Reklama

Wielka gra o Morze Czarne. "Erdoğan nie jest prorosyjski"

prezydent, Erdogan, Zeleński, Ukraina, Turcja
Prezydent Erdogan i prezydent Zeleński
Autor. Murat Kula / Biuro Prasowe Prezydenta Turcji

„Zaburzenie równowagi na Morzu Czarnym uderza w interesy Turcji. Strategicznym partnerem militarnym i politycznym w tym układzie jest Ukraina, zaś gospodarczym Rosja. Niemniej w interesie Turcji jest by akwen ten nie uległ militaryzacji. Stąd w czasie wojny Ankara zaangażowała się w rozmowy dot. porozumienia zbożowego na Morzu Czarnym jako próbę złagodzenia napięć oraz poprawy bezpieczeństwa żeglugi morskiej - w tym handlu. Jednocześnie zablokowanie przez Turcję cieśnin czarnomorskich - 27 lutego na mocy art. 19 Konwencji z Montreux - dla marynarki walczących państw litoralnych Morza Czarnego nienależących do floty czarnomorskiej tj. do Rosji i Ukrainy, uniemożliwiło stronie rosyjskiej uzupełnianie strat jakie ponosiła i ponosi w wyniku wojny m.in. zatopienie krążownika rakietowego „Moskwa” – mówi w wywiadzie dla Defence24.pl Adam Michalski, analityk ds. Turcji w Zespole Turcji, Kaukazu i Azji Centralnej OSW.

Michał Bruszewski: Na kierunku tureckim ostatnio bardzo wiele się dzieje. Rosja, Ukraina, Morze Czarne, Partia Pracujących Kurdystanu, dalsza prezydentura Erdoğana, Syria, USA – wątków jest bardzo wiele. Zacznę od najbardziej aktualnego pytania, dlaczego Turcja chce być mediatorem w wojnie rosyjsko-ukraińskiej?

Adam Michalski, ekspert OSW: To stała i konsekwentna strategia Turcji maksymalizowania korzyści. Turcja nie chce odwracać się „plecami” do Rosji, ponieważ uważa, że byłoby to szkodliwe dla jej racji stanu. Aczkolwiek Erdoğan nie jest prorosyjski. Dopiero co ograniczył rosyjskie wpływy w Syrii i na Kaukazie oraz toczy wojnę zastępczą z Moskwą o wpływy w Libii. Jednocześnie Turcja ma bardzo dobre relacje z Ukrainą – wpiera ją militarnie i pogłębia relacje handlowe.

Będąc mediatorem, Ankara liczy jednak, że może być partnerem zarówno dla Rosji i Ukrainy jednocześnie pomostem dyplomatycznym między Zachodem a Kremlem. To ma zwiększać po obu stronach potrzebę utrzymywania dobrych relacji z Turcją, czego potwierdzeniem jest to, że kolejna runda rozmów pokojowych ma miejsce właśnie w Stambule. Na użytek wewnętrzny dla Erdoğana to również wizerunkowa korzyść, ponieważ pokazuje Turcję jako poważany kraj, który dba o pokój na świecie.

    Zaburzenie równowagi na Morzu Czarnym uderza w interesy Turcji. Strategicznym partnerem militarnym i politycznym w tym układzie jest Ukraina, zaś gospodarczym Rosja. Niemniej w interesie Turcji jest by akwen ten nie uległ militaryzacji. Stąd w czasie wojny Ankara zaangażowała się w rozmowy dot. porozumienia zbożowego na Morzu Czarnym jako próba złagodzenia napięć oraz poprawy bezpieczeństwa żeglugi morskiej - w tym handlu. Jednocześnie zablokowanie przez Turcję cieśnin czarnomorskich (27 lutego na mocy art. 19 Konwencji z Montreux) dla marynarki walczących państw litoralnych Morza Czarnego nienależących do floty czarnomorskiej (tj. do Rosji i Ukrainy), uniemożliwiło stronie rosyjskiej uzupełnianie strat jakie ponosiła i ponosi w wyniku wojny (m.in. zatopienie krążownika rakietowego „Moskwa”). Skutkowało to z perspektywy tureckiej zmianą układu sił na tym akwenie na niekorzyść Kremla. Poprzez wdrożenie art. 19 Konwencji z Montreux Rosja utraciła możliwość uzyskania przewagi taktycznej i operacyjnej na Morzu Czarnym. Zmusiło to Kreml do ograniczenia swojej ofensywy morskiej. W efekcie, z perspektywy tureckiej, doszło do zmniejszenia ryzyka dalszej eskalacji na tym akwenie oraz pośrednio zwiększenia przewagi NATO.

    Wydaje się jednak, że ten pokój będzie niekorzystny dla Turcji. Jeżeli dojdzie do rozejmu, a później do traktatu pokojowego w wojnie rosyjsko-ukraińskiej, w pewnym sensie zostanie usankcjonowana ekspansja Rosji w basenie Morza Czarnego, a to wydaje się szalenie niebezpieczne dla Ankary. Turcja obawia się wzrostu siły Rosji?

    Zakończenie wojny oznacza, że przestanie obowiązywać art. 19 Konwencji i Rosja będzie mogła ponownie przepływać przez tureckie cieśniny Bosfor i Dardanele, co doprowadzić może do załamania się równowagi sił. Zresztą, dzieje się to już teraz, ponieważ Rosjanie bujdą kolejną bazę dla swojej marynarki tym razem w Abchazji. W ramach odpowiedzi Turcy rozwijają swoją w Trabzonie. Zauważmy jednak, że Rosjanie w walkach na Morzu Czarnym się nie popisali. Ukraińcy potrafią zatapiać okręty Marynarki Wojennej Rosji, gdyż jest to stosunkowo mały akwen, na którym duże jednostki są jak „kaczki pływające w jeziorze”. Natomiast to stan na teraz, nie wiemy, jak sytuacja rozwinie się w przypadku pokoju, choć wiemy, że Turcja z pewnością będzie miała się na baczności.

    Wojna z Kurdami zatem schodzi na dalszy plan. Złożenie broni przez Partię Pracujących Kurdystanu (PKK) to odpowiedź na zewnętrzną sytuację – o której pan wspomniał, czy bardziej wewnętrzną sytuację polityczną w Turcji?

    To wypadkowa obu tych spraw. Zaznaczę, że do końca nie wiemy, kiedy faktycznie PKK złoży tę broń, w jakim formacie odbędzie się to i pod czyim nadzorem oraz co będzie z tysiącami osób powiązanych z tą organizacją przebywających w więzieniach czy zagranicą. Co prawda zakończenie ponad czterdziestoletniej wojny jest wielkim sukcesem, ale trzeba zaczekać na szczegóły. Fakty są takie, że dla PKK walki zbrojne w formie partyzanckiej nie mają już politycznego sensu. Tradycyjnie PKK operowało w trzech państwach tj. Turcja, Syria oraz iracki Kurdystan. W Turcji zbrojne oddziały PKK pokonano w walkach jeszcze w 2015 roku, gdzie toczyły się ciężkie bitwy o takie miasta jak Diyarbakir czy Cizre. Z Syrii wycofują się Amerykanie, którzy dotychczas wpierali kurdyjskie jednostki na północy tego państwa w walce z Państwem Islamskim. Wszystko jednak wskazuje, że po ich odejściu Kurdowie w tym obszarze będą zdani na samych siebie co popycha Kurdów syryjskich do faktycznego rozważenia rezygnacji z autonomii na rzecz współpracy z nowymi władzami w Damaszku. W irackim Kurdystanie, gdzie PKK miało swoje bazy - organizacja ta została rozbita i nie ma już znacznego potencjału militarnego.

      A część polityczna?

      Nie wiadomo do końca kto w praktyce po stronie PKK ma składać broń choćby ze względu na fakt, że sama struktura tej organizacji nie jest jawna oraz kto dokładnie jest jej członkiem. Na pośredników w rozmowach z tureckim rządem wyrosła prokurdyjska Ludowa Partia Równości i Demokracji (DEM). Ona wykorzystuje koniunkturę polityczną na odwilż w relacjach turecko-kurdyjskich. Dodatkowo Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) chce zmiany konstytucji Turcji, aby Recep Tayyip Erdoğan mógł znów ubiegać się o prezydenturę. Ma o tym rozstrzygnąć referendum, a Erdoğan potrzebuje uzyskać poparcie dla tego pomysłu m.in. za wparciem elektoratu kurdyjskiego. DEM z kolei chce, by Kurdowie w Turcji mieli zagwarantowaną podmiotowość językową, polityczną, społeczną – najlepiej w konstytucji. Stąd, zarówno AKP i DEM mają dziś powód, dla którego są zainteresowane potencjalnym referendum konstytucyjnym.

      Jak tureckie elity postrzegają Polskę?

      Jako kraj w bardzo podobnym położeniu. Turcja rozumie, że podobnie jak dla nich, tak i dla nas, największym stwarzającym problemy w regionie jest Federacja Rosyjska. Turcy zauważają nasze wysiłki na rzecz modernizacji Sił Zbrojnych, zwłaszcza że Polska wydaje w proporcji do PKB więcej na obronność niż Turcja. Turecki rząd docenia także to, że Polska jest zachodnim państwem, ale bez uprzedzeń wobec Ankary jakie czasami prezentują inne kraje w regionie. Obecna sytuacja regionalna sprawiła, że Turcja bardziej otwiera się na Zachód i szuka partnerów w Europie – zwłaszcza w wymiarze współpracy sektorów zbrojeniowych. To dla Polski szansa.

      Dziękuję za rozmowę

      WIDEO: Szef Sztabu Generalnego dla Defence24: Musimy móc uderzać na odległość nawet 3000 km
      Reklama

      Komentarze (1)

      1. Milutki

        Oczywiście że Erdogan nie jest prorosyjski, ale nie jest też antyrosyjski, nie ma powodu być. Zachód wystąpił przeciw Turcji w wielu sprawach dotyczących tureckich granic i najbliższego sąsiedztwa. Kraje zachodu popierały północnosyryjskim komunistów, południowy Cypr włączyli do UE, w mniejszym lub większym stopniu zachód wspierał Armenię oraz Rosję w Libii. Gdy Turcy zestrzelili rosyjski Su-24 w 2015 roku przy granicy z Syrią to zachód nie wsparł Turcji. Teraz dla Turcji Rosja jest przeciwwagą zachodu, Turcja nie ma interesu opowiadać się stanowczo po którejkolwiek ze stron podczas gdy każda ze stron czeka na potknięcie Turcji i możliwość szkodzenia.

      Reklama