- Wiadomości
- Opinia
- Komentarz
Drugie życie rosyjskich hiacyntów na Ukrainie? [OPINIA]
Obecna faza wojny na Ukrainie ukazuje coraz więcej różnego rodzaju systemów uzbrojenia, których wydawać by się mogło, czas świetności już przeminął. Niektóre z nich jak czołgi T-62M/MW przechodzą wręcz drugą młodość, z racji na coraz większą ich liczbę wykorzystywanych w działaniach wojennych. Kolejnym SpW, który może otrzymać „drugi oddech” może być 2S5 Hiacynt-S w rosyjskiej armii.

Autor. Vitaly V. Kuzmin
Rosyjska artyleria lufowa będąca w linii to wiele systemów, których rodowód wywodzi się w większości z ZSRR. W wielu przypadkach są to rozwiązania obecnie odstające z racji opierania się o amunicję, która ma gorsze parametry względem zachodnich odpowiedników. Przekłada się to (w połączeniu z długością przewodu lufy) na gorszą donośność względem rozwiązań zachodnich, jeżeli porównamy np. 2S19 Msta-S (36 km) z np. PzH 2000 (42 km). Konieczne zatem jest nadrobienie to liczebnością posiadanych systemów artyleryjskich, w czym Rosjanie przeważają nad Ukraińcami od początku inwazji do dzisiaj. Zacięty opór strony broniącej, połączony z dostawami nowocześniejszych rodzajów uzbrojenia jak holowane armatoahubice M777, amunicja precyzyjna Excalibur czy pociski Brimstone, sprawiło, że Rosjanie zaczęli tracić coraz więcej własnych systemów artyleryjskich.
Zobacz też
Powodem tego było np. bardzo słabe opancerzenie armatohaubic jak 2S1/2S3, które pozwala na ochronę jedynie przed odłamkami i amunicją karabinową (nie każdą). To w połączeniu z obecnie niewystarczającym zasięgiem ostrzału w przedziale 15,5-24 km dawało efekt w postaci rosnących z miesiąca na miesiąc strat. Konieczne zatem było osiągnięcie dwóch celów przez Rosjan, uzupełnienie straconych systemów (nie tylko tych wymienionych powyżej), ale także próbę nadrobienia donośności własnej artylerii. Jeżeli przypatrzeć się stanom magazynowym (opisywanych na łamach naszego portalu) do tych wymagań pasowałyby trzy systemy artyleryjskie:
- 2S5 Hiacynt-S
- 2S7 Pion
- 2S19 Msta-S
W przypadku AHS Msta-S oraz 2S7 dość szybko pojawiły się dowody na proces przywracania do służby w postaci m.in. zdjęć satelitarnych czy komunikatów rosyjskiej zbrojeniówki o dostarczeniu kolejnych przytoczonych samobieżnych armatohaubic do wojska. Jednak dość długo nie było mowy o najliczniejszych Hiacyntach-S, których Rosjanie mieli mieć około 850 egzemplarzy w rezerwie oraz około 100 w aktywnej służbie. Jest to x2 więcej niż wszystkich 2S7 i 2S19 składowanych w magazynach, zatem taka liczba pozwoliłaby na uzupełnienie coraz większej liczby strat. Dodatkowo 2S5 cechuje się dużą donośnością, porównywalną z nowoczesnymi odpowiednikami zachodnimi. Możliwe, że widziane w ostatnich miesiącach kolejne ich transporty oraz pierwsze straty tego typu artylerii stanowi potwierdzenie przypuszczeń autora, że 2S5 może otrzymać drugą młodość po rosyjskiej stronie.
Zobacz też
Przejdźmy zatem do przybliżenia Państwu czym jest omawiany Hiacynt-S. Jest to radziecka samobieżna armatohaubica kal. 152 mm oparta o zmodyfikowane podwozie wykorzystywane m.in. w 2S3 Akacja, które było szeroko wykorzystywane w różnych wariantach w armii radzieckiej. Została ona wprowadzona do służby w 1978 roku, zastępując dywizjony dział polowych M46 kal. 130 mm w radzieckich jednostkach artylerii.
Uzbrojenie główne stanowi armatohaubica 2A36 o lufie długości 49 kalibrów (ponad 8 metrów). Taka długość pozwalała na osiągnięcie donośności na poziomie 30,5-33/37 km w zależności od rodzaju użytej amunicji. Zatem w kwestii dystanu, na jakim może on likwidować cele, jest zbliżony z dostarczanymi Ukrainie np. Krabom czy Caesarom oraz przewyższa w większości przypadków belgijskie i norweskie M109. Obecnie dzięki współdziałaniu z bezzałogowymi systemami powietrznymi bolączka w postaci niezbyt dobrej celności może zostać dość sprawnie umniejszona.
Zobacz też
Przejdźmy jednak to największej wady tego systemu artyleryjskiego, jakim jest poziom ochrony załogi. Grubość pancerza kadłuba wynosi 15 mm, a przedział ogniowy jest nieosłonięty, zatem nie zapewnia żadnej ochrony obsłudze armatohaubicy. Jest to tak naprawdę bazowe działo osadzone na gąsienicowym podwoziu, które ma za zadanie je przetransportować na pozycję ogniową i pozwolić na szybsze wycofanie niż zwykłej holowanej armatohaubicy. Załoga w czasie prowadzenia ognia jest odsłonięta, co powoduje, że jest łatwym celem do porażenia przez odłamki np. z bezzałogowców lub pocisków artyleryjskich, które mogą chybić znacznie cel, a mimo to poranić załogę. Jest to rozwiązanie bardzo prymitywne, przy których Goździki czy Akacje wyglądają na nowoczesne rozwiązania z racji osadzenia uzbrojenia głównego w pełni obracanej wieży.
Zobacz też

Na korzyść samobieżnych Hiacyntów przemawia duża ilość przeszkolonych rezerwistów, którzy służyli na nich, a teraz mogą pełnić funkcję instruktorów lub wręcz wchodzić w skład nowo formowanych załóg. W tym przypadku toporność systemu może okazać się czynnikiem pozytywnym, który pozwoli szybciej wdrożyć nowe załogi do jego obsługi. Czas zaoszczędzony będzie można poświęcić na zgrywanie działań z systemami bezzałogowymi. Kolejnym "za" w przypadku 2S5 jest duża ilość wersji holowanych, a co za tym idzie zapas luf, które podczas wojny zużywają się znacznie szybciej niż podczas ćwiczeń. Powoduje to mniejsze zaangażowanie przemysłu i jednostek remontowych, które mogą zająć się innymi typami uzbrojenia.
Zobacz też
Podwozie Hiacynta-S (zmodyfikowany GM-123) jest powszechnie znane rosyjskim żołnierzom i mimo czasu jego opracowywania (lata 50. XX wieku) dalej stanowi bazę dale wielu rodzajów uzbrojenia m.in. ciągników artyleryjskich, samobieżnych systemów artyleryjskich 2S3/2S4 czy zestawów przeciwlotniczych Tor lub Buk. Powoduje to, że Rosjanie mają wystarczająco części zamiennych, jak i zapewne zdolności produkcyjne ich, aby zabezpieczyć samobieżnym Hiacyntom eksploatację. Państwa sprzyjające Rosji także, używają go w wielu swoich systemach uzbrojenia, jak i wozach specjalistycznych zatem jest możliwość importowania koniecznych elementów.


Czy zatem 2S5 stanie się kolejnym systemem uzbrojenia po T-62M który "odżyje" w walkach na Ukrainie w rosyjskich barwach? Czas pokaże, jednak w opinii autora jest to bardzo prawdopodobne, zbierając powyżej przytoczone argumenty. Będzie to jednak tak jak w przypadku wspomnianego czołgu jedynie uzupełnianie strat, a nie wprowadzenie nowej jakości do wojska jak czynią Ukraińcy, otrzymując kolejne Kraby, Zuzany 2 czy Ceasary.
Zobacz też

WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]