- Analiza
- Wiadomości
Wojna, akceptacja czy taktyczna gra Rosji? Pięć scenariuszy dla Półwyspu Koreańskiego [ANALIZA]
W 2000 r. reżim Kim Dzong Ila rozpoczął rozmowy dotyczące zaprzestania prac nad programem nuklearnym. Trzy lata później Korea Północna zerwała pieczęcie na reaktorze w Jongbion, wygnała inspektorów ONZ i wycofała się z Układu o Nierozprzestrzenianiu Broni Jądrowej. Prace nad bronią masowego rażenia przyspieszyły po tym, jak władze objął Kim Dzong Un, a obecnie Pjongjang buduje pociski zdolne do rażenia celów w USA. Oto pięć scenariuszy, które mogą wydarzyć się w Korei Północnej. Czy Ziemia Porannego Spokoju zadrży?
Scenariusz 1: Pomiędzy “ogniem” a furią. Wojna prewencyjna czy atak prewencyjny?
Donald Trump zapowiedział, że Stany Zjednoczone odpowiedzą "furią i ogniem" na kolejne groźby ataku nuklearnego. Wypowiedź Trumpa można podzielić na furię, czyli wojnę prewencyjną i ogień, czyli atak prewencyjny.
W ostatnich latach Korea Północna znacznie zwiększyła swoje zdolności militarne, jeżeli chodzi o broń masowego rażenia i systemy rakietowe dalekiego zasięgu. Ocenia się, że poza atakiem na Koreę Południową i Japonię, pociski nuklearne reżimu są w stanie dosięgnąć wyspę Guam i Alaskę. Pjongjang pracuje nad wzmocnieniem swojego potencjału nuklearnego, włącznie z bronią termojądrową.
Jeśli doszłoby do wojny, mogłaby ona potrwać do kilkunastu miesięcy. Północnokoreański arsenał broni konwencjonalnej jest raczej przestarzały i nie był szerzej modernizowany od lat z uwagi na ograniczenie dostępu technologii. Reżim Kimów ma broń masowego rażenia, w tym jądrową, oraz ogromny potencjał ludzki. Według statystyk Military Balance, Korea Północna ma prawie 1,2 miliona żołnierzy w służbie czynnej i prawie 6 milionów rezerwistów w różnych formacjach paramilitarnych. W samej Korei Południowej mogłyby zginąć miliony ludzi.
Czytaj też: USA vs. Korea Północna. Czas decyzji [ANALIZA]
W lipcu 2017 portal Space24.pl informował, że KRLD prowadzi intensywne prace nad wieloma typami rakiet balistycznych. W optyce Pjongjangu w dalszej przyszłości więcej prób z pociskami balistycznymi międzykontynentalnego zasięgu (ICBM) miałoby dać do zrozumienia, że Stany Zjednoczone nie są na razie przygotowane konfrontacji z Koreą Północną na tak wielką skalę. Jednakże, władze USA za największe zagrożenie uznają właśnie możliwość zaatakowania swojego terytorium pociskiem ICBM z głowicą jądrową.
Z oświadczeń najwyższych dowódców wojsk USA należy wywnioskować, że ewentualny atak prewencyjny może zostać wykonany w relatywnie krótkim czasie – do kilku lat – gdyż w momencie, gdy Pjongjang zyska pełnię zdolności nuklearnego ataku na terytorium USA, będzie na to za późno.
Wojna to również obrona sojuszników, czyli Japonii i Korei Południowej. Taka konfrontacja na dużą skalę może popchnąć reżim do przeprowadzenia ataku biologicznego i chemicznego (BST).
Według raportu opracowanego przez Służbę Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej (War and Public Health), w 2000 r. Korea Północna prowadziła badania nad użyciem bakterii wąglika, ospy, cholery i dżumy jako broni biologicznej już w latach 60. ubiegłego stulecia. Badania prowadzono w ośrodkach badawczych, znajdujących się prawdopodobnie na wyspach na Morzu Żółtym. Inny ośrodek miał znajdować się na kontrolowanej przez wojsko wyspie Majang-Do na zachodnim wybrzeżu.
Atak zostałby przeprowadzony przez siły specjalne (Korea Północna ma ok. 200 000 żołnierzy sił specjalnych). Szacuje się, że kilka kilogramów bakterii wąglika, zrzuconych na gęsto zaludnioną aglomerację (np. Seul), jest w stanie zabić nawet do 50% jej mieszkańców (Mark G. Kortepeter and Gerald W. Parker, "Potential Biological Weapons Threats", Emerging Infectious diseases Vol. 5(4), U.S. Army Medical Research Institute of Infectious Diseases, 1999, str. 524.). Do użycia broni masowego rażenia może też zostać wykorzystana liczna artyleria (w tym rakietowe) czy wyrzutnie pocisków ziemia-ziemia krótszego zasięgu. Liczbę ofiar po stronie Korei Południowej mogłyby jednak znacząco ograniczyć środki obronne, rozwijane przez to państwo.
Z kolei raport sporządzony przez Harvard Kennedy School for Science and International Affairs podaje, że żołnierze armii Stanów Zjednoczonych stacjonujący na Półwyspie Koreańskich są poddawani obowiązkowym szczepieniom przeciw ospie i wąglikowi. Autorzy raportu uważają, że fakt ten wskazuje na zdolność Pjongjangu do wyprodukowania (o ile nie jest już w jej posiadaniu) broni biologicznej, np. bakterii wąglika i ospy.
Korea Południowa pozostaje świadoma zagrożenia atakiem biologicznym i chemicznym ze strony Pjongjangu. W tym zakresie armia Republiki Korei we współpracy ze Stanami Zjednoczonymi już w 1998 r. opracowała plan odparcia ataku biologicznego i chemicznego (seria OPLAN; OPLAN 5027-98).
Analitycy oceniają, że w tej sytuacji Waszyngton będzie szukał słabych punktów w strategii obronnej Korei Północnej. Poza tym, wojną prewencyjną nie jest zainteresowane żadne z państw w regionie. Wojna nie jest na rękę największym gospodarkom świata, np. Chinom albo Japonii. Scenariusze dotyczące wojny, czy też ataku prewencyjnego, które w ostatnich pojawiły się w mediach są nie tyle co ostatecznością, ale i również formą odstraszania przeciwnika. Warto pamiętać o tym, że wojna zawsze pociąga za sobą wiele ofiar, a czasami okazuje się że może być błędnym rozwiązaniem.
Czytaj też: Atak prewencyjny na Koreę Północną. Trzy scenariusze [ANALIZA]
Wystrzelenie rakiet w kierunku Japonii w sierpniu br. mogłoby być powodem do przeprowadzenia ataku prewencyjnego. W tym zakresie atak prewencyjny wydaje się być bardziej realną, a zarazem mniej drastyczną opcją. Stany Zjednoczone dokonałyby nalotu na instalacje nuklearne Korei Północnej w założeniu niszcząc je całkowicie. W operacji tej niemal na pewno uczestniczyłyby samoloty stacjonujące w amerykańskich bazach w Korei Południowej, czyli Osan i Kunsan. Posiłki mogłyby być wysłane z wyspy Guam, gdzie stacjonują amerykańskie bombowce dalekiego zasięgu (B-1, B-2, B-52).
W przeszłości podobne operacje z powodzeniem przeprowadził Izrael: w Iraku w 1981 r., a ostatnio w Syrii w 2007 roku. Warto zauważyć, że prawo międzynarodowe dopuszcza atak prewencyjny, a sam atak osłabiłby morale północnokoreańskiej armii i ośmieszył reżim Kima w oczach opinii publicznej. Przeszkodą (choć nie do przeskoczenia) może okazać się maskowanie i rozproszenie północnokoreańskich instalacji. Z drugiej strony, Kim Dzong Un w odpowiedzi na atak mógłby zdecydować się na uderzenie na Koreę Południową - zostałby de facto zmuszony do pełnoskalowej inwazji. Przed podobnym scenariuszem przestrzegał profesor Malcolm Chalmers z brytyjskiego instytutu RUSI.
Scenariusz 2: Taktyczna gra Kremla
W przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych, Kreml nie zajmuje postawy konfrontacyjnej wobec reżimu w Pjongjangu. Wystarczy przypomnieć manewry WOSTOK, które Rosja przeprowadziła w regionie Pacyfiku w 2010 i 2014. Pomimo, że ćwiczenia z 2014 roku obejmowały np. użycie pocisków manewrujących ziemia-ziemia, w kontekście Korei Północnej pozostały skoncentrowane na strategii obronnej. Oznacza to, że w stosunkach z Koreą Rosja będzie unikać konfrontacji militarnej. Powodem jest nie tylko słabo rozwinięta infrastruktura, czy kiepska kondycję rosyjskiej gospodarki.
Ocenia się, że Rosja krok po kroku będzie odbudowywała swoją pozycję na Dalekim Wschodzie właśnie dzięki partnerskiej współpracy z Koreą Północną. Stanowisko Rosji wobec Pjongjangu nie świadczy o sympatii do reżimu, ale o dążeniu do osiągania własnych celów. Nawet świadome ignorowanie przez Rosję prób nuklearnych, które Pjongjang przeprowadził 200 km od granicy rosyjskiej, wynika z czystej kalkulacji politycznej. Dlatego na razie uwaga Kremla pozostanie skupiona na utrzymaniu równowagi sił w regionie i stopniowego osłabiania USA i sojuszników.
Czytaj też: Putin ostrzega - Korea Północna nie zrezygnuje z broni atomowej
W jej ramach Rosja w dalszym ciągu będzie uważała ten obszar za swoją strefę uprzywilejowanych interesów i ograniczała wpływy Stanów Zjednoczonych w regionie. O podważaniu autorytetu Stanów Zjednoczonych świadczy chociażby zawarcie umowy między Koreą Północną, a rosyjskim operatorem internetowym TransTeleCom. Pozwala to Pjongjangowi na zachowanie pewnej niezależności, a Rosji na powiększenie pola manewru. Do tej pory bowiem, połączenie internetowe było obsługiwane przez chińskiego operatora China Unicom. Zawierając umowę z Koreą Północną, Kreml daje sygnał Amerykanom, że głos Moskwy jest coraz bardziej słyszalny w regionie
W marcu br., Kreml zgodził się na zwiększenie imigracji zarobkowej z Korei Północnej. Jak ocenił Anthony Rinna, analityk Institute of Asia and Pacific Studies z Uniwersytetu w Nottingham, w euroazjatyckiej części Rosji żyją dziesiątki tysięcy obywateli Korei Północnej. Wielu z nich to pracownicy przymusowi, który utrzymuje reżim Kim Dzong Una za granicą.
Drugą ważną dla Rosji kwestią pozostanie pogłębianie współpracy z Chinami. W jego ramach Pekin może stopniowo zajmować coraz mniej surowe stanowisko wobec północnokoreańskiego programu nuklearnego. Ostatnia wspólna inicjatywa Chin i Rosji (tzw.dual track approach - polegająca na zawieszeniu programu rakietowego w zamian za rezygnację z wspólnych ćwiczeń USA i Korei Płd.), jest nie tylko przykładem podważania amerykańskich interesów na Półwyspie Koreańskim. Rosjanie chcą też zasygnalizować, że zdolność wojskowa Waszyngtonu i Seulu słabnie, a przy okazji zbudować fundamenty dla dalszego „wypychania” USA z regionu.
Jak niegdyś wyraził się były funkcjonariusz SWR Siergiej Trietiakow, swojego zachowania Rosja nigdy nie zmieni i będzie robiła wszystko, aby zawstydzić Stany Zjednoczone na arenie międzynarodowej. W kontekście sytuacji na Półwyspie Koreańskim widać to jak na dłoni.
Niektórzy oceniają, że ambicje Kremla sięgają jeszcze dalej i w pewnej chwili to Rosja może stać się reprezentantem Korei Północnej w regionie. Do tej pory Pekin odgrywał kluczową rolę w kontekście północnokoreańskiego kryzysu. Współpracę, a być może wkrótce rywalizację chińsko-rosyjską mógłby wykorzystać Pjongjang. Podobnie jak to dzieje się w przypadku testowania cierpliwości Donalda Trumpa, Kim Dzong Un rozegra współpracę chińsko-rosyjską dla swojej własnej korzyści.
Scenariusz 3: Odbudowa bezpieczeństwa pod wodzą UE na wzór negocjacji z Iranem
Unia Europejska wierzy w powodzenie rozmów dyplomatycznych z Koreą Północną.
Unia Europejska uważa, że tylko dyplomacja pomoże wyjść z impasu, w jakim obecnie znajduje się dialog z Koreą Północną. We wrześniowym wywiadzie, który ukazał się w gazecie Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung, niemiecka kanclerz Angela Merkel powiedziała, że to jedyne rozwiązanie. Za przykład podała sukces negocjacji, które w 2015 r. doprowadziły do porozumienia z Iranem ws.porozumienia nuklearnego.
Jest to niewątpliwie projekt bardzo ambitny, ale wiele osób nie wierzy w jego powodzenie. W przeciwieństwie do Korei Północnej, Iran nigdy nie wycofał się z Układu o Nierozprzestrzenianiu się Broni Jądrowej. Dzięki temu było możliwe samo rozpoczęcie procesu negocjacyjnego, a w konsekwencji zawarcie porozumienia (the Joint Comprehensive Plan of Action; JCPOA).
Przeszkodą dla kontynuowania rozmów na wzór irański może być ostatnia wypowiedź Donalda Trumpa, w której zanegował zasadność porozumienia nuklearnego z 2015 r. i stwierdził, że jest to najgorsze porozumienie od lat.
Jak mówi stare chińskie przysłowie, nie należy naprawiać statku na środku rzeki. Stanowisko Trumpa ws. JCPOA będzie długo oceniane jako bezmyślne. To jak zostanie rozegrane przez Kongres (zdecyduje on czy należy nałożyć nowe sankcje na Iran), będzie rzutowało na dalsze powodzenie jakichkolwiek rozmów z Koreą Północną. Jeśli bowiem dojdzie do faktycznej rewizji porozumienia z Iranem, świat może znaleźć się między dwoma kryzysami nuklearnymi. Stanowisko Stanów Zjednoczonych może uczynić zeń niewiarygodnego partnera do jakichkolwiek rozmów. Ocenia się, że ewentualnie doprowadzi to do przejęcia kontroli przez inne państwo, np. Chiny.
Scenariusz nr 4.: Każda droga prowadzi do Pekinu
Inny scenariusz zakłada przejęcie rozwiązania kryzysu przez Chiny. Niektórzy nawet przypuszczają, że dziwna polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych ma na celu oddanie sprawy Korei Północnej Chinom.
Ocenia się, że chińska operacja militarna mogłaby (paradoksalnie) doprowadzić do korzystnych zmian na Półwyspie Koreańskim. Taką nadzieję miał wyrazić również sam prezydent Donald Trump.
W artykule "'China First' Strategy" były redaktor naczelny magazynu The Economist Bill Emmot uważa, że dzięki groźbie interwencji wojskowej, którą Pekin mógłby stosować na przemian z obietnicą zagwarantowania bezpieczeństwa (tj. objęcia Korei Północnej chińskim parasolem nuklearnym), może doprowadzić do uległości reżimu i rezygnacji z dalszej rozbudowy arsenału broni masowego rażenia.
Emmot ocenia, że chińska interwencja militarna w Korei Północnej zaczęłaby się od inwazji morskiej i lądowej. Emmot ocenia, że prawdopodobieństwo zaangażowania się Pjongjangu w wojnę przeciwko Korei Południowej (np. dokonując ostrzału artyleryjskiego Seulu) byłoby nikłe. Nawiązanie współpracy z Chinami doprowadziłaby do zmiany systemu rządów i przejęcia władzy nad większą częścią północnokoreańskiego wojska.
Czytaj też: Asymetryczna odpowiedź i zastraszanie. Militarne filary reżimu Korei Północnej [OPINIA]
Jedną z przesłanek takiego obrotu spraw może być również wycofanie się Stanów Zjednoczonych z umowy handlowej TPP (Trans-Pacific Partnership). Nieobecność Waszyngtonu w TPP oznacza zwiększenie chińskiej strefy wpływów, nie tylko gospodarczej.
Scenariusz 5: Akceptacja pierwszym krokiem do rozpoczęcia nowych negocjacji?
Szacuje się, że do 2020 r. potencjał nuklearny Korei Północnej wzrośnie do 60 głowic, a Pjongjang będzie mógł doskonalić swoje systemy przenoszenia broni masowego rażenia – przede wszystkim rakiety dalekiego zasięgu. Będzie to oznaczało, że sankcje odnoszą mierny skutek, a prace nad programem nuklearnym będą kontynuowane. Ostatni z raportów ONZ wskazuje na bardzo luźne egzekwowanie sankcji przez poszczególne państwa, połączone z ignorowaniem rezolucji ONZ przez KRLD.
Eksperci oceniają, że nawet zaostrzenie sankcji gospodarczych wobec reżimu w Pjongjangu nie powstrzyma prac nad programem nuklearnym.
Rada Bezpieczeństwa ONZ nałożyła pierwsze sankcje w 2006 r. Nie przyniosły one żadnych rezultatów, bo prawie żadne z państw, z którymi Pjongjang utrzymywał kontakty gospodarcze, ich nie przestrzegało. W przypadku ONZ problemem pozostaje brak efektywnego mechanizmu egzekwowania sankcji.
Czytaj też: Naprawa ONZ kluczem do światowego bezpieczeństwa. Trzy punkty
Osobne sankcje nałożyły również Unia Europejska i Rosja.
Mimo wszystko sankcje pozostają raczej mało skutecznym środkiem dyscyplinowania Korei Północnej. Mogą jeszcze bardziej skłonić reżim do budowy rakietowo-jądrowego arsenału, odnosząc skutek odwrotny do zamierzonego.
Jedną z alternatyw, która mogłaby uspokoić reżim, jest zaakceptowanie przez międzynarodową społeczność prac nad programem nuklearnym. W psychologii, akceptacja jest wstępem do rozpoczęcia jakiejkolwiek komunikacji. Kim Dzong Un nie jest wariatem. Celem prac KRLD nad arsenałem nuklearnym nie jest atak na Stany Zjednoczone, ale obrona przed obaleniem reżimu Kimów. Obrona i zachowania reaktywne na zagrożenie wynikają w dużej mierze z uwarunkowań historycznych.
Przez kilkadziesiąt lat kraj ten znajdował się pod okupacją Japonii, która zaprowadziła rządy twardej ręki (budan seiji). Konsekwencją autorytarnych rządów Japończyków jest nieustanna walka Korei o przetrwanie. Warto mieć to na względzie rozpoczynając rozmowy z Pjongjangiem. Być może zaakceptowanie prac nad programem nuklearnym KRLD może okazać się pierwszym krokiem do rozpoczęcia nowych negocjacji?
Na razie trudno jest oceniać, który ze scenariuszy rozwoju konfliktu koreańskiego zostanie zrealizowany. Jest jednak pewne, że ewentualny konflikt wiązałby się z ogromnymi stratami i dużą liczbą ofiar po wszystkich stronach, choć z drugiej strony USA mogą być zdeterminowane, aby nie dopuścić do zagrożenia swojego terytorium nuklearnymi rakietami międzykontynentalnymi Pjongjangu. Kryzys koreański może też zostać wykorzystany przez Rosję i Chiny do umocnienia swoich wpływów.
Wydaje się, że ryzyko wojny pozostaje niewielkie, ale nie można go wykluczyć. Biały Dom podkreśla, że Stany Zjednoczone nie wypowiedziały wojny Pjongjangowi, a podobne deklaracje Korei określono jako absurd (wypowiedź Sary Huckebee z 26 września tego roku). Na razie wojna na Półwyspie Koreańskim pozostaje wojną werbalną. Oby groźby i słowne zapowiedzi nigdy nie zamieniły się w czyny.
Małgorzata Krakowska
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS