- ANALIZA
- WIADOMOŚCI
Putin ośmieszony przez Ukraińców, którzy odbijają Kupiańsk
Władimir Putin kłamał twierdząc, że wojska rosyjskie zdobyły Kupiańsk. Ukraińcy odbili bowiem większość terenu miasta, wyłapując lub likwidując okrążonych w nim Rosjan.
Autor. Wołodymir Zełenski/X
Batalia o Kupiańsk jest dobrym przykładem tego, jak obecnie toczy się wojna na Ukrainie. W żadnym wypadku nie można stwierdzić, kto ją wygrywa, ponieważ wszystko zależy od tego, kto w danym miejscu frontu podciągnie większą liczbę posiłków. Rosjanie częściej wykorzystują taką liczebną przewagę, ale nie tylko dlatego, że mają więcej żołnierzy, ale ponieważ godzą się na większe straty. To oni więc realizują ataki z wykorzystaniem lekkich pojazdów, motocykli, a nawet hulajnóg, mimo że taki środek transportu nie stanowi żadnego zabezpieczenia. Takie działanie pozwala małym grupom żołnierzy przenikać przez linię obrony, jednak nie pozwala im na umocnienie swoich pozycji, które można łatwo utracić.
Kupiańska batalia powinna być też lekcją dla wszystkich, by za wcześnie nie chwalić się swoimi sukcesami. Jednak po meldunku generała Walerija Gierasimowa o przejęciu przez Rosjan kontroli nad Kupiańskiem, Putin był tak pewny swojego sukcesu, że 2 grudnia 2025 roku zaprosił do tego miasta zagranicznych dziennikarzy (podobnie zresztą jak do Pokrowska). Twierdził przy tym, że „jeśli ktoś ma wątpliwości, jesteśmy gotowi przyznać zagranicznym, a nawet ukraińskim dziennikarzom, prawo do odwiedzenia Pokrowska i przekonania się na własne oczy, co się tam dzieje i kto tak naprawdę kontroluje tę miejscowość… To samo dotyczy Kupiańska”. Już kilka dni później to zaproszenie przestało być aktualne.
Autor. Wołodymir Zełenski/X
Operacja w Kupiańsku zakończyła się bowiem dla Rosjan katastrofą. Wojska rosyjskie ogromnym wysiłkiem i ponosząc duże straty dostały się bowiem do części miasta, jednak nie na zasadzie jego zajęcia przez zorganizowane pododdziały, ale przez wysyłanie tzw. infiltratorów (z czego Putin prawdopodobnie nie zdawał sobie sprawy). Ludzie ci, przechodząc przez szarą strefę, byli nie tylko dziesiątkowani, ale również pozbawieni jakiegokolwiek realnego wsparcia. Trwali więc w budynkach, które jeszcze dawały im jakąś ochronę, nie przesuwając się do przodu, ponieważ za nimi nie było posiłków.
W takiej sytuacji Ukraińcy zrobili dokładnie to samo, co na północ od Pokrowska. Najpierw więc odcięli Kupiańsk od północy, początkowo blokując wsparcie logistyczne przerzucane przez rzekę Oskił. Dlatego znajdujący się po zachodniej stronie tej rzeki przyczółek rosyjski o szerokości około 24 km (z największym miastem Dworiczna) zaczął mieć problemy z dostawami i nie mógł już odpowiednio wspierać natarcia na Kupiańsk.
Tymczasem ataki na to miasto mogły być prowadzone jedynie po zachodniej stronie tej rzeki w kierunku południowym. Po wschodniej stronie Oskił obrona ukraińska zatrzymała bowiem rosyjskie natarcie i w ten sposób teren opanowany przez Rosjan na drugim brzegu zaczął przypominać wydłużający się coraz bardziej sopel. W ten sposób wszystko to, co próbowało się dostać do Kupiańska, musiało pod ogniem artylerii i dronów najpierw dotrzeć do rzeki Oskił, później się przez nią przeprawić, dojść do szarej strefy kontrolowanej dronami i przedrzeć się przez tę strefę do miasta.
Po zlikwidowaniu przepraw koło Hrynykiwki i Hołubiwki za pomocą samolotów F-16 i MiG-29, Ukraińcy kontynuowali ataki na składy amunicji i paliwa po obu stronach rzeki. Robili to, by siły, które już przerzucono przez Oskił, nie miały czym walczyć, a już na pewno, by nie mogły wysłać wsparcia do infiltratorów w Kupiańsku.
W tym momencie do akcji weszły ukraińskie wojska lądowe. Działano przy tym nieco inaczej niż w Pokrowsku, gdzie miasto jest sprawdzane głównie przez niewielkie oddziały szturmowe. Na kierunku kupiańskim wykorzystano już stosunkowo duże siły, wsparte przez pojazdy. Było to możliwe dzięki przewadze dronowej, jaką w tym miejscu uzyskali Ukraińcy. Ta przewaga wynikała z lepszego położenia terenowego oraz oddalenia faktycznych linii rosyjskich od samego miasta.
Te stosunkowo duże siły lądowe uderzyły w rosyjski przyczółek, najpierw neutralizując miejscowości Kindrasziwka i Radikiwka, a później przechodząc na wschód: na północy do wioski Dworiczna, a na południu do Hołubiwki. W ten sposób stworzono dwa kotły. Pierwszy – odcinając jednostki w Kupiańsku (z ugrupowaniem Rosjan liczącym kilkaset osób), a drugi – odcinając rosyjskie oddziały na zachodnim brzegu Oskiłu (po zniszczeniu przepraw). Rozpaczliwe próby przeprawienia się Rosjan przez rzekę kończyły się najczęściej katastrofą, w której niszczono zarówno sprzęt transportowy, jak i rosyjskich żołnierzy.
Chcąc powstrzymać kontrofensywę ukraińską, Rosjanie zniszczyli jedną z tam na rzece, co jednak zadziałało przeciwko nim. Woda z tej zapory oraz sama rzeka Oskił, która jesienią wylała na północ od Kupiańska, zwiększyła bowiem szerokość przeprawy, jaką obecnie rosyjskie wojska muszą organizować. W ten sposób, o ile Ukraińcy mogli dostawać posiłki z zachodu, to Rosjanie mieli jeszcze bardziej utrudnione dostawy ze wschodu. Próbowano je zapewnić, budując tymczasowe przejścia za pomocą kładek i bali, ale nawet pojedynczy żołnierze mieli problemy, by przedrzeć się pod nadzorem dronów. Nie udał się także atak z odsieczą prowadzony na wschodnim brzegu na miejscowość Petropawliwka. Umocnieni w niej ukraińscy żołnierze skutecznie odparli bowiem natarcie, zadając przeciwnikowi duże straty.
Po odcięciu dostaw Ukraińcy (szczególnie z 2. Korpusu Gwardii Narodowej Chartija oraz wojsk specjalnych) zaczęli oczyszczać północne przedmieścia, całkowicie wyzwalając Kindrasziwkę, Radikiwkę (12 grudnia) i Moskaliwkę, a później ruszyli na południe do Pokrowska. Ostateczną kontrolę nad sytuacją w tym mieście uzyskano przejmując wszystkie wysokie budynki na południowo-zachodnich obrzeżach dzielnicy Jubiliejnyj. Później zaczęto sprawdzać domy w centrum, biorąc Rosjan do niewoli lub ich likwidując. Główną rolę w tych walkach mieli ukraińscy operatorzy dronów, którzy na żywo koordynowali działania własnych żołnierzy, jednocześnie atakując wykryte stanowiska wroga.
Rosjanie również wysyłali swoje bezzałogowce, jednak miały one do przebycia o wiele większy dystans od pozycji rosyjskich i nie były wspierane stałym rozpoznaniem z powietrza z dronów obserwacyjnych. Pomimo więc zagrożenia ze strony bezzałogowców, Ukraińcy kontynuowali oczyszczanie Kupiańska, pozostawiając w nim zaledwie kilka enklaw bronionych przez rosyjskich żołnierzy.
Samo zajęcie większości miasta nie stanowiło dla putinowskiej propagandy większego problemu, ponieważ od razu zastosowano blokadę informacyjną. Katastrofą była jednak wizyta w Kupiańsku prezydenta Wołodymyra Zełenskiego 12 grudnia 2025 roku. Wszyscy wiedzą bowiem, że Putin nigdy nie odważył się na odwiedzenie pierwszej linii frontu.
Tymczasem Zełenski to zrobił, fotografując się m.in. z betonowym drogowskazem „Wołczańsk”, postrzelanym, ale dalej stojącym przy południowo-zachodnim wjeździe do miasta. Zrobił to dokładnie dziesięć dni po zaproszeniu, jakie Putin złożył zagranicznym dziennikarzom, i 500 metrów od miejsca, gdzie to spotkanie miało zostać zorganizowane. Zełenski odwiedził również walczących żołnierzy, wręczając im odznaczenia bojowe.
Today, I am in the Kupyansk sector, with our warriors who are getting the job done for Ukraine here.
— Volodymyr Zelenskyy / Володимир Зеленський (@ZelenskyyUa) December 12, 2025
The Russians kept going on about Kupyansk – the reality speaks for itself. I visited our troops and congratulated them. Thank you to each and every warrior! I am proud of you!… pic.twitter.com/kraYEBSSai
Wizyta ukraińskiego prezydenta potwierdziła, że Rosjanie nie kontrolują już w pełni Kupiańska za pomocą dronów. Oczywiście miejsce, gdzie był Zełeński było obwieszone sieciami antydronowymi, jednak przy zmasowanym ataku ich przebicie nie stanowiłoby żadnego problemu dla zdesperowanego przeciwnika. Zadbano więc nie tylko, by nad miejscem wizyty nie pojawiły się bezzałogowce kamikaze, ale by Rosjanie nie mieli również możliwości prowadzenia rozpoznania z powietrza dla artylerii.
Kupiańsk dla Kremla miał być dowodem na to, że Rosja z impetem atakuje, systematycznie zdobywając coraz to nowe tereny Ukrainy. Putin wykorzystywał to miasto w rozmowach z Amerykanami oszukując ich, że to on kontroluje cały czas sytuację. W rzeczywistości wszędzie tam, gdzie Ukraińcy uderzają, Rosjanie mają duże problemy i bardzo często są wybijani lub brani do niewoli.
Odbicie Wołczańska przez Ukraińców wcale nie oznacza, że Rosjanie znowu nie będą próbowali go zdobyć. Operację tą będą jednak musieli zacząć od początku, ponosząc przy tym po raz kolejny ogromne straty. Te próby przeniknięcia do Wołczańska będą tym trudniejsze, że zimą po dotarciu na miejsce, rosyjscy żołnierze na pewno będą pozbawieni stałych linii zaopatrzenia. Będą np. musieli się ogrzewać, co ułatwi ich wykrywanie przez drony wyposażone w systemy termowizyjne. Ponowny atak na Kupiańsk jest jednak bardzo prawdopodobny, ponieważ rosyjscy dowódcy, będą organizowali kolejne ataki, bojąc się reakcji Putina.
Autor. Wołodymir Zełenski/X
Sam Putin jak na razie nie przyjmuje do wiadomości, że Kupiańsk został odbity przez ukraińskie wojska i zgodził się z tezą, że wizyta Zełenskiego oraz nagranie na tle steli przy wejściu do miasta może być fałszerstwem. Putin podkreślił, że „stela znajduje się około kilometra od samego miasta. Po co stać tam na progu? Wchodzić do środka, prawda? Skoro Kupiańsk jest pod ich kontrolą”.
Kilka tygodni temu miasto Kupiańsk znalazło się pod naszą kontrolą; tam nasze wojska kontrolują miasto. Nie posuwają się jeszcze na zachód, ponieważ stoi przed nimi bardzo ważne zadanie: wyeliminowanie grupy na lewym brzegu rzeki Oskoł i zajęcie kolejnej osady – w zasadzie stacji węzłowej Kupiańsk-Uzłowoj. Ale siły okrążone w tym rejonie są znaczące – 15 batalionów, jak już wspomniałem, 3500 żołnierzy – i do tego nie otrzymały jeszcze rozkazu złożenia broni. Ich szanse są praktycznie zerowe. Są szczelnie otoczeni przez nasze Siły Zbrojne.
Władimir Putin – 19 grudnia 2025 roku
Zobacz też

Putin nie wspomniał jednak o postępach ukraińskiej armii, twierdząc tylko, że w pobliżu miasta zamknięto w kotle prawie 3500 Ukraińców, oraz zapowiadając, że wojska rosyjskie wkrótce „rozpoczną ofensywę” w Kupiańsku i zdobędą go. Przyznał również, że wizyta dziennikarska nie jest tam możliwa: „Niebo tam po prostu roi się od dronów i bezzałogowych statków powietrznych, zarówno po naszej stronie, jak i po stronie ukraińskiej. Nie da się po prostu podejść.”
W ten sposób zaproszenie do Kupiańska, złożone dziennikarzom przez Putina 2 grudnia, jest jak na razie nieaktualne.

WIDEO: Stado Borsuków w WP | AW149 z polskiej linii | Defence24Week #140