którego wcześniej nie opłacałoby się pozbywać. Pseudo pokój wymuszony na Ukrainie pozwoli im ten sprzęt przekazać Rosji i za uzyskane w ten sposób pieniądze wprowadzić zupełnie nowe rozwiązania, być może skopiowane z zachodnich systemów zdobytych i przekazanych im przez Rosjan, w ramach zachęty do podpisania kontraktów.

Czytaj też

W ten sposób może się zdarzyć tak, że za chwilowe zawieszenie broni Amerykanie już za kilka lat będą musieli pomagać swoim sojusznikom w niszczeniu starego sprzętu chińskiego w Europie i nowego sprzętu chińskiego na Tajwanie. Bez wymuszonego na Ukrainie pokoju, chińskie zagrożenie odsunęłoby się w czasie, a rosyjskie by w ogóle nie powstało.

Przestarzałe pojazdy MT-LB już od dawna nie paradują na Placu Czerwonym 9 maja. Są za to coraz częściej widziane na ukraińskim froncie
Przestarzałe pojazdy MT-LB już od dawna nie paradują na Placu Czerwonym 9 maja. Są za to coraz częściej widziane na ukraińskim froncie
Autor. mil.ru

Wytrzymajmy, bo „terapię” trzeba będzie zacząć od początku

Wojna jest niewątpliwie tragedią dla Ukrainy. Przynosi śmierć i zniszczenie, tym bardziej że Rosjanie nie respektując konwencji międzynarodowych, atakują cywilne obiekty bez jakichkolwiek skrupułów. Ukraińcy zdają sobie więc sprawę, że po wyparciu Rosjan z kierunku kijowskiego, wszędzie tam, gdzie toczyły się walki, pozostał tak naprawdę krajobraz księżycowy, bez mieszkańców (zabitych lub zmuszonych do ucieczki), ze zniszczonymi domami, rozkradzionymi systemowo przez rosyjskich najeźdźców zakładami przemysłowymi i gospodarstwami rolnymi, z zaminowanymi polami.

Konsekwencje wojny z Rosją ponoszą też kraje zachodnie, wydzielając ogromne środki na pomoc dla Ukrainy oraz zwiększając wydatki na własne siły zbrojne (o wiele bardziej niż przed 2022 rokiem). Dlatego trzeba teraz zrobić wszystko, by ten wysiłek nie poszedł na marne, tym bardziej, że jesteśmy już przy końcu walki. Nie warto więc jej przerywać, by za kilka lat prowadzić ją od początku.

Patrząc na liczbę rosyjskich strat, jest bardzo prawdopodobne, że ta załoga BMP zginęła później na Ukrainie
Patrząc na liczbę rosyjskich strat, jest bardzo prawdopodobne, że ta załoga BMP zginęła później na Ukrainie
Autor. mil.ru

Ten sygnały zbliżającego się końca można dostrzec w wielu dziedzinach. Widać je chociażby na zdjęciach satelitarnych pokazujących pustoszejące w Rosji magazyny z pojazdami wojskowymi. Widać je w malejącej sprzedaży za granicę rosyjskiego uzbrojenia, które idzie na front, a nie daje środki na prowadzenie kolejnych programów zbrojeniowych.

Ze względu na nieefektywną taktykę Rosjan, która prowadzi do dużych strat w sprzęcie, zapasy sprzętu wojskowego, który był produkowany i magazynowany jeszcze za czasów ZSRR topnieją. Ocenia się, że przy obecnej intensywności walk i ponoszonych stratach, tego sprzętu starczy jeszcze na około 2-3 lat prowadzenia walk, po czym te straty będą mogły być uzupełniane już tylko z bieżącej produkcji (co i tak będzie niewystarczające). Dobrym przykładem mogą być zapasy czołgów. Analiza komercyjnych zdjęć satelitarnych rosyjskich składnic sprzętu wojskowego, prowadzona również przez zachodnie grupy zajmujące się OSINT (Open Source Intelligence), sugeruje że na tych składnicach kończą się zapasy czołgów rodziny T-72 i T-80. Dla przykładu: w swej najnowszej analizie grupa Covert Cabal, we współpracy z OSINT-owcem działającym pod pseudonimem HighMarsed, formułuje wniosek że ze składnic zniknęło już około 925 czołgów T-80B i T-80BW, na podstawie zdjęć satelitarnych z kilku lat. Oznacza to że liczba czołgów tego typu, które są widoczne na zdjęciach satelitarnych znanych składnic wojskowych, zmalała z około 1207 do 282 maszyn. Oczywiście nie wszystkie pobrane ze składnic czołgi, trafiają od razu na front. Część z nich musi być bowiem wyremontowana lub poddana modernizacji do standardu T-80BWM. Podobne trendy widać w wypadku innych typów sprzętu wojskowego. Na Ukrainie niszczonych jest coraz więcej transporterów opancerzonych MT-LB, co może wskazywać na duże straty i braki w nowocześniejszych bojowych wozach piechoty BMP i bojowych wozach desantu BMD. Rosjanie utracili także dużą ilość samobieżnych armatohaubic 2S19 Msta-S i wieloprowadnicowych systemów ognia salowowego. W wypadku składowanych mobilnych wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych BM-21 Grad, zmuszeni są nawet do demontowania wyrzutni ze starych ciężarówek będących ich nośnikami, wykorzystując je później do zastępowania wyrzutni zużytych w czasie walki lub nawet montując je na nowych podwoziach (tworząc system 9K51M Tornado-G).
Damian Ratka Defence24.

Symptomy wyczerpania się Rosjan można dostrzec także w wyposażeniu walczących Rosjan, którzy coraz częściej korzystają z przestarzałych typów uzbrojenia (np. czołgów T-54/T-55 i stare wersje transporterów MT-LB i BTR-50). Tego rodzaju pojazdy nie tylko, że nie pozwalają na wykonywanie zadań bojowych, ale również wpływają na coraz bardziej zwiększające się starty wśród rosyjskiego wojska. Statystyki w tym przypadku są bezlitosne.

Przykładowo, w okresie od marca do czerwca 2024 roku, Rosjanie miesięcznie tracili:

-       70% więcej czołgów niż w pierwszych dwóch latach wojny (390 w porównaniu do 270);

-       57% więcej opancerzonych pojazdów wojskowych (885 w porównaniu do 505);

-       i 60% więcej ludzi (30 tysięcy w porównaniu do 18 tysięcy).

Trenowana od lat rosyjska taktyka na Ukrainie okazała się zabójcza, ale dla Rosjan
Trenowana od lat rosyjska taktyka na Ukrainie okazała się zabójcza, ale dla Rosjan
Autor. mil.ru

Kryzys rosyjskiej armii widać także w sposobie prowadzenia wojny. Nic jak na razie nie wskazuje, by doszło do zapowiadanej od kilku miesięcy rosyjskiej ofensywy, a czas na jej przeprowadzenie jest coraz krótszy (do roztopów jesiennych). Co więcej, walki nie prowadzi się już o miasta, a nawet dzielnice, ale o ulice, domy lub nawet piętra. Ofensywa rosyjska więc wyraźnie spuchła, natomiast w coraz większej ilości miejsc to Ukraińcy zaczynają odzyskiwać teren. Tak jest w obwodzie charkowskim w Wołczańsku, ale tak również dzieje się na zachód od Siewierodoniecka (gdzie odzyskano dwie wioski: Terny i Jampoliwka, i nadal spycha się Rosjan w kierunki wschodnim).

Czytaj też

Oczywiście prawdą jest, że Ukraina oraz kraje zachodnie nie doceniły Rosji, jeżeli chodzi o jej próg wytrzymałości. Wcześniej uważano, że wystarczą takie straty, jakie Związek Radziecki poniósł w Afganistanie w latach 1979-1989 (około 15 tysięcy), by nie tylko zakończyć wojnę, ale by doszło do upadku obecnych władz na Kremlu. Tymczasem przekraczano kolejne progi strat: 100 tysięcy, dwieście tysięcy i wreszcie pół miliona, a w rosyjskim społeczeństwie nie było żadnej reakcji.

Jak na razie chętnych do wojska w Rosji jest bardzo dużo, ale gorzej jest z wyposażeniem tych żołnierzy w nowy sprzęt
Jak na razie chętnych do wojska w Rosji jest bardzo dużo, ale gorzej jest z wyposażeniem tych żołnierzy w nowy sprzęt
Autor. mil.ru

Nic nie zmienia także zwiększający się wskaźnik wzrostu tych strat. Obecnie dla wyeliminowania 100 tysięcy rosyjskich żołnierzy Ukraińcy potrzebują już tylko 3 miesiące. Nie ma bowiem dnia, by na froncie nie zginęło ponad 1000 Rosjan. Pomimo tego, ilość chętnych do udziału w tej tzw. „specjalnej operacji wojskowej” nadal przekracza potrzeby rosyjskiej armii.

Jednak w takim razie, dlaczego Rosja nagle zaczęła tak dążyć do zawarcia pokoju? Odpowiedź jest bardzo prosta. O ile bowiem straty ludzkie nie stanowią dla Kremla żadnego problemu, bo żołnierzy można w Rosji po prostu kupić, to w przypadku sprzętu i amunicji pieniędzmi nie uda się wypełnić magazynów. A te z dnia na dzień stają się coraz bardziej puste. Co więcej, należy mieć także świadomość, że o wiele większym problem niż straty wojenne stają się obecnie w Rosji starty eksploatacyjne.

Pokój narzucony Ukrainie spowoduje, że poświęcenie Ukraińców pójdzie tak naprawdę na marne
Pokój narzucony Ukrainie spowoduje, że poświęcenie Ukraińców pójdzie tak naprawdę na marne
Autor. Brygada Burewii

Jest to szczególnie widoczne w lotnictwie, ponieważ tam trzymanie się resursów jest najmocniej respektowane. W jednostkach lotniczych, nawet nie biorących bezpośrednio udziału w działaniach wojennych, nie przerwano bowiem szkolenia i samoloty, jak latały wcześniej, tak muszą latać dzisiaj. Problem jest w tym, że to, co je po pewnym czasie powinno zastąpić, jest obecnie wysyłane tylko na Ukrainę. Proces starzenia i wyeksploatowania sprzętu lotniczego jest więc tak duży, że już za rok szkolenie rosyjskich pilotów może zostać częściowo zastopowane z powodu braku sprawnych maszyn.

Jednak taki problem dotyczy praktycznie każdej dziedziny wymagającej okresowej modernizacji lub wymiany sprzętu. Ten proces został w Rosji zastopowany, podczas gdy na zachodzie jest on cały czas realizowany i to w ostatnim czasie o wiele bardziej intensywnie.

Czytaj też

Dodatkowo w Rosji już od kilkunastu lat zachwiana została równowaga pomiędzy wydatkami zbrojeniowymi a wydatkami na rozwój gospodarki i wsparcie społeczeństwa. Putin zdecydował się, przede, wszystkim na modernizację własnych sił zbrojnych tłumacząc, że po zakończeniu takiego procesu można będzie przestawić priorytety i zacząć unowocześniać gospodarkę, podnosząc przy okazji poziom życia.

Problem Putina polega na tym, że wywołując wojnę, doprowadził do ponownej zapaści rosyjskiej armii i jeszcze większej zapaści w dziedzinach ekonomiczno-społecznych. Próbując ponownie odbudować siły zbrojne w Rosji, ta zapaść będzie się jeszcze bardziej pogłębiała, co ostatecznie może doprowadzić do rozpadu Federacji Rosyjskiej.

Wojna na Ukrainie spowodowała, że nowe pojazdy prezentowane w 2015 roku na Placu Czerwonym do dzisiaj nie pojawiły się w rosyjskich jednostkach
Wojna na Ukrainie spowodowała, że nowe pojazdy prezentowane w 2015 roku na Placu Czerwonym do dzisiaj nie pojawiły się w rosyjskich jednostkach
Autor. mil.ru

Wyparcie Rosjan z Ukrainy nie oznacza końca problemów

Wizyta Viktora Orbána u Putina to dowód na to, że w Europie są nadal politycy, którzy bardziej myślą o swoich, często prywatnych interesach niż o budowanym na wiele lat bezpieczeństwie. Orbán wie, że nie skończy w więzieniu tylko wtedy, gdy Węgry staną się ustrojowo podobnym państwem jak Rosja i za wszelką cenę będzie się starał to osiągnąć, nawet kosztem politycznej kolaboracji ze swoim rosyjskim odpowiednikiem.

Jednak politycy próbujący odpowiedzieć sobie na pytanie, co będzie dalej, nigdy się na takie kompromisy z Rosją nie zgodzą. Oczywiście część z nich może się obawiać reakcji Rosji, gdy zostanie ona pokonana przez Ukrainę. Te obawy są jednak o tyle nieuzasadnione, że Rosji pokonać się po prostu nie da. Ale można ją zmusić do opuszczenia ukraińskiego terytorium i do wypłaty odszkodowania Ukrainie za to, co w czasie tej wojny Rosjanie tam zrobili. Jest to konieczne, ponieważ tylko w ten sposób pokaże się takim krajom jak Federacja Rosyjska, że w demokratycznym świecie nigdy nie będzie zgodny na siłowe narzucanie swojej woli innym państwom, odbieranie im terytorium oraz dokonywanie tam zbrodni wojennych.

By uwolnić ukraińską ziemię z min trzeba zakończyć wojnę, a nie ją zamrozić
By uwolnić ukraińską ziemię z min trzeba zakończyć wojnę, a nie ją zamrozić
Autor. mil.ru

Historia już kilkakrotnie pokazała, że przymykanie oczu na tego rodzaju działania zawsze kończyło się katastrofą. Nie ma bowiem żadnej różnicy pomiędzy układem monachijskim, a układami mińskimi. W pierwszym przypadku bezczynnością świata rozzuchwalona została III Rzesza, która zamiast potępienia aneksji Austrii otrzymała cichą zgodę na zajęcie Czechosłowacji. Później, mając za sobą takie „sukcesy”, mogła uderzyć na Polskę i rozpocząć II wojnę światową.

Czytaj też

W przypadku porozumień mińskich, „cicha akceptacja” świata dla aneksji Krymu i wschodniej Ukrainy dały Putinowi czas na propagandowe przygotowanie rosyjskiego społeczeństwa na pełnoskalową wojnę, z niebotycznymi startami sięgającymi obecnie ponad pół miliona zabitych żołnierzy. Rosjanie zostali w tym czasie przekonaniu, że te ziemie, które przejmą siłą, im się należą, a taka agresja przyniesie Rosji chwałę, a nie pogardę.

Tylko zmuszenie Putina do wycofania swoich wojsk z Ukrainy oraz konsekwencja w dążeniu do ukarania rosyjskich zbrodniarzy wojennych może coś zmienić w mentalności rosyjskiego społeczeństwa. Inaczej do krajów, które utraciły część swojego terytorium w wyniku działań Rosjan (Finlandia, Japonia, Gruzja, Mołdawia) być może dołączą również kraje bałtyckie, Norwegia, Polska, Szwecja, a już na pewno ponownie Ukraina. A wojnę z Rosją, która obecnie jest już prawie na ukończeniu, trzeba będzie ponownie zacząć od początku – niestety tym razem już nie rękami ukraińskich żołnierzy.

Reklama

Komentarze

    Reklama