Wojna na Ukrainie
Front bez dywizji. Czy SZU powinny mieć dywizje?
Struktura Sił Obrony Ukrainy jest nietypowa, ponieważ nie występują w niej szczeble dywizji i korpusów, a zgrupowania operacyjne. W ostatnim czasie struktura taka jest krytykowana. Sugeruje się, że dla lepszej koordynacji i wzrostu efektywności dowodzenia powinna zostać wprowadzona struktura dywizyjna i korpuśna. Rzecz jasna struktura dywizyjno-brygadowa według wzorów NATO-wskich, a nie radziecko-rosyjska dywizyjno-pułkowa.
Obecnie organizacja Sił Obrony Ukrainy składa się z:
- operacyjno-strategicznych ugrupowań wojsk (OSUW), odpowiednik frontu Оперативно-стратегічне угруповання військ;
- operacyjnych ugrupowań wojsk (OUW), odpowiednik armii Оперативному угрупованні військ;
- operacyjno-taktycznych ugrupowań wojsk (OTUW/OTU), odpowiednik korpusu Оперативно-тактичне угрупування (військ).
Do tego dochodzą jeszcze dowództwa o charakterze administracyjnym, a więc dowództwa operacyjne – OK.
Poniżej dowództw operacyjnych są już tylko dowództwa szczebla brygady, odpowiedzialne za poszczególne odcinki frontu, walczące zazwyczaj w jednym miejscu tylko częścią swoich organicznych sił i podporządkowanymi operacyjnie różnymi innymi jednostkami. Dowództwa brygad w warunkach wojny pozycyjnej na Ukrainie, są kluczowym szczeblem dowodzenia, sztaby te są przy tym niezwykle obciążone wieloma zadaniami. Poza rozwiązaniami systemowymi, jednym z głównych czynników efektywnego dowodzenia i skutecznego „trzymania” frontu, jest sprawność dowodzenia – upraszczając zagadnienie, dobrzy dowódcy brygad i ich sztaby „ogarniają”, i efektywnie dowodzą podległymi jednostkami, kiepscy dowódcy brygad tracą niepotrzebnie ludzi, teren, nie radzą sobie z koordynacją itp. Kluczowa jest tu więc „dobra” polityka kadrowa, która w ostatnim czasie wzbudza kontrowersje (o czym niżej).
Czas na zmiany
Przedłużająca się wojna, wyczerpywanie zasobów doświadczonego żołnierza, nazbyt duże obciążenie dowódców brygad, kryzysy frontowe itp., to wbudza dyskusje o systemowych zmianach w strukturach dowodzenia. Jednym z pomysłów w rozgorzałej niedawno dyskusji jest propozycja przejścia SZU na system dywizyjno-brygadowy, gdzie szczebel dywizji miałby polepszyć efektywność dowodzenia.
Pomysł ten nie jest nowy, ponieważ sugestie, iż SZU powinny przejść na strukturę dywizyjno-brygadową, gdyż szczebel brygada-dowództwo operacyjne nie jest efektywny, pojawiły się już w 2022 r., chociaż SZU były wówczas znacznie mniejsze niż obecnie, a zatem i bardziej profesjonalne.
Richard D. Hooker Jr, ekspert zAtlantic Council, w artykule „The Ukrainian military must reorganize to defeat Russia”, już w sierpniu 2022 r. uważał, że SZU powinny przejść reorganizację strukturalną i zmienić regionalne dowództwa operacyjne w dowództwa korpusów i wprowadzić szczebel dywizji, konieczny zwłaszcza do prowadzenia efektywnych operacji ofensywnych. Hooker zauważał, że brak dowództw szczebla dywizji i korpusu, typowych w krajach NATO, powoduje, że szwankuje koordynacja, która jest konieczna zwłaszcza w działaniach ofensywnych, gdy na współczesnym polu walki dowództwo wyższego szczebla niż brygada, np. dywizji, ma lepsze możliwości skoordynowania nie tylko podległych sobie jednostek, ale i przydzielonych: komponentu lotniczego, artylerii rakietowej dalekiego zasięgu, logistyki, wywiadu i rozpoznania, wreszcie fektywniejszego zarządzania na polu walki (dosłownie uzyskania stopnia dowodzenia i kontroli (C2) wyższego rzędu). Hooker proponował wprowadzenie szczebla korpusu z trzygwiazdkowym generałem i szczebla dywizji z dwugwiazdkowym, przy czym kluczowym było to, że mają to być dowództwa liniowe, bojowe (tzw. battle staffs), a nie sztaby administracyjne.
Wraz z rozwojem strukturalnym SZU, powiększaniem się ilości batalionów w brygadach, jak i liczby samych brygad, problem ostatnio pojawił się ponownie, kiedy zaczęto znowu mówić o konieczności podniesienia efektywności w dowodzeniu SZU.
Pojawiły się ostatnio, np. na łamach serwisu Censor.net, artykuły i wpisy, które sugerują małą efektywność brygadowego szczebla dowodzenia i postulują powstawanie wyższych związków operacyjnych – dywizji. Dyskusja ta, na obecnym etapie wojny, związana jest z pewną zauważalną w mediach krytyką systemu dowodzenia i konkretnymi bolączkami związanymi z systemem dowodzenia, np. z polityką kadrową. Pytanie zasadnicze jest takie: czy dowódcy brygad i jednocześnie sztaby brygad są w stanie efektywnie dowodzić wielką ilością jednostek, jakie mają w dyspozycji, czy może wprowadzenie szczebla dywizji zwiększy efektywność dowodzenia?
Dlaczego Ukraina tak walczy?
20 lipca 2024 r. Jurij Butusow opublikował artykuł o wiele mówiącym tytule „Dlaczego Ukraina jest jedyną armią na świecie XIX-XXI wieku, która nie walczy dywizjami i korpusami, oraz dlaczego generałowie uchylają się od odpowiedzialności?”
Jurij Butusow, mając ogromną wiedzę frontową, jako znany dziennikarz i wolontariusz, krytykuje strukturę dowodzenia SZU, uważając ją za mało efektywną.
Butusow sugeruje, że w warunkach wojny pozycyjnej, gdy w SZU jest ponad 100 brygad (w rzeczywistości znacznie więcej – przyp. MG), a dowództwa brygady bronią odcinka frontu 4-20 km, z przydzielonymi różnymi jednostkami wsparcia (batalionami, oddziałami, kompaniami), odpowiadając w zasadzie za wszystko (za trzymany pas obrony, za zdolności bojowe brygady, stan personelu i sprzętu, rażenie głębi przeciwnika itd.), konieczny jest szczebel dywizji, a wyżej korpusów i armii.
Problem wg Butusowa to brak odpowiedzialności generałów w dowództwach operacyjnych i nazbyt wielkie obciążanie kombrigów zadaniami, którzy, co więcej, personalnie odpowiadają za wszystkie aspekty dowodzenia, podczas gdy generałowie z dowództw operacyjnych (OK, OTU, OSUW), w praktyce nie.
Jednym z wielu problemów systemu dowodzenia SZU jest więc zdaniem Butusowa, brak szczebla pośredniego, czyli dywizji, której sztab nie tylko lepiej „ogarniałby” dużą ilość podporządkowanych jednostek, ale też miał większą odpowiedzialność.
„Jak sztab OTU może skutecznie dowodzić, jeśli mamy OTU, któremu w określonych momentach podporządkowanych było jednocześnie ponad 20 brygad i ponad 20 batalionów samej piechoty, plus jeszcze większa liczba jednostek innych rodzajów wojsk? (…) czy może być efektywnym dowodzenie, jeśli masz podległych 100 dowódców jednocześnie, a każdy z nich stale potrzebuje planowania i decyzji? Nonsens” - krytykuje Butusow.
Butsuow porusza także kwestię inych problemów, ale zasadniczo jego artykuł nawołuje do utworzenia szczebla dywizji i korpusu.
Brygada czy dywizja?
Oczywiście sprawa nie jest czarno-biała, ale krytyczne uwagi Butusowa wznieciły dyskusję, w tym polemikę. Na artykuł zareagował m.in. Wiktor Kewljuk, jeden z ekspertów, który na łamach LB.UA opublikował polemiczny tekst „Brygada czy dywizja? Korpus czy OTU?”.
Skrytykował on tezy Butusowa, zauważając, że w SZU nie ma problemu ze szczeblem dowodzenia ponad brygadą, bowiem są dowództwa taktyczno-operacyjne, jak OTU, którym tak jak w krajach NATO dla operacyjnych dowództw dywizji i korpusu, przydziela się pod konkretne zadania siły i środki, a więc brygady i jednostki wsparcia. Tak więc skoro w NATO-wskich dywizjach i korpusach, nie ma stałych podporządkowanych jednostek operacyjnych (brygad), to nie jest to problem, że tak jest w SZU, gdzie też są dowództwa operacyjne, tylko inaczej nazwane, które również nie mają stałego składu. Główną osią niezgody jest więc stwierdzenie Butsuowa, że obecna hierarchia dowodzenia powoduje, że dowództwa operacyjne (po kolei Dowództwo Naczelne, OSUW, OTU) stawia nierealne taktycznie zadania strategiczne, które ma wykonać kombrig, jednocześnie odpowiadając za wszystkie aspekty dowodzenia personalnie, przy czym prowadzi to do „przepaści między strategicznymi zadaniami a praktycznymi możliwościami (brygad przyp. red.)”.
Tymczasem Kewljuk uważa, że system dowodzenia jest prawidłowy, a dowodzenie efektywne: wyższe dowództwa operacyjne stawiają zadania strategiczne i operacyjne, ale dopiero na szczeblu brygady, podejmowane są taktyczne decyzje wykonawcze. Sztab brygady oceniając zasoby i możliwości określa, czy jest w stanie wykonać zadanie, po czym melduje o tym przełożonym.
Tak więc kombrig znając swoje możliwości i zadania ocenia, czy jest w stanie je wykonać, czy nie i melduje o tym wyżej. Tak więc hierarchia dowodzenia jest zachowana i jest efektywna, gdyż „w sztabie brygady, porównują zadania z możliwościami. O piętro wyżej, na szczeblu operacyjnym porównują operacyjne zadania z operacyjnymi możliwościami”.
Nie można pozbyć się wrażenia, że opisując ten sam system dowodzenia, Butusow pisze, jak jest realnie, a Kewljuk jak powinno być. Sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana jeśli dodamy, że wiele decyzji operacyjnych wypływało (i wypływa) z przyczyn politycznych, chociaż z taktyczno-operacyjnego punktu widzenia były błędne (klasyczny przykład to uporczywa i nazbyt długa obrona Bachmutu, która była decyzją stricte polityczną).
O ile szczebla dywizji dotąd nie wprowadzono i nic nie wskazuje na to, by miało się tak stać, o tyle w SZU pojawiły się w czasie wojny dowództwa korpusów.
W latach 90. XX wieku zadecydowano o przejściu SZU ze struktury armijnej na korpuśną, ale korpusy w kolejnych latach były likwidowane. Ostatni istniejący korpus, czyli 8. rozformowano już w czasie konfliktu o Donbas, w 2015 roku.
Powrót do struktury korpuśnej w 2022 r. związany był z przechodzeniem SZU na wzory NATO-wskie (przynajmniej kopiowaniem pewnych rozwiązań), a więc w tym przypadku systemu korpuśno-brygadowego. Jako pierwsze powstało dowództwo 9 KA, a zaraz później 10 KA, ale nie było to ogłaszane publicznie, więc istnienie tych dowództw pozostało w pewnym sensie skryte.
Dowództwa korpuśne 9 i 10 oraz podporządkowane im jednostki operacyjne, miały odegrać ważną rolę w letniej ofensywie na Zaporożu w 2023 r., która zakończyła się klęską.
Nie wiadomo nazbyt wiele o samych dowództwach korpuśnych, ich efektywności, czy zadaniach, a co za tym idzie składzie osobowym. Przechodzenie na korpuśną strukturę SZU trwa nadal.
W chwili obecnej sformowano następujące dowództwa korpusów:
w 2022 r.: 9. Korpus Armijny, Łuc
- 10. Korpus Armijny, Połtawa
w 2024 r.
- 7. Korpus Wojsk Powietrzno-Desantowych
- 30. Korpus Piechoty Morskiej
Powstanie 11. KA odbyło się w marcu (?) 2024 r., jako przeformowanie Dowództwa Korpusu Rezerwowego. Powstaje również Korpus Rangerów, jako element sił specjalnych, w skład którego mają wejść cztery pułki rangerów. W zachodniej literaturze występuje również Maroon Corps, czyli Korpus Maroon (od bordowego beretu wojsk desantowo-szturmowych), ale naprawdę było to operacyjno-taktyczne ugrupowanie (OTU) „Marun” (ОТУ Марун), a nie dowództwo korpuśne.
Podstawowe pytanie brzmi, czy dowództwa korpusów są dowództwami liniowymi, operacyjnymi (battle staff), czy tylko administracyjnymi?
Dyskusja o reformie dowódczo-organizacyjnej będzie trwała na szerszym tle, bowiem kryzys struktur dowodzenia SZU, jeśli rzeczywiście taki istnieje, związany jest z szerszym pytaniem o jakość kadr dowodzenia. W teorii dowództwo dywizji może wykazać się większą efektywnością dowodzenia niż dowództwo brygady, ale wiele zależeć będzie od oficerów w sztabie dywizji. Na tym etapie wojny zapewne pierwszym krokiem do poprawy efektywności dowodzenia Sił Obrony Ukrainy będzie profesjonalna polityka kadrowa, a więc promowanie na wyższe szczeble młodych, liniowych oficerów, sprawdzonych w boju. Tymczasem decyzje personalne, już na szczeblu dowódcy brygad, nie zawsze wydają się zrozumiałe i profesjonalne. Pojawiające się ostatnio w mediach publiczne wystąpienia żołnierzy poszczególnych brygad w obronie odwoływanych (awansowanych?) dowódców brygad w najlepszym razie świadczą o zapaści polityki informacyjnej SZU, a w najgorszym o niezrozumiałej i nieuzasadnionej polityce kadrowej.
Problem ten widoczny jest w ostatnich dniach jaskrawie w przypadku 80 BDes-Szt, której kadra publicznie wsparła swojego dowódcę brygady, płk. Emila Iszkułowa, podkreślając niezrozumienie decyzji o odwołaniu ze stanowiska dowódcy brygady, tak doświadczonego i sprawdzonego w boju, oficera. Sytuacja ta wymusiła reakcję czynników oficjalnych, które tłumaczyły zmiany dowództwa brygady decyzją o awansie. Papierkiem lakmusowym polityki kadrowej będzie więc posada jaką dostanie płk. Iszkułow - czy pozostanie oficerem liniowym, czy też nie (awans z uznaniem doświadczenia i profesjonalizmu oznaczałby przesunięcie z dowództwa szczebla brygady do dowództwa wyższego szczebla, a więc korpusu bądź OTUW/OTU). W momencie kończenia artykułu pojawiła się odpowiedź na zadane pytanie: płk. Emil Iszkułow stwierdził, że jak można mówić o awansie, skoro na dowódcę brygady wyznaczyli jego zastępcę, a on sam został przesunięty na jego miejsce? Sprawa płk. Iszkułowa odbiła się głośnym echem. W kwestii tej wypowiedział się m.in. płk. Andrij Biłecki, dowódca 3 BSzt, który uważa, że to jakieś nieporozumienie, bowiem po roku walk pod Bachmutem, ramię w ramię, ocenia płk. Iszkułowa, jako wybitnego oficera liniowego, a dowodzoną przez niego 80 Brygadę, jako bardzo dobrze dowodzoną i efektywną bojowo jednostkę.
Cała dyskusja na temat efektywności systemu dowodzenia SZU i związanych z tym zagadnień bierze się z troski o żołnierza i zrozumienia, że w wojnie na wyniszczenie, przy ogromnych zasobach nie liczącej się z życiem ludzkim armii rosyjskiej, efektywność dowodzenia na polu walki musi być większa po stronie SZU niż u przeciwnika. Struktura dowodzenia, jakość oficerów liniowych, polityka kadrowa muszą być więc jak najlepsze.
Etopiryn
Kiedy zawieszenie broni i rozmowy?
Prezes Polski
Polityka kadrowa SZU i system dowodzenia to i tak wielki postęp w porównaniu ze standardami odziedziczonymi po ZSRR. Natomiast w WP, w kontekście informacji, które do nas docierają sprawy mają się źle. Reforma dowodzenia armia i struktura może i da się przeprowadzić, ale w wielkich bólach. Spadek po PRL w postaci systemu automatycznych awansów zależnych od stażu, to już patologia i niestety nikt nie zamierza z nią walczyć. A mamy naprawdę dobre wzorce. I kilka wzorcowych armii NATO, i obecne wydarzenia na Ukrainie to powinien być jakiś impuls do zmian. Poprzednie kierownictwo min dokonało totalnej destrukcji kadrowej, obecne chyba nie do końca wie co robić. Poza odwoływanie oficerów uznanych za awansowanych politycznie, nie robią nic sensownego. Czekamy.
user_1053912
Prezes duby smalone bredzisz,NATO nie ma żadnego doświadczenia w symetrycznej wojnie.Ruscy tak bo Gruzja. Ukraina nie jest w stanie przejść na system amerykański bo to nie jest dla armii z poboru. Zresztą USA jest bezbronne ,z czterema ciężkimi Dywizjami to Burkina Faso a nie np Czad. Ludzie, ludzie i tylko ludzie. System Brygadowy już dawno padł,próbował go Wermacht jesienią 1944. Wszystkie 10 Brygad rozwaliła US Army .
sprawiedliwy
Polkownik Lewandowski - w innym miejscu opisuje kilkanascie odwolan dowodcow brygad. Troche wygdalo jak czsytka. Czesto zolnerze bronia ich. Cos jak z generalem Zaluznym. Moze to deczje politczne kto wie. A co do dowodctwa Dywizji - dopuki front jest jak w 1 wojnie switwej staly i nie peka to dziala. Gdyby zaczela sie wojna manewrowa - to 100 brygad bez wspolego dowodznia to juz porazka. Puki co wiec ok. No i Rosyjskie sukcesy sa czeswo przezto - np brak koordnacji przy rotacji brygad
Autor Komentarza
Gdy twa wojna, taka reforma się nie wydarzy. Zróbmy sobie dywizję" - to tak nie działa. Do stworzenia kilkunastu dowództw dywizji potrzeba kilkunastu tysięcy ludzi, potrzeba oddziałów łączności do ich obsługi, oraz oddziałów wsparcia: rozpoznawczych, saperów, artylerii, zwłaszcza ciężkiej (MLRS/Himars). W sytuacji, gdy cała armia jest zorganizowana wg. określonej logiki (ilość oddziałów, sprzętu, zadań itd) nie da się wycinkowo zmienić tej logiki. Albo wszystko, albo nic. W czasie wojny leszy słabo działający system niż niedziałający. Pozostaje ostrożna ewolucja: pomału tworzyć kolejne OTU i zmniejszać im obszar i ilości dowodzonych brygad, albo coś w rodzaju etatowych Grup Operacyjnych pomiędzy OTU a Brygadą.