- Wiadomości
- Komentarz
Dwukrotnie większe straty Rosjan niż szacowano? Rok wojny i krwawa bitwa o Bachmut [KOMENTARZ]
Norweska armia podała swoje estymacje strat Rosjan i Ukraińców na froncie. Z norweskich analiz wynika, że zabitych oraz rannych po rosyjskiej stronie należy liczyć na ok. 180 tys. To prawie dwukrotnie więcej niż szacowali Amerykanie. Wysokie są także straty wśród ukraińskich żołnierzy. Mają one sięgać 100 tys. zabitych oraz rannych.

Autor. mil.ru
Norweskie estymacje co do ukraińskich strat pokrywają się z tymi, które są podawane przez zachodnie państwa. Zdaniem Norwegów nie doszacowano wszelako strat rosyjskich. „Rosyjskie straty zaczynają zbliżać się do około 180 000 zabitych oraz rannych żołnierzy" – powiedział norweski szef obrony Eirik Kristoffersen w wywiadzie dla telewizji, nie precyzując dokładnie, w jaki sposób liczby zostały obliczone. O sprawie poinformował „France 24". Źródła amerykańskie szacowały rosyjskie straty na 100 tys. zabitych oraz rannych. Ukraińcy pisali o przekroczeniu 100 tys. strat wśród Rosjan, ale jako „wyeliminowanych", gdzie nie do końca wiadomo czy chodziło tylko o zabitych, czy także rannych. Wcześniej w Kijowie mówiono o liczbie zabitych. Pamiętajmy, że ciężko ranni na froncie Rosjanie mają bardzo niską szansę na przeżycie. Pomijając kiepską jakość rosyjskiej medycyny wojskowej, wystarczy kiepska logistyka i fatalne warunki bytowe w okopach w czasie obecnej pogody, by założenia o śmierci ciężko rannych traktować jako prawdopodobne. „Stopa okopowa", czyli odmrożenia także zwiększają liczbę rannych. Na „wyeliminowanie" z boju wpływają nie tylko śmiertelne i poważne postrzały, ale szereg innych czynników – kontuzje, choroby, a nawet wypadki lokomocyjne.
Zobacz też
Dla porównania, szacuje się, że w konflikcie w Afganistanie w latach 1979-89 zginęło 15 000 żołnierzy radzieckich. Warto przypomnieć, że wojna w Afganistanie była „gwoździem do trumny" Związku Sowieckiego. Nieudana kampania pod Hindukuszem przyspieszyła upadek Sowietów. W dziesięć lat ZSRR stracił mniej żołnierzy niż Federacja Rosyjska w rok inwazji przeciwko Ukrainie. Sowieckie rezerwy ludzkie z okupowanych i zabranych terytoriów były wówczas o wiele większe – powoływano przecież żołnierzy z tzw. radzieckich republik, w tym z Ukrainy. Liczbę ludności w granicach ZSRR szacowano na 293 mln ludzi. Federację Rosyjską w roku 2022 miało zamieszkiwać 142 mln ludzi, przy czym etniczni Rosjanie stanowią 70 proc. populacji. Co ciekawe, w popularnym w Internecie rankingu „Global Firepower", przez lata, we wszystkich współczynnikach nad Ukrainą zawsze górowała Rosja. Obecnie w rankingu na rok 2023 we współczynniku „Rezerwowy Personel" widzimy równe siły (oszacowane na 250 tysięcy). To ciekawe zestawienie, zwłaszcza gdy porównamy oficjalną liczbę ludności – 142 mln, w porównaniu do 41 mln mieszkańców Ukrainy. Premier Disraeli mawiał, że są trzy rodzaje kłamstwa – kłamstwo, wielkie kłamstwo i statystyka. Liczby spisane na kartce nie walczą - choć są pewnym punktem wyjścia do dyskusji nad możliwościami mobilizacyjnymi w okresie wojny. W innych współczynnikach co prawda góruje Rosja – populacja dostępna do zaangażowania w wojnę – ponad 69 mln w Rosji (Ukraina – 22 mln), zdatni do służby – 46 mln (15 mln), ale nie ma to przełożenia na sprawy militarne oraz geopolityczne. Miałyby gdyby Kijów przestraszył się ludzkich zasobów Rosji i skapitulował. Ukraina aktywnie się broni pokazując, że „liczby nie walczą". Nie przekłada się to nawet na indywidualne wyposażenie i uzbrojenie bo Rosjanie nie byliby w stanie umundurować takich mas. Bezsprzecznie jeśli chodzi o masy ludzkie Rosja ma większy potencjał, ale ten czynnik nie jest na szczęście przez Moskwę wyzyskiwany ponieważ kulejąca logistyka, zużycie wszelkiej maści amunicji, niskie morale oraz utrata lub zredukowanie wojsk pierwszego rzutu generują problemy dla całego procesu tzw. częściowej mobilizacji. Dodajmy do tego także rejteradę za granicę kilkuset tysięcy rosyjskich potencjalnych rekrutów do „branki". Nawet jeżeli wojskowy system uzupełnień na papierze sobie z tym poradzi to gospodarka – nawet w autarkicznej, wojennej oraz archaicznej formie jak w Rosji – na dłuższą „metę" nie.
Zobacz też
Czy na nowoczesnym polu walki siłę definiuje masa wojska? Ten współczynnik redukuje zwiad lotniczy (często z użyciem bezzałogowców), wywiad satelitarny, a nawet media społecznościowe (dekonspirując miejsce pobytu użytkowników TikTok-ów czy innych platform). Celny ogień artylerii rakietowej we współpracy z bezałogowcami sprawiają, że miejsca koncentracji wojska są „piętą Achillesa". Nie można jednak bagatelizować etatu wojsk. Rosjanie pod Bachmutem głównie wagnerowskimi rękami zaczęli stosować taktykę rodem z czasów sowieckich. Taktykę oparcia o masę. Władimir Putin, po geopolityce, także w sprawach wojskowych sięga po stalinowską szkołę wojny – masy. Zapowiedź zwiększenia Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej oraz podniesienie górnego limitu wieku dla poborowych to potwierdzają.
Zobacz też
Pierwsi do ataku rzucani są „zekowie" (kryminaliści) i „mobicy" (zmobilizowani rezerwiści), a lepiej wyszkolone i bardziej doborowe oddziały czekają, aż zakończy się zwiad bojem i wchodzą do akcji. To czy Norwegowie wliczają straty wagnerowców do swoich statystyk tego nie wiemy, ale są one także wysokie – pod Bachmutem tzw. Grupa Wagnera miała stracić 4 tysiące zabitych oraz 10 tysięcy rannych. Zakładając, że najemny korpus wagnerowców liczył ok. 20 tysięcy ludzi, mogli stracić nawet 70 proc. stanu osobowego. Pisząc o bitwie bachmuckiej mam na myśli także okoliczne starcia o Sołedar, Krasną Horę oraz inne pobliskie miejscowości. Ukraińcy podają, że straty Rosjan pod Bachmutem mają sięgać 20 tys. wyeliminowanych z walki. Serwis internetowy „Kyiv Independent" zauważa, że dzienne straty ukraińskie pod Bachmutem mają być „trzycyfrowe". Redakcja powołuje się na dane przekazane przez niemiecki wywiad na sesji Bundestagu.
Zobacz też
Jeżeli Norwegowie nie mylą się w swoich obliczeniach to pierwszy rzut rosyjskich wojsk został praktycznie zniszczony. Przed inwazją Rosjanie zgromadzili w pobliżu ukraińskich granic (oraz na okupowanym Krymie) 190 tys. żołnierzy. Po roku walk 180 tys. z nich zostało wyeliminowanych z boju. Niestety, co już znamy z historii rosyjskie wojsko ma dużą praktykę w odradzaniu swoich zdolności kadrowych. Oficjalnie – jak stwierdził Władimir Putin – wrześniowa tzw. częściowa mobilizacja przyniosła „brankę" 300 tys. żołnierzy, z czego połowa miała trafić na front. Zakładając także mobilizację na okupowanych terytoriach, zwłaszcza w para-państwach tzw. Donieckiej oraz Ługańskiej Republiki Ludowej oznacza to i tak wypełnienie ogromnych strat, a nie diametralny wzrost stanu osobowego wojsk inwazyjnych.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]