Reklama
  • Komentarz

Kompromitacja rosyjskiej obrony przeciwlotniczej w Sewastopolu [Komentarz]

Ukraińcy trafiając 13 września 2023 roku rakietami w dwa rosyjskie okręty w sewastopolskiej stoczni wcale nie zastosowali jakiejś unikatowej taktyki i nieznanych w Rosji pocisków. Pomimo tego Rosjanom nie udało się zapobiec atakowi, co stawia w bardzo złym świetle zarówno stosowane przez nich systemy uzbrojenia, jak i samą taktykę ich wykorzystania.

Rakiety manewrujące Strom Shadow posłużyły najprawdopodobniej Ukraińcom do skutecznego zaatakowania Sewastopola
Rakiety manewrujące Strom Shadow posłużyły najprawdopodobniej Ukraińcom do skutecznego zaatakowania Sewastopola
Autor. MBDA
Reklama

Od kilkudziesięciu lat przemyślane ataki lotnicze prowadzone są według takiego samego schematu. Najpierw prowokuje się obronę przeciwlotniczą, by ujawniła zajmowane przez siebie stanowiska bojowe. Następnie neutralizuje się obronę, by w końcu przeprowadzić właściwy atak na najważniejsze cele.

Reklama

Sposób wykorzystania tej taktyki zmieniał się, oczywiście, w miarę wprowadzania nowych systemów uzbrojenia, jednak zawsze zachowano kolejność: prowokuj, osłabiaj, uderzaj. Co ważne takie działanie nie miało na celu całkowitego zniszczenia systemu przeciwlotniczego przeciwnika, a „tylko" wyeliminowanie jego najważniejszych elementów. Atakowano więc nie same wyrzutnie średniego i dalekiego zasięgu, ale stanowiska dowodzenia baterii oraz radary kierowania uzbrojeniem, co i tak ograniczało skuteczność lub całkowicie wykluczało działanie całego systemu obrony.

Zobacz też

Dużą pomocą dla strony atakującej okazały się rakiety przeciwradarowe AGM-45 Shrike wprowadzone przez Amerykanów na uzbrojenie na początku lat sześćdziesiątych. Pozwoliły one bowiem na niszczenie włączonych radarów bez konieczności zbliżenia się na niebezpieczną odległość. Ale i tu zachowano znany schemat. Najpierw znajdujące się dalej samoloty „wabiki" zmuszały przeciwnika do włączenia radarów, później znajdujące się bliżej samoloty Wild Weasel podnosiły się na odpowiedni pułap i wystrzeliwały pociski Shrike i w końcu następował atak samolotów bombowych w rejonie pozbawionym „radiolokacyjnych oczu".

Reklama
Rakieta antyradarowa AGM-88 High Speed Anti-Radiation Missile (HARM) podczepiana pod samolot F/A-18C Hornet na pokładzie lotniskowca USS „Theodore Roosevelt” (CVN 71)
Rakieta antyradarowa AGM-88 High Speed Anti-Radiation Missile (HARM) podczepiana pod samolot F/A-18C Hornet na pokładzie lotniskowca USS „Theodore Roosevelt” (CVN 71)
Autor. Anthony N. Hilkowski/US Navy
Reklama

W międzyczasie zmieniały się pociski antyradarowe (przez np. zwiększenie zasięgu oraz zdolność atakowania „na pamięć" – również w kierunku awaryjnie wyłączonej stacji radiolokacyjnej), wprowadzono amunicję krążącą, które lata nad terenem przeciwnika czekając na włączenie przez niego radarów, jak również zaczęto stosować coraz bardziej pomysłowe środki prowokacji przeciwnika. W tym ostatnim przypadku zasada była zawsze prosta: im prościej i taniej, tym lepiej. Przykładowo Azerowie prowokując armeńską obronę przeciwlotniczą w Górskim Karabachu stosowali stare, zdalnie sterowane samoloty An-2.

Zobacz też

Ale taką taktykę działania znają również sami Rosjanie, co udowodnili wykorzystując jako wabiki stare rakiety manewrujące (np. Ch-55) z betonowymi ładunkami „bojowymi". Taki prawdopodobnie pocisk spadł m.in. koło Bydgoszczy. Problem polega na tym, że rosyjska obrona przeciwlotnicza okazała się nie mieć sposobu przeciwdziałania na taktykę, którą próbuje stosować jej lotnictwo.

Reklama

O ile bowiem Ukraińcy sobie z nią radzą niszcząc wszystkie pociski i drony atakujące Kijów oraz większość środków napadu powietrznego w czasie ataku na inne miasta o tyle Rosjanie już nie. Wiedzieli bowiem, że Most Kerczeński ma strategiczne znaczenie, a i tak jest on punktowo trafiany przez Ukraińców. Twierdzili, że Moskwa ma najsilniejszą obronę przeciwlotniczą na świecie, a i tak ukraińskie drony wlatują nad rosyjską stolicę i punktowo atakują wybrane obiekty. Atakowane są też ich stanowiska dowodzenia, składy amunicji oraz lotniska.

Co tak naprawdę pokazał atak na Sewastopol z 13 września 2023 roku?

Wrześniowy atak na Sewastopol udowodnił ostatecznie, że Rosjanie nie mają sposobu nawet na stosunkowo łatwe do zwalczania rakiety manewrujące, pomimo, że wiedzieli o możliwości przeprowadzenia ataku, co zostanie zaatakowane, z jakiego kierunku przyjdzie uderzenie oraz jaki będzie zastosowana taktyka. A nie odbiegała ona od znanych od wielu lat standardów. Przypuszcza się bowiem, że Ukraińcy sprowokowali rosyjski system przeciwlotniczy wysyłając w kierunku Krymu przerobione na pociski „ziemia-ziemia" rakiety przeciwlotnicze S-200. Później miał nastąpić atak pocisków antyradarowych AGM-88 HARM na radary obrony przeciwlotniczej.

Reklama
Autor. Mil.ru
Reklama

„Kropkę nad i" miały postawić rakiety manewrujące Storm Shadow (lub SCALP-EG), które trafiły dokładnie w stojące na doku: okręt podwodny projektu 636 typu Warszawianka (prawdopodobnie „Rostow na Donu") i okręt desantowy projektu 775 wg NATO typu „Ropucha" (prawdopodobnie „Mińsk" z Floty Bałtyckiej).

Rosjanie chwalą się oczywiście tym, że udało im się zestrzelić większość z nadlatujących rakiet oraz wszystkie drony nawodne, które w tym samym czasie próbowały wpłynąć do Sewastopola. Nie zmienia to faktu, że co najmniej trzy pociski trafiły i to uderzając punktowo w wyznaczone cele.

Reklama
Reklama

Problemem Rosjan jest jednak nie tylko to, że przełamano ich obronę przeciwlotniczą, ale również, że nie potrafili oni wyciągnąć skutecznych wniosków z poprzednich, udanych ukraińskich ataków. Być może wynika to stąd, że ich systemy przeciwlotnicze okazują się po prostu mało skuteczne na zachodnie uzbrojenie lotnicze. Po raz kolejny mamy tu dowód, że rosyjska armia przygotowywała się w czasie swoich ćwiczeń na wojnę z rosyjską armią, a nie np. siłami zbrojnymi NATO.

Autor. Mil.ru

Kiedy więc dochodzi do konfrontacji z uzbrojeniem zachodnim , następuje katastrofa i straty, których nie można ukryć z powodu istnienia czegoś takiego jak Internet i telefon komórkowy. Problemem jest tutaj niewątpliwie przyjęty przez Rosjan główny sposób półaktywnego naprowadzania ich rakiet przeciwlotniczych, które wymagają prowadzeniu celów przez dedykowane radary kierowania uzbrojeniem. Jeżeli ten radar się zneutralizuje to cała bateria jest również wyłączona z działania.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Zawodzi też system dowodzenia i kierowania, który nie uprzedza z wyprzedzeniem o ataku i zmusza od razu do włączenia wszystkiego, co jest dostępne. A przecież Rosjanie chwalili się wcześniej posiadaniem systemu wczesnego ostrzegania, w tym radarów pozahoryzontalnych. W Sewastopolu po raz kolejny okazało się to fikcją. Mało skuteczne są również baterie przeciwlotnicze średniego i dalekiego zasięgu (np. S-300 i S-400), które nawet wiedząc o celach nie są w stanie ich skutecznie zwalczać z dużej odległości. Po raz kolejny okazało się więc, że samo chwalenie się zasięgiem swoich rakiet o niczym nie przesądza.

Autor. Mil.ru

Jedynym środkiem, który teoretycznie uzyskuje zestrzelenia w atakach ukraińskich są zestawy krótkiego zasięgu „Pancyr" i „Tor". Jest jednak bardzo prawdopodobne, że działają one nie w systemie, ale w pełni autonomicznie – strzelając po prostu do tego, co same widzą. Trafiły one bowiem w część rakiet nadlatujących nad Sewastopol, ale jednak co najmniej trzy z nich przedarły się nad broniony przez te zestawy port wojenny. Nie było więc rozdzielania celów oraz standardowego dbania o nie wystrzelanie całej amunicji. Rakiet w działających zestawach mogło więc rzeczywiście zabraknąć, tym bardziej, że ze względu na małe prawdopodobieństwo trafienia Rosjanie strzelają w kierunku celu powietrznego najczęściej dwa pociski.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Atak na Sewastopol to bez wątpienia wizerunkowa porażka rosyjskiej obrony przeciwlotniczej. Niewątpliwie zachęci to Ukraińców do przeprowadzenia podobnych uderzeń tym bardziej, że do ich arsenału już niedługo trafią rakiety dalekiego zasięgu MGM-140 ATACMS. A już wielokrotnie okazało się, że Rosjanie zupełnie nie radzą sobie z pociskami wystrzeliwanymi z zestawów MLRS i HIMARS. Pociski ATACMS mając zasięg 300 km pozwolą Ukraińcom atakować praktycznie wszystkie cele, jakie zostaną wyznaczone na terenie Półwyspu Krymskiego.

Zobacz też

Ale trafienie rosyjskich okrętów w Sewastopolu jest również ważne z punktu widzenia strategicznego. Rosjanie po raz kolejny zrozumieli bowiem, jak ich siły zbrojne nie są przygotowane na starcie z tak technologicznie rozwiniętym przeciwnikiem, jakim potencjalnie mogą być kraje zachodnie. O ile więc jeszcze mogą sobie radzić z ukraińskim lotnictwem, o tyle natowskie samoloty będą mogły praktycznie bezkarnie niszczyć wszystkie cele, jakie się im wyznaczy.

Reklama

Tym bardziej, że Sewastopol to dowód na ogromną przewagę informacyjną NATO nad Rosją. Ukraińcy doskonale bowiem wiedzieli, gdzie stoją rosyjskie okręty i jak w nie najlepiej trafić. I tak byłoby również, gdyby Rosjanie zaatakowali jakieś państwo natowskie – tyle że na o wiele większą skalę.

Reklama
WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu
Reklama
Reklama